(Tekst drukowany w gdańskim czasopiśmie literackim „Tytuł”)
Sukces książki prof. Z. Kubiaka o mitologii Greków i Rzymian, a także to, że coraz częściej odwiedzamy w czasie wakacji Helladę, daje nadzieję, że Polacy w coraz większym stopniu stają się zaciekawieni dawnymi czasami, starymi opowieściami, zabytkami plastyki i architektury starożytności. Bo też ze Śródziemnomorza pochodzi nasze dziedzictwo… Dlatego warto wciąż tam wracać w rzeczywistości lub poprzez lektury, nie pomijając przy tym postaci, symboli i motywów może nie pierwszoplanowych, ale nie mniej interesujących. Zresztą – Grecy, Grecy, wszak oni nie byli pierwsi, w ich opowieściach i obrazach znajdziemy echa mitów ludów starszych niż oni.
Te wymienione w tytule mityczne postaci, jak postaramy się wykazać, choć tak związane z grecką kulturą, były pierwotnie związane z formacją kulturową sięgająca dalej w głąb historii – z kulturą kreteńską. Starożytna Kreta oczywiście wywołuje skojarzenia po pierwsze z labiryntem, wspaniałymi pałacami (jak na przykład ten z Knossos),
z potwornym Minotaurem i z królem Minosem. A jakby tak sięgnąć jeszcze bardziej wstecz, aby przyjrzeć się jak kształtowały się te właśnie na ostatnim miejscu wymienione postaci znane z mitu opowiedzianego nam przez Greków? Okaże się, że dotrzemy do jednej z najstarszych cywilizacji świata – do Egiptu. A trzeba nam wiedzieć, że Kreta i kraj faraonów od zamierzchłych czasów pozostawały z sobą w kontakcie, zaś z czasów historycznych (gdy pojawiło się pismo) pochodzą zapisy o tych kontaktach, a musiały być one na tyle serdeczne, że Egipcjanie nie omieszkali wymieniać wyspiarskiego kraju z nazwy, co wcale nie było takie oczywiste, zważywszy, że nie każdego bliższego czy dalszego sąsiada Egiptu taki zaszczyt spotykał. Może zatem związki między obu krajami były bliższe niż dotychczas sądziliśmy? Przyjrzyjmy się niektórym kluczowym słowom, nazwom, poszukajmy możliwych interpretacji etymologicznych, ryzykując, że językoznawcy nie zaakceptują naszych wniosków.
Tak więc mieszkańcy Egiptu (ta dzisiejsza nazwa to efekt działania języka greckiego) nazywali swój kraj Czarną Ziemią Ta Kemet, ale w pismach funkcjonuje też określenie Het-ka-ptah, czyli Zamek Ka Boga Ptaha. To zapis z pism akadyjskich (z assyryjskich: Hikupta). W tekstach starożytnych kultur Mezopotamii pada też nazwa Krety – Ka–pta-ra. Czy nie dziwne, że w obu nazwach napotykamy podobne rdzenie: ka i pta(h)? Czy jest tu coś na rzeczy? W pismach egipskich, wcześniejszych niż mezopotamskie, Kretę nazywano Keftiu (to raczej transkrypcja fonetyczna), a zapisywano Kephtu. Nazwa ta pochodzi z okresu ok. połowy trzeciego tysiąclecia p.n.e. Zresztą pamiętajmy, że pismo egipskie charakteryzuje się brakiem samogłosek w zapisie, nazwy które podajemy pochodzą z opracowań naukowych. Jeśli zapis wyglądał Kpht, to rdzeń pth taki sam jak w nazwie Hetkaptah i tożsamy z imieniem boga Ptaha mógłby świadczyć
o tym, że niegdyś jego kult kwitł zarówno w państwie faraonów, jak i minosów (jeśli tak brzmiał tytuł królów kreteńskich). To oczywiście tylko luźna hipoteza, ale idźmy dalej. Wzgórze, na którym na początku II tys. p.n.e. stanął pałac w Knossos, nazywało się Kefala – nietrudno znaleźć podobieństwo do nazwy egipskiej Keftiu (Kephtu).
