Rozdział V. Postulat transformacji świadomości w „Nie z tej Ziemi” i „Czwartym Wymiarze”

Tekst poniższy jest fragmentem większej całości, książki wydanej na podstawie pracy napisanej w ramach studiów – Etnologia i Antropologia Kulturowa U. Wroc.: Joanna Żak-Bucholc, Przemienić świat i siebie. New Age i transformacja świadomości w „Nie z tej Ziemi” i „Czwartym Wymiarze”, Wrocław 2007.

Droga, podróż, przestrzeń

„<Droga> – jeden z fundamentalnych składników mitycznych wizji świata – stanowi także konstytutywny element systemów religijnych i filozoficznych, które czynią z niej sposób życia, technikę samodoskonalenia i rozwoju wewnętrznego”1.

Doprawdy, nie mogłabym zaproponować lepszego otwarcia niniejszego rozdziału, niż ten cytat. 

Z żadnym innym może symbolem nie jest tak mocno związana kategoria zmiany, jak z semantyką drogi. Oczywiście, także wtedy, gdy jest traktowana metaforycznie, a przestrzeń odnosi się niekoniecznie do płaszczyzny geograficznej. To co na drodze „się odbywa” to podróż. A „Podróż to indywidualny akt wyboru, wolności i kreowania siebie (…) Podróżować to przekraczać granice różnego rodzaju – narodowe, społeczne, psychologiczne, a także granice wewnętrzne w nas samych, pomiędzy różnymi wymiarami naszej osobowości2”.

Jakiego rodzaju to droga, jaka podróż i kim są podróżnicy – mam nadzieję zobaczyć lepiej, gdy w relacji do tych metafor wyłuskam z badanych tekstów program i „trasę” prowadzącą przez świadomość człowieka New Age. 

Świadomość i transformacja – „ja” i kosmos

Aby ukazać tylko, że przekaz teoretyków Nowej Świadomości, któremu poświęciłam w całości Rozdział III, funkcjonuje w takich samych formach i formułach w obiegu bardziej masowym, podam tylko trzy przykłady rozumienia transformacji jako dziejowego procesu: Oto w artykule P. Listkiewicza z cyklu Z mądrości Wschodu traktującym „o duszy” ewolucja rozumiana jest jako proces, w ramach którego także dusza, jako cząstka świata (tożsamość jest tu widziana na modłę indyjską), „chce wzrastać”. Antropologiczna wizja zakłada istnienie 5 ciał człowieka (fizyczne, astralne, umysł, intelekt i Dusza), a obszary te odpowiadają obszarom kosmosu3.

W okresie „Czwartego Wymiaru” pojawiła się relacja z kongresu Fundacji Feniksa Życie nie umiera (w ramach europejskich Dni Życia), a w niej słowa: „Jak twierdzą ezoterycy, w pracy nad transformacją świadomości pomagają nam procesy transformacyjne zachodzące w aurze całej planety, która zmierza do stworzenia przeciwwagi dla starego porządku świata”4.

Do postulatu transformacji świadomości nawiązuje astrolog K. I. Bułłyszko: „Największe przemiany muszą dokonać się w naszej wyższej jaźni (…). Uran patron Wodnika dąży do indywidualizacji. Teraz jeszcze (do 2020) jesteśmy w epoce przejściowej. Przejście z Ryb do Wodnika w aspekcie człowieka – jest jak wyjście jednostki z tłumu”5.

Wodnik jako zodiakalny znak z cechami mu przypisanymi służy za wzorzec pożądanej osobowości, do którego praktykujący mają dążyć. To rodzaj programu i wskazanie kierunku podróży. Innymi słowy, ludzie Wodnika znają trasę podróży i jest ona oswojona przez rozpoznanie cech obszaru, do którego się zmierza – nie jest to wyprawa w nieznane.

Wodnik, znak Zodiaku. Za: Pixabay

Również sposób rozumienia „ja” trzyma się ram teoretycznych (ale jednocześnie akcentując pewne konsekwencje, o czym jeszcze powiem poniżej). Generalnie proponowana antropologia jest oparta o energetyczny i wielopoziomowy wzorzec. Świadczą o tym liczne artykuły, np. Energetyczna budowa człowieka5. I. Petruk przedstawia w nim model ciała ludzkiego jako istniejącego w Jedni Wszechświata, utworzonego bowiem z tej samej substancji, co planety, tj. z materii i energii (antymaterii), człowiek tym samym zawiera w sobie wszystkie rodzaje energii kosmicznych. Pośrednikiem między tak rozumianym mikro- a makroświatem jest ciało astralne i mentalne (by tak rzec – o subtelniejszej konsystencji, niż ciało fizyczne). Czakramy rozumie autorka jako zbiorniki energii w ciele, i choć wypełnianie ich energią jest procesem pozaświadomym, człowiek może go przyśpieszyć dzięki świadomym zabiegom. Powtarza się znana już teza, że rozwój możliwości człowieka następuje wraz z rozwojem planety. Oddziaływanie między energiami kosmosu i człowieka bywa wzmagane świadomie przez ludzi przechodzących na wyższy poziom – następuje wtedy otwarcie na wibracje wszechświata, im bardziej świadome, tym dłuższe (motyw bramy). Jednym słowem, człowiek to świadomość i to owa bezcielesna świadomość szuka ciała odpowiedniego do wcielenia (oczywiście mamy tu schemat reinkarnacyjny).

Wariacja na temat starej idei o tożsamości mikro- i makroświata. Za: Pixabay

Inny artykuł autorki (plus A. Dąbrowska), W kręgu dwunastki, człowiek jak wszechświat, potwierdza te tezy, uzupełniając je o przeświadczenie, że człowiek jako wyposażony w prawa uniwersalnemoże opanować dane mu narzędzia: ciało i ego,w dążeniu do rozwoju, bo jedno z 12 praw to Prawo Rozwoju. „Rozwój w synchronizacji  z tym prawem to rozszerzenie pola widzenia, ale i większa odpowiedzialność za siebie i innych”6. Drogą człowieka jest rozpoznać ten stan rzeczy we własnej świadomości. Tekst ten to niemal manifest wodnikowego rozumienia praw kosmicznych i nowej antropologii. Znowu okazuje się, że rozwój człowieka nie jest przywilejem, ani zachcianką, ale wręcz prawemskorelowanym z prawami rozwoju istniejącymi we wszechświecie.

