(Tekst napisany dawno temu i drukowany bodajże w „Nie z tej Ziemi”, nieistniejącym już periodyku)
Łażą po bazarach, wyskubując co smakowitsze kąski, wałęsają się bezkarnie pomiędzy straganami, a gdy snując się leniwie staną na ulicy, ruch uliczny zatrzymuje się i nikt ich nie śmie odgonić… O kim mowa? Oczywiście o „świętych krowach” w Indiach! Można powiedzieć, że mit świętej krowy utrwalony w relacjach turystów przyćmił nawet prawdziwą mitologię związaną z tym zwierzęciem – dlatego też narosło wokół świętej krowy sporo nieporozumień i fałszywych opinii, zaś Hindusi postrzegani są jako nierozumni fanatycy – jak to: czcić krowę!? Niedawno [tekst pochodzi z lat 90. u.w.] byłam przypadkowym świadkiem interesującej rozmowy prowadzonej przez kobiety w… sklepie, a dotyczącej spraw wiary; wreszcie gdy dotarły także i do świętych krów dały upust świętemu oburzeniu, że krowa gdzieś tam może być traktowana jak Bóg. Ale skoro podsłuchuje się takie rozmowy, to znaczy, że ludzi jednak ciekawi, jak w końcu jest z tymi krowami w Indiach… Właśnie – jak to jest? I dlaczego ci biedni i ciemni Hindusi wolą umierać z głodu, niż zarżnąć na pieczeń rogate zwierzę, które my w sposób naturalny uważamy wyłącznie za obiekt hodowlany. Spróbujemy dziś uporać się z wieloma nieprawdziwymi twierdzeniami i doszukać się – po pierwsze: mitycznego sensu nimbu otaczającego krowę w Indiach, i po drugie: realnych przesłanek specjalnego jej traktowania przez mieszkańców subkontynentu.
Ponieważ temat jest obszerny, ciekawy, a przy tym kontrowersyjny, przystąpmy od razu do rzeczy. Ale musimy w tym celu poruszyć naszą wyobraźnię i przenieść się w zamierzchłe czasy umarłego już świata. Wyobraźmy sobie czasy sprzed trzech tysięcy lat, rzesze ludzi zbitych w gromady, idących odważnie ku nowym, nieznanym ziemiom, gdy zabrakło ich tam, gdzie przyszli na świat. Te rzesze ludzi wędrujących przez często niegościnne krainy, nie wiedzący co dzień im przyniesie, obarczeni całym swym dobytkiem, głodni i niepewni, czy zjedzą dziś posiłek – to aryjscy pasterze, którzy z wyżyn Iranu przez przełęcze górskie przenikali stopniowo do żyznej doliny Indusu. Szli ze wszystkim co mieli, ze stadami zwierząt, dzielącymi z nimi los na dobre i złe. Te zwierzęta, owce, kozy, krowy – to cała nadzieja na przetrwanie. Ich mleko – to dobro najważniejsze, ich skóry dawały odzienie i obuwie. Ariowie dbają więc o zwierzęta i szanują je, podobnie jak Izraelscy pasterze, których dawne życie znamy z opowieści biblijnych, i u których „baranek” stał się w końcu zwierzęciem sakralnym. Ale nieraz dramat niepewnej wędrówki powoduje, że bez plemiennej zgody ten i ów z głodu zabije zwierzę ze stada, zabije krowę, bo z niej jest najwięcej mięsa. Jedną, drugą, trzecią… i kolejne. A życiodajne mleko, z którego można zrobić i ser, i masło? Cóż zrobić, gdy zabraknie mleka? Żywa krowa jest mimo wszystko więcej warta niż jej mięso spożyte na uczcie, po której człowiek jest syty dzień lub dwa, a potem? Krowa póki żyje daje mleko i rodzi nowe krowy! Ktoś z wodzów plemiennych wpada więc na pomysł, jak zapobiec masakrze – ogłasza, że krowa jest „boska”. Czy tak zaczęło się życie „świętej krowy”? Pozwoliłam sobie pofantazjować, ale tak właśnie mogło być; wszak nie od dziś wiadomo, że im większa pokusa (mięso, jedzenie!), tym większa potrzeba zakazu, uprawomocnionego przez bogów, w których plemię wierzy.