Jednocześnie w tych samych i to dość wczesnych pismach egipskich znajdziemy omowną, poetycką nazwę wyspy, mowa jest bowiem o „majestacie kraju w postaci Białego Byka”. Jeżeli założyć, że Kreteńczycy tak jak mieszkańcy Anatolii jednym i tym samym słowem określali „górę, wzgórze” i „byka” (por. greckie taur), który to zwyczaj językowy nie pozostawał bez związku z mitologią, to rdzeń kef (keph) oznaczałby równie dobrze „wzgórze” jak „byka”. Biały byk – figura złączona z Kreta, jej herb niemal. Ale i w Egipcie byk był jednym z wcześniejszych form objawiania się sacrum. Biały byk to zwierzę starego boga Mina. Min nieraz jest określany jako „Byk swojej matki” – Kamutef. Ka – jak w nazwie Het-Ka-ptah. Wiemy, że u Egipcjan ka oznacza coś w rodzaju ducha czy też „żyjącą postać” kogoś, ale wcześniej „ka” oznaczał po prostu … byk! Wiemy też, że Ka (sensie „duszy”) boga Ptaha stanowił Apis (a właściwie Hapi po egipsku), czyli… święty Biały Byk!
Świętego Byka czczono już od czasów pierwszej dynastii w Memfis, a może wcześniej. A jeśli jeszcze raz przypomnieć, że zapis egipski dotyczący Krety zawierał tylko spółgłoski, to może Kpth wymawiano nie Ke-phtiu, ale Ka-phtiu, zatem pierwsza sylaba brzmiałaby tak jak Ka-ptara w pismach akadyjskich. Czyżby więc cząstka wyrazowa ka była identyczna i w Egipcie, i na Krecie i była słowem znaczącym „byk”? Tak, ale to tylko hipoteza.
No i nie należy zapominać, że zanim pojawił się termin „faraon” i zanim król egipski wystąpił jako (m.in.) syn Horusa i Re, wierzono, że jest synem Mina. Stary bóg Min i jego związek z bykiem….A teraz imię kreteńskiego władcy – Minos… A jeszcze ta szczególna cecha języka Minojczyków, którą wyabstrahowano z tekstów linearnych A, mimo, że nie zostały odczytane – otóż pewne jest, że „s” na końcu wyrazu „minos” to dzieło greki, język minojski bowiem znał tylko sylaby otwarte, czyli był językiem typu SASA, w którym spółgłoska regularnie następowała po samogłosce (zbitki np. SS por. Knossos zdarzały się sporadycznie). Zatem mamy: Min i Mino – podobieństwo brzmienia oraz tożsamość mitycznego kontekstu związanego z obrazem mitycznym byka, skupiającym w sobie wiele znaczeń, w tym sensy złączone z władzą. Czy to tylko zbiegi okoliczności? Ale jeśli nie, to można wyciągnąć wniosek, że Minotaur to nie potwór z przetworzonego na bajkę dla grzecznych dzieci mitu nie rozumiejących jego sensu Greków, ale Ka Mino(sa), jego „żyjąca forma”, jak Apis był „żyjącą formą” Ptaha!
Tę część rozważań zostawmy na razie na boku, by przyjrzeć się mitom Greków, spoza których nieraz prześwieca starsza, przedhelleńska warstwa.
Achajowie, pierwsi Grecy na wyspie Minosa, w połowie II tys. p.n.e. opanowali osłabione trzęsieniami ziemi „imperium” minojskie, ale nie zdławili twórczych zdolności tkwiących w jego ludzie. Nie rozumieli jego opowieści i dlatego dotarły one do nas za pośrednictwem greckim w zmienionym kształcie, ale dobrze, że w ogóle dotarły i można podejmować próby rekonstrukcji tej starszej, przedgreckiej warstwy. Minojskie „imperium” sięgało daleko poza Kretę i poza Therę. Już choćby nazwy o tym świadczą, na przykład te, w których można wyróżnić źródłosłów Kef…czy też Mess… (np. wyspa Kefalonia czy zatoka Messyńska), ale także relikty wierzeń zaklęte w mity i …kamień. Czasem kamień zdaje się nawet świadectwem pewniejszym, a czasem zgoła jedynym. Tak się ma sprawa z rzeźbami kurosów i kor. Wszystkie tropy zdają się odsyłać do starszej niż grecka tradycja. Zygmunt Kubiak, autor „Mitologii Greków i Rzymian” rozpatrując mit o dzieciństwie Zeusa, które jak powiada jeden z mitów, związane było właśnie z Kretą, przywołuje postacie Kuretów strzegących małego Zeusa przed jego ojcem Kronosem. I właśnie tych tajemniczych Kuretów autor utożsamia z kurosami. Kamienne postaci kurosów podziwiać możemy w wielu greckich muzeach. Zygmunt Kubiak wyprowadza wniosek, że ich miano prowadzi nas wprost do imienia zdawało by się zapomnianego kreteńskiego bóstwa męskiego – Kurosa. „Kuros” znaczy „Młodzieniec”. Młodzieńczy bóg, to jak wielokroć ukazują mity i zachowane zabytki plastyczne, towarzysz Wielkiej Bogini, którą z kolei Kubiak utożsamia z Artemidą noszącą niejedną cechę Pani Zwierząt, nieobcej Kreteńczykom. Nie mnie mierzyć się z profesorem Kubiakiem – ale moim zdaniem tu autor może się mylić. Tu może wcale nie chodzi o Artemidę. Przecież ona nie jest związana z ziemią i podziemiem, jak Wielkie Boginie Matki. Pani Zwierząt nie potrzebuje Małżonka, nie jest związana z wegetacją i płodnością. Kuros nie jest więc jej partnerem. Jego Wielką Małżonką był raczej kto inny. Kto?
