Rozdział IV. New age’owe uniwersum w pismach „Nie z tej Ziemi” i „Czwarty Wymiar”*
Tekst poniższy jest fragmentem większej całości, książki wydanej na podstawie pracy napisanej w ramach studiów – Etnologia i Antropologia Kulturowa U. Wroc.: Joanna Żak-Bucholc, Przemienić świat i siebie. New Age i transformacja świadomości w „Nie z tej Ziemi” i „Czwartym Wymiarze”, Wrocław 2007.
Przy okazji omawiania działalności edytorskiej w Polsce wspomniałam już o kilku periodykach (Rozdz. II). Aby uzupełnić obraz i stworzyć „tło” dla czasopism, które interesują mnie szczególnie, należy wymienić co najmniej kilkanaście innych tytułów. Zacznę od „wyższej półki”. We wczesnych latach 90. XX w. rozpoczęło działalność wydawnictwo SOLARIUM wydające m.in. periodyk „ALBO-albo. Problemy psychologii i kultury” (do 1998 r. z podtytułem: Inspiracje Jungowskie, dziś: Pismo interdyscyplinarnych poszukiwań), którego redaktorem naczelnym został Zenon Tadeusz Dudek, a którego hasłem wpisanym na pierwszych stronach było: „samopoznanie – terapia – rozwój”. Powstał też Klub Jungowski. We wczesnych latach 90. XX w. w Centrum Sztuki Współczesnej (Zamek Ujazdowski) przy udziale Klubu Jungowskiego odbyła się I Ogólnopolska Konferencja Jungowska. Konferencje Jungistów odbywają się corocznie do dziś1. W siedzibie Centrum powstało też Polskie Towarzystwo Transpersonalne, istniejące do dziś i oferujące kursy i warsztaty skierowane na rozwój duchowy. Powstało również wydawnictwo ENETEIA (obecnie wydawca „ALBO-albo” i wielu książek z dziedziny szeroko pojętej psychologii, w tym wymienionych przeze mnie poświęconych przemianie duchowej).
Pismo „Heksis” nie okazało się tak trwałe. Ten biuletyn poświęcony problemom filozofii, twórczości, terapii i zdrowia, jak głosi podtytuł, wydawany był przez Stowarzyszenie Aktywnego Rozwoju Osobowości dla Studentów, a w radzie konsultacyjnej redakcji wymienione są osoby z tytułami profesorskimi, co sugeruje wysoki poziom przekazu (połowa lat 90. XX w., wąski zasięg).
Warto również przypomnieć o dość wczesnej inicjatywie wrocławskiej. Co najmniej od 1986 r. pojawiał się biuletyn OT „Dom” (przy ACK Pałacyk) pt. „Mandragora”, pismo, w którym znajdziemy teksty znanych autorów: W. Eichelbergera, J. Prokopiuka, L. Zawadzkiego (sympatyka buddyzmu i astrologa, autora książki Końca świata nie będzie, omawianej przeze mnie w poprzednim rozdziale i wielu tekstów z „Czwartego Wymiaru”), rozmowy z mistrzami Wschodu, problematykę „nowej nauki”, itp.
Podaję te informacje, które nie każdy wpisałby po stronie New Age utożsamiając go wyłącznie z „niskim” przekazem, by ukazać, że istnieją alternatywne propozycje intelektualne „nowego paradygmatu”, nie tylko „ezoteryka na sprzedaż” (która w moim przekonaniu w pełni New Age’em nie jest, wrócę do tego w następnym rozdziale). Teraz jednak ku owej ezoteryce trzeba nam się zbliżyć. Jeszcze tylko kilka słów o pismach pragnących zaspokoić zainteresowania osób zajmujących się wybraną i „wyjętą” z tygla „nowej świadomości” problematyką. Ich tematyka jest węższa, a adresat bardziej skonkretyzowany. W dość wąskim obiegu taką rolę spełniają pisma związane z określonym środowiskiem, w tym z Nowymi Ruchami Religijnymi – „Droga Zen”, „Smok Wadżry”, „Yoga”, „Brzask” (Ananada Marga), „Haribol Polska” (Misja Czaitanji), „Weda” (krisznuici). Nieco inne pismo to „Arcanum”, dwumiesięcznik związany z Centrum Odnowy Psychofizycznej, Rekreacji i Samodoskonalenia z Katowic, poświęcony „dążeniu do samorealizacji”.
Jeszcze inne pisma to takie, które wiążą się z określoną opcją, powiedzmy – filozoficzno-religijną, a ich wyróżnikiem jest jakość tekstów i wysoki poziom intelektualny, np. „Gnosis” pod red. J. Prokopiuka. W piśmie oprócz tekstów o gnozie i gnostycyzmie, znaleźć można teksty Junga i o Jungu, o antropozofii, teozofii, ale także o ideach Wodnika, i wiele innych, akceptujących „nowy paradygmat”.
Odmiennym rodzajem pism są takie, które poruszają ściśle określony zakres problemów, choć periodyk nie jest reprezentantem żadnej grupy formalnej ani quasiformalnej. Oto kilka tytułów mówiących zresztą same za siebie: „Wegetariański Świat”, „Uzdrowiciel”, „Szaman”, „Trans”, „Zielone Brygady” (ekologia). Sprzedaż wielu z tych pism dokonuje się często poprzez prenumeratę, można je także nabyć w dość niecodziennych zdawałoby się miejscach – np. w barach wegetariańskich (warto przypomnieć o „sieci”), czasem w wybranych księgarniach, rzadziej w tradycyjnych placówkach sprzedających prasę.
Wreszcie pisma o najszerszym zakresie tematów, edytowane w skali całego kraju. W początkach transformacji ustrojowej w kraju najszybciej pojawiły się dwa tytuły – miesięcznik „Nie z tej Ziemi”, który stanie się w celem głębszej analizy i „Nieznany Świat”, który pojawił się na przełomie lat 80. i 90. XX w., mając oprócz polskiego także północnoamerykańskie i bułgarskie wydanie (redaktorem naczelnym został Marek Rymuszko). Obydwa czasopisma to periodyki wysokonakładowe, nakład „NŚ” dochodził do 75 000 egzemplarzy. A zwiększają jeszcze zakres oddziaływania poprzez organizowanie corocznych festiwali – o organizowanych przez „NztZ” i „CzW” powiem poniżej. Takie festiwale odbywają się też pod patronatem „Nieznanego Świata”. W redakcji tegoż pisma planowane było uruchomienie programu telewizyjnego „Brulion nieznanego” (patrz „NŚ” nr 12/94). Zdarza się współpraca z różnymi placówkami kultury, zakładanie klubów, nawiązywanie współdziałania między pismami o podobnych opcjach, jak między „NŚ” a „Transem”.
W drugiej połowie lat 90. XX w. pojawiło się pismo pt. „Wiedza Tajemna” z podtytułem „miesięcznik wiedzy ezoterycznej” i reklamowanych na obwolucie treściach: magia, astrologia, medycyna naturalna, parapsychologia. W tym mniej więcej czasie zaczęło ukazywać się kolejne pismo ezoteryczne pt. „Wtajemniczenie” o podobnej tematyce: medycyna naturalna, parapsychologia, tajemnicze zjawiska, radiestezja, astrologia (na jego łamach zdarza się trafić na nazwiska związane z „NztZ”). Węższy profil ma pismo „Faktor X” – „twoje archiwum niewyjaśnionych zjawisk i zdarzeń” zbliżone tematycznie do kultowego serialu Z archiwum X. (przedruk). Bliżej 2000 r. swój debiut rynkowy miał miesięcznik „Nexus. Nowe Czasy”, gdzie na szpalcie nad stopką redakcyjną pojawia się adnotacja „Ludzkość przeżywa obecnie okres ogromnych przemian (…)”. Tematy, wedle rekomendacji odredakcyjnej, to: konspiracje, parapsychologia, ukrywane technologie, UFO, zagadki przeszłości, przemilczane fakty i zdarzenia (filie: USA, Włochy, Wielka Brytania). Bardziej „kobiecy” charakter ma „Wróżka”.
Różne pisma umieszczam obok siebie, wciąż jednak mając na uwadze wewnętrzne zróżnicowanie przekazów w nurcie kultury New Age, czy nawet szerzej -„nowego paradygmatu”. Ta niejednorodna kulturowa nisza, jak pisze A. Kowalczewska, zawiera zarówno „komercyjną papkę pozornej mistyki”, jak i propozycje bardzo poważne: „Należy zatem odróżnić ciężar intelektualny pisma <Gnosis> (…) od propozycji oferowanych przez magazyn <Wróżka>. W tym pierwszym znajdziemy poważne dyskusje na temat historii i filozofii wiedzy, spory o jej dominujące i marginalne wzorce, w drugim natomiast wyłącznie materiał przydatny do rozmów mniej lub bardziej wyedukowanych gospodyń domowych”2. Abstrahując od ocennego wydźwięku ostatniej konkluzji – to właśnie ustawicznie mam w pamięci, dlatego do przeglądu periodyków ośmieliłam się dodać jeszcze np. „ALBO-albo”.
Jak widać już z tak krótkiego opisu często treści dotyczą tego, co White nazwał P.N.A (cytuję: „Pierdoły Nowej Ery”). To jednak nie cała prawda. Jak – w pewnym procesie – ulegała zmianie alternatywna propozycja, związana z ideami Ery Wodnika – chcę ukazać na przykładzie miesięczników „Nie z tej Ziemi” i „Czwarty Wymiar”. Na początek trochę dat i faktów.
Historia czasopism. Układ treści
Historia „NztZ” zaczęła się w 1990 r., u początku zmian transformacyjnych w kraju, kiedy Warszawę odwiedziła grupa skandynawskich wydawców, przywożąc (m.in.) pomysł, by wydawać na polskim rynku odpowiednik tamtejszego pisma pt. „Nieznane” (tematyka: UFO, Trójkąt Bermudzki, nawiedzone domy, itp.). Jego redaktorem naczelnym został Adam Hollanek, który zaproponował nazwę dla polskiej wersji pisma – „Nie z tej Ziemi” (wcześniej był redaktorem „Fantastyki”). Wydawca to: SCANDINAVIA POLAND PUBLISHING House Ltd., z siedzibą w Warszawie. W październiku tegoż roku ukazał się pierwszy numer pisma, nie poprzestawano jednak tylko na przedrukach z prasy skandynawskiej, ale dodawano nowe zagadnienia (samoleczenie, bioenergetyka, itp.). Szwedzki odpowiednik po kilku latach upadł. Jak pisze L. Bugajski: „Ciążyła nad tym pismem chęć pogoni za tanimi sensacjami”, a teksty „ślizgały się po powierzchni”3. Właściciele sprzedali także tytuł „NztZ” – wydawcy z Gdańska. Redakcja podzieliła się, część przeszła na wybrzeże, część związała się z wydawnictwem TM SEMIC Sp. z o.o. Warszawa, które zaczęło wydawać nowe pismo – w grudniu 1995 r. pojawił się pierwszy numer pod nazwą „Z tej i Nie z tej Ziemi”. Redaktorem naczelnym został Leszek Bugajski. Potem odbył się wśród czytelników konkurs na tytuł i zwyciężyło miano „Czwarty Wymiar” – pierwszy numer pod nowym tytułem ukazał się w maju 1996 r. W 1999 r. nastąpiła krótka przerwa w ukazywaniu się miesięcznika z powodu reorganizacji wydawcy TM SEMIC. W tym czasie gdańskie „Nie z tej Ziemi” już nie istnieje. Jak pisze redaktorka nowego miesięcznika: „(…) stara redakcja z nowym tytułem miała niełatwy start. Czytelnicy byli zdezorientowani. Wielu zostało przy gdańskim <Nie z tej Ziemi>, póki nie okazało się, że tytuł został nabyty wyłącznie po to, by rozprawić się z parapsychologią, medycyną alternatywną, radiestezją i bioterapią. Potem przestał się ukazywać”4. Rena Marciniak-Kosmowska, autorka tych słów, związana uprzednio z „Wróżką” i „Moim Zdrowiem”, wkrótce wraz z grupką przyjaciół wykupiła tytuł od TM SEMIC – powstało Centrum REA, do dziś wydawca „Czwartego Wymiaru”. Nowa redakcja przejęła linię ideologiczną pisma, a także organizowanie festiwali. Powstaje też strona internetowa (www.mag.media.pl), trwa bliska współpraca z wydawnictwem MEDIUM, zawiązana zostaje Akademia Czwartego Wymiaru, organizująca szereg spotkań i kursów. „Czwarty Wymiar”, analogicznie jak wyżej wymienione czasopisma, wymienia na okładce zakresy tematyczne, w różnych okresach nieco odmienne, np.: bioenergoterapia, horoskopy, radiestezja, UFO. Ale przez kilka lat „przyznawał” się do nazwy New Age – umieszczając to miano w tym właśnie miejscu, ponad tytułem (lata 1996-1998).