Wiele artykułów na ten temat napisał prof. dr hab. Andrzej  Szyszko-Bohusz, np. Odkrycie zagadki człowieka czyli najgłębszej z tajemnic. „Tak więc podstawowym zadaniemczłowieka dążącego do uzyskania wyższego stanu świadomości, stanu wglądu w prawdę (…) jest oczyszczenie swej natury fizycznej i mentalnej – by zyskać wrażliwość, subtelność i blask” (autor powołuje się na stare tradycje ezoteryczne, myśl orientalną, Krishnamurtiego i Ramanę Maharishi)7. Temu oczyszczeniu w drodze do Ducha służy medytacja, która rodzi energię i radość (stan ten utożsamiony zostaje z Bogiem jako Miłością). „Jesteśmy zanurzeni w boskiej świadomości”.  W kolejnym artykule autor uznaje, że substancja duchowa jest praprzyczyną (Tao, Atman-Brahman, Absolut w religiach) wieczną i niezniszczalną – a każda istota jest jej inkarnacją. Sam autor swój sposób rozumienia pojmowania reinkarnacji nazywa reinterpretacją, holistycznym ujęciem reinkarnacji w świetle badań naukowych nad Uniwersalnym Stanem Świadomości (albo Stanem nie Podlegającym Zmianom), którym poświęcił wiele publikacji i opracowań naukowych. Odnosi stany medytacyjne do rytmów fal mózgowych. By opisać owe stany badane naukowymi metodami, używa sformułowań: „wyższe stany wibracyjne”, „fale delta” lub „fale gamma”. Wejście w ten stan „powoduje istotną zmianę w osobowości praktykującego”, zwłaszcza zaś umożliwia głębsze zrozumienie centralnej tajemnicy: „jedności życia i świadomości”8.

Kilka tekstów zamieścił w „NztZ” A. Brodziak, którego osobę przybliża notka obok tekstu: jest profesorem pracującym w Śląskiej Akademii Medycznej. W artykule Fantazmat najsilniejszy, czyli rozważania nad sensem istnienia pisze o dostrzegalnej zależności między wizją kosmosu a osobistym odczuciem sensu życia – te zależności są coraz bardziej widoczne, m.in. w konceptach „z kręgu New Age” (autor pisze o łączeniu kosmologicznych wierzeń z fizyką cząstek subatomowych, o synchroniczności Junga, o mechanizmie kosmicznym, w który wpisany jest człowiek, mający zdobyć świadomość siebie). I konkluzja: „Wynika więc z tego, że poczucie sensu można odzyskać dzięki wysiłkowi myślowemu prowadzącemu do powiększenia obszaru (horyzontu) świadomości” oraz: ”Od świadomości skąd przybyłeś, kim jesteś i jakie jest twoje osobiste zadanie, zależy Twoje samopoczucie dzisiaj” [część tekstu wytłuszczona]9

W innym tekście tego autora poruszone zostają problemy: nowa fizyka a kondycja człowieka w świecie, zasada antropiczna, połączenie cykli kosmicznych z cyklami życia ludzkiego itd. Konkluzja – nowa wizja nadaje ludzkiej egzystencji sens, bo zostawia ona ślad w czasoprzestrzeni, przyczyniając się do ogólnego, duchowego  wzrostu10.

https://lubimyczytac.pl/autor/44746/andrzej-donimirski

Autorzy obu pism nie nawiązują tylko do „klasyków” nowej nauki, szukają innych. A. Donimirski przedstawia hipotezy biofizyka z instytutu Akademii Nauk ZSRR Aleksandra Dubrowa, dotyczące biograwitacji, pola grawitacyjnego istot żywych i  struktury ludzkiego mózgu, wytwarzającego takie pole – co stwarza ponoć warunki nawet do zmiany przez mózg struktury przestrzeni i czasu: „w trakcie aktywności psychicznej zachodzą procesy transformacji energii pól i materii” (w tej ramie teoretycznej omawia się zjawiska paranormalne)11.

Z innego tekstu dowiadujemy się, że podobno fizyka odkryła trzy nowe poziomy rzeczywistości: poziom pierwszy – próżnia, gdzie mieści się potężna energia, zwane „pierwotnym polem wirowania”, poziom drugi – pole świadomości związane z naszymi myślami i emocjami oraz trzeci poziom – Absolutu. W swych enuncjacjach autorka powołuje się na Victora Frankla, badacza świadomości, A. Einsteina, prof. A. Akimowa, i prof. I.G. Szypowa (badacze rosyjscy), stwierdzając, że początek wszystkiego jest natury duchowej, w Uniwersalnej Świadomości, Absolucie. Człowiek jest powiązany ze wszystkimi poziomami rzeczywistości; świadomość i duch wiąże go z tzw. polami torsyjnymi (świadomość „w świecie”) i z Absolutem. Powołując się na Naukę Żywej Etyki, która dała energetyczny wzorzec wszechświata, autorka przekonuje, że jest on dziś potwierdzony przez fizykę. Owa Nauka Żywej Etyki uczy, że myśl jest energią i nie ginie, tak jak nie ginie energia w fizyce – dlatego tak ważne jest kontrolowanie myśli. Są one bowiem nieprzejawionym czynem i mogą przybrać formę tzw. myślokształtów, które emitowane ze świadomości stają się samodzielnie istniejącymi strukturami, aż do osiągnięcia formy materialnej w planie fizycznym. Z tego wyłania się wniosek o odpowiedzialności za to, co myślimy, bo myśl wraca do nas, ale i rzutuje na postać świata. Stąd ważność pozytywnego myślenia12.