Aby tę kwestię postawić we właściwym świetle, musimy wpierw rozpatrzyć ją na tle pewnych ogólnych właściwości, jakie posiadały starożytne religie, te istniejące na wiele lat przed Grekami. W religijności Egiptu, Mezopotamii, Anatolii, a także Indii przedaryjskich znane było zjawisko tzw. dubletu bóstw – boskiej pary noszącej podobne imiona. Jeżeli wywiedliśmy kurosa z Krety, to pamiętać musimy, że wyspa ta pozostawała w żywym kontakcie z wymienionymi właśnie kręgami kulturowymi. Może więc i tu istniały owe dublety? Jeśli tak, to brzmienie imienia bogini nie mogło daleko odbiegać od brzmienia imienia męskiego bóstwa Kurosa.
Dalej: małżonka młodego boga musiała być związana z ziemią, wegetacją, płodnością – i właśnie w kręgu bogiń związanych z tymi sakralnie pojętymi aspektami religii musimy szukać jej osoby i imienia. I co więcej – niewykluczone,
a nawet bardzo prawdopodobne, że nie będzie to jedno imię – lecz kilka! W paradoksalny może dla nas sposób, Wielka Bogini miała kilka „postaci” i imion, pozostając jednak jedną istotą boską. W starej warstwie wierzeń anatolijskich spotykamy Wielką Boginię widzianą pod trzema postaciami: Młodej Dziewczyny, Matki i Staruchy. Dodajmy, że wielu badaczy jest zdania, że właśnie z wybrzeży anatolijskich wyruszyła jedna z migracja ludności, która osiadła na Krecie. Wiele kulturowych motywów znanych z prastarego miasta Catal Hujuk (tu znaleziono figurki bogiń w trzech postaciach, ślady kultu byka, związanego z kultem bóstw żeńskich, motywy spirali i labiryntu), ale i z kultury Halaf odnajdziemy potem w kulturze Krety.
Dodajmy, że egiptolodzy są zgodni, że Egipt zasiedliła między innymi ludność pochodząca z Azji Zachodniej. Ślady ich pobytu są szczególnie widoczne w delcie Nilu. Nie jest więc wykluczone, że przynajmniej po części źródła obu kultur: egipskiej i kreteńskiej są wspólne i to jest odpowiedź na niektóre podobieństwa między pewnymi motywami istniejącymi w tych kręgach cywilizacyjnych.
Ale wracajmy do tropienia boskiej małżonki młodego boga. Wszystkie te „warunki wstępne”, o których mówiliśmy wyżej, spełnia bogini znana w Grecji pod imieniem Demeter. Grecy opowiadali mit o Demeter poszukującej córki porwanej – co znamienne, ale i typowe dla „logiki” pewnego rodzaju wierzeń – do świata podziemnego. A ta córka
(a może młodzieńczy aspekt samej bogini Demeter ?) nosiła imię Persefona, lub inaczej – Kora (Kore). I ona właśnie zdaje się być poszukiwaną przez nas małżonka Kurosa, drugą osobą dubletu! Bo porównajmy tylko brzmienie imion oraz ich znaczenie: Kuros = Młodzieniec, Kora = Dziewczyna.
Demeter w najściślejszy sposób związana jest z obszarem ziemi i podziemi, ona jest związana z wegetacją roślin, jej atrybutem jest kłos zboża.
Ale, co ciekawe, także… makówka. Jej przydomkiem jest miano Melissa (Pszczoła), co jest wiele mówiące, jako, że pszczoła była potężnym symbolem niewątpliwie obecnym na Krecie, ale i w Egipcie, i w Anatolii. Pszczoła postrzegana była jako stworzenie blisko związane ze sferą podziemi, jako że często roje pszczół miały swe „ule” w jaskiniach, a ich zniknięcie w okresie zimy tłumaczono sobie jako ich czasowe przeniesienie się do Podziemia, ale i ze sferą solarną, zaś pszczeli plaster miodu był „ziemskim” odpowiednikiem słonecznej tarczy. W Egipcie np. pszczoły hodowano przy świątyniach boga-słońce. Innym kultowym zwierzęciem Wielkiej Bogini był wąż.