Powiedzmy od razu – kult krowy nie jest czymś jednorodnym, miał różne oblicza, przez setki lat zmieniał się, jak wszystkie inne kulty i nie można wskazać jednego początkowego momentu. A to, że w świętych hymnach Ariów raz i drugi pojawia się postać krowy widzianej w mityczny sposób, to, że w zbiorach praw mówi się o jej sakralnej istocie, nie znaczy wcale, iż w życiu codziennym była traktowana inaczej niż pozostałe zwierzęta. Krowy pracowały (do dziś pracują ciężko na roli), krowy składano w ofierze, krowy zabijano i zjadano – przynajmniej do VII, VIII w. n.e. Cóż stało się w tych wiekach? Zdarzył się najazd muzułmański. Cóż to ma do krowy – zobaczymy później. Teraz musimy zrozumieć kontekst kultu i pamiętać, że w Indiach i w całym zresztą świecie, nie tylko krowy były święte: były święte pawie, małpy, węże, krokodyle, słonie… I nie tylko w Indiach widziano krowę w niemal religijny sposób, także w Egipcie i wielu miejscach Azji i Europy. W ówczesnej mentalności sakralne było wiele rzeczy, zwierząt, zjawisk, wreszcie – ludzi. To był inny świat, pełen duchów, istot groźnych lub dobrotliwych, bogów-specjalistów od każdej niemal ważniejszej czynności czy sfery życia. Wiara w jednego boga pojawi się w przyszłości (choć z tym przeświadczeniem niektórzy religioznawcy polemizują). Hindusi na swój własny sposób potrafili pogodzić wiele, zdawało by się, sprzecznych prawd i idei, np. wiarę w jednego Boga (dziś każdy wykształcony Hindus to potwierdzi) i specyficzny politeizm tłumaczony tak: jest jeden wszechogarniający Bóg, lecz przejawia się w rozmaitych formach i aspektach, tkwi w każdej istocie. Powiada się nawet, że właśnie w krowie znajduje się (symbolicznie!) 300 mln bóstw, czyli wszystkie z hinduskiego panteonu. Ale to nie to samo, co wiara w krowę jako Boga!! Tego nigdy w Indiach nie było, Hindusi nie tak rozumieli ten kult.
Spójrzmy, jakie miejsce w tamtej dalekiej rzeczywistości zajmował wizerunek krowy, nie tylko zresztą w Indiach; przypomnijmy, że Indoeuropejscy Ariowie, którzy przybyli do Indii rozpoczęli prawdopodobnie migracje z Iranu, zaś różne plemiona wielkiej rodziny Indoeuropejczyków, z której i my się wywodzimy, mają wiele wspólnych cech i językowych, i mitologicznych. Rzeczywiście – w mitach irańskich łatwo natrafić na pierwotny ślad świętej krowy! Pierwsza krowa wyłoniona w wielkim dziele stworzenia nazywała się Gawa Ewodata, była biała i „jaśniała niczym księżyc” (biała krowa to także prototypowa święta krowa Hindusów). Powiada się też, iż u kresu czasów, gdy nastąpi koniec świata, wybrańcy bogów zasiądą do Wielkiej Uczty, na której spożywać będą – niczym sakrament – mięso tejże Pierwszej Krowy. Ona właśnie postanowiła: „będę karmić żywe stworzenia”. Właśnie, karmić żywe stworzenia – czy to nie potwierdza naszego domysłu, że kult krowy wziął się z całkiem realistycznych przyczyn, gdyż krowa była szanowana jako dawczyni, dostawca, żywicielka?
W mitologii irańskiej nie brak i postaci pierwszego grzesznika – ciekawe, kim był i na czym polegać miał jego grzech? Otóż był nim Zohak, król smoków, a przecież właśnie smok (lub wąż) uosabiał siły odpowiedzialne za upadek, zło, złamanie pierwszego zakazu – wystarczy przypomnieć biblijny Eden. I rzeczywiście czyn, jakiego smok się dopuścił był niegodziwy, on to bowiem jako pierwszy ośmielił się zjeść mięso krowy. Spotykamy także bardziej rozbudowaną symbolikę widoczną w mitach, a związaną z postacią krowy, i tak – istnieje opowieść o pewnym dramatycznym wydarzeniu: otóż smok nie tylko poważył się na pierwsze zabójstwo krowy, ale dopuścił się także porwania wszystkich, jakie istniały, krów należących wtedy do bogów. Dopiero pewien heros wyzwolił krowy z niewoli i przywrócił je światu. Aby skomplikować sprawę, dodajmy, że mit ten funkcjonuje w wielu wersjach: w jednej z nich powiada się, że smok, owszem, dopuścił się porwania – ale nie krów, lecz… kobiet. Tak, tak, wszak krowa jest prastarym indoaryjskim symbolem kobiety. Jakkolwiek nam wydaje się to dziwne, oddajmy się jeszcze raz sile wyobraźni i nie gorszmy się, że nasi przodkowie