Nie interesuje mnie w tym miejscu wykładnia, powiedzmy – filozoficzna, tylko jej możliwe konsekwencje, składające się na wytyczne propozycji pewnej strategii życiowej. Przy okazji warto zauważyć, że i tutaj, na łamach „NztZ”, wielokroć mamy do czynienia z tekstami, które zdradzają stosunek autora do podawanych treści, jako do projektu, nie „prawdy objawionej” (jak Skolimowski, Wilber i inni, tu: np. A. Brodziak). Ogólnie mówiąc, człowiek, dzięki takiej wizji, zostaje wyposażony w poczucie sensu, który odsłaniać ma się tym bardziej, im bardziej poszerza się świadomość, ale, co więcej – w zadanie do wykonania, jest odpowiedzialny za siebie i innych, ma też narzędzia, którymi może się w realizowaniu swojego zadania-drogi posługiwać – ciało i ego, na które może wpływać z wyższego poziomu. Co więcej, ma energię (w pojęciu New Age), ma biopole, a są to substancje, w rozumieniu zwolenników tego poglądu, które wykraczają poza mechanistycznie postrzegane ciało. To ważne, jako że ma wpływ na sposób rozumienia psychotechnik. Ciało-umysł nie są dualne, ale są kontinuum energii, mniej lub bardziej na jego osi zagęszczonej. Mocy do ich przemiany dostarcza i to co wewnątrz, i to co zewnątrz, bo to także rodzaj ciągłości substancjalnej. Natomiast w jakiej relacji postrzegany jest związek energia – Duch, Tao, Atman, energia – świadomość to już podstawa różnorodności odczytań i co za tym idzie, praktyk (o sporze z osobami utożsamiającymi energię ze świadomością wspominam w Rozdz. III). Praktyki duchowe nie odbywają się wbrew światu, czy przynajmniej mimo świata, jak np. w ascezie chrześcijańskiej albo u indyjskich sadhu; ani wbrew ciału, które w koncepcjach dualistycznych jest widziane jako oddzielne od duszy. Tu nie ma postulatu przezwyciężania świata, oderwania się od świata zmysłowego, tu relacja ja-świat/kosmos polega na współzależności, a wręcz współpracy. Człowiek New Age postrzega siebie w relacji. Wszelkie „elementy” świata postrzegane są w relacji, a nie jako zbiory bytów. Z tego punktu widzenia dostrzegalna staje się zgodność między założeniami ontologicznymi a praxis.

Nie ma tu oczywiście miejsca, by omówić typy rozmaitych praktyk duchowych, jedno wszakże ogólne rozróżnienie, jako dotyczące europejskiego sposobu ich rozumienia, podam za J. Tokarską-Bakir: „<Jeśli bowiem ktoś pragnie zostać kontemplatykiem, patrzącym duchowo i do wewnątrz, a przekonany jest, że winien słyszeć, widzieć, odczuwać smak, zapach i dotyk (…), to bardzo się myli i działa wbrew naturalnemu porządkowi> – ten pogląd, wyrażony w czternastowiecznym anonimowym Obłoku niewiedzy można uznać za reprezentatywny dla europejskiego sensus communis”13. Ten sposób traktowania pracy duchowej jest oczywiście konsekwencją sięgającej greckiej filozofii dystynkcji ciało-dusza14. Jak już powiedziałam, tę dystynkcję Wodnik znosi, dlatego praktyki z kręgu Wodnika są innego rodzaju, niż w tradycjach, choćby tych, które wymieniłam wyżej, ale także takich, do których nominalnie się odwołuje. Człowiek nie odchodzi ze świata do eremu, klasztoru, czy wihary; człowiek jest w świecie, razem ze swoim ciałem, zmysłami i niefizycznymi „subtelnymi” płaszczyznami. Współdziała z nim, by go podnieść na wyższy poziom, jak i siebie samego. Ale konsekwencją tych założeń może być, i często jest, przekonanie o nieograniczonej niemal plastyczności natury człowieka („możesz wszystko dowolnie kształtować”), solipsyzm (wszystko jest w „ja”),  wreszcie – projekcja mocy „ja” w świat, skoro tyle zależy od moich myśli i moich wyobrażeń.

Mandala, jedna z ulubionych figur zaadaptowanych przez ludzi New Age

Na koniec tej części chciałabym zaprezentować dwa teksty mówiące o tym samym – samorealizacji i transformacji świadomości, w moim przekonaniu jednak ukazujących ową zmianę akcentów, o której wspominałam w poprzednim rozdziale. Oto artykuł Z. Królickiego Poszukiwanie szczęścia. Droga do poznania samego siebie. Po początkowym spostrzeżeniu, że obecnieistnieje tendencja do pełniejszego dostrzegania świata i siebie samego – bo na takim etapie znajduje się proces rozwoju człowieka (transcendencja włączana jest w obręb przeżyć duchowych, a sfera doznań indywidualnych wzbogaca poznanie naukowe) – autor powiada, iż: „Podstawowy ewolucyjny sens i humanistyczne wartości autorealizacji polegają na odkrywaniu własnej niepowtarzalności”15. Dokonanie przemian możliwe jest dzięki samopoznaniu, a nie naśladowaniu wzorców. Aby jednak odczuć szczęście duchowe, nie należy wypierać niechcianej części ego. W tekście pojawia się metaforyczny obraz – każdy człowiek znajdujący się u podnóża góry ma prawo wspinać się na szczyt swoją własną drogą. „Wspinanie” obejmując różne sfery człowieka (intelekt, sfera emocji i fizyczna).

Drugi tekst W. Witkowskiego (z adnotacją w nagłówku Transformacja świadomości) Wing Makers – stwórcy skrzydeł anonsuje: „Zbliżamy się do wibracyjnego przeskoku świadomości, który będzie miał miejsce na przełomie lat 2012/2013”16. Po upływie czasu przejściowego – tylko ci, którzy dobrze posługują się „energią miłości” będą kontynuować swój rozwój przez kolejne inkarnacje. Ci zaś, którzy nie będą gotowi, potrzebują pomocy („skrzydeł”). „Ten brutalny świat całkowicie zmieni swoje oblicze, jeśli człowiek odczuje swoją duchowość (empatia, łączność międzyludzka, cywilizacja współpracy, osobowa moc). Istotne dla człowieka jest uświadomienie sobie istnienia duszy i Wielkiego Portalu (motyw bramy) łączącego człowieka z jego wieczną naturą i wszechświatem. Z tekstu wyłania się teza, że istnieje zbiorowy umysł planety i układu słonecznego, a także specjalne sfery, w których ulokowane są wysokowibrujące centra, będące rodzajem banku informacji, który umożliwia podniesienie świadomości. Na przełomie tysiącleci wcieli się wiele istot „katalizujących przemiany”, i to one przygotują ludzkość na wejście w „piątą gęstość świadomości” (to specyficzne słownictwo uzupełnić jeszcze można np. frazą „planetarne sfery dopływu” itp.) [podkreślenia autorki].