Z etymologią imienia Demeter jest kłopot. Jedni jej teonim wywodzą od zbitki wyrazowej Ge (g/ d) – „ziemia” i meter – „matka”. Często też jest łączona z Posejdonem (także mającym cechy przedgreckie).
No dobrze, a trzecie imię Wielkiej Bogini? W sposób wprost narzucający się, gdy przyjmie się anatolijską perspektywę systemu wierzeń, pojawi się bogini, która z królestwem podziemi związana jest w formie budzącej dreszcz przerażenia. Potężna Hekate! Oto trzecie imię Wielkiej Potrójnej Bogini Życia i Śmierci. Znane są wizerunki Hekate z trzema twarzami, wielorękiej, w każdej ze swych rąk trzymającej symboliczny przedmiot, niemal jak bogowie i boginie indyjskie. Znany jest jej przydomek – Hekate „Stojąca na Rozdrożu Trzech Dróg”. Może więc tak właśnie wyglądał pierwotny kreteński dublet: para Kuros – Kora/ Demeter/ Hekate. Dziewczyna /Matka /Starucha. I Wielki Małżonek. A nieraz Syn.
Przyjrzyjmy się teraz wizualnej formie, w jakiej pojawia się Kuros i Kora. Kurosi w rzeźbie to nadzy młodzieńcy przestawiani w sposób charakterystyczny raczej dla sztuki egipskiej niż greckiej. Istnieje wielość rzeźb, ale pozycja kurosów prawie zawsze jest ta sama – wyprostowana postać, zaciśnięte pięści przylegające do ud, jednakowy sposób uczesania.
Misternie uplecione długie włosy kurosów, przypominające fryzury postaci zachowanych na malowidłach znad Nilu.
I oto jeszcze widzimy niemal identyczne fryzury kor! Te włosy, a także charakterystyczne nakrycia głowy przywołują z pamięci kreteńskie posążki „kapłanek z wężami” i wizerunki na freskach. Tylko ubiór jest inny – czy z powodu zwyczajów Dorów? Nie mógł pozostać kreteński rozpięty stanik ukazujący pełne „karmiące” piersi w świecie mężczyzn kontrolujących kobiecość i seks. Właśnie rzeźby kor zachowane w muzeum ateńskim odkrywają jeszcze jeden ślad pozwalający na hipotetyczne utożsamienie kor i Kory/ Demeter/ Hekate. Otóż jedna z kor przedstawiona jest z owocem granatu. Jak wiadomo Kora, o czym powiadamia nas mit, podczas przymusowego pobytu w podziemiu zjadła pewien owoc i przez ten niefortunny, a symboliczny akt musiała w krainie podziemnej pozostawać odtąd przez 2/3 każdego roku. Ten owoc – to właśnie owoc granatu.
Zdarzają się także kory siedzące na tronie, a jak wiadomo był to jeden ze sposobów symbolizacji potęgi Wielkiej Bogini. Co ciekawe kory mają szaty zdobione wzorem, znanym też z naczyń z epoki mykeńskiej, przywodzącym na myśl motyw labiryntu, a ten jak wiadomo, jest motywem charakterystycznym dla Krety (choć nie tylko dla niej).
Jeśli te izolowane „znaki” połączyć, to może ukazać się wiązka kreteńskich, przedgreckich wierzeń. Przetrwały one długo, obecne są w epoce mykeńskiej, ale i przedarły się przez następne wieki – i trwają do dziś zaklęte w marmur i piaskowiec. I w opowieściach, choć już mocno zdeformowanych. Może już nie pamiętano ich pierwotnych znaczeń i przekazywano kamieniom wizerunki na zasadzie siły trwania, a może kreteńscy pogrobowcy kultury minojskiej, artyści przechowali cząstkę swych dawnych wierzeń, które Grecy, już w innych kontekstach, przejmowali. W każdym razie greckie mity zachowały więcej kreteńskich toposów, niż się na pierwszy rzut oka wydaje, tak jak hinduistyczna religia zachowała motywy jeszcze z Mohendżo Daro i Harappy przebijające zza warstwy indoeuropejskiej. Kurosi i kory obecni są niemal w każdym z ważniejszych miejsc greckiej kultury, np. w formie posągów wotywnych i często są darem pochodzącym od mieszkańców tych miejscowości, gdzie docierali starsi od Achajów i Dorów Minojczycy: z wyspy Naksos, Samos i innych (o tym, że tu dotarli świadczą nazwy topograficzne, które jak wiemy z badań toponomastyków bardzo często przechowują pierwotne miana, nadane im przez ludy, po których inne ślady nie przetrwały; te wszystkie nazwy mające rdzenie Mess…, Kef…, Lef… dają dużo do myślenia.