Zanim przejdę do krótkiej charakterystyki prezentowanych treści, strategii redakcyjnych, portretu zbiorowego odbiorcy, kilka słów poświęcę „Nie z tej Ziemi” z okresu gdańskiego. A. Hollanek pozostał redaktorem do czerwca 1995, ale wkrótce jako redaktor naczelny figuruje Elżbieta Zydek. Wydawcą jest „Media-Art.” Sp. Z o.o. Gdańsk, ul. Polanki 12. Nastąpiła widoczna na pierwszy rzut oka zmiana szaty graficznej – na spokojniejszą. Można odczuć zmianę tonacji, z czasem coraz wyraźniejszą – mniej jest tekstów „ezoterycznych”, więcej o obyczajach różnych ludów, nowinek medycznych, opowiadań czytelników, tekstów o chrześcijaństwie. Cykle tematyczne poprzednio obecne znikły (została tylko rubryka o ziołach). W kąciku polecanych lektur propaguje się teraz np. encyklopedię wiedzy o jezuitach, świętych Kościoła, Fatimie, przestrzega przed pułapkami wróżbiarstwa czy radiestezji. Krytykuje się wcześniej afirmowane treści (np. tekst o amuletach pisany jest jak powiadamia tytuł „z przymrużeniem oka”, jeśli pisze się np. o UFO to jako o „paszporcie do paranoi”, radiestezja „okazała się fikcją?” (na okładce nr 9/1997), energie są demonami. W tekście Doradcy z poziomu alfa przeprowadzona jest ostra krytyka metody Silvy, reiki itd. wedle następującego klucza: program kursów jest tak zbudowany, by mieć kontrolę nad uczestnikami przez lata, oferowane zmienione stany świadomości są „wielce bałamutne”, okultyzm jest złem; cytuje się ludzi, którzy praktykowali takie metody i od nich odeszli, zaś środowisko New Age opisywane jest jako narażone na działanie sił diabelskich5. Podobnie w dalszych numerach. Na szpaltach pisma pozostał horoskop, ale z odwróconym sensem: Horoskop na ławie oskarżonych. Pozostają natomiast rubryki ogłoszeniowe: reklamują się tarociarze, wróżki, numerolodzy, brak tylko ogłoszeń o kursach metody Silvy, czy rebirthingu.
Można tę zmianę profilu widzieć jako rodzaj „wojny ideologiczno- symbolicznej”, wpisującej się w szerszy kontekst – w tym właśnie czasie wydaje się wiele książek o Nowej Erze pisanych z pozycji konfesyjnych (chrześcijańskich).
Wracając jednak do początków – po wydaniu kilku pierwszych numerów „NztZ” okazało się, że pomysł znalazł zainteresowanie wśród czytelników w Polsce6. Prawdopodobnie pismo spełniło w Polsce nieco podobną rolę, jak zbliżone tematycznie periodyki i np. praca M. Ferguson na Zachodzie – ujawniła ludzi o niecodziennych zainteresowaniach, do których niekoniecznie chcieli się przyznawać z osobna, obawiając się niezrozumienia i ostracyzmu (wynika to zresztą z listów do redakcji).
Układ treści w początkowych latach, od 1990 do 1993 r., stworzył pewien wzorzec, potem co prawda zmieniany jeśli idzie o nazwy, ale zachowujący podobną strukturę: pierwsze dwie strony – artykuł „wiodący”, dalej – stałe rubryki redakcyjne: Pióro miesiąca, Od redaktorów, dział listów do redakcji zatytułowany Z tej do „Nie z tej Ziemi”,kącik polecanych lektur – Nasze lektury, Jaskółki – nowinki z dziedzin naukowych, na końcu: krzyżówka, artykuł cykliczny np. o ziołach (np. cykl Zioła i ziółka), wreszcie horoskop – Co Cię czeka?
Warto zwrócić uwagę na szatę graficzną; otóż kolorystyka i wzornictwo o intensywnych barwach mają zapewne nawiązywać do „psychodelicznych” wzorów7. Zdarzały się ogłoszenia o poszukiwaniu przez redakcję plastyków, mających wiedzę o psychotronice. W okresie „Czwartego Wymiaru” zamieszczane ilustracje mandali lub też „energetyzujące obrazy” poleca się zachować i korzystać z ich dobroczynnej energii8.
Jeśli chodzi o dobór prezentowanych treści, znajdujących ujęcie w prezentowanych artykułach, to można je wyselekcjonować i ująć w określone bloki tematyczne:
Religie – głównie: buddyzm, hinduizm, taoizm, jeśli chrześcijaństwo to ezoteryczne, gnostyckie (cykl o Ewangelii Tomasza). Zdarzają się teksty o stygmatykach, objawieniach, albo mistykach, np. Hildegardzie z Bingen (akcentuje się jej mistyczne wizje, zdolności parapsychologiczne, ziołoleczenie).
Tradycje starych kultur – mity, określone zabytki (np. piramidy, kręgi kamienne), szamanizm, kultura chińska (feng shui, I Ching).
Tradycje rekonstruowane – materiałyo różokrzyżowcach, o ceremoniach współczesnych druidów z Francji, o „nowym pogaństwie”.
Geograficzne rejony – Indie, Tybet, Ameryka Południowa, Afryka (tajemnice Dogonów), akcent pada tu na „tajemnice” starych kultur, „tajemnicze” zabytki, „miejsca mocy”.
Ekologia – wtym prezentacja hipotezy Gai, ruchu Greenpeace.
Astrologia – np. Błyskawiczny kurs astrologii, wywiady z astrologami, np. z Leszkiem Weresem.
Parapsychologia – teksty o słynnych mediach i jasnowidzach, w tym polskich (Klimuszko, Ossowiecki), o doświadczeniach wyjścia poza ciało, życiu po życiu, o duchach, opisy miejsc, w tym w Polsce, gdzie się pojawiają (cykl Dowody istnienia duchów, 1993), o piśmie automatycznym, o hipnozie, widzeniu aury, chiromancji, numerologii.
Tajemnicze, niewyjaśnione zagadki – samospalenia ludzi, osoby przyciągające przedmioty metalowe, UFO, a także niekiedy ciekawostki ze świata natury.
Terapie i zdrowie – bioenergetyka (zapewne najwięcej), ziołolecznictwo, homeopatia, działanie kamieni, kolorów, radiestezja, trening autogenny, z czasem coraz więcej o reiki, metodzie Silvy, rebirthingu. Wegetarianizm (artykuły Marii Grodeckiej).
Zdarzają się artykuły o Carlu Gustawie Jungu, Hermanie Hessie, Rudolfie Steinerze, Helenie Bławatskiej, Emanuelu Swedenborgu. A także o badaczach z kręgu „nowego paradygmatu” – np. o Rupercie Sheldrake’u . Także o Carlosie Castanedzie (jako szamanie nowej ery). Publikuje się również teksty o indyjskich guru i neohinduistycznych grupach religijnych – np. adżapa joga, Sai Babie (frekwencyjne – najwięcej materiałów, w tym relacje o pobytach świadków w jego aśramie), Śri Ravi Shankarze (200 osób w Polsce brało udział w kursie Sztuki Życia w Gdańsku), przypomina się sylwetki Jiddu Krishnamurtiego i Ramany Maharishiego.
Sporo powiedzą tytuły cyklów tematycznych, by wymienić choć kilka: Podróż w krainę cudów – Piotr Listkiewicz (o Sai Babie, 1992), Labirynty nieznanego – Adam Kadmoński (1991 i 1992), We wróżebnym kręgu tarota (do 1993) i Wielcy magowie świata (od 1993) Jan Witold Suliga, Z radiestezją przez wieki – Leszek Matela, Magiczny świat symboli (od 1994) – Szymon Wojciech Jakubowski (symbole żywiołów, tarota, diagramy hermeneutyczne, wzory mandaliczne, itd.), Reinkarnacja – gdzie, skąd i dlaczego? – Jerzy Bąbel (od 1994). O zdrowiu i medycynie alternatywnej: Cud metafizycznego leczenia (którego dokonasz Ty sam) – Elżbieta Kulinicz, Zioła i ziółka, czy kącik przez całe lata prowadzony przez Maję Błaszczyszyn. Z późniejszego okresu („Czwarty Wymiar”) można wymienić jeszcze: Mądrości Wschodu Jacka Kryga (i tegoż cykl o symbolice chińskiej), bardzo długi cykl Jerzego Prokopiuka Perygrynacje ezoteryczne (głównie oparty na Jungu). Maria Pieniążek cyklicznie pisze o Indiach. Pojawia się też Leon Zawadzki (astrologia).
Warto nadmienić o felietonach Piotra Kuncewicza Podejrzewanie świata. Przez jakiś czas zastępuje go Maciej Iłowiecki – Figle naszego świata, lecz potem Kuncewicz powraca i pisuje swoje felietony do dziś („CzW”).
Z czasem pojawiają się nagłówki tematyczne na górze szpalty: np. z okresu „Czwartego Wymiaru” (2005): Niezwykłe miejsca, Tajemnicze zjawiska, Cuda, Psychoterapia, Psychotronika, Astrologia, Medycyna energetyczna, Rytuały, obrzędy, symbole, Mistycy i wizjonerzy, Channeling, Zagadki i hipotezy, a zdarza się też co jakiś czas: Transformacja świadomości.
Uniwersum New Age
Chociaż już z pobieżnego wejrzenia w rodzaj treści zawartych w pismach jasno wynika, że to świat Nowej Ery, nawiązania wprost do tej nazwy nie są wcale częste.
Przy czym zdarzają się teksty mocno krytyczne. Na przykład w artykule R. Waschko Jak zarobić na New Age – pojawia się teza, że NA staje się sojusznikiem wielkiego kapitału9. W rozmowie z J.W. Suligą pojawia się konstatacja, że New Age to „choroba współczesnego świata”, mieszanina wszystkiego, a co więcej próba łamania praw rządzących kosmosem, podczas gdy świata nie można zmienić. Ponoć NA oferuje głównie magię, ale łamie jej prawidła, przy czym nieopatrznie posługuje się pojęciem inicjacji10. Suliga powiada też o ofiarach tego ruchu, stwierdzając jeszcze, że nie ma on podstaw etycznych i budzi siły zła.
Jednocześnie jednak redaktorzy wypowiadają osobiste, nie krytyczne, ale też nie apologetyczne sądy – np. Hollanek o łączeniu (w duchu New Age) magii i nauki11. Temat wciąż powraca i wiele lat później T. Lachowicz pisząc we „wstępniaku” o nadziejach związanych z NA, pisze też o zagrożeniach – np. sekciarstwem12. Ze strony Hollanka jest zachęta do zaczynania od siebie – znany postulat ludzi Wodnika: „Warto patrzeć w siebie, nie na innych. W sobie można znaleźć wartości (…), od nich zależy nasz spokój i wewnętrzna siła, czyli prawdziwe szczęście (…) i to od nas zależy – jeśli tylko będziemy tego naprawdę chcieć – jaki będzie świat Nowej Ery”13. P. Kuncewiecz w cyklu Podejrzewanie świata napisał tekst Czy Wodnik to New Age?, w którym dzieli się swymi spostrzeżeniami na temat różnic miedzy Wschodem a zachodnim personalizmem. New Age nazywa „niesłychanie ciekawym impulsem duchowym, ale przecież to nie religia” (…) „Co więcej szmiry i bzdury w nim co niemiara”. Amulety i terapie widzi jako wynik kryzysu zaufania do nauki; relacje z wcześniejszych żyć (reinkarnacja) – są do przesady rozpanoszone i niewiarygodne. Przeprowadza analogię do fermentu duchowego w starożytności, gdy wyłaniało się chrześcijaństwo, zastanawiając się, czy New Age (jako połączenie nowej duchowości z technologią) okaże się czymś trwałym i upatrując jego szansy w tym, że nie jest zdogmatyzowany – a zatem bardziej nośny. Najbardziej cenne jest nowe spojrzenie na ekologię i energię (przywołuje teorie ks. Sedlaka)14.
Publikujący autorzy nawiązują czasami do nazw New Age, Nowa Era, bądź Epoka Wodnika, do przemian i transformacji świadomości. Oto w zamieszczonej relacji z festiwalu Jasnowidzów i Wróżbitów w Cannes, jego organizator J. F. Terpeau mówi: „Zbliżamy się do New Age, wchodzimy w Erę Wodnika. Istota ludzka musi ewoluować”. Na pytanie jaka jest rola jasnowidztwa i paranauki odpowiada: „Przede wszystkim obudzić świadomość”(…) „Jeśli człowiek zaakceptuje tę filozofię, to wzbogaci się duchowo i stanie się istotą ludzką w pełni tego słowa znaczeniu. I będzie gotów wejść w nową erę, erę objawienia”. Przy okazji ujawnia się interesująca cecha New Age, pojawia się oto odróżnienie – zaproszeni zostali jasnowidze (to ktoś, kto „ma błysk świadomości”) czy wróżki, ale nie guru czy sekciarze, bo człowiek ma „być wolny i sam sobą kierować”15.
Do „tradycji” New Age nawiązuje tekst pt. Magia Findhorn – centrum Nowej Ery L. Mateli (najwidoczniej ważny według redakcji, bo zamieszczony na pierwszej stronie, jeszcze przed artykułem wstępnym redaktora naczelnego), który opisuje historię wspólnoty, widzianej jako zapoczątkowany tutaj „piękny wzór”. Autor wymienia techniki tam stosowane: tańce sakralne, medytacje, warsztaty, terapie i zwraca uwagę na brak symboliki religijnej (prócz zapalonych świec jako symbolu duchowego oświecenia), ekumenizm, „panreligijny proces”16.
Na stronach czasopism znaleźć można wiele „dogmatów” koryfeuszy Nowej Ery, np. o konieczności dokonania transformacji świadomości: „Nowa Era wymaga przeskoku w świadomości (…), to czas osobowej i ziemskiej przemiany”17. Inny tekst porównuje przepowiednie z różnych stron świata o końcu świata i naukowe badania stwierdzające rzekomo „zagęszczenie” katastrof naturalnych, z czego wyłania się konkluzja, że znajdujemy się w toku gwałtownych przemian i że stoimy u progu nowej epoki, która wyłoni się po wstrząsach18.
Ale nawet gdy nie pojawia się wprost nazwa Nowa Era, ogromna ilość tekstów nawiązuje do sposobu rozumienia człowieka i kosmosu bliskiego New Age. Oczywiście opis new age’wego uniwersum wyłaniającego się ze szpalt obu pism będzie w niniejszej pracy schematyczny, wobec ogromu materiałów nie będę w stanie wymienić wszystkich artykułów dotyczących tej tematyki, nawet przy zawężonej problematyce (transformacja świadomości), z tej racji, jako autorka jestem zobowiązana dokonywać, siłą rzeczy, cokolwiek arbitralnych wyborów.