Abstrahując teraz od terminologii drugiego tekstu, zwróciłabym raczej uwagę na różnicę w przekazie – ten pierwszy ewokuje autoteliczną osobowość poszukiwacza (niepowtarzalność, samopoznanie versus naśladownictwo, nie dając żadnych wytycznych w podróż na górę – metafora autora). Ten drugi jest rodzajem ostrzeżenia przed „końcem czasu” i jak w apokaliptyce tworzy grupę wybrańców (tylko ci, którzy umieją posługiwać się energią),  innym przydając przewodników; tu wzorce są ewidentnie przywoływane. Poniżej, mając na uwadze te dystynkcje w pojmowaniu drogi i podróży, przyjrzę się metodom i technikom mającym podróżnych prowadzić ku celowi. 

 Metody, techniki, czyli jak iść w drodze

„Każde działanie praktyczne jest nie tylko przekształcaniem przedmiotu, ale tworzeniem sensu, wartości kulturowej, a rezultat to także uzewnętrzniona podmiotowość człowieka jako <mieszkańca kultury>”17.

Można by rzec paradoksalnie – człowiek (może zwłaszcza człowiek Nowej Ery) sam jest dla siebie przedmiotem przekształcenia, po to, by móc odczuć sens. Poczucie sensu, szczęścia, tak często podnoszone i w listach do redakcji, i w tekstach zawartych w pismach, są oczywiście wartościami odwiecznie poszukiwanymi – odczuwane jako deficytowe, tym bardziej stają się upragnione. Tym razem mają je zapewnić: nowa mitologia, zakorzeniająca w świecie i techniki działające na świadomość, tak, by mogła ona je dostrzec (by tak rzec, w sprzężeniu zwrotnym).

Zacznę od prezentacji w miarę „klasycznych” metod i sposobów ich pojmowania, tj. metod o orientalnej proweniencji. W artykule P. Listkiewicza (zob. przyp. 3) pojawia się znamienne rozróżnienie: mądrość Wschodu każe praktykować duchowość, a nie wierzyć, jak na Zachodzie (wiele elementów pomijam, jako już wielokrotnie omawianych). Do duchowości Wschodu nawiązuje też tekst M. Góralskiego Przez wiedzę i medytację do duchowości Wschodu18. Być może religie świata nie są tym samym, zauważa autor, ale cel: szczęście, wolność i zbawienie – jest taki sam. Potem krótko pisze o historii obecności Wschodu w kulturze masowej Zachodu (wspomina również o skandalach związanych z niektórymi sektami i guru, co nie wyklucza istnienia prawdziwych mistrzów duchowych), sądzi przy tym, że istniało niezrozumienie idei wschodnich przez beatników i dzieci-kwiaty, dopiero połączenie ich z ekologią i naukami XIV Dalajlamy sprzyjały „pogłębionej refleksji”. Autor zauważa różne typy reakcji – z jednej strony bezrefleksyjne przyjmowanie „nowinek”, z drugiej – nieufność wobec nowych tradycji, w tym wschodnich. „W Polsce istnieje środowisko alternatywne, zwane dziwacznie paranauką, paramedycyną, parapsychologią – być może z tej gleby wyrosną prawdziwe kwiaty i owoce przyszłej epoki”19. Autor optuje za rzetelną wiedzą i praktyką (jako przykłady podaje pozycje wydawnicze Pustego Obłoku, Latawca, wydawnictwa Jacka Santorskiego).

Zatem – po pierwsze – zwrot ku doświadczeniu własnemu (Wschód-Zachód/ praktyka-wiara). To znany i oczywisty już postulat nurtów „nowej świadomości”. Po drugie – sposób rozumienia medytacji i Wschodu. Jak się wydaje, według autora drugiego tekstu błąd polegał na dość bezkrytycznym przyjmowaniu technik, a nie istoty tego, czym jest medytacja dziś. Kontekst czasów powinien owe techniki zmieniać (na co zresztą zwraca uwagę wiele osób, np. przywołany przeze mnie w innym miejscu J. Prokopiuk).

Jedna z metod zaadaptowana przez ludzi New Age – medytacje lub rodzaj tańców w labiryncie. Fot. za „Nieznany Świat” (numer i rok zapomniany…)

Interesujący i syntetycznie ujmujący te zagadnienia jest artykuł Pawła Możdżyńskiego Samoobserwacja w New Age20. To rodzaj krótkiego wykładu teoretycznego, a tezy autora są następujące: wraz z ewolucją systemów duchowych (i kultur) nastąpiła konieczność uzupełnienia mitu i rytuału o dodatkowe praktyki – samoobserwacyjne. Za M. Eliadem uznaje je za właściwe dla Indii, ale przypomina i hasło z Delf „poznaj samego siebie”, i tradycję Sokratejską, i pewne nurty w chrześcijaństwie – teologię apofatyczną: Mikołaja z Kuzy, mistrza Eckharta – to tutaj bowiem istotne było spostrzeżenie, że nasze wyobrażenia na temat Boga i świata to tylko wyobrażenia właśnie, i jedyne dostępne naszemu poznaniu jest nasze „ja”. Z kolei w psychologii zachodniej wyróżnił Freuda, Junga, psychologię transpersonalną, tę ostatnią widząc  jako „nurt ściśle związany z ruchem New Age”. Wymienia Wilbera i jego słowa o medytacji, iż jest to wyjście poza ego, inaczej niż w modlitwie (proszącej Boga np. o samochód, co tylko ego utwierdza). Tak więc, konkluduje autor, te nurty to część uniwersalnej kultury duchowej, w ramach której usiłuje się powiązać świadomość ze wszystkimi aspektami życia. W New Age (autorzy tu cenieni to J. Krishnamurti i A. de Mello) chodzi właśnie o wyjście poza „ja”, które się samo obserwuje. Efektem będzie „koniec poczucia rozdwojenia, przyczyny biedy człowieka”. Na koniec pisze jeszcze autor o dwóch opozycyjnych koncepcjach antropologicznych – modelu Kartezjańskim i transpersonalnym (oraz ezoterycznym, w pewnej mierze) – w tym ostatnim człowiek jawi się jako byt wielopłaszczyznowy (ciało, intelekt, emocje, sfera energetyczna, duchowa). Chodzi zatem o jednoczesne wyjście z uwarunkowań i wejście w stan, gdzie rzeczy robią „się” (to „się” utożsamia się nieraz z Self), bez kontroli ego. Nawiasem mówiąc, jak widać na łamach „Czwartego Wymiaru” pojawiają się wciąż jeszcze teksty „wysokiej” Nowej Ery o nachyleniu psychologicznym.