W kontekście minojskiej kultury religijnej pojawiły się nam więc: Kuros, Kora, labirynt, owoc granatu, podziemna kraina śmierci i odrodzenia. Kompleks „religii Bogini” uzupełnić trzeba o motywy niżej wymienione: jaskinię, źródło, świętą górę.
Przybyli z północy Achajowie mieli własny panteon i system wierzeń, zapewne niektóre praktyki i opowieści rdzennych mieszkańców wysp i lądu greckiego musiały im się wydawać zdumiewające – toteż włączając je w obręb (coraz szerszy) nowej mitologii powstałej z fuzji kultur, zniekształcili lub przykrawali niektóre toposy i znaczenia lub przydawali im nowych właściwości niż miały pierwotnie, zapewne tak, jak Ariowie, którzy dotarli w Dolinę Indusu. Ale rozpoznając podstawy „kompleksu Bogini” możemy niektóre wątki postawić w innym niż zwykle świetle. Pradawne wierzenia związane z tym właśnie kompleksem są ukryte nie tylko w rzeźbach kurosów i kor. Są obecne tam, gdzie „greckość” wydaje się tak oczywista. Sławne, „sztandarowe” Delfy, i w ogóle wiele greckich wyroczni – można iść o zakład – fundowali Kreteńczycy i dotyczyły one innego kompleksu znaczeń sakralnych niż te, które nałożyła nań potem religijność grecka. Zacznijmy od Delf. Wiadomo, że obecny ich kształt pochodzi z okresu klasycznego wiadomo też, że miejsce to było święte już co najmniej w czasach achajskich. Ten najstarszy pokład łączy się z całym kompleksem związanym swoiście z „religią Bogini”. Tu czczono Boginię Ziemię. Tu żył potężny wąż, potem nazwany Pytonem. Tu był niezwykły kamień, omfalos. Tu biło święte źródło. Były szczyty otaczane kultem i święta jaskinia. Delfy były miejscem „przepływu” sił sakralnych płynących z wnętrza ziemi. A teraz po kolei: Nazwa…Delfy. Nie możemy być pewni czy brzmienie to zachowało brzmienie języka minojskiego (bądź minojskie znaczenie). Jeśli pierwotna nazwa też była związana ze źródłosłowem kształtującym nazwę świętego delfina, jak w języku greckim, byłaby to nie lada gratka, ale tego udowodnić się nie da, póki nie odczyta się pisma linearnego A i piktogramów kreteńskich. To tylko hipoteza.
W postać delfina właśnie wcielił się Apollo, gdy zwerbował do zakładanego przez siebie sanktuarium w Delfach nie kogo innego, lecz żeglarzy kreteńskich! (hymn do Apolla z VII w. p.n.e.). Czy to nie wyraźny kreteński trop? Ale dlaczego delfin? Grecy z północy raczej nie mogli używać tego symbolu. To symbol minojski – wystarczy przypomnieć sobie freski z pałacu w Knossos i szereg małych figurek z późniejszego okresu. Delfin był zwierzęciem świętym, kto wie czy nie supozycją samego… króla! Wiadomo, że ikona ryby w ogóle miała ogromne znaczenie w religiach związanych z Wielką Boginią.
Na Krecie tą „rybą w ogóle” był delfin. Są hipotezy wywodzące imię samego króla Minosa od rdzenia „min” – ryba. Nawiasem mówiąc minos był nazwą tytułu królewskiego, jak faraon, a nie imieniem własnym, jak w greckim micie. Przedstawienie postaci ludzkiej dosiadającej delfina nie tylko na samej Krecie było obecne, takie wizerunki znamy np. z Delos, gdzie znajdował się nawet tzw. Dom Delfinów (i to w kontekście innych motywów znamiennych dla kultury minojskiej). A przecież Kreteńczycy kontrolowali i zasiedlali wiele wysp, w tym pewnie i Delos (zresztą sama nazwa Del-os, zawiera początkowe fonemy słowa del-fin). Dlaczego delfin czy „ryba w ogóle” dostąpili takiego sakralnego wywyższenia stając się symbolem?