Lansowanie tematyki związanej z reinkarnacją – podam zaledwie kilka przykładów: artykuł A. Dąbrowskiej pt. O wędrówce dusz i nie tylko, traktujący o docent Stawowskiej, która jest psychologiem i daje „nieprawomyślną” koncepcję świadomości jako nie związanej z mózgiem, lecz z energetycznymi właściwościami człowieka, z czego wynika „świadoma odpowiedzialność za subtelną energię w jakiej się poruszam”. Stawowska badała tradycje Wschodu i Zachodu i twierdzi, że chrześcijaństwo wyrugowało reinkarnację z Ewangelii (teoria popularna wśród ludzi Nowej Ery). „Dla człowieka jest równoznaczny [proces reinkarnacji – przyp. autorki] z szybszym rozwojem, uniezależnieniem od autorytetów i teorii”19.
Rozmowa z Andrzejem Donimirskim Logiczny dowód na reinkarnację, w której stwierdza: „W całości na reinkarnacji opiera się słynny ruch New Age”20. A także tekst tegoż autora Prawo karmy – prawo przyczyny i skutku, gdzie pojawiają się cytaty z Klizowskiego (Podstawy światopoglądu nowej epoki, „lektura obowiązkowa” w okresie kształtowania się ruchu) i typowy dla New Age sposób rozumienia tego pojęcia, o którym pisałam w poprzednim rozdziale (prawo karmy rozumiane jest tu jako prawo naturalne, jak grawitacja). Autor kontrastuje je z wizerunkiem odpuszczającego grzechy Boga świata zachodniego, który to obraz ma być rzekomym błędem Zachodu. Ponieważ istnieje karma indywidualna, ale i grupowa (nawet narodowa), jednostka jest powiązana z całością (co rzuca nowe światło na koncepcję holizmu Nowej Ery). Celem człowieka jest zmienienie się poprzez sterowanie swoją karmą, przemienienie „niewiedzy w mądrość”21.
Reinkarnacja – gdzie, skąd i dlaczego? to tytuł cyklu J. Bąbla będącego rodzajem przeglądu starych tradycji w związku z pytaniem odautorskim o koncepcje nieśmiertelnej duszy i świadomości. Ta ostatnia kwestia połączona została z relacją o konferencji naukowej we Francji – z której wyłania się konstatacja, że współczesne badania zmienią nasz obraz mechanicystycznego modelu kosmosu, dzięki nowej fizyce kwantowej. Autor pisze: „obraz świata wyłaniający się z koncepcji współczesnej fizyki zbliża się coraz bardziej do wizji rzeczywistości proponowanej przez Platona i Heraklita, a także do idei głoszonych od wieków przez taoizm i buddyzm”(nietrudno zauważyć tożsamość z myślą Capry)22. To energia jest podstawową substancją, z której zbudowany jest świat (podobno „nowa nauka” doprowadzić ma w przeciągu kilku dziesiątków lat do zasadniczego przełomu w myśleniu o wszechświecie i człowieku). Następnie autor dokonuje prezentacji starych poglądów na reinkarnację, które wywodzi z epoki kamienia; badania archeologiczne mają wskazywać na tego rodzaju wierzenia zasadzające się na idei powrotu do łona matki – także psychoanaliza twierdzi, że to powszechne marzenia człowieka (badania S. Grofa).
Stosunek do nauki współczesnej już się nieco ujawnił powyżej. Powoływanie się na nową fizykę ma także miejsce w innych artykułach publikowanych na łamach obu pism, np. w tekście M. Kalmusa Przeżycie bezpośrednie a naukowe poznanie, w którym oprócz typowych tez (krytyka pooświeceniowego paradygmatu, powoływanie się np. na teorię nieoznaczoności Heisenberga) znajdziemy postulat, by stany jogiczne wykorzystywać w badaniach naukowych23. „Caprowskie” wątki znaleźć można w kolejnych artykułach tegoż autora np. Big Bang i starożytne kosmogonie24. Jak również w tekście Zawrócić ekspansję rozumu (z mottem Davida Spanglera – luminarza New Age), wykładającym, iż nauka „oficjalna” poznaje tylko część rzeczywistości, że potrzebna jest „droga do centrum”, postrzeganie rzeczy samej w sobie, poznanie świata poprzez własne wnętrze, uświadomienie sobie tożsamości mikro-makrokosmos (Brahman-Atman). Pojawia się także motyw inicjacyjny – postulat pracy nad przekroczeniem własnych „bloków”, ograniczeń „ja”; a mistyczne powtórne narodziny „pozwalają postrzegać i rozumieć rzeczywistość o wiele głębiej i w sposób bardziej zintegrowany””25. W tym samym numerze zamieszczony jest artykuł Andrzeja Wójcikiewicza Nauka, świadomość i kosmos oparty na książce S. Grofa The Holotropic Mind i przedstawiający nowy obraz świata „po Einsteinie”, z nieodłączną krytyką fizyki Newtonowskiej. Jest on widziany przez autora jako „nieskończenie złożony system fenomenów wibracyjnych”; energia zastępuje materię w opisie świata, a ponieważ podstawa kwantowa w każdym fenomenie jest podobna, więc świadomość nie ogranicza się do biernego „odczytu” świata, ale go współtworzy. „Daje to świadomości człowieka możliwości tak nieskończenie wielkie, że próba określenia ich granic nie wydaje się jeszcze dzisiaj możliwa”26.
Zdarza się przywoływanie znanych osobowości: R. Sheldrake’a czy D. Bohma i innych naukowców „nowego paradygmatu” (np. w tekście dotyczącym biopola L. Kotera, „NztZ” nr 9/1993, s. 20-24, czy też w okresie „Czwartego Wymiaru”, chociaż tu: rzadziej).
Poglądową lekcją przyswojenia sobie tez New Science jest w moim przekonaniu cykl Poza granice nauki Macieja Kuczyńskiego, w którym autor prezentuje przeświadczenie, że nauka dotarła do swych granic, a spoza nich wyłania się rzeczywistość jeszcze „nienaukowa”; te niezbadane fenomeny, dotyczące świata natury są tu właśnie przedmiotem zainteresowań27.
Termin „naukowy” bywa używany w rozumieniu Nowego Wieku, co wyraźnie widać np. w tekście o pionierze polskiej radiestezji Zenonie Urbańskim, rzeczniku naukowego podejścia28. Jak wiadomo, rzadko kto z kręgu nauki akademickiej przystałby na przydawanie określenia „naukowa” radiestezji. By nie mnożyć przykładów, pozostawiam ten dział za sobą, by z kolei ukazać obecność teorii holistycznej.
Holizm – świadomość a zdrowie. Holistyczne podejście prezentuje wiele lat związana z pismem „NztZ” Maja Błaszczyszyn, która prowadziła w nim własne „poradnictwo” w kontakcie z zainteresowanymi czytelnikami. W artykule Zdrowie doskonałe zdradza jedno ze źródeł swego stanowiska, pisze mianowicie o książce Deeptaka Chopry, stanowiącej swoisty przewodnik dla chcących uruchomić „uzdrawiającą potęgę umysłu” (chętnie czytanej przez zwolenników Nowego Wieku), którą planuje przetłumaczyć na język polski. Poniższy cytat ujawnia „klasyczne” podejście new age’erów do związku między chorobą a świadomością: „Zdrowie i choroba regulowane są przez świadomość sięgającą poziomu mechaniki kwantowej, gdzie materia i energia są wymienne, zgodnie z wzorem Eisteina E = mc2, gdzie umysł i ciało stanowią jedno” [fragment wytłuszczonym drukiem]29.
Wiele z takiego myślenia o relacjach ciało-umysł-choroba znajdziemy w innych artykułach, np. Jadwigi Piernikarskiej-Cichockiej Holistyczna terapia przyszłości traktującym o metodzie leczenia E. Bacha (terapia kwiatowa). Wedle tego stanowiska choroba pojawia się, gdy osobowość chorego nie jest połączona z pomocą duszy z polem energetycznym kosmosu. Autorka pisze również „o potrzebie powrotu do środka”, powołując się na B. Griffiths’a (który napisał książkę o tym tytule), mistrzów zen, Anthony’ego de Mello, R. Steinera i o eksplozji duchowych odkryć Wschodu i Zachodu. „Każda osoba ludzka posiada w sobie dyskietkę z programem tej misji, zawierającym zadania, przeznaczenie i karmę”30. Terapia Bacha ma pomagać w doprowadzeniu wnętrza człowieka do „harmonijnej pulsacji z całym wszechświatem”. „Niepodjęcie pracy na ścieżce samopoznania zniweluje pozytywne działania kwiatowych leków”, a „zbudowanie harmonijnego wnętrza – umysłu pojedynczych ludzi – to szansa na wspaniałą, zharmonizowaną wypadkową w działalności społecznej, w organizacji państwa – to szansa na odrodzenie się przyrody i ocalenie Gai – żywej Ziemi”31. W tak krótkim zdaniu ujawnia się cały wachlarz idei Wodnika – o wzajemnym połączeniu wszechrzeczy, o przekładalności pracy nad sobą na społeczeństwo i cały kosmos, o terapiach, które są tak naprawdę praktykami duchowymi (i odwrotnie). Temat ten (włączając terapię Bacha) jest znacznie częściej podejmowany przez „Czwarty Wymiar”, niż inne zagadnienia obecne na łamach jego poprzednika, np. dotyczące „nowej nauki”32.
Czytelnicy i strategie redakcyjne
Jak się okazało, idea pisma o new age’owym profilu przyjęła się na gruncie polskim nadspodziewanie dobrze. Między redakcją a odbiorcami rozpoczął się dialog, wzmagany – co jest oczywiście praktyką każdego medium – dzięki określonym „kanałom” przepływu informacji. Różnie owe obszary oddane czytelnikom na przestrzeni 15 lat się kształtowały, ale zawsze zajmowały poczesne miejsce. Jednym z ważniejszych są rubryki listów od redakcji i listy czytelników do redakcji. Ta ostania przy tym stała się zaczątkiem dla innych form, np. dla kącika tylko dla czytelników, gdzie zainteresowani mogli wymienić się adresami i potem utrzymywać kontakt już bez pośrednictwa redakcji. Wydaje się, że ta z kolei forma zaowocowała powstawaniem klubów „Nie z tej Ziemi” (od 1991 r.). Z czasem zaczęło ich powstawać coraz więcej – do kilkunastu w kraju. Kluby Ezoteryczne „Nie z tej Ziemi” stały się agorą spotkań dla osób zainteresowanych tematami poruszanymi na łamach pism oraz opisywanymi tu technikami, jak reiki, metoda Silvy, shiatsu.
Innego rodzaju kącikiem, już mniej interaktywnym, były kąciki polecanych lektur; wrażeniami z nich odniesionymi czytelnicy nierzadko dzielili się w listach do redakcji. Z czasem stworzono magazyn wysyłkowy (okres „Czwartego Wymiaru”), gdzie zainteresowani czytelnicy mogli zamówić nie tylko książki, ale przeróżne akcesoria „magiczne” i gadżety ezoteryczne. Przez wiele lat dwie, trzy ostatnie szpalty zajmował „Ezoteryczny Magazyn Wysyłkowy”, gdzie można było kupić np. krzyż Atlantów w cenie 50 zł za większy, dzwonki tybetańskie, wisiorki ze znakami zodiaku. Dziś polecane są książki, płyty z muzyką, amulety, a nawet leki ziołowe.
Specjalną formułą były konkursowe opowiadania „niesamowite” – czytelnicy opisywali swoje „prawdziwe”, najbardziej niezwykłe przeżycia. Były też psychozabawy – polegające na sprawdzeniu, czy ma się zdolności paranormalne. Te formy nie miały jednak charakteru ciągłego.
Od samego początku istnienia „NztZ” zamieszczano relacje z miejsc, gdzie był wysłannik redakcji (lub współpracownik), z różnych spotkań międzynarodowych, warsztatów, kursów: z bydgoskich wczasów radiestezyjnych, Europejskiego Salonu Ekologicznego z Paryża (1994), z Dni PSI (zjawiska paranormalne), Konferencji Global Inspiration II w Warszawie (zjazd rebirtherów z całego świata w Polsce, 1995), itp.
Specjalną formuła zajmującą z czasem coraz więcej miejsca były ogłoszenia. Na początku działalności wydawniczej zdarzały się pojedyncze, zamieszczane np. na mocy współpracy redakcji z radiestetami z Bydgoszczy (o kursach przez nich prowadzonych)33. Systematycznym przedmiotem ogłoszeń było Studium Edukacji Ekologicznej w Bydgoszczy (1994). W następnych numerach zamieszczane bywały zdjęcia i relacje z prowadzonych tam zajęć. Gdy weszła w życie idea „Wczasów Nie z tej Ziemi” – także o poszczególnych turnusach zamieszczano dość obszerne relacje.
W numerze 7/1993 pojawia się zawiadomienie redakcyjne, że uruchomiona zostanie stała rubryka ogłoszeń drobnych („wychodząc naprzeciw olbrzymiemu zainteresowaniu publikacją ogłoszeń”, dołączony został kupon ogłoszeniowy). Pierwsze ogłoszenia dotyczyły lektur – reklamowały się wydawnictwa, np. MEDIUM z Warszawy, z czasem mocno związane z „Czwartym Wymiarem”, czy księgarnia wysyłkowa CUD (Ciało Umysł Duch, 1994).