J. Krischnamurti jako młodzieniec (zm. w 1986 r.). Paradoksalnie niektórzy ludzie N.A uważają go za mistrza, a to wszak K. odmówił Towarzystwu Teozoficznemu, A. Besant i in., by go obwołać nowym zbawcą…

Ewa Foley, szefowa polskiej sekcji i fundacji rebirthingu prezentuje swoisty sposób pojmowania medytacji: medytujemy zawsze wtedy, gdy jesteśmy w pełni obecni, dlatego jej form może być wiele, nawet dla jednej osoby: zazen, medytacja z mantrą, wizualizacja, wpatrywanie się w płomień świecy, koncentracja na czakramach, kontemplacja fragmentów wiersza, spacer21. (W innym miejscu autorka nazywa rebirthing nową jogą). Otóż to najbardziej charakterystyczne dla przekazu Wodnika dotyczącego technik – wielość. Przypuszczać należy, że jest to zalecenie mające na celu nie przywiązywanie się do jednej techniki i jednocześnie konieczność oddziaływania na wszystkie sfery czy płaszczyzny człowieka, przy uwzględnieniu zróżnicowania stopnia rozwoju adeptów.

Ale też sposoby rozumienia medytacji czy jogi uniwersalizują się jeszcze w innym sensie. A. Bytof w artykule Eurojoga pisze o św. Teresie z Avili, porównując ją z Patandżalim, przywołuje też Jana od Krzyża – wnioskując, że Zachód ma własną jogę, choć odczytanie jej zasad z pism mistyków nie jest łatwe. Najważniejsza i tak jest własna praktyka, i uświadomienie sobie, że wszyscy mogą praktykować tak pojętą jogę, a „nie tylko mistrzowie w Himalajach”22.

Na przełomie wieków na łamach „Czwartego Wymiaru” miała miejsce ożywiona dyskusja na temat czym jest rozwój duchowy. Oto jeden z głosów. Autor pisze, że do Boga zbliżyć się można za pośrednictwem nadświadomości i podświadomości (nie logiczną częścią). Techniki duchowe służą do pracy z podświadomością, która stawia opór; najlepszą z nich jest medytacja. W miarę rozwoju duchowego, u podstaw którego leży doświadczenie i który jest podnoszeniem jakości życia w wymiarze materialnym i duchowym, przychodzą odpowiedzi na egzystencjalne pytania o sens i cel życia23. Znany w kręgach Wodnika autor wielu książek na temat rozwoju duchowego Leszek Żądło również był jednym z dyskutantów24. Dokonuje  pewnej krytyki, uważając, że często myli się rozwój duchowy z rozwojem osobistym albo artystycznym, rzadziej z rozwijaniem zdolności parapsychicznych. Bywa też ucieczką od świata, bo „Tam” – w stanie medytacji jest przyjemniej i łatwiej, „Tu” – bywa trudno i źle (adepci często mają poczucie takiego rozdwojenia). „A przecież praktyki duchowe można wykorzystać do poprawy jakości życia i odnoszenia sukcesów”. Dokonuje krytyki hochsztaplerów, a także narkotycznych odlotów (takie stany nie mają nic wspólnego z rozwojem duchowym). Pisze też o „opóźniaczach rozwoju” – te przeszkody mogą pochodzić z poprzednich wcieleń, może to być szok poporodowy (temu ma zaradzić rebirthing), nieświadome pragnienie śmierci. Pisze również, że by jakaś technika, np. afirmacja, zadziałała, trzeba by była niesprzeczna z całym systemem wartości i co za tym idzie, musi dokonać się zmiana relacji z innymi – a przed taką zmianą istnieje lęk (dlatego też  na tym etapie najwięcej adeptów się wycofuje). Interesująco wygląda tu kwestia indywidualizmu, otóż Żądło zwraca uwagę, że tylko niewiele osób jest na odpowiednim poziomie, by rozwijać się samodzielnie, tymczasem trudno o mistrzów duchowych. Dalej pojawia się swoista polemika – częsta wśród ludzi „nowej świadomości”, choć nie zawsze uwzględniana przez badaczy – autor nie uważa za trafne przekonanie, że wszystkie duchowe praktyki prowadzą do jednego celu, np. z ezoteryką nie ma nic wspólnego channeling, rysem bowiem prawdziwej ezoteryki i rozwoju duchowego jest zmniejszanie odległości „między tobą a Bogiem – i to bogiem w nas”. Prawdziwym celem jest oświecenie.

Medytacja, energie… Fot. z Pixabay

Zanim przejdę do prezentowania kolejnych przekazów dotyczących technik działających na świadomość, chciałabym się w tym miejscu zatrzymać, by spróbować nakreślić rodzaj przestrzeni, po jakiej porusza się człowiek Nowej Ery, i kierunku, w jakim zmierza.