w wielkim wysiłku opisania otaczającego ich świata często widzieli sens Porządku w analogiach i podobieństwo cech przenosili na „obiekty”. Dlaczegóż krowę widziano jako odpowiednik kobiety? To może prostsze niż się wydaje. Krowa była karmicielką – jak kobieta karmiąca piersią niemowlę; krowa uosabiała niezupełnie jeszcze rozpoznane siły płodności – jak kobieta obdarzona ze swej natury przywilejem rodzenia… I to wystarczyło, by symbolika krowy i symbolika kobiety złączyły się ze sobą. Idźmy dalej tym tropem – jak wiadomo z badań nad wierzeniami związanymi z matriarchatem, kobietę łączono z symboliką księżyca oraz z symboliką świata podziemnego. I cóż, okazuje się, że te właśnie motywy łączą się także z postacią krowy. Powiada się na przykład, że rośliny, wpisane w sakralną moc ziemi, która daje im siły okresowego umierania w glebie i ponownego odradzania się, powstały nie inaczej, ale jako efekt o f i a r y, zrodziły się bowiem z ciała krowy (to przecież przypomina schemat ofiary Praolbrzyma, Praboga złożonego w ofierze, by dać życie światu (por. mój artykuł pt. Rytuały ofiarnicze, NzTZ nr 2 i 3). Jeszcze gdzie indziej opowiadało się legendy jakoby nauczycielką ludzi chcących posiąść tajemnicę uprawy roślin była właśnie krowa. A jak wiadomo, świat roślinny poprzez swój związek z ziemią bliski jest mitom o świecie podziemnym, a w konsekwencji mitom śmierci, nic zatem dziwnego, że w mitach i rytuałach śmierci spotykamy postać krowy. To właśnie ona jest patronką idących po śmierci po „księżycowej drodze”. Do tego tematu przyjdzie nam jeszcze powrócić.
Tymczasem warto poruszyć pewien problem, który jest właściwie kwestią natury językowej. Otóż musimy przytoczyć wyniki badań stwierdzające, że w czasach, o których mówimy, nie funkcjonowały tak jak dziś oddzielne terminy określające płeć bydła, inaczej mówiąc nie rozróżniano słów byk i krowa. A mówimy o tym dlatego, że z pewną ostrożnością, ale jednak, pozwoli nam to przyjąć tezę, iż kult b y k a rozpowszechniony w wielu kulturach (w tym w bliskiej nam Grecji) mógł być swoistym zamiennikiem lub dopełnieniem kultu krowy. Spróbujmy iść tym śladem: sięgając do jednej z najstarszych cywilizacji świata, do Egiptu, natkniemy się na oba warianty kultu. Tak więc bogowi Ozyrysowi, patronowi życia pośmiertnego, poświęcone były nawet dwa święte byki, Apis i Mhewis, o których mówiono, że nauczyły ludzi siać zboże – zupełnie jak uczyniła to krowa w Indiach i Iranie! Egipcjanie ponadto przydali Ozyrysowi małżonkę: była nią Izyda, której zwierzęciem atrybutowym była – oczywiście – krowa; sama Izyda przedstawiana była często z krowimi rogami na głowie albo nawet jako kobieta z głową krowy. Nietrudno się domyślić za jakie sfery życia odpowiadała Izyda, skoro jej atrybutowym zwierzęciem była krowa – otóż była patronką przyrody, sił płodności, wcieleniem Wielkiej Matki. Wcześniejsza chyba od Izydy była inna bogini – Hathor, także na wizerunkach przedstawiana jako osoba z głową krowy.
Aby nie mnożyć przykładów, opowiedzmy jeszcze tylko o Grekach, także wywodzących się od dawnych Indoeuropejczyków. Jednym z greckich kultów był kult Dionizosa, który był bóstwem roślinności i bohaterem misteriów odbywających się, by zgłębić tajemnicę życia i śmierci, i którego zwierzęciem był byk (choć także i kozioł). Kult byka kwitł w epoce archaicznej w Atenach, gdzie uważano wręcz, że zabicie woła to morderstwo i świętokradztwo. W Attyce wypadki zabicia bydła karano nawet śmiercią winnego. Czy nie przypomina nam to surowych zakazów zabijania krów w Indiach? Ale trzeba dodać: byka nie wolno było zabijać bez przyczyny, ale przecież właśnie on, jako przedstawiciel czy symbol bóstwa i sfery sakralnej, był rytualnie zabijany w ofierze, a jego mięso spożywano jak swego rodzaju sakrament – znowu tak jak w Indiach w epoce wedyjskiej i wczesnym braminizmie. Jedną z możliwych form, w jakich objawiał się kult byka były rytualne walki byków odprawiane np. na Krecie; może nietrudno byłoby udowodnić, że słynna hiszpańska corrida w prostej linii wywodzi się z tamtych pradawnych ceremonii.