Już w 1993 r. ukazała się reklama metody Silvy (wraz z adresem biura polskiego). W numerze 12/1994 na pierwszych stronach zamieszczona została relacja z wizyty Silvy w Warszawie w Teatrze Wielkim (z września 1994). Potem „reklamował” się np. Instytut Wiedzy Naturalnej Weda i kolejne. W numerze styczniowym z 1994 r. zamieszczono artykuł mówiący o dużym zainteresowaniu czytelników adresami uzdrowicieli, bioenergoterapeutów itd., o których pisano na łamach czasopisma i kłopotach z pośrednictwem, którym kres położyło powstanie organizacji Energia Życia. Przyjęła ona na siebie rolę kontaktowania ze sobą ludzi, centralnego punktu informacji; jej założyciel, Edmund Berg, jak twierdzi w wywiadzie udzielonym redakcji „NztZ” zainteresował się tą tematyką po kursie rebirthingu, po którym „stał się innym człowiekiem”.
Z czasem ogłoszeń było coraz więcej, i to już niekoniecznie instytucji „zaprzyjaźnionych” z redakcją. Szpalty zdominowali tarociści, astrologowie, jasnowidzący, uzdrowiciele, wróżki – „z zewnętrznego”, pozaredakcyjnego świata (zarówno osoby prywatne, jak i większe organizacje). Widoczne jest to szczególnie w okresie „Czwartego Wymiaru”.
Trzeba też wspomnieć o anonsach o festiwalach związanych z pismem – zawiadomienie redakcji o pierwszym „zjeździe ludzi <Nie z tej Ziemi>” zawiera wytłumaczenie, dlaczego na miejsce spotkania wybrano Kraków – otóż jako miejsce jednego z 7 czakramów Ziemi. Zachętą był festiwal w Cannes (por. wyżej). 28-29 maja 1993 r. w nowohuckim centrum kultury planowane spotkanie doszło do skutku (w sierpniowym numerze ukazała się na pierwszych stronach relacja z tego spotkania). Została zapoczątkowana „ezoteryczna” tradycja, która trwa do dziś (choć zmieniły się akcenty). Co ciekawe, w relacji z owych pierwszych Dni „Nie z Tej Ziemi” redaktor pisma wydaje się dawać do zrozumienia, że planowana impreza miała mieć charakter kameralny (i jako taka była pożądana), tymczasem ilość chętnych przekreśliła te nadzieje; pisze też o bezkrytycznym stosunku wielu obecnych wobec zaproszonych uzdrowicieli34.
Czasem pojawiały się wywiady ze znanymi ludźmi, co nieco kojarzy się ze strategią „podpierania się” autorytetem: z XIV Dalaj Lamą, z prof. S. Hadyną, znanym muzykologiem, twórcą zespołu Śląsk (o znajomości z jasnowidzką), z prof. Janem Trąbką (autorem książki o „współczesnej gnozie”), z Raymondem Moody, Adamem Hanuszkiewiczem, Lucyną Winnicką. Pojawiają się notki pod artykułami dotyczące autorów, jeśli są sławni, albo mają tytuły naukowe (np. Andrzej Brodziak czy Jerzy Bąbel).
Jakie intencje odredakcyjne formułowane są wprost? Mottem redakcji z okresu „Nie z tej Ziemi” zdaje się być, wielokrotnie powtarzane, „kto chce, niech wierzy”. „(…) omawiamy różne sprawy prawdziwe, a może i nieprawdziwe, sprawdzone i niesprawdzone, bo taki jest model naszego pisma”35. Chodzi również o różnorodność – „dla każdego coś miłego”. Jednym słowem, pismo jest magazynem typu digest, rodzajem przeglądu wielu tematów, wpisujących się jednak w określony obszar („nowego paradygmatu”, Nowego Wieku). Ale przyznać należy, że stawiane są pewne granice (kwestia miejsca owych granic to jeden z przejawów ewoluowania pism, o czym jeszcze powiem), np. redakcja czasem zamieszcza pod prezentowanym tekstem anons, że tezy jakiegoś autora budzą jej wątpliwości (np. dot. materiału Antrovisu, nr 2/1991), a w stopce redakcyjnej widnieje zastrzeżenie, że redakcja nie odpowiada za wszystkie publikowane tezy i opinie autorów. W listach od redaktorów zaznaczany jest niejaki dystans do opisywanych w artykułach zjawisk, częste są komunikaty typu: „wątpliwość jest tu naszym punktem wyjścia”, „należy być czujnym”, „ufajcie Waszemu rozsądkowi”, „konieczna jest wielka ostrożność w ocenie zjawisk paranaukowych, zwłaszcza dotyczących uzdrawiania”. I choć redakcja „Czwartego Wymiaru” inaczej owe granice stawia, to jednak zastrzega się piórem redaktor naczelnej, że nie będzie podejmować tematów sekciarstwa i tradycji „ścieżek lewej ręki”.
Czytelnik, zwolennik, praktyk
Tekst niniejszego rozdziału rozpisałam na dwie części – część I, by tak rzec – sprawozdawczą uznaję tymczasem za zakończoną, pozostając z nadzieją, że osiągnęłam cel dwojaki – ukazałam powstanie pewnego środowiska opiniotwórczego, będącego przecież medium, czyli instancją stojącą pomiędzy nadawcą a odbiorcą prezentowanych komunikatów – i tym samym będącej „rozsiewcą” idei new age’owych, oraz jak poprzez przeróżne inicjatywy osoby związane z pismem zapraszają innych „do gry”. Przy czym, rzecz jasna, rodzaj odbioru zależy od konkretnych czytelników, którzy – zapewne najczęściej – poprzestają na czytaniu, ale przecież, pozostając tylko w polu oddziaływania pisma, mogą wymienić się uwagami z redakcją, sięgnąć po proponowane lektury, a część z nich – zdecydować się na praktyczną realizację poprzez udział w reklamowanych przez pismo kursach i warsztatach albo specjalnych wczasach. Jak powiada M. Ferguson, musi być jakiś punkt wejścia – moment inspiracji, zetknięcia z treściami ukazującymi, że można zmienić swoje życie i sposób patrzenia na świat – rzeczone pisma mogą być właśnie takimi momentami wejścia w uniwersum Nowej Ery. I często tak właśnie jest, o czym świadczą listy do redakcji, czy relacje uczestników tzw. wczasów „Nie z tej Ziemi”.
W tym miejscu chciałabym powołać się na badania A. Kubiak, które odnoszą się do ogólnopolskiej próbki zwolenników new age’owej kultury, by potem spróbować znaleźć punkty styczne z kręgiem osób skupionych wokół czasopism. Badań nie będę oczywiście dokładnie relacjonować, wspomnę tylko o pewnych aspektach. I tak – okazało się (dla 1999 r.), że największą grupą wiekową zainteresowaną ideami i praktykami holistycznymi są osoby w przedziale 40-59 lat (to także większość w USA i krajach Europy). Stąd konstatacja autorki badań, że: „Osoby z kręgów NA urodziły się w latach 40. i 50. XX w. Dorastały w latach 60. i 70., a więc w czasach kontrkultury”36. Oczywiście, co innego praktyki, choćby i kursowe, co innego czytelnictwo – czytelnicy pism są w każdym wieku – nastolatki, ale i ludzi po 80. (jak wynika z odpowiedzi redaktora odpowiadającego na korespondencję). Nie stanowią żadnej grupy wiekowej. Ale, co ciekawe, ta konkluzja mogłaby się odnosić do redaktorów i autorów, szczególnie pierwszej fazy „NztZ” – do A. Hollanka, L. Bugajskiego (zresztą autora książki o znamiennym tytule: Zapiski z epoki Beatlesów) i innych, piszących na łamach pisma (żeby wymienić tylko L. Zawadzkiego, którego teksty można znaleźć na stronach wspomnianej wyżej „Mandragory”, M. Kalmusa, L. Winnicką).
Wracając do badań Kubiak, na pytanie jaka dziedzina, poznana praktycznie, miała wpływ na zmianę życia wymienia się najczęściej: reiki, bioenergoterapię, metodę Silvy, rebirthing, radiestezję, astrologię. Wszystkie są frekwencyjnie najczęściej prezentowane w obu pismach; wszystkie też widziane są jako praktyki duchowe. Najczęstszą formą kontaktów wzajemnych okazały się być kursy i warsztaty, spotkania nieformalne (aż 68%!), spotkania w ośrodkach holistycznych, internet (wymieniany zwłaszcza przez młodszych), festiwale ezoteryczne, sympozja, zjazdy, spotkania klubowe, wczasy, czasopisma (kilka procent). Tu miałabym pewne zastrzeżenie – otóż tylko kilkuprocentowe wskazanie czasopism pochodzi z lat późnych, gdy w przestrzeni kulturowej pojawiły się już stałe instytucje typu ośrodki holistyczne, formalnie działające organizacje specjalizujące się w kursach i warsztatach. Wcześniej tak jednak nie było – „Nie z tej Ziemi” było jednym z pierwszych środowisk, za pośrednictwem którego właśnie owe instytucje mogły uznać, że na takie praktyki istnieje zapotrzebowanie.
Pojęcie duchowości najwięcej osób wiąże z życiem wewnętrznym i koreluje z terminami: dążenie do doskonałości, rozwój własnej tożsamości, rozszerzenie świadomości, przekraczanie ego, integracja świadomości, podświadomości, nadświadomości. I dalej: m.in. bycie sobą, kontakt z prawdziwym „ja”, stan wewnętrznej harmonii. Duża grupa mówi o energii jako o pierwiastku transcendentnym. Wreszcie podsumowanie: Nadreprezentacja dotyczy kobiet w grupach wiekowych 40-59 oraz 25-39 lat, uczestnicy są lepiej wykształceni, zajmują wyższe stanowiska i mają większe dochody w porównaniu z próbką ogólnopolską. Wykazują też swobodniejszy stosunek do Kościoła katolickiego – choć prawie połowa czuje się jego członkami – co jest zresztą rysem charakterystycznym dla Polski, w innych krajach ten odsetek jest mniejszy. Ciekawe, że nie postrzega się istnienia liderów NA, także „mit założycielski” – wiara w nadejście Ery Wodnika traci na znaczeniu (jak się zdaje, na korzyść postulatu pracy nad sobą, bez względu na ideologiczne zaplecze). Kubiak pisze również, że głównymi drogami inicjacji są motywy poznawcze oraz doświadczenie cierpienia, ściślej: do zainteresowania się ideami Wodnika skłaniały ludzi najczęściej problemy ze zdrowiem, a także doświadczenia paranormalne.
Na podstawie reakcji czytelników chciałabym odnaleźć pewne modelowe motywacje, podobne, ale także inne niż te, o których mówi Kubiak.
Niechybnie pisma zaspokajają jakieś ważne potrzeby ludzkie – jakie? Nie da się uniknąć szerszej perspektywy, zanim powrócę do czytelników obu czasopism. Musi pojawić się refleksja nad kondycją człowieka we współczesnym świecie, sposobami funkcjonowania komunikatów symbolicznych w globalizującej się „pankulturze”, narzędziami dawanymi jednostkom w jej ramach i wykorzystywanymi przez nie do budowania tożsamości – problem niemały, moja propozycja ograniczy się zaledwie do posłużenia się pewną metaforą i kilku uwag badaczy zajmujących się tymi zagadnieniami (zresztą nie wprost a propos New Age). Nie traktuję teraz New Age jako światopoglądu czy quasifilozoficznej teorii, ale jako – co zresztą się łączy – propozycję pewnej strategii życia. To widać bardziej w zbliżeniu – gdy przechodzi się od teoretycznych konstatacji koryfeuszy Nowej Ery (a także takichż prezentowanych na łamach popularnych pism) do bardziej „życiowego” wymiaru. Innymi słowy, chcę zobaczyć co ludzie z tymi teoriami czynią, przynajmniej deklaratywnie.
Powodem sięgnięcia po pisma ezoteryczne może być, jak się okazuje, jawiąca się wielu ludziom coraz intensywniej „chaotyzacja” ponowoczesnego uniwersum. Na stopień komplikacji świata wskazuje wszak tekst odredakcyjny: „Czy w naszych czasach można się więc dziwić powodzeniu takich pism jak <Nie z tej Ziemi> lub wróżeniu z kart?”37. Właśnie – szczególnie, gdy dołożyć przeświadczenie o erozji tradycyjnych form religii, albo (i) „nieprzenikalność” hermetycznego dyskursu naukowego, nie mówiąc już o spadku autorytetu nauki postrzeganej jako nie spełniającej obietnicy wytłumaczenia (przystępnie) wszystkiego. A człowiek – jakkolwiek brzmi to „uniwersalistycznie” – zawsze pragnie żyć w sensownym świecie. „Aby żyć w świecie, trzeba go wpierw ustanowić” (M. Eliade)… A w ramach rozpoznanego kosmosu ustanawiać swoje życie jako celowe i istotne. To jakby krąg najszerszy. Ważne jest również poczucie wspólnoty – a ludzie Wodnika ustawicznie powtarzają słowa o harmonii, więzi ze sobą samym, „innym”, społecznością i kosmosem. Wreszcie – ważne jest „ja” – moja tożsamość, moje poczucie sensu. Tymczasem, jak powiada J. Clifford (przytaczam za W. Bursztą): „Dwudziestowieczne tożsamości nie zakładają już ciągłości kultur czy tradycji. Wszędzie jednostki lub grupy improwizują lokalne przedstawienia ze zgromadzonych (na nowo) przeszłości, używając obcych mediów, symboli i języków”38. Właśnie – z rozproszonych elementów buduje się na nowo uniwersum symboliczne i własną tożsamość, choćby tymczasową, albo jedną z wielu. Nie jest to tylko casus „eklektycznego” New Age, ale wielu innych inicjatyw – mam nadzieje, że na miejscu będzie wymienienie tu choćby tylko zjawiska przeszłości rekonstruowanej i doświadczanej przez uczestników na przykład bractw rycerskich, albo sięganie do „korzeni” (?) w przedsięwzięciach odnawiających etos etnicznej grupy.