Z jednej strony podłoże tego uniwersum jest jednakie (energia, świadomość, duch), z drugiej – stopień jego zagęszczenia stwarza rozmaitość przejawionych form, więc nie jest to prosta tożsamość „wszystkiego ze wszystkim”. Są w tej przestrzeni, także „kosmicznej”, miejsca szczególne. „Sytuacja przekraczania granic sakralnych staje się podstawą licznych rytuałów – stąd tak ogromne znaczenie symboli otwarcia, takich jak na przykład próg czy brama”25. To zresztą dla etnologa oczywiste. Ale – to nie progi i „portale” są zamknięte, to co jest zamknięte i co trzeba otworzyć to „ja” poznającego. Dostanie się na Drogę wiedzie przez „ja”, ale nie to codzienne. Stąd terminy i postulaty otwarcia na świat, w szerokim sensie tych słów. Stąd mediacyjność określonych miejsc w psyche – w przekazie o „nachyleniu okultystycznym” będzie to sfera astralna, miejsce, gdzie niższe i najwyższe się spotyka, bo jest to łącznik między sferą transcendentną a ciałem. Cel drogi jest zatem w ogólnych zarysach znany – to wędrówka ku miejscu w sobie, skąd nawiązać można kontakt z „boskością”. Ta zaś „boskość” to termin wskazujący na obecność „podwyższonej sakralność”, która jest właściwa dla sytuacji otwarcia w rites de passage, gdy dokonuje się przejście.  Korelatami przestrzennymi tych sytuacji jest w kodzie new age’owym np. Wielki Portal w kosmosie, czakramy Ziemi itp., a w porządku wertykalnym – płaszczyzna astralna. czy kolejne niefizyczne poziomy. To przez te otwarte miejsca czy płaszczyzny „wylewa” się Duch, boska energia, czy jak to jeszcze bywa nazywane. Stąd mowa o „strefach dopływu”, „spływach duchowego Światła”. Zresztą sama ikoniczna symbolika Wodnika, jako osobnika wylewającego wodę, bywa odczytywana jako obmycie, oczyszczenie świata, ale i wylanie nowej, boskiej energii.

Przemiana bowiem może nastąpić w sferze mediacyjnej, w drodze. A jeśli to człowiek jest drogą – w pewnych szczególnych sferach; powiada się zatem o otwieraniu czakramów  w   ludzkim  ciele (energetycznym), „trzeciego oka”,  albo  o  „puszczaniu” bloków psychofizycznych utrudniających cyrkulację energii. Lub też o przejściu na inny, wyższy poziom. Jeśli mowa o samoobserwacji, to wszak „wtajemniczony” wie, że chodzi o wyższe „ja”, które obserwuje niższe; już choćby z powodów heurystycznych koncepcja poziomów jaźni jest niezwykle w tym dyskursie przydatna – inaczej uwikłałby się w paradoksy i antynomie, bo jakże „ja” może obserwować „ja”, jak „ja” może zmieniać „ja”? Tak więc przestrzenne wizje drogi trzeba przetransponować na „ja” człowieka.

J. White w rozdziale Oświecenie a podróż duchowa pisze, że Prawda to kraina bez dróg, ale samo dojście wymaga wskazówek. A podróż ku odkrywaniu Jaźni z pewnością nie jest prosta, dlatego stare tradycje duchowe stworzyły rodzaj map z naniesionymi głównymi punktami orientacyjnymi; w obecnych czasach podjęła je psychologia „ezoteryczno-transosobowa” (por. Rozdz. III). Owe mapy, jak i przewodnicy duchowi, wskazują kierunek, przystanki, czyli etapy rozwoju oraz środki. Dzięki mapom duchowi podróżnicy „przez labirynty umysłu i przestrzeni wewnętrznej” mogą wędrować stosunkowo łatwo i bezpiecznie26.

Zagrożenia, progi, bariery, przeszkody na drodze również tkwią w człowieku. Do kategorii progu i innych miejsc granicznych nawiązują często autorzy piszący o New Age, np. w tytułach, jak ten: Przekroczmy ten próg27. Autorzy artykułu piszą: „Impuls inicjujący wejście na drogę samozrozumienia i rozwoju zawsze wynika z niezadowolenia lub cierpienia” (znowu mamy motyw wejścia, zgodny z motywacjami, o których pisałam już w poprzednim rozdziale). Dalej piszą o schematach zachowań i wewnętrznych progach hamujących rozwój.

W specyficznym wodnikowym kodzie opowiada o tych przeszkodach tekst L. Żądło Ochrona przed atakiem psychicznym (por. też poprzedni artykuł tegoż autora). Mogą one pochodzić, jak czytamy, nie tylko z wnętrza praktykującego, ale z wnętrza kogoś innego: pochodzą bowiem z psychiki ludzi o niskich wibracjach (chociaż przyczyną jest tak naprawdę to, że podświadomie dopuszcza się  możliwość takich ataków). Środkami ochronnymi, swoistymi czynnościami i akcesoriami apotropaicznymi mogą być afirmacje, wiara że się jest chronionym (w myśl zasady „wiara czyni cuda”), talizmany albo energetyzatory, najlepiej dobrane specjalnie do konkretnej osoby, lub też odpromienniki astralne czy gadżety wizualizacyjne w mieszkaniu. Można też mentalnie zaprogramować kryształy, lustra (podobno siły klątwy są mierzalne licznikiem Geigera).  Nade wszystko jednak, trzeba ufać sobie -Wyższemu „ja” lub Bogu28. Cóż, język dość hermetyczny, ale sens, który mnie tu interesuje, jest konkretny – zagrożenia w drodze pochodzą z wewnątrz, ze świadomości, czy to własnej, czy innych.

Jeden z używanych amuletów, tzw. łapacz snów. Za: Pixabay

Jednak oświecenie, zmiana życia swojego i ludzkości to trochę zbyt ogólny drogowskaz. Co jeszcze psychotechniki dają ludziom w ich życiu?