Jednym słowem, kult krowy/byka rozwijał się w wielu kulturach świata i sięga czasów wspólnoty praindoeuropejskiej. Nie jest więc „wymysłem” Hindusów, nie przynależy wyłącznie jednej grupie etnicznej, a nawet jednej formacji kulturowej, bowiem zarówno ludy pasterskie, które drżały o kondycję swych stad, jak i osiadłe ludy zaczynające parać się uprawą roślin w poczet świętych zwierząt wpisywały krowę/byka. Ale tu dygresja: tam, gdzie zaczęto prymitywnymi narzędziami w znoju uprawiać rolę, orka stała się czynnością szczególną, zaś do orki najlepiej nadawał się męski przedstawiciel rogatego bydła. To zdroworozsądkowe tłumaczenie być może pomoże wyjaśnić fakt częstego występowania byków jako zwierząt przypisanych słonecznym, męskim bóstwom. Byk od dawna symbolizuje wigor, seksualną potencję, pierwiastek męski. Tam zaś, gdzie silny okazał się pierwiastek żeński uosabiany w postaci Wielkiej Bogini Matki, tam dominuje kult krowy. Ale przecież pasterscy Ariowie czcili raczej bogów niż boginie i byli wspólnotą zorganizowaną patriarchalnie, dlaczego więc nie przyjął się wśród nich raczej kult byka niż krowy?
Część tajemnicy wyjaśni zapewne kwestia językowa, o której mówiliśmy wyżej, a uzupełnieniem musi dla nas pozostać domysł, że choć Ariowie przynieśli do Indii zaczątek czci dla krowy, to religie Wielkiej Matki nieobce plemionom tubylczym stopiły się z jej kultem i przetworzyły na kształt tak później dla hinduizmu charakterystyczny.
Jeśli chodzi o najstarsze pisane ślady utrwalające wierzenia, to trzeba sięgnąć do hymnów Wed. W tu i ówdzie porozrzucanych wersach poświęconych krowie wyłania się obraz dość niewyraźny. Cóż począć z taką śloką: „krowa ma imion trzy razy po siedem,/ kto to zrozumiał, niech imion tych uczy/ jak tajemnicy pokolenia przyszłe”. Nawet gdy dodamy, że także w Iranie krowę nazywano „siedmioraką” i tak nie odgadniemy chyba, czy natrafiliśmy na ślad jakiegoś związku krowy z tajemniczymi misteriami, czy np. wpisana była w magię liczb (wszak do dziś uważamy, my spadkobiercy Indoeuropejczyków, liczbę siedem za szczęśliwą). Z innych wersów Wed dowiadujemy się, że krowa była uważana za przewodniczkę dusz, że pozostawała w związku ze świętym ogniem, a także o tym, że gdy Ariowie prosili bogów o dobrobyt, to jedną z pierwszych próśb była prośba o stada. Ten ostatni aspekt warto zapamiętać, bowiem gdy przeanalizować zapisy, okaże się ponownie, że zza otoczki mityczno-magicznej wyłania się ta prosta prawda, że krowa jest szanowana jako ta, która d a j e, jako opoka całego systemu gospodarczego, tj. jako dostarczycielka żywności, ale i jako… waluta, za sprawą której załatwia się transakcje! Stada były tym, czym dla nas konta w banku. Nic przeto zdumiewającego w tym, że Ariowie zwracali się do bogów, by dali im w posiadanie krainy „żyzne i w krowy bogate”, że podczas modłów prosili o bydło, a potem dopiero o synów i zdrowie, że posiadacz większych stad był postrzegany jako bogacz (przecież za krowy mógł mieć wszystko, także… żony), że za odprawienie każdego niemal rytuału bramini brali zapłatę, tzw. dakszinę właśnie w krowach.
W Rigwedzie krowy pojawiają się w dobrym towarzystwie wielu najwyższych bóstw. Opiekunem stad był Puszan – stare bóstwo płodności, ale też i Indra, który wsławił się nie tylko zabiciem smoka, ale i odzyskaniem porwanych krów (ten motyw przypomina nam przytoczony wyżej mit irański). Te opowieści o porwaniu krów nie są pewnie czczą opowiastką, obrazują lęk przed utratą stad, wskazując znowu, jak wątki mitologiczne odzwierciedlają zupełnie prozaiczne, by nie rzec ekonomiczne, realne problemy.