Pisze jeszcze Clifford o coraz bardziej zauważalnym oddaleniu od centrum w świecie różnych systemów znaczeniowych, o jednostkowym i zbiorowym kształtowaniu siebie. Geertz, którego Burszta także przywołuje, powiada, że nazbyt pochopnie Clifford konstatuje, że współczesny świat jest totalnie „w ruchu”, a wszyscy podróżują, doświadczając wytworzonych albo fragmentarycznych tradycji, a jednostki są wykorzenione; twierdzi, że wciąż można mówić o zakorzenieniu, nie tylko o „trasie podróży”. A mnie się wydaje, że figura new age’era sytuowałaby się pomiędzy pragnieniem zakorzenienia – począwszy od sfery najszerszej, kosmosu (oczywiście, że chodzi o jego obraz, mityzację) a poszukiwaniem „trasy podróży”, przy czym chęć pozostania „w drodze” łączy się z refleksją nad uwarunkowanym ego i próbami zrzucenia „sieci kulturowej”, konwenansów, utartych schematów, z postulatem bycia sobą i samorealizacji. Innymi słowy – New Age, nawet wyraźniej niż inne współczesne dyskursy, zaprasza do podróży.
Ta właśnie metafora uzupełni dla mnie teraz schemat rites de passage, który wprowadziłam w poprzednim rozdziale (rzecz jasna, podróż w ogóle znakomicie wpisuje się w te ramy!). Dlaczego? O ile bowiem rites de passage to jakby formuła skończona, o tyle podróż nie wiadomo kiedy się może zakończyć… Gdy poprzestawać na new age’owym dyskursie teoretycznym – jest on skończonym wykładem, a transformacja świadomości – postulatem i naczelną ideą. Ale gdy zejść „niżej”, w świat konkretnych ludzkich praktyk i strategii życia – któż powie: oto osiągnęłam transformację świadomości, podróż skończona? Już Ferguson mówiła, że ta podróż nigdy się nie kończy. Metafora drogi, wędrówki, podróży to zresztą motyw częsty, jeśli nie najczęstszy, w opisach duchowych transgresji, napomknęłam o tym w poprzednim rozdziale, a znacznie szerzej powiem w następnym.
Przy czym ważne pytania to: skąd i ku czemu zmierza człowiek Nowej Ery, jakim transportem, z jakim bagażem, jakie zagrożenia widzi w drodze? I nade wszystko – dlaczego w ogóle wybrał się w podróż? W tym rozdziale głównie zajmować mnie będzie to ostatnie, najszersze pytanie. Ale jeszcze konieczna dygresja. Podróż można widzieć w różnych planach, w tym – w dosłownym. Ludzie New Age podróżują – czego odbiciem są relacje i reportaże zamieszczone w obu pismach. Podróżują do miejsc „świętych”, szczególnie nacechowanych w ramach new age’owego światopoglądu, a zatem najczęściej do Indii, do Ameryki Południowej, Tybetu; opisują „tajemnicze” obrzędy, wizyty w aśramach. Albo – udają się do źródeł „mocy”, czakramów Ziemi. Można te peregrynacje widzieć jako swoiste pielgrzymki, w których walor drogi zewnętrznej i wewnętrznej nakładają się na siebie. Podróżują również do osób uznanych za szczególnie uduchowione. Do terapeutów i uzdrowicieli, na kursy i warsztaty. Podróżują też po różnych festiwalach i sympozjach. Wreszcie – a to będzie temat następnego rozdziału, odbywają podróże wewnętrzne.
Dlaczego zatem ludzie sięgają po rzeczone pisma, angażują się w kontakt z nimi, zgadzają z jego treściami, ba – bywa, że podejmują pod wpływem przeczytanych treści życiowe decyzje? Jedno już da się powiedzieć, oba periodyki nie tylko pobudzają i jednocześnie dają szansę na zaspokojenie najwyższej np. w hierarchii Maslowa potrzeby samorealizacji; w trakcie przyglądania się pismom okazało się, że idzie – kto wie czy nie bardziej – o poczucie przynależności i bezpieczeństwa. Ukazując ludziom światopogląd, w którym świat nie jest wrogi (jak u egzystencjalistów na przykład, albo orfików i gnostyków), jest optymistyczny co do ludzkich – czyli każdego – możliwości, daje im klucze do poczucia bezpieczeństwa i wspólnotę – od ideacyjnej (kosmos przyjazny, zrozumiały, zsakralizowany na nowo), po poczucie „nie jestem sam”, inni myślą podobnie (a jak wynika z listów, we własnych społecznych środowiskach nietypowe zainteresowania nie zawsze są rozumiane). Ta wspólnota jest także ideacyjna, ale świadomość, że w ogóle jest, zapewne niweluje poczucie wykluczenia, „dziwności”. Ten zresztą hierarchiczny układ potrzeb, jak zapewne każda klasyfikacja, jest nieco sztuczny, tym bardziej, że ludzie New Age pojmują rozwój, by tak rzec – totalnie, wszystkie sfery, aspekty i wymiary ludzkiego funkcjonowania mają i mogą być lepiej wykorzystywane.
Jak ta podróż ku „nie tej ziemi” i „czwartemu wymiarowi” widziana jest w interakcji redakcji i czytelników?39
„Gdyby każdy człowiek mógł osiągnąć najwyższy stan świadomości, wówczas zjawiska kosmiczne nie byłyby dla niego czymś niezrozumiałym. Można żyć w harmonii z kosmosem i nie bać się go. Można żyć z harmonii z ludźmi i przyrodą, ze zwierzętami i wszystko okaże się naturalne, zrozumiałe. Bo wtedy człowiek wie kim jest. Tylko, że wtedy ziemia byłaby niebem”40 [podkreślenia autorki]. Otóż czytelniczka, autorka tych słów, potwierdza powyższe wnioski ogólniejszej natury.
„Nie sądzę, aby dzisiejszy człowiek mógł się bezkrytycznie godzić na mniej lub bardziej fantastyczne supozycje i aby nie starał się sam znaleźć sensu własnej egzystencji” [ostatnia fraza wytłuszczona] – to słowa z listu redakcyjnego A. Hollanka41. Inny przykład rozważań redaktora „NztZ”: „Im mniej wierzono wyobraźni, tym świat wydawał się bardziej obcy i okrutny” – i pisze dalej o „nowej nauce” (przytacza Prigogine’a i Stengersa, książkę Z chaosu ku porządkowi)i kończy: „Nie bójmy się niepewności tego świata ani nauki o nim, ale też dajmy przede wszystkim szansę swemu własnemu widzeniu zjawisk, swoim marzeniom i wyobraźni” (w nawiązaniu do Mickiewiczowskiego „czucia i wiary”)42. W innym tekście Hollanek stwierdza, że czytelnicy skarżą się na fizyczne i psychiczne dolegliwości i zapewnia:
„Będziemy Wam pomagać, ale ważne by każdy sam sobie umiał pomóc”, pojawia się też zachęta do optymizmu i ćwiczenia pozytywnych cech43. To już trochę rysuje nam „program” redakcji i zakładanego „czytelnika wirtualnego”. A konkretni czytelnicy?
Zdarzają się zwierzenia typu: od ponad roku czytam książki, które pomagają pojąć w jaki sposób poznać siebie (…), proponują sposoby na życie, mówią o traktowaniu śmierci i tym co poza nią. Ku czemu nasze życie zmierza, czemu służy? Przeświadczenie, że nauka nie odpowiada na te pytania, tematyka śmierci, niepokój czy rzeczywiście istnieje reinkarnacja i czym jest, przeczucia i stany graniczne – to częste tematy poruszane w listach do redakcji. „Artykuły <NztZ> zmusiły mnie do głębszej refleksji nad życiem (…) Przystąpiłem także do medytacji, tak często opisywanej w <NztZ>”. Redaktor odpowiedzialny za dział listów (długie lata był nim W. Krasucki) wyraża radość, że pismo przynosi ulgę. Konstatuje jeszcze: „Czytają nas ludzie wnikliwie patrzący na życie”44.
W wielu listach, szczególnie w początkowych latach działalności „Nie z tej Ziemi”, czytelnicy piszą o pogłębieniu swojego życia w wyniku zetknięcia się z treściami pisma, co wywołuje reakcję redaktora, że dobrze, jeśli niesie ono coś więcej niż rozrywkę, ale również pobudza do refleksji nad życiem. Zdarzają się zarzuty formułowane pod adresem nauki, że wiedza naukowa jest za trudna, a z drugiej strony – skargi, że za dużo jest wokół „papki” wyłącznie rozrywkowej. Zatem wzrost duchowości w różnych formach postrzegać można jako reakcję na chęć wyrwania się z rzeczywistości, w której człowiek czuje się źle, nie rozumie jej i jej się lęka. Ale i na fakt dominującego „płaskiego materializmu” albo konsumpcjonizmu. Świadczą o tym listy typu: „Czasopismo jest strzałem w dziesiątkę dla osób, których wyobraźnia odbiega dalej poza przyziemne sprawy, np. polityki czy codziennego życia”45. Ktoś inny pisze, że szuka w „NztZ” nie tylko nowinek i sensacji, ale przede wszystkim tego, „co pozwala mi spojrzeć inaczej na świat (…) Boje się własnej rutyny (…) uwielbiam każdego dnia odnajdować coś nowego”46. Nieraz zmiana życia dotyczy tylko np. zmiany wystroju pokoju, ale dodatkowo czytelniczka pisze: „codziennie rano powtarzam sobie, że jestem zdrowa, czuję się świetnie, kocham ludzi (…) Swoim optymizmem mogę zarazić całe otoczenie (…) Wasze artykuły naprawdę mi pomogły”. Albo inny list w tym samym numerze: „Wierzcie mi – dzięki Wam moje życie zmieniło się o 180 stopni! Jestem szczęśliwym człowiekiem”47. Do postulatu rozwoju duchowego nawiązuje np. korespondent z Holandii: „(…)znajduję interesujące teksty podbudowujące moją świadomość istnienia, polegającą na obowiązku samodoskonalenia się, rozwoju duchowego”48. I jeszcze: „Jest taki moment w życiu człowieka, chyba nawet przełomowy. Czuje się wtedy naprawdę szczęśliwy, może uwierzyć w siebie i w silę swojej podświadomości” (czytelniczka po kursach jogi, uczestniczka stowarzyszenia ezoterycznego)49. Ktoś inny pisze, że udział w kursach rosyjskiego bioenergoterapeuty przyniósł jej wewnętrzną przemianę. Jeszcze inny, że po lekturze Moody’ego i innych książek odnalazł sens i cel życia, stwierdzając, iż odrodził się duchowo. Nieco „zbuntowany” jest list czytelniczki, który zdradza jej stosunek do Kościoła (raczej rzadkość na łamach pism), i własny sposób widzenia wiary jako sprawy osobistej, pojawia się w nim brak zgody na to, by Kościół albo politycy ustalali „jak żyć”.
Czytelnicy często konfrontują dominującą postawę skoncentrowaną na pogoni za zyskiem, wartościami materialnymi z nakierowaną na duchowość i refleksyjność. Oto kilka przykładów: „Uważam, że bezmyślność życiowa jest największą tragedia człowieka. Każdy z nas powinien widzieć jak i po co żyje, a miłość i bezinteresowność powinny być podstawą i celem życia. Czas obecny to czas ciężkiej próby (…) i powinno się hartować własną osobowość. Martwi mnie, że coraz więcej ludzi upatruje sensu w pieniądzach, gubiąc duchową stronę życia” (redaktor dostrzegając, że to raczej romantyczne stanowisko, sądzi jednak, że to za mało, a nie za dużo osób tak właśnie myśli)50. I jeszcze: „(…) Nie dostrzegamy prawdziwego sensu życia, jakim jest niesienie pomocy innym, medytacja, modlitwa (…) Cóż, dzisiaj pogoń za pieniądzem przesłaniają nam duchową, prawdziwą treść życia”51. Redaktor „Z tej do <Nie z tej Ziemi>” powiada, że do myślenia daje szereg listów, których autorzy szukają odpowiedzi na podstawowe pytania: kim jest człowiek, czym jest życie, świat i wszechświat i dalej a propos czytelnika: „Relatywizm cechujący tę wypowiedź dowodzi, że Autor idzie samodzielnie drogą poszukiwań, nie obarczony przesądami i mitami. Zapewne nie całe otoczenie mu sprzyja. Ludziom bowiem wygodniej wierzyć w to, co mają podane na tacy, niż przebijać się przez życie własnymi myślami”52.
Zdarzają się listy z pretensjami pod adresem redakcji o niski poziom przekazu i z postulatami, by zająć się „poważnymi” problemami, na przykład tym, że nauka udowodniła boską naturę niektórych ludzi (Sai Baba), że człowiek pod ciśnieniem współczesnej cywilizacji rozwija tylko lewą półkulę mózgu, stając się zimnym racjonalistą i niczym więcej, że współcześni fizycy dowodzą, że świat zbudowany jest z energii – a w takim świecie wszystko może być wyjaśnione przez naukę – czytelnik stwierdza, że to takimi sprawami zajmuje się na Zachodzie prasa zbliżona do „NztZ”53 (co nie znaczy, że takich treści w „NztZ” nie ma, czytelnikowi chodzi pewnie nie tylko o to, że jest ich zbyt mało, ale że znajdują się one obok tekstów w rodzaju P.N.A).
Czyli rola redakcji jest, by tak rzec – terapeutyczna w szerokim sensie tego słowa. A również moderująca. Wielokrotnie redaktor odpowiedzialny za kontakty z czytelnikami stara się hamować zapędy i przekonania o działaniach „sił nieziemskich”. Pełni zatem niejako rolę kanalizowania przesadnych idei54.