W liście od redaktorki „Czwartego Wymiaru” czytamy, że czytelnicy skarżą się na niepewność jutra i chaos w świecie. „Właśnie pozytywne myślenie, wizualizacja, koncentracja, praktyki duchowe niosące spokój (ale nie bezmyślność i letarg), a w ślad za nimi mobilizacja i działanie – przynoszą rezultaty”. „Będziemy zamieszczać teksty praktyków, ćwiczenia i wskazówki jak sobie radzić i jak oswajać tę nieprzyjazną rzeczywistość; jak osiągną sukces i zdrowie, jak wykorzystać potencjał umysłu, by mieć poczucie bezpieczeństwa i realizacji”29.

Innymi słowy, pełna transformacja to kwestia perspektywy, jutra, ale żyjemy przecież dzisiaj. Ludzie New Age są w drodze, widoczne jest to też w koncepcji reinkarnacji. Dlatego to, co zrobią dziś ze swoją świadomością będzie krokiem na tej dalekiej drodze. Zabierają się zatem do pracy nad sobą również z myślą o teraz, nie tylko o horyzoncie, jakim jest totalna przemiana. Temu służą, by tak rzec – techniki cząstkowo rozwiązujące problemy. Na przykład rebirthing. Rebirthing czyli ponowne narodziny to tytuł tekstu – rozmowy z Małgorzatą Jałocho, byłym pracownikiem naukowym w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Śląskiego30. Rebirthing to technika oddechowa oczyszczająca złogi w organizmie i psychice, celem jest pokonanie traumy narodzin, a zasadą – miłość do siebie i innych, pojęta, jako stan bytu, nie uczucie. Jak się jeszcze wielokrotnie będzie można przekonać, wszystkie takie psychotechniki traktowane są jako duchowe ścieżki rozwoju, nawet jeśli obserwatorowi wydaje się, że odnoszą się zasadniczo do ciała (to oczywiście wynika z pojmowania związku ciało-świadomość, o czym kilkakrotnie już była mowa). 

Równie często jak rebirthing pojawia się metoda Silvy, często pisywał o niej „Czwarty Wymiar”31. Jose Silva w latach 60. XX w. interesował się buddyzmem zen, jogą, hipnozą, Medytacją Transcendentalną, by wreszcie stworzyć własną metodę. Określa się ją jako pomagającą radzić sobie ze stresem, z używkami, osiągnąć sukces. Ale pojawia się i tutaj przeświadczenie, że skoro myśl jest energią, umysł może wpływać na materię, że „nasze myśli tworzą nasz świat” – kontrola umysłu tą metodą pozwala lepiej funkcjonować we wszystkich obszarach ludzkiej aktywności.

Jedną z ulubionych metod jest wizualizacja. To jej dotyczy np. cykl R. Ulmana, zamieszczony pod nagłówkiem Rozwój duchowy, z mottem, że każdy ma moc zrobienia tego, co potrzebne do osiągnięcia szczęścia. Tworzenie pięknych, pozytywnych wyobrażeń mentalnych wpływa na system nerwowy i mózg, co ma stworzyć niejako nowy magazyn danych dla mózgu (w konsekwencji dla nas i naszego życia)32. Wiele jest relacji z wczasów radiestezyjnych, albo warsztatów wizualizacji,  np. z zajęć „twórczej wizualizacji i terapeutycznej radiestezji” (corocznie w Okoninach w Borach Tucholskich): „Twórcza wizualizacja jest techniką użycia Twojej wyobraźni do urzeczywistnienia tego, czego pragniesz w życiu. (…) Jest to twoja naturalna moc, podstawowa twórcza energia wszechświata, której wciąż używasz, bez względu na to, czy jesteś tego świadomy czy nie (…)”33. Innymi słowy, warsztaty mają uczyć, aby używać jej coraz bardziej świadomie.

Nie można pominąć charakterystycznych dla Nowej Ery technik związanych z synchronizacją półkul mózgowych. Artykuł D. Dasa opisuje instytut Monroe w USA zajmujący się badaniem mózgu i odmiennych stanów świadomości (w tym jasnowidzeniem itp.). Opracowana metoda synchronizuje półkule mózgowe za pomocą przyrządu technicznego (nie obyło się bez sformułowań typu „subtelne wibracje”). Poddanym temu zabiegowi towarzyszy odczucie relaksu, ciszy, to „wstęp do samodzielnego sterowaniapodświadomością34.

B. Moen, Szczecin 2004, warsztaty metodą Monroe’a. Wciąż aktywna jest internetowa strona polska (z niej pochodzi fot.)

Nawiązaniem do doświadczeń Monroe jest polska metoda synchronizacji półkul mózgowych opracowana przez K. Bułłyszko. To system nagranych dźwięków skorelowanych ze znakami wizualnymi – mającymi odprężać dane partie ciała, po czym „pojawia się nowa jakość myślenia, poczucie sił twórczych, niezależności”35. Ów system zwany jest Systemem Wirtualnej Synchronizacji Wektorowej. Cały tekst okraszony jest sformułowaniami z elektroakustyki, pisze się też o psychocybernetyce. Co ciekawe, autor podpisany S.O. pisząc o tym, jak ważne jest porozumienie z własną podświadomością (cała historia kultury ludzkiej to ponoć seria takich prób), twierdzi, że droga medytacji i podobnych metod jest za długa, więc potrzeba ułatwień zewnętrznych i pomocy technicznej. O metodzie Monroe, widzianej zresztą jako doświadczenie duchowe, traktuje kolejny tekst w „Czwartym Wymiarze”. Autor wychodzi od konkluzji, że doświadczenia zwane OOBE znane były i są w każdej kulturze, szczególnie na Wschodzie. Sam Monroe, powołując się na badania „odmiennych stanów świadomości” Tarta, stworzył przyrząd do panowania nad falami mózgu w postaci dźwięków, zwany Hemi-Sync. Powstał cały system ćwiczeń nazywanych DOW – Doświadczenie Otwarcia Wrót. Chodzi o  wywoływanie wzoru fal mózgowych charakterystycznych dla fal powstających w niezwykłych stanach świadomości, o wchodzenie w rzeczywistość niefizyczną. Celem jest eksploracja własnej jaźni bez leku przed nieznanym. A w konsekwencji pojawiają się zdolności – do uzdrawiania, albo telepatii, czy też uczucie przebywanie poza ciałem. Dalej w tekście następuje cały wykład na temat „stopni Focus” (rodzaj stopni rozwoju zdolności), okraszony terminologią typu „pole M” (pole życia umysłowego). Nie wnikając w zawiłości artykułu, powiem tylko, że program DOW obejmuje 7 stopni – m.in. uwalnianie od stresów, kontakt z jaźnią, sterowanie energiami – i 4 główne etapy, zaś doznania porównywane są do doznań szamańskich36. Warto przy okazji zauważyć ponowne pojawienie się metaforyki otwarcia wrót.