W późniejszej mitologii wątki z krową w roli głównej rozbudowują się i wysubtelniają, krowa wpisywana jest w coraz to inne sakralne konteksty. Szczególnie interesujące są legendy o początkach stworzenia, także kosmogoniczne opowieści związane z cyklami czasu. Koncepcja mówiąca o czterech wielkich odcinkach czasu, zwanych jugami przypomina bardzo greckie opowieści o czterech epokach w dziejach, z których najstarszą i najlepszą był Złoty Wiek (do dziś używamy tego sformułowania w przenośnym sensie). Pierwsza juga była wiekiem doskonałym, a jej symbolem jest kolor biały i k r o w a stojąca na czterech nogach; drugiej, gorszej epoce odpowiada czerwień i trójnożna krowa; trzeciej przypisana jest barwa żółta i wizerunek krowy stojącej już tylko na dwóch nogach; a ostatnia, kalijuga, epoka zła, w której do dziś żyjemy symbolizowana jest przez obraz krowy chwiejącej się na jednej nodze. Oczywiście obraz krowy, której ubywa nóg jest tu przedstawieniem stopniowego upadku świata, ludzi, obyczajów. Nie dziwmy się też, że na symbol obrazujący cztery wielkie epoki wybrano krowę, skoro np. w Puranach wyłania nam się przed oczami obraz wszechświata, który wedle wyobrażeń miał jakoby mieć kształt krowy właśnie. Wedle innych opowieści świat wyłonić miał się z mleka krowiego. W niektórych rejonach Indii, tam gdzie najdłużej zachowało się przekonanie o świętym pochodzeniu władzy królewskiej, a więc jeszcze w naszym wieku, w bajecznie bogatych księstwach rządzonych przez legendarnych radżów, tradycja nakazywała, by wzrok władcy zaraz po obudzeniu padał na symbol wieczności kosmicznej – dlatego też co dzień przyprowadzano k r o w ę pod okna królewskiej sypialni.
Ale przecież trzeba przyznać: bujna wyobraźnia nie tylko krowę wyniosła tak wysoko, wszak nie brak mitów, w których np. koń jest magicznym odpowiednikiem wszechświata. Krowa doprawdy nie ma monopolu. Pomówmy raczej skąd w ogóle wzięła się na świecie. Otóż stoi za tym sam najwyższy Brahma, on to właśnie, używając swych cudownych boskich mocy, przemienił się w byka, a Pierwsza Kobieta w krowę i dzięki ich połączeniu narodziło się bydło. Dodajmy jednak dla sprawiedliwości, że Brahma i jego partnerka zmieniali swą postać wielokrotnie, stając się to parą koni, to owiec, to osłów itd., dając w ten prosty sposób początek wszystkim gatunkom zwierząt. Opowiada się też, że Pierwszą Krową i matką wszystkich krów była Çurabhi. W jednym z bardziej znanych mitów powiada się o zdarzeniu, gdy bogowie chcąc zdobyć napój nieśmiertelności, zajęli się w tym celu wielką pracą ubijania oceanu (jak ubija się masło w codziennym życiu, tyle że wieczystym wężem) i przy okazji sprawili, że z wód morskich wyłoniły się inne cudowne przedmioty oraz istoty, w tym Kamadhenu zwana też Sawala lub Nandini – dziwna krowa, która miała rzadką cechę – mianowicie spełniała wszystkie ludzkie życzenia! Pozostaje wierzyć na słowo i zobaczyć w tym micie tęsknotę za obfitością wszelkich dóbr brakujących często w realnym życiu. Tymczasem wiemy na pewno, jakimi codziennymi wytworami krowa mogła obdarzać swych rzeczywistych właścicieli: i tak 5 wytworów, z czasem traktowanych wręcz sakralnie, to: mleko, ser, masło, oraz (za przeproszeniem) uryna i kał. Sądzono, że kto ma krowę, ten ma wszystko, wszystko, co do życia rzeczywiście niezbędne, zaś reszta rzeczy tak naprawdę wcale nie jest potrzebna. Cóż, swoiste to pojmowanie obfitości, ale pozwala zrozumieć dlaczego krowa tak w systemie ekonomicznym, jak i mitycznym była uosobieniem dostatku i w szerszej perspektywie – c a ł o ś c i. Krowa tak dalece awansowała, że w końcu pojawił się głos (w ustanowionych zasadach tzw. smrti) mówiący o tym, iż krowa jest Matką (a byk ojcem) całego rodzaju ludzkiego! A jak tu nie czcić Matki?
Wedle wierzeń zawartych w Puranach tym, który polecił kult krowy, strzeżonego szczególnie przez kastę rolników (wajsiów) był Nanda, ziemski ojciec samego boga Kryszny.
Dodajmy również, że w późniejszych systemach mitologicznych ludów nam bliższych często natykamy się na obraz magicznych lub choćby tylko darzonych czcią krów – i tak Germanowie mieli nawet krowę-opiekunkę Audhumlę, a Celtowie wierzyli, całkiem jak Hindusi, w istnienie krowy spełniającej życzenia.