Aby na to odpowiedzieć, musimy w skrócie przypomnieć wizję świata, którą podzielały wszystkie społeczności z obszaru „religii Bogini” (Sumerowie, Egipcjanie, Protohindusi i Kreteńczycy). Otóż świat składał się ze sfer umieszczonych jedna pod drugą, jakby wpisanych w kulę. Strefy te, rozdzielone Ziemią – częściowo odpowiadały sobie jak w lustrzanym odbiciu, tak że ocean czy rzeki miały swoje odpowiedniki w sferze podziemnej i nadziemnej (niebiańskiej). Ten akwatyczny charakter podziemi przetrwał w micie greckim, któż nie pamięta rzeki Styks. Tak więc pod ziemią był ocean – i w niebiosach był ocean. Nil ziemski miał swego brata bliźniaka w niebiosach. To dlatego bóg Ra wędrował w swojej barce słonecznej po niebie i pod ziemią, gdzie toczył codziennie walkę z potężnym wężem Apopem. Grecy tę barkę zamienili na rydwan słoneczny. Delfin więc to symbol akwatyczny, ale ma jednocześnie charakter symbolu podziemnego, jest symbolicznym zwierzęciem związanym ze światem wszystkich sfer. Wypływa z podziemnego oceanu, zna więc jego tajemnice. A więc Apollo zamieniony w delfina, Apollo słoneczny…Bóstwa solarne są w „religii Bogini” związane z podziemiem – to tu wszak schodzą co dzień, by znowu powtarzać nieskończony cykl wędrówek przez wszystkie sfery kuli uniwersum. Nie trzymają się tylko jednej przypisanej im strefy, jak bogowie Indoeuropejczyków. To znamienny rys różniący obydwa „bloki” mitologiczne – ten pierwszy to cykliczna wędrówka, życie przenikające wszystkie sfery, to drugie to podział na obszary. Taką dynamikę wykazuje Apollo. Jest bogiem słońca, ale związanym ze światem podziemnym, przecież wyrocznia zawsze wiąże się ze sferą chtoniczną. Walczy z Pytonem, jak Ra zabijający Apopa. A jednak – zabija go tak, jak pokonuje się wroga: jednorazowo, raz na zawsze; Ra walczy z Apopem zawsze, bo ta walka ukazuje zupełnie inne rozumienie świata, ona jest ścieraniem się sił w ustawicznej „grze” świata. To inny rodzaj mitu. To tak, jakby Grecy wysłuchali kreteńskiego mitu i zrozumieli go po swojemu – kazali swemu bogu pokonać Pytona raz na zawsze.
Pyton strzegł źródła przy skale. Źródło nazywa się dziś kastalskim. Kastalia była nimfą ściganą przez pełnego żądzy Apolla, a uciekając zamieniła się w źródło. Czy to tylko zbieg okoliczności, czy też znane badaczom długie trwanie nazw, że na Krecie tak nazywa się pewne wzgórze w okolicach Hanii, gdzie są stare ślady osadnictwa. Kastelli… skała, góra w językach starożytnych na oba te wyrazy była jedna nazwa. Apollo? Kim był pierwotnie? Wąż, źródło, skała, kreteńscy żeglarze, delfin – oto elementy układanki odsyłające nas wstecz w czasy przedhelleńskie. Z VII w. p.n.e., pochodzi dziwna statuetka Apolla – popatrzmy na jego długie włosy, misternie uplecione jakby w szereg malutkich warkoczyków, opaska na czole….Wygląda jak kreteński król-kapłan z minojskiego fresku! Albo jak…kurosi! A słynne wizerunki Apolla i Artemidy, o twarzach z kosztownej kości słoniowej (muzeum w Delfach). Twarzach…czarnych! Zadano sobie trud zabarwienia kości, dlaczego? Nie przystaje do to helleńskich wyobrażeń. Czy byli tacy, co pamiętali o starych związkach delfijskich bóstw ze sferą podziemną? Bogów w „ich” wersji religijnej przedstawiano z czarnymi twarzami (albo niebieskimi, który był na Krecie kolorem żałobnym). To dlatego Evans odkrywając freski w Knossos i widząc wizerunki o czarnych twarzach sądził, że Minojczycy przedstawili negroidalnych sąsiadów z południa, z Afryki. Ale to kolor patronów świata podziemnego. Ozyrys egipski zwany był Czarnym, jak hinduski Śiwa, zwany Kala. Apollo przejął we władanie wyrocznię po bogu widzianym jak tamci, bogu obiegającym wszystkie sfery, z podsłonecznej schodzący do podziemnej, w wielkim cyklu Życia i Śmierci.