Charakterystyczny jest i list, i odpowiedź, takie oto: „Tak bardzo chciałabym wiedzieć o sobie i swoich przeżyciach, prosić o wytłumaczenie niezrozumiałych zjawisk zachodzących we mnie, a także zrozumiałych, ale czy prawidłowych?” – pyta czytelnik, redaktor zaś zwraca uwagę, że nie może odpowiedzieć, bo nie ma jednej matrycy, wspominając przy tym o ludzkiej skłonności do łatwych wyjaśnień55. W innym miejscu pojawił się tekst, w którym czytamy słowa ze strony redakcji: „Publikujemy teksty wyrażające różne opinie, jesteśmy miejscem wymiany poglądów, forum dialogu na różne tematy, pretekstem do rozmowy, a nie trybuną, z której głoszone są jedynie słuszne zdania. Nie. Sami jesteśmy pełni wątpliwości”56.
Zatem – redaktorzy, Krasucki, Hollanek i inni komunikujący się wprost z czytelnikami (inaczej niż autorzy artykułów) aprobują postawy tych, którzy na własną rękę uprawiają „filozofię, w poszukiwaniu absolutu, dobra, szczęścia, pogody”57.
Ich stosunek do psychotechnik jest niezmiernie ostrożny. Z jednej strony pisze Hollanek: „Moi Drodzy, nie trzeba być żadnym filozofem ani uczonym, ani jakimś jogą, aby codziennie (…) poświęcić kilkanaście minut na odizolowanie się od otoczenia (…) Doznacie wtedy takiego oświecenia, iż to co wydaje się Wam dotąd niezrozumiałe – nabierze sensu”58. „Optymizm budzi ciągle powracająca chęć samodoskonalenia, solidarności człowieczej, życzliwości międzyludzkiej (często w listach od młodych ludzi). (…) Cynizm, znieczulica są daleko niebezpieczniejsze. A życie to realne, codzienne, dokuczliwe, a jednak cenne – jest właśnie między tymi skrajnościami”59. Z drugiej strony, choć wiele publikuje się listów z pomysłami czytelników, by życie uczynić pełniejszym i lepszym, redakcję niepokoją „środki ulepszające” – np. praktyki z Dalekiego Wschodu, nie bardzo przylegające do kultury Europy, w której żyjemy. Ten niepokój znajduje wyraz także w innych rubrykach, i tak w Maja Błaszczyszyn odpowiada pisze ona, że: świat zmierza ku Erze Wodnika, zwiększonej świadomości duchowej, a jednym z niebezpieczeństw jest fanatyczne sekciarstwo i problemy ludzi, którzy na skróty stosują techniki mogące być niebezpieczne – co jest już plagą na Zachodzie. Kluczem do rozwoju duchowej świadomości jest wolność. „Nie ma drogi na skróty w rozwoju świadomości duchowej. Nie możemy kupić zbawienia, zdrowia, rozwoju zdolności paranormalnych poprzez wyznawanie określonej filozofii lub zestawu reguł”60.
Widać, że z jednej strony treści pisma wpływają na poszerzenie zainteresowań – czyli redakcja stymuluje wybrane „trasy podróży”. Ale przy tym zastrzega, aby nie traktować „NztZ” jako wyroczni. Pojawia się często ponawiana prośba o dystans, przymrużenie oka. Wymagany odbiór powinien się mieścić w rozpiętości pewnej skali: powaga/humor, rozrywka/poszerzenie obszaru zainteresowań (cytowana jest myśl Giordana Bruno: nawet jeśli to nie jest prawda, to dobrze wymyślone). Charakterystyczne, że redaktor (głównie W. Krasucki) w odpowiedziach na szczególnie kłopotliwe i „nawiedzone” listy odpowiada… wierszami, Leśmianem na przykład. Krytykuje pryncypialność u czytelników. Ponawia apele o trzeźwe patrzenie i stąpanie po ziemi. Jeśliby więc nałożyć na siebie przekazy redakcji i czytelników, to redakcja okaże się „medialna” w dodatkowym znaczeniu – stania pośrodku między poszukiwaniem nowych dróg poznawczych a przesadną ekscytacją i naiwną wiarą we wszystkie zjawiska PSI, magię, itp. Owszem – ukazuje zakres „tajemniczych”, albo po prostu interesujących spraw, o które czytelnicy mogą poszerzyć swoje pole wiedzy, ale i stawia granice dla nonsensu, subiektywności, okultystycznych ciągot, eksperymentów ze zdrowiem. Czytelnicy z kolei prezentują cały szereg postaw – od sceptycyzmu po bezkrytyczną wiarę. Na tym przecięciu odczytać można jak wyglądałby portret zbiorowy czytelnika wirtualnego: osoba poznawczo rozbudzona, zainteresowana światem, pomijanymi przez naukę niewyjaśnionymi zjawiskami (owa nadużywana wręcz formuła tajemnicy), ale także religiami świata (są apele o więcej materiałów). Z drugiej strony – polepszeniem zrozumienia i jakości swego życia. I wreszcie – niezadowolona z pewnych rysów aktualnej sytuacji kulturowej (pogoń za zyskiem, płytkość, materializm). Stąd ustawiczne prośby do redakcji, aby opisała jakieś zjawisko, fenomen, metodę duchową – ludzie chcą wiedzieć. A że z pisma – to inna sprawa. Redaktorzy niejednokrotnie teoretyzują, że to kryzys wiary w postęp przyczynił się do zainteresowań sprawami „nie z tej ziemi”. Że lęki przed nieodkrytym, nieznanym, są odwieczne, a dziś wynikają także że znużenia codziennością. Przy tej okazji można potwierdzić konkluzję A. Kubiak – względy poznawcze, odczuwany dyskomfort (zdrowie, także duchowe) oraz niepokój związany z doznanymi przez czytelników paranormalnymi zjawiskami – ale przecież także światem współczesnym w ogóle – to najczęstsze motywacje skłaniające do sięgnięcia po pismo.
W okresie „Czwartego Wymiaru”, gdy redaktorem naczelnym był jeszcze Leszek Bugajski z „pierwszego NztZ”, do 1996 r., za kontakty z czytelnikami nadal odpowiedzialny był W. Krasucki (Czas rozmowy). Gdy pismo zostało zakupione przez Centrum REA nabrało charakteru bardziej „popularno-ezoterycznego”. Co prawda, właścicielka tytułu wiele lat później zapewnia: „Chciałam, aby był [„Czwarty Wymiar” – przyp. autorki] pismem poważnym, ale nie hermetycznym, aby sięgali po nie nie tylko pasjonaci, ale i ludzie, którzy z rezerwą i niedowierzaniem podchodzą do tej tematyki. W jakiejś mierze to się udało”61. W jakiej mierze? Komunikaty od redakcji zamieszczane na pierwszych stronach formułowane są explicite w języku ezoteryki, oto próbki: przesilenie zimowe to dobra pora na medytacje i rytuały oczyszczające, do nawiązania kontaktu z Aniołem Stróżem albo przewodnikami duchowymi, co pozwoli „wejść w nowy rok z mocniejszymi wibracjami”62. Albo: „ci, którym dane jest zaglądać poza zasłony czasu, czytać z Kosmicznej Księgi Losu, przypominają o konieczności podnoszenia wibracji na wyższy poziom”63. I ostatni przykład: „Nie zapominajcie jednak o medytacjach oczyszczających planetę, uspokajających żywioły i energie. Niechaj kończą każdy kurs, warsztaty, spotkania czy indywidualne wyciszenie i medytację… To bardzo ważne w tych ciekawych i trudnych czasach, w jakich przyszło nam wędrować w tym wcieleniu”64.
Listy czytelników zamieszczane są teraz w rubryce zatytułowanej Trybuna Czytelników. Publikuje się całe listy – ale bez głosu redakcji – nie ma tu już formuły dialogu (czytelnicy piszą głównie o uczestnictwie w kursach, swoich podróżach poza ciałem, itp.). Dla autorów opublikowanych listów fundowane są nagrody, co się zresztą wpisuje w merkantylny coraz wyraźniej „piąty” wymiar „Czwartego Wymiaru”. Można tylko sądzić, że wytłuszczenia w listach to efekt decyzji redakcji, uznającej, że to szczególne miejsca i wskazującej je innym czytelnikom jako wzorce postaw pożądanych. Na przykład: „Trzeba mieć dobry, osobisty kontakt z Bogiem, który jest Źródłem Światła (…), trzeba mocno wierzyć, że uda ci się stworzyć życie, którego pragniesz (…)”65. Dodam jeszcze, że rubryka Wiedźma radzi jest prowadzona inaczej, standardem jest publikowanie: fragment listu/odpowiedź.
Jak znikł w zasadzie pewien rodzaj dialogiczności (który widzę jako spór czy negocjacje na linii redakcja-czytelnicy) z lat „NztZ”, tak implicite faworyzowana staje się inna postawa korespondentów. Niby to samo, ale nie tak samo… „(…) uważam ,że powinniście więcej pisać o duchowości, mistrzach duchowych i ich naukach, jodze, medytacji (…) Zauważyłem, że w Polsce jest duże zainteresowanie duchowością i myślę, że będzie ono rosnąć. Podobno jeżeli życie człowieka nie za bardzo się układa, zaczyna interesować się duchowością” (następnie autor listu pisze o swoich problemach „moje życie było koszmarem”). Ów czytelnik trafił na książkę Leszka Żądło, potem do niego zadzwonił i odczuł „dziwny stan”, konkludując, że nie trzeba jeździć do Indii, bo w Polsce też są mistrzowie duchowi. „Piszę ten list, bo chciałbym, aby czytelnicy wiedzieli, że każdy może zmienić swoje życie na lepsze”66. Inna epistoła, twardo stąpającego po ziemi górala, jak sam o sobie pisze jej autor, powiadamia jak to po przypadkowym wstąpieniu na targi ezoteryczne zetknął się z terapeutą, który tylko nań spojrzawszy nakazał mu wizytę u lekarza i ponoć tym uratował życie67.
Najogólniej mówiąc pismo, co widać także w powyżej cytowanych listach, nie jest już miejscem dzielenia się wątpliwościami, ale raczej tworzenia kręgu „wyznawców”. Zmienia się zarówno tonacja materiałów zawartych w piśmie, jak i rodzaj promowanych postaw odbiorców. Redaktorzy teraz radzą (por. Wiedźma radzi), zapewne dlatego, że wiedzą… Albo pozostają w cieniu, pozostawiając „słuszne” listy od czytelników najczęściej bez komentarza. Więcej – nagradzając je. Co ciekawsze – zmienił się sposób rozumienia duchowości68. Oto specjalistka od rozwoju duchowego pisze m.in. o tym jak naiwne jest przekonanie, że za duchowe uzdrowienia nie należy brać pieniędzy (argumentem jest to, że skoro można za zabiegi związane z ciałem, to dlaczego nie z duszą)69.
Czasem z listów pisanych przez redaktorkę naczelną wynika czego oczekują czytelnicy, zachęcani do wyrażania sugestii: żeby więcej było w dziale Pomóż sam sobie porad zielarskich, technik rozwoju osobowości, praktycznych ćwiczeń oraz porad astrologów i psychologów70. Sami więc czytelnicy pragną eksperckich porad. I nie prosi się ich już o samodzielne wybory, ale godząc się na rolę „wiedzącego lepiej”, doradza już to wprost „odredakcyjnie”, już to za pośrednictwem wyspecjalizowanych osób. Innymi słowy: treści zawarte w piśmie są nie tyle formułą konfrontowania się z „nieznanym”, ale – dane do wierzenia. Odbiorcy stają się bardziej bierni, chcą (jak wynika z łamów pisma) być pouczani, prowadzeni, wzbudza się w nich ufność już nie tylko do siebie, ale do specjalistów. Którzy nota bene zaludniają niepomiernie szpalty „Czwartego Wymiaru”.
Można tę ewolucję pism new age’owych zobaczyć na pewnej linii – od ucieczki ku wolności, do ucieczki od wolności (posługując się znaną frazą E. Fromma). Można też na prześledzeniu ewolucji pism skorzystać w celu zdiagnozowania dziejów New Age w Polsce ogóle (od alternatywnej duchowości po duchowość na sprzedaż). To jednak kwestie, które bliżej zajmą mnie w następnej partii tekstu. Tymczasem jeszcze warto zwrócić uwagę na odmienne konteksty społeczno-kulturowe, w tym rynkowe, w jakich rodziło się „Nie z tej Ziemi” i zaczął funkcjonować „Czwarty Wymiar”. O tym pierwszym już trochę powiedziałam – „NztZ” było nowością i pojawiło się w niejakiej próżni, w zasadzie – bez konkurencji. Tymczasem drugi periodyk zaczął się ukazywać, gdy zjawiska związane z Nowym Wiekiem i pokrewne, były już dobrze rozpoznawalne, a co więcej zagospodarowane przez kilka pism, o czym wspominam w pierwszej części rozdziału, a także przez rozkwitające centra, ośrodki z ofertami rozmaitych praktyk, księgarnie i sklepy ezoteryczne, itd. Dodatkowo niewykluczone, że na charakter pism wpłynęły czynniki generacyjne – „pierwszą NztZ” zakładali ludzie, którym nie mogły być obce idee kontrkultury – pewnie także dlatego aktualizowany był, przynajmniej w usiłowaniu redakcji, przekaz charakterystyczny dla I fazy rozwoju Nowej Ery, sprzed fazy komercjalizacji.