Teraz już po tym krótkim przeglądzie, w którym krowa była bohaterką mitu, przejdziemy do relacji, w której krowa jest bohaterką rytuału. W bramińskich rytuałach, również w tzw. ceremoniach przejścia, krowa odgrywała niebagatelną rolę. Często rolę tę można uwikłać w aspekt ekonomiczny: gdy np. zawierano małżeństwo w formie zwanej arsza – a jest to może jeden ze starszych ślubnych obyczajów (w Indiach jest kilka form zawierania małżeństw) wywodzący się jeszcze z czasów pasterskich Ariów – to wydający za mąż córkę ojciec otrzymywał od przyszłego zięcia zwyczajowo krowę i byka. Także bramiński chłopiec kończący lata nauki u guru w podzięce darowywał swemu nauczycielowi krowę. Ale szczególne podejście do krowy przejawiało się również inaczej – otóż krowa była obrzędową ofiarą składaną przy okazji licznych ceremonii czy świąt. Podajmy parę przykładów: w trakcie obrzędu pogrzebowego do stosu, na którym miały spłonąć zwłoki zmarłego, przyprowadzano krowę i kapłan zabijał ją rytualnie, po czym ściągano z krowy skórę, owijano w nią głowę zmarłego, zaś organy zwierzęcia kładziono na jego ciało, recytując przy tym: „połóż zbroję, która ochroni ciebie przed Agni”. Agni jest, jak wiadomo, bogiem ognia, a krowa miała za zadanie ustrzec zmarłego przed jego działaniem. W innego rodzaju ceremonii, mianowicie w ceremonii Astaka, która ma stary, indoeuropejski rodowód i związana jest z obchodami Nowego Roku, składano uroczyście ofiarę z krowy, którą kapłan zabijał na skrzyżowaniu dróg (część tej ofiary, tj. lewo biodro stanowiło ofiarę dla przodków). Można zapytać dlaczego miejscem tego obrzędu było skrzyżowanie – i można podchwytliwie postawić kwestię: a dlaczego w naszym kraju stawiano na rogatkach krzyże lub kapliczki? Otóż z dawien dawna wierzono, że tam gdzie krzyżują się drogi, tam najczęściej hulają złe moce, demony i złośliwe duchy, szczególnie aktywne w czasie, gdy coś się kończy, a coś innego zaczyna, takim zaś okresem był przecież Nowy Rok. Jakże daleko w przeszłość, mimo zmiany form sięgają nasze obyczaje…
Według wierzeń braminizmu każda część krowiego ciała i każdy jej „produkt” miał sakralną moc; rola krowiego mleka i masła ghi w codziennych ofiarach jest doprawdy niezwykle ważna; uryna miała moc leczącą, łajno – oczyszczającą ze złych mocy, więc używano go w wielu rytuałach, np. po ceremonialnym obcięciu dziecku włosów nie wyrzucano ich od razu, lecz kładziono na kawałek wysuszonego łajna, by zabezpieczyć dziecko przed demonami (we włosach pozostawała część osoby).
Niektóre formy kultu krowy wskazują na jego archaiczną genezę. I tak np. obchodzony uroczyście Dzień Krowy (Goszruz) – mający charakter ludowego święta z procesjami, ozdabianiem rogów krowich wieńcami z kwiatów, itp. – odbywa się nie przypadkiem w czas pełni księżyca, co niechybnie prowadzi nas do starej wiary, o której już mówiliśmy, łączącej krowę z księżycem. Ale też powiedzieć należy, że indoeuropejski kult krowy z biegiem czasu przestawał być wyłączną domeną Ariów w Indiach i powoli przenikał do innych ludów zamieszkujących wielki subkontynent. I rzecz ciekawa: Ariowie przyprowadzili do indyjskiej krainy określony gatunek bydła: było to bydło zebu, białe, niezbyt masywne, z małym garbkiem na grzbiecie. Nie przypadkiem więc jakże często w pismach powiada się, że nietrudno sobie wyobrazić tubylcza ludność także hodowała bydło, ale były to rdzenne indyjskie czarne bawoły. Istnieje nawet teoria mówiąca, że kultem krowy (białej krowy) Ariowie posługiwali się, by podkreślić dystans w stosunku do rdzennych czarnych odmian mniej „szlachetnego” bydła, tak jak posługiwali się pojęciem kasty (a kasta to warna, co znaczy barwa), by tubylców o ciemniejszej skórze sobie podporządkować. Ciekawa to teoria, ale gdy zważy się, że jak to już staraliśmy się wykazać, nie Ariowie są pomysłodawcami kultu, lecz raczej jego spadkobiercami, zaś kulty krowy i byka kwitły wśród wielu ludów, to raczej nie brzmi przekonywająco. Wszakże podhimalajskie plemiona – niearyjskie – w ceremonii pogrzebowej także składają w ofierze krowę – choć czarną, i wierzą, że ona przeprowadzi duszę nieboszczyka przez rzekę śmierci. Mieszkańcy Malabaru czczą krowę podobnie jak Hindusi, co nie przeszkadza im odprawiać dziwną ceremonię przywodzącą na myśl problem „kozła ofiarnego” : przenoszą rytualnie grzechy ludzkie na krowę, po czym wypędzają ją poza wieś. Także u ludu Todów (południe Indii) znajdziemy liczne podobieństwa do aryjskiego kultu krowy. Todowie uważają swe czarne bawolice za święte, zupełnie jak Hindusi. Lud ten, którego głównym pożywieniem jest mleko i jego przetwory, powołał do życia przedziwną instytucję – otóż Todowie powołują specjalnego kapłana, który opiekuje się nie byle jakim przybytkiem, mianowicie mleczarnią. W czasie pełnienia swej funkcji jest naznaczony swoistym tabu, nie wolno dotykać ani jego, ani obory (z wyjątkiem 2 dni w tygodniu, gdy ludność zaopatruje się w mleko). Czy w braminizmie spotkamy podobną instytucję? Wydaje się, że nie. Jest co prawda dziwna świątynia w Karnataki, gdzie kapłani w jej świętych murach doją krowy i rozdają wiernym mleko, które spożywa się, jakby było sakramentem, ale nie jest to raczej reguła.