Skoro mowa o Delfach nie sposób pominąć słynnego „pępka świat”, zwanego omfalos. Legenda o Zeusie wypuszczającym dwa orły, by ich zetknięcie wytyczyło środek świata, na nic się nam nie przyda, wiele bowiem wskazuje na to, że tu mamy do czynienia z wypadkiem „tłumaczenie wstecz”, kiedy ludy nie rozumiejące starego symbolu tłumaczą sobie mitem jego sens, nie znając już pierwotnego. Z prac Eliadego wiadomo, że tam, gdzie przechodził axis mundi – tam był środek świata. Był wszędzie, gdzie wspólnota ludzka usakralniała przestrzeń wokół siebie. Był i w Delfach, ale przecież nie tylko tu! Axis mundi, pionowa konstrukcja przecinająca całe sferyczne uniwersum, otwierał drogę w górę i w dół, dając dostęp do zasobów sacrum. Drzewo, kolumna, góra – osie świata. Omfalos – to model. Model świętej góry, prawzgórka, jakich pełno np. na egipskich freskach. Na Krecie koło miejscowości Aga Varvara znajduje się skała, którą od bardzo dawna ludność nazywa… omfalos. Doprawdy nie ma o co kruszyć kopii, omfalos, pępek świata znajdował się w wielu miejscach. Ale zabawmy się tą nazwą, oby z pożytkiem. Wiemy, że lud Krety starożytni Egipcjanie nazywali Kef-tiu. W pismach jest mowa o ludzie „Białego Byka”. Wzgórze (i nie tylko to jedno) pod pałacem w Knossos nazywane jest Kef-ala. Na Krecie jeszcze dziś jest co najmniej jeden szczyt nazywający się Kefala (w Górach Białych) i przynajmniej jedno miasto zwane Kefalas, nie licząc miejscowości zachowujących w swych nazwach ten sam rdzeń rozsianych po ziemi Grecji lądowej i na greckich wyspach. I dalej – odrzuciwszy przedrostek zobaczymy podobny rdzeń w wyrazach KeFALa i omFALos. I jedna i druga forma wyrazowa wskazuje na pokrewieństwo znaczeniowe: FAL. Czy dowiemy się co to mogło znaczyć? Skała, góra? W każdym razie omfalos był „importem” z Krety. Ten kamień w kształcie wzgórka jest według mitu jednocześnie nagrobkiem zabitego pytona. I oto otwierają się ciekawe możliwości interpretacyjne. Przecież wąż jako zwierzę symboliczne jest nie tylko związany z ziemią, ale i z podziemnym oceanem, jest być może nawet pierwotnie zwierzęciem akwatycznym i pluwialnym, czyli związanym z symboliką wody i deszczu. Pamięć o pierwotnym wężu związanym z żywiołem wody zachował się jeszcze w późniejszych obrazach węży strzegących źródeł. Jak w Delfach. Ten podziemny wąż strzeże i więzi wody podziemne, tkwi ukryty w górze. Wierzono, że woda uwięziona jest we wnętrzu gór, a jej strażnikiem jest wąż. To bardzo stary trop. Zapewne zakorzeniony też na minojskiej Krecie.
Na omfalosie były widoczne litery GA, oznaczające Matkę Ziemię (oraz mistyczne E delfickie). Mówiliśmy już – i to nie ulega wątpliwości – że pierwotnie Delfy były miejscem świętym Wielkiej Bogini, a przecież nie Grecy ze swoim patriarchalną strukturą społeczną przynieśli jej kult. Nie oni, lecz Kreteńczycy. Do kogo należała przed Apollem wyrocznia delficka świadczyć może minojska figurka wyobrażająca nagą kobietę siedzącą na tronie – (takie figurki wpierw pojawiły się w Anatolii, już w Catal Hujuk). Nie, to nie Pytia, ta przejęła wyrocznię dopiero w VIII w. p.n.e. Kogo więc przedstawiała tronująca bogini. Może Wielką Boginię Geę, GA?
A skąd wzięła się opowieść o wyziewach wydobywających się spod skalnej szczeliny, na której ślad, mimo prób nie wpadł żaden archeolog? To może pozostałość, jak zwykle przetworzona, po zwyczaju używania jakiejś substancji, pewnie narkotycznej, mającej pomagać w osiągnięciu wieszczego stanu. Może chodzi o opium, wszak naczyńka w kształcie makówek znajdowano w wykopaliskach z czasach mykeńskich, a na Krecie boginie z makówkami wplecionymi we włosy lub w dłoniach nie są rzadkością. W każdym razie o szczelinie nie zawsze wspominają źródła, milczy o niej Plutarch, który był tam swego czasu kapłanem. Ale, ale – szczelina, tyle że bez wyziewów, może nas naprowadzić na jeszcze jeden trop. I skoro o pytonie mowa… „Pytho” – może pochodzić od semickiego źródłosłowu „poth”… i oznaczać „łono, szczelina” (albo raczej z zasobów „starych rdzeni”, jak np. kur). Tak przynajmniej twierdzi autor „Dionizosa” K. Kerenyi, łącząc zresztą nieznany język minojski z semicką grupą językową. O ile jednak wiadomo, że Delfy były związane u swych początków z kręgiem kultury minojskiej, o tyle łączenie języka minojskiego z grupą semicką, choć takie teorie wśród językoznawców funkcjonowały, nie zostały potwierdzone. Ale na tabliczkach z tzw. pismem linearnym B jedno z boskich imion zapisano jako „Potnia” – i jak sądzą religioznawcy było to imię Wielkiej Bogini, może prototypu Demeter… A też trzeba zapytać: dlaczego grecki wyraz delphys znaczy – „łono”, a „wąż” to „delphis”. Czy greckie delphys jest po prostu tłumaczeniem obcego słowa o takim samym znaczeniu? Poth, phyto – szczelina, łono i zarazem wąż. Analogia całkowita. Jakby nie było, wszystko to prowadzi do konkluzji, iż wierzono, że w miejscu „środka”, gdzie spoczywał omfalos, rozwierała się po nim szczelina, łono ziemi, skąd promieniowały siły sacrum, i gdzie pod kamieniem mieszkał wąż – święte zwierzę Bogini. Jej kult najpierw dotarł w okolice Parnasu i sprawowany był w jaskiniach, których tu nie brak.