Reasumując – gdyby podzielić linię pism na trzy odcinki czy etapy, to można by je krótko scharakteryzować w sposób następujący:
Etap I „Nie z tej Ziemi” – proponuje się drogę pośrodku między „tajemnicami” i rozsądkiem, nie daje gotowych recept ani sztanc „do wierzenia”, przejawia wątpliwości, redakcja kontaktuje się z czytelnikami w dialogu, zachęca do samodzielności, formuje czytelnika raczej na quasifilozofa, niż praktyka jakiejś ezoterycznej ścieżki, a częste przywoływanie czy to przez Hollanka, czy Krasuckiego wierszy Mickiewicza, Leśmiana, Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej budzi podejrzenia, że chodzi bardziej o paradygmat, by tak rzec: romantyczny niż ezoteryczny. To – mimo opisywanej także przez czytelników jako „kiczowata” oprawy graficznej – próba zaszczepienia na grunt Polski „wysokiego”, albo co najmniej „średniego” New Age, z nachyleniem ku nowej nauce (treści zawierane w piśmie nie zawsze na to wskazują, ale wynika to z linii redakcji; zresztą trudno oprzeć się wrażeniu, że polska redakcja toczyła walkę z wydawcą skandynawskim o profil pisma, zatem ostatecznie jego zawartość tematyczną można widzieć jako pewną wypadkową).
Etap II okres „gdański” zasadniczo pomijam (kontynuacja tytułu, ale nie idei) – to wyraz walki światopoglądowej, chrześcijańskie wartości w opozycji do poprzednich treści.
Etap III zmiana tytułu – „Czwarty Wymiar”, kontynuacja idei, ale zmiana tonacji. Dialog z czytelnikami słabnie, przynajmniej na łamach pisma, redakcja daje wyraz swoim przekonaniom (które są zapewne rodzajem kreacji autorskich), słownictwo jest wprost ezoteryczne (wibracje, poziomy mentalne, siła kosmiczna itp.) czy raczej pop-ezoteryczne, by użyć neologizmu. Wiele pisze się o metodach typu: wizualizacja, rebirhing itp. już bez domyślnej klauzuli „uważajcie czytelnicy, ostrożnie z tym”. Mimo to, wciąż można znaleźć na jego łamach propozycje, by tak rzec, bardziej neutralne poznawczo.
Podróż w nieznane, czyli dokąd?
Sądzę, że w przypadku new age’owych pism mamy do czynienia z budowaniem pewnej wspólnoty wyobrażeniowej; w sensie podzielania pewnego kodu, czy języka i udziału w grze symbolicznej. Jest więc rodzajem konstrukcji komunikacyjnej. Jej elementy wyłaniają się w wyniku „krążenia komunikatów symbolicznych w globalnym świecie” – jak to ujął W. Burszta71. A coraz rozleglejszy zakres naszej wyobraźni jest zapośredniczony przez media. Miesięczniki „Nie z tej Ziemi” i „Nieznany Świat”, przynajmniej w początkach swej działalności wydawniczej w Polsce, opierały się głównie na przedrukach, posiadały też wersje w innych krajach. Ale nie to nawet jest najważniejsze, ale to, że w wyniku procesów globalnych i krążenia przekazów środki do tworzenia jakichś „całostek” kulturowych” („areałów wyobrażeniowych” – termin za Bursztą) są powszechnie dostępne. Przy tym każda taka „całostka” jest konstruktem raczej, niż „faktem naturalnym”. Zresztą Eric Wolf powiada, że wszystkie opisywane społeczeństwa ludzkie są „wtórne”, często nawet „trzeciego, czwartego czy setnego rzędu”72. Ale ta płynna nowoczesność, jak dzisiejsze czasy nazywa ostatnio Z. Bauman, ewokuje przeciwstawne do płynności dążenia – zwrot ku korzeniom, tradycji, autentyzmowi. Nowym kontekstem do „zakorzeniania” jest jednak znowu ludzka wyobraźnia, która nie tyle dba o tradycyjnie pojęty „autentyzm” tradycji, ile zezwala łączyć zjawiska uważane dotąd za odrębne, umożliwia kontaminowanie różnych tradycji rozumianych przedmiotowo na zasadzie tworzenia zupełnie nowych jakości. I jeszcze – służy do identyfikacji powstających wspólnot wyobrażeń, odwołujących się do „swojej tradycji” – jak pisze Burszta: „Globalizacja może być – i jest – doskonałą pożywką także do zdefiniowania samego siebie”73. Te enuncjacje czołowego polskiego antropologa ośmielam się odnieść do New Age i jego „tradycji”, do tylekroć zarzucanego mu synkretyzmu (cóż nim nie jest?), do określania go (por. Prokopiuk) właśnie jako paradygmatu wyobraźni, wreszcie, co najważniejsze w tym miejscu – do dążeń new age’erów do budowania nowej, w tym przypadku opartej na podstawie rozumianej jako duchowa, definicji samego siebie.
Oczywiście – sposób przyswajania sobie przekazów symbolicznych, z których jednym z wielu jest new age’owy, to kolejny problem. Zależy to od konkretnej jednostki – to jasne: albo mając świadomość skonstruowania świata, zawiesza niewiarę, widząc w tym walor stymulacyjny – kształtowanie postaw, zachowań, polepszenie jakości życia, albo – na przeciwległym biegunie – ma przekonanie, że świat opisany ma swój prawdziwy desygnat – co może i jest zrozumiałe, któż bowiem nie chce żyć w świecie „prawdziwie prawdziwym”?74 Ale wtedy zdarzają się osoby, które są przekonane, że świat rzeczywiście składa się z 7 warstw, że mahatmowie faktycznie mówią do nich z poziomu astralnego itd. Dotykam tu ponownie problemu postrzegania języka w relacji do „rzeczy” i poziomu jego metaforyczności, czyli tego zagadnienia, które ukazała m.in. J. Tokarska-Bakir za Gadamerem – stopnia dystansu między znaczonym a znaczącym oraz tego, co w etnologii zwie się sensualizmem naiwnym75. Sądzę, że całe to spektrum postaw można znaleźć pośród osób związanych z New Age (zresztą, co oczywiste, nie tylko z nim). Także wśród nadawców i odbiorców tekstów w obu czasopismach. To zróżnicowanie już się uwidoczniło – inny jest wirtualny czytelnik „pierwszego NztZ”, inny – „Czwartego Wymiaru”. Nieco inne też będą ich podróże, motywacje i zamierzone efekty.
Wrócę jeszcze raz do owych pism, a nade wszystko do ich… tytułów. „Nie z tej Ziemi” i „Czwarty Wymiar” – ta frazeologia zakłada oczywiście wyraźny podział – ten znany świat (ta Ziemia; znane trzy wymiary) versus tamten, nieznany świat (jeszcze nie poznany; poznany nie przez wszystkich). To klasyczne kategorie etnologiczne. „Świadomość ludzką interesowała zawsze (…) relacja między tym co znane a co nieznane. (…). Porządkowanie orbis exterior to wyznaczanie dwóch podstawowych sfer rzeczywistości, w których się jest odpowiednio – u siebie i wśród obcych; stąd tak wielka rola granic i graniczności w kulturze. (…) znane jest zwykle bardziej dostępne i bliskie, podczas gdy nieznane – oddalone, częstokroć niewidzialne, gdyż znajdujące się <ponad> lub <poniżej> (jak w mitologii i religii), w przyszłości lub zamierzchłej przeszłości, albo po prostu poza horyzontem. Inaczej powiedzieć możemy, iż nieznane wyraża się w planie temporalnym (przyszłość lub przeszłość) oraz w wymiarze przestrzennym, zarówno wertykalnym (<ponad>, <pod>), jak i horyzontalnym (dystans geograficzny)”76.
Taki właśnie opis świata spotkamy w generalizacjach teoretyków New Age, a także w postrzeganiu go przez zwolenników i adeptów – także wśród czytelników obu pism. Era Wodnika – to świat jeszcze nieznany, wyrażany w planie temporalnym, w przyszłości (choć „oswajany” poprzez przypisywanie mu zespołu cech łączonych z tym znakiem zodiaku i przez enuncjacje teoretyków NA oraz przekaz „zaświatowy”). Dystans czasowy dotyczy najczęściej przywoływanych okresów w dziejach – stare kultury. Dystans geograficzny – wyraża się w nawiązywaniu do kultur dalekich (Indie, Tybet itd.), albo „etnograficznych” (kultury szamańskie). Jednostka ludzka opisywana jest przy użyciu kategorii „pod”, „nad” (podświadomość, nadświadomość) i w ogóle wedle koncepcji wielopoziomowego „ja”. Jest tylko, według mnie, jedno „ale”…
Ludzie Wodnika łakną tego „nieznanego”. Nie jest waloryzowane negatywnie. To co ich wyróżnia, to właśnie zwrot ku nieznanemu. Pragną ten „ląd” odkrywać, oswajać, poznawać. To tu i teraz czują się dyskomfortowo. Dokładniej: świat w dostępnym, dominującym obrazie jawi się jako płaski, nieciekawy, kultura – konsumpcyjna lub represyjna. Do tego dodajmy egzystencjalne pytania, osobiste problemy, pytania pozostawiane przez oficjalne dyskursy poza swym zasięgiem.
I to jest generalnie powód, dla którego wybierają się w podróż. Tak przynajmniej było w pierwszej fazie New Age. Gdy „nieznane” zostało zbyt oswojone, łatwo opisywalne, zbanalizowało się. I zamiast podróży mamy do czynienia raczej z przechadzką. Przechadzać się po nieznanym można jednak tylko wtedy, gdy coś się z owym obcym światem uczyni.
To nieznane, obce w dyskursie new age’owym traktowane jest, by posłużyć się terminem C. Levi-Straussa, antropofagicznie. Z. Bauman, który ten termin francuskiego antropologa przypomina, tłumaczy: „Jeśli pierwsza strategia miała na celu pozbycie się lub unicestwienie innego [to strategia antropoemiczna – przyp. autorki], to druga służyła zawieszeniu lub unicestwieniu inności”77. Oczywiście Wodnik stosuje tę drugą strategię – nie bez skutków ubocznych. Zacieranie różnic na korzyść postulowanego podobieństwa, musi prowadzić do banalizacji owych rzekomo podobnych, jeśli nie takich samych treści, figur, symboli… Czy nieznane jest wtedy rzeczywiście nieznane?
A tajemnica tajemnicza? To strategia oswajania „dzikiego” i jednocześnie podstawa, na której ludzie Wodnika bez zmrużenia powiek uznają, że joga, medytacja wcale nie jest obca, że można na kursie zostać szamanem, albo czarownicą. Wchłanianie obcości wyrównuje różnice – nagle wszystkie staje się swojskie, nasze, zatem – do wzięcia. Dystynkcja znane/nieznane traci ostrość. Z takim oprzyrządowaniem łatwiej wyruszyć w podróż. I jeśli B. Dobroczyński pisze „że w obrębie New Age nigdy nie chodziło o scalanie i ujednolicanie czegokolwiek, tylko raczej o zachowanie unikatowości i podkreślenie różnic” (zgodnie z hasłem myśl globalnie, działaj lokalnie)78, to można ten sąd przyjąć chyba wyłącznie w odniesieniu do I fazy New Age i do jego komunikatów i działań z „wysokiej półki”, w dodatku dotyczących innego zespołu zagadnień – troski o „ten świat”, o zachowanie np. ginących kultur, lokalnych społeczności; w innych zaś wymiarach koryfeusze Nowej Ery szukali dla swej metanarracji kosmo- i antropologicznych zbieżności i analogii. Innymi słowy, kategoria różnicy postrzegana jest rozmaicie, zależnie od aspektu akurat opisywanej rzeczywistości. Jednakże w „niższych rejestrach”, choćby w popularnych periodykach, kategoria różnicy jest w odwrocie, na korzyść podobieństwa.
Waham się, czy zwrócić uwagę na jeszcze jeden czynnik, zbyt chyba rzadko będący przedmiotem rozważań i przez to „nienaukowy”. Chodzi o… nudę. Nuda jako czynnik kulturotwórczy – czemuż by nie, zwłaszcza w sytych społeczeństwach Zachodu?79 Nuda jest, jak sądzę, sprawcą wielu działań ludzkich. Nuda, poczucie „czczości” życia i głód tajemnicy. Czyż nie jest to dobry kontekst dla przywołania fenomenalnego oddziaływania Kodu Leonarda da Vinci Dana Browna, którego przeróżne odrośla beletrystyczne i pseudonaukowe stały się już odrębną gałęzią literatury (tzw. thriller religijny), a przywoływani przez nie np. templariusze bohaterami masowej wyobraźni? Tajemnice… Jeśli ich brak, można je spreparować.
Ludzie New Age też pragną – paradoksalnie, jak sądzę – z jednej strony wyjaśniać zjawiska spychane przez oficjalną naukę i religię na margines, z drugiej jednak wiele z nich w sposób zamierzony otaczają mgiełką tajemnicy, uprzednio zresztą ją oswajając (to jest też kwestia nadużywania pewnego kodu językowego, o czym jeszcze powiem).
Ale jak Kod… będący pewnie świadectwem głodu tajemnicy, daje tylko pozorny, jak sądzę, udział w Tajemnicy, sytuując się w płaszczyźnie pop-kultury, a nie poważnej herezji (Brown to jednak nie Luter), tak też dzieje się częstokroć z peregrynacjami ezoterycznymi – lecz specjalne miejsce dla tych rozważań znajdzie się już w następnym rozdziale.
Ciąg dalszy p. New Age i transformacja świadomości. Rozdz. V
* Jako że dwa kolejne rozdziały są dłuższe niż poprzednie, zdecydowałam się zastosować śródtytuły.
1 Zob. też: B. Płonka-Syroka, Dwa dyskursy – jedna doktryna. Rozważania na marginesie sprawozdania z konferencji naukowej pt. „Fenomen Junga”, Warszawa 23-24 lutego 2001, „Medycyna Nowożytna. Studia nad Kulturą Medyczną” 2001, t. 8, z 1, s. 205-209.
2 A. Kowalczewska, Ezoteryka na sprzedaż, Warszawa 2001,s. 57. Interesujące, że patronem medialnym innej ważnej pozycji nt. New Age pt. Jednak New Age, A. Kubiak, jest rzeczona „Wróżka” właśnie, a także „Wegetariański Świat” i wydawnictwo Jacka Santorskiego – widać tu całe Wodnikowe spektrum.