Jak to jest więc z tą świętą krową jest? Jest święta, a przecież mówiliśmy przed chwilą, że składano ją w ofierze czyli zabijano, na co dziś nikt w Indiach by się nie poważył, ale też, to że zwierzę traktowano jako święte nie wykluczało, że zabijano je w ofierze właśnie d l a t e g o, iż było święte. A po prawdzie kult krowy wyglądał inaczej w czasach wedyjskich, potem bramińskich, a inaczej dziś. W Wedach mowa jest, co prawda o tym, że krowa jest tą, której „nie należy zabijać” (ale w domyśle niepotrzebnie zabijać). Zasada nietykalności krowy kształtowała się stopniowo. Sam król Asioka (III/II w. p.n.e.) słynny z humanitaryzmu i miłosiernego stosunku do zwierząt nigdy oficjalnie nie wydał edyktu zakazującego uboju krów. Zapewne na kult krowy miały wpływ idee nurtujące Indie, a związane z nieuniknionymi zmianami światopoglądowymi, nowymi religiami i doktrynami, jak buddyzm piętnujący krwawe ofiary, dżinizm i zasada ahimsy, czyli nie wyrządzania krzywdy żadnej żywej istocie, ale też idea… reinkarnacji. Pomyślmy, wielokrotne życie i wcielanie się w nowe ciała zgodnie z prawem karmy nie wyklucza, że możemy odrodzić się jako zwierzę – jakże więc je zabijać? A jeśli dusza naszego dziadka wcieli się w krowę, której jesteśmy właścicielem? Żarty na bok… Co więcej, gdy teoria reinkarnacji weszła w główny nurt myśli religijnej hinduizmu, to i postać krowy znalazła sobie nowe miejsce; wierzono bowiem, że gdy w wyniku przewin wcielimy się w zwierzę, to mamy szansę odrodzenia się w ciele człowieka tylko wtedy, gdy poprzedzi je życie w ciele krowy. Innymi słowy bezpośrednią poprzedniczką formy ludzkiej jest ni mniej ni więcej tylko ciało krowy! I odwrotnie: gdy ktoś zabije krowę, po wielu latach mąk piekielnych, wróci na ziemię w ciele krowy.
Kiedy jednak krowa stała się nietykalna w dzisiejszym sensie? W księgach Arthasiastr już mówi się, że ludzie zabijający bydło sami winni być karani śmiercią, ale zapis ten miał tylko strzec stada króla przed złodziejami, zatem wydaje się, że cezurą był wiek VIII, o którym wspominaliśmy na początku. Od czasów najazdów muzułmańskich luźna zasada staje się wymogiem religijnym – Hindusi bowiem poczuli się zagrożeni w swej tożsamości religijno-narodowej i poczęli uściślać doktryny hinduizmu, może też byli przerażeni skalą uboju krów dokonywanym przez muzułmanów, którzy nierzadko chcąc dokuczyć wrogom zabijali zwierzęta na oczach wielu Hindusów. Jeszcze w czasie, kiedy Indie odzyskiwały niepodległość, w okresie podziału kraju na Indie i Pakistan, czemu towarzyszyły krwawe walki między islamistami a hinduistami, najlepszym sposobem przywiedzenia Hindusów do wściekłości i spowodowania zamieszek było celowe znęcanie się nad krową przez muzułmanów.