Rysuje się więc taki scenariusz: to Kreteńczycy, jeszcze w czasach rozkwitu kultury minojskiej przeniknęli na ląd i wyspy greckie i zakładali sanktuaria, takie jak na ojczystej ziemi. Wyrocznia w Delfach należała do Wielkiej Bogini, a jej kult najpierw dotarł w okolice Parnasu i sprawowany był w jaskiniach, których tu nie brak. Jeszcze Grecy opowiadali, że gdy Apollo na zimę opuszczał Delfy (czyżby reminiscencja umierającego bóstwa wegetacji?) wyrocznię obejmowały w posiadanie nimfy i Pan mieszkający w Jaskini Korycyjskiej. W jaskiniach znaleziono m.in. figurki tronującej bogini, w poniżej leżących osadach Krissie i Kirze znaleziska sięgają roku 2800 p.n.e. Jeżeli miejsce to było nie tylko wyrocznią, lecz miejscem praktyk religijnych związanych z kultem Wielkiej Bogini, to zgodnie ze strukturą mitu wegetacyjnego bogini musiała mieć towarzysza, kogo? Kogoś, kto potem oddał swą postać Apollonowi. Tego, kogo w istocie dotyczy figurka z kreteńską fryzurą właściwą kurosom i czarny Apollo z kości słoniowej. W Bassai, na półwyspie Mani na Peloponezie odkopano resztki świątyni, bardzo zresztą nietypowej – poświęconej Apollowi o przydomku Epi-kurios. (Pomocodawca). Jeżeli widzimy tu podobny rdzeń kurios jak w wyrazie kuros to jakże można pogodzić znaczenia; kuros, jak twierdzi prof. Kubiak znaczy „młodzieniec”, zaś kurios znaczyłby „dawca”. A odczytany wyraz z tabliczek z pałacu kreteńskich ku-ro znaczy ponoć „razem”. Tu tropy się nie przecinają, ścieżki rozbiegają. Może było tak, że Kuros, ten pierwotny kreteński bóg, rozszczepił swoje cechy i obdarował nimi po trosze Zeusa, jego syna Apolla (o jego narodzinach też można by sporo powiedzieć, Leto zapłodniona złotym deszczem, rodząca pod drzewem, na wyspie…), a może i syna Apolla – Asklepiosa.
To jemu poświęcone było słynne sanktuarium w Epidauros (Epi – pomoc).
A jeśli jeszcze raz biorąc pod uwagę cechę hipotetycznego języka minojskiego nie rozróżniającego opozycji dźwięczna /bezdźwięczna, dauros brzmiało tauros, razem nazwa oznaczałaby Pomoc Byka. Sanktuarium służyło leczeniu, Asklepios przedstawiany jest z wężem, ale ani śladu byka. Chyba, że te dziwne kobiety zachowane w rzeźbach znajdujących się w muzeum w Epidauros dosiadające koni, pierwotnie dosiadał byków. Podobnie jak centaury zdają się wpierw być ludźmi-bykami, a nie ludźmi końmi, na co zdaje się wskazywać już sama tylko nazwa, wszak taur to po grecku byk. Ale to tylko spekulacje. W Epidauros znaleziono ciekawą budowlę, tolos, dziś twierdzi się, że w jej labiryntowych wnętrzu trzymano – po co? – święte węże.
Przypomina się tolos w Delfach, położony poniżej samego sanktuarium Apolla, obok świątyni Ateny. Archeolodzy nie przesądzają o jego przeznaczeniu, a może także tu trzymano święte węże? Kto wie, co jeszcze odkryją archeolodzy…