3 L. Bugajski, To już 10 lat, „Czwarty Wymiar” 2005, nr 12, s. 7.
4 R. Marciniak-Kosmowska, „Czwarty Wymiar” 2002, nr 5, s. 2.
5 H. Karaś, Doradcy z poziomu Alfa, „Nie z tej Ziemi” 1997/98, nr 12/1, s. 23.
6 O czym informuje list od redaktora skandynawskiego, „Nie z tej Ziemi” 1991, nr 1, s. 7.
7 Czytelnicy, bywało, skarżyli się na ten „nadmiar”; z wyjaśnień redaktora polskiego wynika, że to nie polska redakcja odpowiadała za stronę ilustracyjną (ostateczny skład i druk miał miejsce w Norwegii i Danii).
8 Co można widzieć jako jeden z przejawów sensualizmu naiwnego (wizerunek działa jak „rzecz” przedstawiona). Charakterystycznym przykładem dla episteme wodnikowego jest „plastyczne” przesłanie na nowe czasy – tzw. odczyt transferu mandali (wskazujący na przejście od do – niewiedza/wiedza, emocje/moc i zrównoważenie przeciwieństw – Duch/ Materia, nauka/doświadczenie). Zadanie dla człowieka to pozwolić działać boskiemu światłu świadomości w umyśle i odszukanie własnej Duszy. Po tej enuncjacji pojawia się zalecenie, by mandalę wyciąć i oprawić w domu lub pracy. „Czwarty Wymiar” 2001, nr 3, s. 9.
9 R. Waschko, Jak zarobić na New Age, „Nie z tej Ziemi” 1993, nr 9, s. 8-10.
10 Pomiędzy Arymanem a Lucyferem. Blaski i cienie New Age, „Czwarty Wymiar” 1996, nr 12, s. 8-10.
11 „Nie z tej Ziemi” 1991, nr 11, s. 7.
12 „Czwarty Wymiar 1996, nr 12, s. 3.
13 „Nie z tej Ziemi” 1993, nr 6, s. 7.
14 P. Kuncewiecz, Czy Wodnik to New Age? „Nie z tej Ziemi” 1994, nr 6, s. 37-38.
15 „Nie z tej Ziemi” 1992, nr 1, s. 48.
16 L. Matela, Magia Findhorn – centrum Nowej Ery, „Nie z tej Ziemi” 1992, nr 11, s. 2-5.
17 M. Boryna, Magia muzyki New Age, „Nie z tej Ziemi”1993, nr 8, s. 29. Muzyka ma pomóc odnaleźć wewnętrzną harmonię pozwalającą sprostać wyzwaniom Nowego Wieku. Autor pisze też o uciekaniu przez wydawców od etykietki New Age. W Polsce także unika się tej nazwy, ale jest firma wydająca muzykę new age’ową – toruńska Ananda Music. Sztuce Nowej Ery poświęca rozdział w swojej książce Jednak New Age A. Kubiak.
18 L. Zeitman, Na progu Ery Wodnika (korespondencja własna z Danii), „Nie z tej Ziemi” 1994, nr 9, s. 20-21.
19 A. Dąbrowska, O wędrówce dusz i nie tylko, „Nie z tej Ziemi” 1991, nr 1, s. 12.
20 „Nie z tej Ziemi” 1993, nr 12, s. 20. Ponieważ założenie o stałym doskonaleniu kłóci się z hipotezą jednego życia.
21 A. Donimirski, Prawo karmy – prawo przyczyny i skutku, „Nie z tej Ziemi“ 1994, nr 9, s. 23.
22 J. Bąbel, Reinkarnacja – gdzie, skąd i dlaczego?, „Nie z tej Ziemi” 1994, nr 5, s. 9. (I kolejne numery). W dalszych odcinkach autor pisze o Egipcie i Grecji, orfikach i prefilozofach oraz ich poglądach na duszę i metampsychozę. Dr Jerzy Bąbel jest, moim zdaniem (oczywiście nie mam pewności czy on sam przystałby na taką klasyfikację jego osoby), jednym z niezbyt licznych reprezentantów „wysokiego” New Age; obecnie związany jest z pismem „ALBO-albo”.
23 M. Kalmus, Przeżycie bezpośrednie a naukowe poznanie, „Nie z tej Ziemi” 1993, nr 7, s. 8-10. Jak można się zorientować zgłębiając jego teksty, Kalmus jest szczególnie związany z buddyzmem tybetańskim.
24 Tenże, „Nie z tej Ziemi” 1993, nr 7, s. 32-34.
25 Tenże, „Nie z tej Ziemi” 1994, nr 8, s. 35-37.
26 A. Wójcikiewicz, Nauka, świadomość i kosmos, „Nie z tej Ziemi” 1994, nr 8, s. 60.
27 Np. niewytłumaczalne zachowania zwierząt, które można widzieć jako przejaw istnienia subtelnego wzorca, nie kodowanego w DNA. Widać tu inspirację koncepcją pól morfogenetycznych Scheldrake’a. W numerach „NztZ” z 1994 r.
28 Zob. „Nie z tej Ziemi” 1995, nr 3, s. 32-34.
29 M. Błaszczyszyn, Zdrowie doskonałe, „Nie z tej Ziemi” 1996, nr 6, s. 44.
30 J. Piernikarska-Cichocka, Holistyczna terapia przyszłości, „Nie z tej Ziemi” 1993, nr 7, s. 18.
31 Ibidem, s. 19. Autorka jest psychotronikiem, zajmuje się rolnictwem biodynamicznym wedle metody Steinera, stosuje medytacje (bywała w indyjskich aśramach) – także o niej można by powiedzieć, że jest przedstawicielką polskiego New Age.
32 Zob. „Czwarty Wymiar” 2000, nr 11, s. 43. Taki sposób pojmowania relacji choroba-świadomość jest jednym z punktów niezgody między New Age a np. psychologią transpersonalną (zob. np. K. Wilber, Śmiertelni, nieśmiertelni, Warszawa 1995).
Dodam, że pracownicy redakcji pism zwracają uwagę (ma to miejsce szczególnie w pierwszej fazie istnienia „NztZ”), by nie separować medycyny alternatywnej od klinicznej, propagując raczej wzorzec współpracy i dopełnianie jednej przez drugą.
33 Zdarzały się umieszczane pod tekstem informacje, np. gdzie można kupić za granicą opisywaną książkę, albo autor lub redakcja zamieszczali numer telefonu, czy adres, gdzie o opisywanym zjawisku można było dowiedzieć się więcej. Sporadycznie pojawiały się anonse powiadamiające np. gdzie można wykonać profesjonalny horoskop.
34 „Nie z tej Ziemi” 1993, nr 8, s. 3.
35 „Nie z tej Ziemi” 1993, nr 1, s. 12.
36 A. Kubiak, Jednak New Age, Warszawa 2006, s. 143-162.
37 „Nie z tej Ziemi” 1991, nr 1, s. 7.
38 Cyt. za: W. Burszta, Różnorodność i tożsamość. Antropologia jako kulturowa refleksyjność, Poznań 2004,s. 37.
39 Pomijam generalnie listy z kłopotami typu nadwaga, a także odnoszące się do konkretnych artykułów, czy prośby ludzi chorych o pomoc, itp. Także te, w których czytelnicy opowiadają np. erotyczne sny, prosząc o wyjaśnienie, interesują ich też a to zjawiska magiczne, a to przydarzające im niewytłumaczalne zdarzenia (najczęściej zresztą wytłumaczalne, nawet przez redaktora odpowiedzialnego za kontakty z czytelnikami). Ilość nonsensów musiała być porażająca. Zajmują mnie tylko takie tematy, które podjęła redakcja – bo to świadczy o kreowaniu postaw pożądanych. Są i rubryki – odpowiedzi na listy poszczególnych autorów, jeśli się zgodzą i jeśli oczywiście wywołali duży rezonans. Nadmienię jeszcze, że w końcowej partii periodyku, w Czytelnicy piszą niekiedy zamieszczane są dość obszerne polemiki.
40 „Nie z tej Ziemi” 1991, nr 1, s. 8.
41 „Nie z tej Ziemi” 1993, nr 8, s. 7.
42 „Nie z tej Ziemi” 1993, nr 9, s. 7.
43 „Nie z tej Ziemi” 1991, nr 3, s. 7.
44 „Nie z tej Ziemi” 1993, nr 8, s. 11.
45 „Nie z tej Ziemi” 1992, nr 12, s, 11.
46 Ibidem, s. 12.
47 „Nie z tej Ziemi” 1994, nr 5, s. 11.
48 „Nie z tej Ziemi” 1994, nr 10, s. 12.
49 „Nie z tej Ziemi” 1995, nr 10, s. 11.
50 „Nie z tej Ziemi” 1993, nr 12, s. 11.
51 Ibidem.
52 „Nie z tej Ziemi” 1994, nr 9, s. 11.
53 „Nie z tej Ziemi” 1994, nr 9, s. 12.
54 Rzadziej bywa, że sami czytelnicy przestrzegają np. przed praktykami jogicznymi, które samodzielnie, pod wpływem lektur podejmowane, bez obeznanych w tym praktyków, mogę być niebezpieczne.
55 „Nie z tej Ziemi” 1993, nr 2, s. 27.
56 „Nie z tej Ziemi” 1993, nr 8, s. 3. I przypomnienie, ze w stopce redakcyjnej widnieje komunikat, że redakcja nie identyfikuje się ze wszystkimi poglądami publikowanymi.
57 „Nie z tej Ziemi” 1993, nr 11, s. 12.
58 Większe też będzie rozumienie siebie i innych, spokój wewnętrzny. „Nie z tej Ziemi” 1995, nr 10, s. 7.
59 „Nie z tej Ziemi” 1994, nr 4, s. 11.
60 Tekst napisany a propos entuzjastki zen, która znalazła się w szpitalu psychiatrycznym. „Nie z tej Ziemi” 1994, nr 12, s. 58. Tekst ten i wiele innych odredakcyjnych przynajmniej częściowo wyjaśniają dlaczego niektóre duchowe techniki traktowane są oględnie, a proponowane są raczej takie, które nie mogą uczynić psychicznej krzywdy – to może być wyraz odpowiedzialności redakcji, a nie „płytkiej duchowości”.
61 „Czwarty Wymiar” 2001, nr 1, s. 4. Pomijam okres „gdański”, z powodów wyżej nadmienianych (zmiana orientacji światopoglądowej). Krótko można powiedzieć: rubryka kontaktowa z czytelnikami nazywa się Między nami (w podpisie redaktora widnieje tylko imię, Aleksandra). Jak łatwo się domyślić tutaj także widać zmianę, i tak na pytania dotyczące zjawisk paranormalnych odpowiedzią jest deprecjacja, niewiara, albo „psychologizowanie”, przekonuje się czytelników, że spokój ducha niesie wyłącznie modlitwa itd.
62 „Czwarty Wymiar” 2002, nr 1, s. 4.
63 Następuje też krytyka konsumpcyjnego stylu życia, co wobec konsumpcyjnej ezoteryki może nieco dziwić…. „Czwarty Wymiar” 2000, nr 12, s. 2.
64 „Czwarty Wymiar” 2002, nr 2, s. 4.
65 „Czwarty Wymiar” 2001, nr 8, s. 10.
66 „Czwarty Wymiar” 2002, nr 5, s. 14.
67 „Czwarty Wymiar” 2001, nr 7, s. 15.
68 Przy okazji warto wspomnieć o numerze „Nomosu” poświęconym w całości temu zagadnieniu. „Nomos. Kwartalnik Religioznawczy” 2003, nr 43/44.
69 „Czwarty Wymiar” 2001, nr 10, s. 10. Wciąż jeszcze zdarza się potrzeba ambitniejszych treści, oto w tym samym numerze ktoś prosi o teksty na temat antropologii filozoficznej (a ktoś inny powiada, że interesuje się pismem, ze względu na to, że mówi się tu o potędze świadomości jako mocy kształtującej nasze życie).
70 „Czwarty Wymiar” 2001, nr 3, s, 2.
71 Rozważania Burszty odnoszą się, co prawda, do kultury współczesnej w ogóle i do kultury popularnej, ale new age’owe treści na łamach popularnych pism wpisują się tu, według mnie, znakomicie. W. Burszta, op. cit., s. 89. Zob. też np. wywiad z Marią Janion w „Gazecie
Wyborczej” 2006, nr 123, s. 18-19, która przywołuje książkę Benedict Anderson pt. Wspólnoty wyobrażone i powiada jej słowami: „Czytanie gazet, jak twierdzi Anderson, w zasadniczy sposób tworzy ową wspólnotę wyobrażoną. Gazeta i jej czytelnicy, których nie znam, ale których sobie wyobrażam, składają się na tę wspólnotę” (ibidem, s. 18). Cóż dopiero, gdy dotyczy to tak specyficznego periodyku jak „NztZ” lub „CzW”.
72 Ibidem, s. 102.
73 Ibidem, s. 114.
74 Inna sprawa to rozumienie prawdy – w końcu to pojęcie nie funkcjonuje tylko w znaczeniu filozoficznym – jako adekwatność, ale zasadnie można powiadać o prawdzie mitu albo dzieła literackiego.
75 J. Tokarska-Bakir, Obraz osobliwy, hermeneutyczna lektura źródeł etnograficznych, Kraków 2000, s. 19 i n.
76 W. Burszta, op. cit., s. 68.
77 Z. Bauman, Płynna nowoczesność, Kraków 2006,s. 157.
78 B. Dobroczyński, III Rzesza popkultury i inne stany, Kraków 2004, s. 79.
79 J. White w swoim Świcie Ery Wodnika zwracał uwagę, że New Age musiał pojawić się w takiej społeczności, gdzie podstawowe potrzeby są już zaspokojone.