Sam Mahatma Gandhi bronił krowy, upatrując w niej nie tylko jeden z symboli hinduizmu , szczególnie oddziałujący na masy wieśniaków, których problemy leżały mu na sercu, ale też zdając sobie sprawę, że właśnie krowa jest podporą tysięcy małych gospodarstw biednych hinduskich chłopów. I tak jest w istocie. Wielu publicystów (por. M. Harris, Krowy, świnie, wojny i czarownice), także Polaków, znawców problematyki Trzeciego Świata (np. W. Giełżyński, R. Piekarowicz) uważa, że kult krowy nie jest żadną fanaberią rozhisteryzowanych hinduistów, ale zwyczajem zrodzonym z indyjskiej specyfiki mającym podstawy racjonalne. Krowa to najlepszy sprzymierzeniec milionów ubogich wieśniaków – ciężko pracuje na roli, pełni też funkcję jako siła pociągowa; nie konie są bowiem zaprzęgane do wozu, lecz krowy i woły. Chłop, któremu padła krowa jest często pozbawiony możliwości utrzymania i nierzadko wędruje do miasta, gdzie zostaje nędzarzem ze slumsów, jak wielu przed nim. Gospodynie hinduskie przyrządzają posiłki najczęściej na maśle ghi, zaś za podpałkę do gotowania służy im wysuszone krowie łajno, co wobec małej ilości drewna w wielu rejonach Indii jest koniecznością. Fakt, że pogłowie bydła w Indiach jest monstrualne, liczy od 170-200 mln sztuk, ale pomyślmy, że gdyby nawet udało się przeforsować nakaz uboju w celu jego zmniejszenia, kogóż dotknęło by to najbardziej, jak nie biedaków z indyjskich wsi, dla których jedna lub dwie krowy to cały ich majątek? A przecież aż 80% mieszkańców Indii żyje na wsi. Myśląc kategoriami europejskimi, mając przed oczami nasze nowoczesne wsie, traktory, wielkie areały, nie zrozumiemy struktury tamtejszej wsi i tamtych realiów, a są one zupełnie odmienne. Zresztą nie tylko w Indiach istniał zakaz zabijania krów, także w Japonii, Chinach, Tybecie, i to z podobnych przyczyn.
Jeden z wymienionych publicystów pisze wprost: „obraz gigantycznego stada krów tratującego pola Indii jest mitem” (Piekarowicz, Zrozumieć Indie, s. 83) i jeszcze wylicza: „kult krowy utrzymuje przy życiu najwyżej 9% całości stada, konieczność ekonomiczna – całą resztę” (s. 91). A też między bajki należy włożyć opinie, że nie odgania się krów z rynku czy z ulicy, regułą raczej jest, że się je właśnie przegania! A nawet, gdy Hindus jest przyparty do muru, obchodzi religijny zakaz uboju i choć sam nie zada krowie gwałtu, dyskretnie sprzeda ją np. sąsiadowi, który jest muzułmaninem… Krowy jednak umierają same, a padłymi zwierzętami zajmują się pogardzani tzw. nieczyści, którzy jako jedyni mogą jeść wołowinę. Oczywiście, smutny jest obraz wychudłych starych krów, których nikt nie krzywdzi, ale też nikt się nimi nie zajmuje, dlatego warto wspomnieć, że utworzono przytułki dla takich zwierząt, zwane gouszali. Trzeba też powiedzieć, że rządy indyjskie starające się o unowocześnienie kraju, niejeden raz borykały się z problemem świętej krowy. Wiadomo, że sam Nehru nie był przychylny temu kultowi. Ponieważ urzędowy zakaz uboju krów nie obowiązywał w kilku prowincjach, gdzie Hindusi stanowili mniejszość , ortodoksi hinduscy i wiele tysięcy świętych mężów sadhu urządzili w Delhi (lata 60. XX w.) wielką manifestację w obronie krów, ku utrapieniu władz. A gdy rząd wydzielił w Radżastanie specjalne miejsca, by zwieźć tam nadmiar bydła, podniósł się protest i deportacje wstrzymano. Tak więc w samych Indiach zdania są podzielone: niektórzy Hindusi wstydzą się kultu krowy, inni go bronią.
Cóż, nadszedł czas, by zakończyć opowieść, która z czasów sprzed 3 tys. lat doprowadziła nas do naszego wieku. Jako komentarz posłużą cytaty z Buddy i Gandhiego, których dzieli przepaść czasowa, wskazując na kontynuację, mimo zmian wspomnianych wyżej – albowiem w obu zawiera się idea zmieszana z realiami, które staraliśmy się ukazać: kult krowy ma oczywiście swą mityczną stronę, ale osadzony jest w racjach całkiem innej natury. „Bydło to nasi przyjaciele, jak rodzice i inne bliskie nam osoby, ponieważ od bydła zależy uprawa roli, daje ono pożywienie, siłę, zdrowie i szczęście” (Budda). „Jest dla mnie oczywiste, dlaczego krowę wybrano na przedmiot kultu: była ona dawczynią obfitości. Nie tylko dawała mleko, lecz także umożliwiała uprawę roli” (Gandhi).