Zapewne wejście w obieg Nowego Wieku takich metod „technologicznych” łączy się z powstaniem teorii cybernetycznych, w tym dotyczących cybernetycznego działania mózgu37. Dlatego też częstokroć zdarza się mówić o „przeprogramowaniu” świadomości – co jest metaforą z języka komputerowego. Taki nowy program należy „włączyć”, niczym aplikację na twardym dysku, także w przypadku choroby. Metody „duchowego uzdrawiania” polegają na wejściu w stany głębokiego odprężenia i medytacji, w trakcie których pracują „fale alfa”, wtedy należy wprowadzić nowy „program” do podświadomości; nie werbalnie (choć i tak można, za pomocą tzw. afirmacji), ale przy pomocy wizualizacji38.

Z czasem coraz więcej pojawia się tekstów sugerujących, że wszystko, w tym dobrobyt, zależy od nas. Taki komunikat przynosi m.in. tekst Niebieskie migdały. Owe tytułowe niebieskie migdały, czyli rozmaite psychotechniki są: „Twoją szansą na wykreowanie nowego systemu motywacyjnego, na uruchomienie potencjalnej siły sprawczej, prowadzącej ku zmianie. MOŻESZ TO ZMIENIĆ, JEŚLI CHCESZ I POTRZEBUJESZ39” [pisownia oryginalna]. A bardziej szczegółowo:  „Od nas samych zależy czy praktyka kontemplacyjna będzie nam służyła do rozwinięcia <świadomości dobrobytu> czy <świadomości niepowodzenia>”40. W tym – powodzenia finansowe, sukcesy materialne. „Program można zmienić. Można to zrobić jedynie w specjalnych stanach świadomości. Podczas wizualizacji w stanie alfa (7-14 Hz), w transie hipnotycznym, w czasie świadomego śnienia oraz w stanie kontemplacji. Im głębszy będzie    stan,   tym     silniejsze    będzie     oddziaływanie   nowego     <programu> na podświadomość, tym szybciej uzyskamy rezultaty w codziennym życiu”. W ten nurt, który nazwałabym „duchowością w służbie ideologii sukcesu”, które to słowo zresztą pojawiło się już gdzie niegdzie w cytowanych tekstach, można wpisać kolejne przedsięwzięcia – w tym samym numerze „CzW” zamieszczony jest anons o sierpniowym spotkaniu w Górach Świętokrzyskich Tydzień dla siebie, w programie którego znajdziemy seminarium Joga sukcesu (inne  tytuły seminariów to np. Tao dobrobytu). Ale to przecież nie jedyny wymiar praktyczny – np. przed maturami częste są listy o podanie technik odstresowujących i poprawiających pamięć i koncentrację.

Maharisi Mehesh Jogi, twórca Medytacji Transcendentalnej

Oto droga jest już nie tylko Drogą prowadzącą do podświadomości w celach poznawczych, sensotwórczych, iluminacyjnych; podświadomością zaczyna się manipulować – ona ma do czegoś służyć, staje się miejscem – sezamie otwórz się – gdzie wprowadza się komunikaty adresowane do „ja”, które mają zmieniać życie jednostki, zgodnie z jej życzeniami. Oczywiście, nie są to jedyne teksty, współistnieją one z innymi. Nieraz trudno nie odnieść wrażenia, że szuka się jakiegoś kompromisu pomiędzy ideową postawą idącego po Drodze, by poznawać jak-rzeczy-mają-się naprawdę a utylitarną postawą idącego przez świat taki-jaki-jest i wymaga przystosowania. Tak bym widziała ewolucję New Age na podstawie obu pism – jako objaw ciążenia ku „tej ziemi” i „trzem wymiarom” (w innym miejscu odniosę się szerzej do tych zagadnień).  

Takim kompromisowym przekazem (a to akurat dobre słowo, bo tekst pochodzi z zaświatów, chodzi o channeling) jest tekst pt. Wibracja. Istotne jest rozumienie Energii – to jakby osobowość pozbawiona ciała materialnego, „głębia poznawania siebie, myśli i uczuć” i Wibracji – to z kolei źródło tych myśli i uczuć, rdzeń energii, autentyczne „ja” (tu zachowuję pisownie oryginalną, z dużej litery). Droga samodoskonalenia polega, po pierwsze – na potęgowaniu siły dobra, piękna, miłości, po drugie – na budowaniu „mocy skuteczności”. Pierwsze odpowiada energii, drugie wibracji – należy świadomie stymulować równolegle obie41. Jak rozumiem, „moc skuteczności” odnosi się do takiego użytkowego traktowania praktyk, jak w przykładach powyżej.

Na razie to zagadnienie porzucam, by przyjrzeć się specyficznej formule „duchowego powrotu do korzeni” – idzie o wykorzystywanie starych wierzeń, kultów czy misteriów (tzw. neopogaństwo). Dobrym wprowadzeniem będzie artykuł Z. Zagajewskiego Magia księżyca. W starych kultach pogańskich związanych z Wielką Boginią szuka się inspiracji do nawiązania ponownego kontaktu z żeńską stroną psyche, a „przebudzenie Lunarnej Świadomości jest konieczne zarówno dla naszego wewnętrznego rozwoju, jak i przetrwania w fizycznym świecie. Oddzielając się od najgłębszych instynktów, intuicji własnego ducha i uczuć, niszczymy swoją psychikę i świat zewnętrzny wokół nas”42. Chodzi o integrację świadomości solarnej (męskiej) z lunarną (żeńską – której symbolami są greckie boginie: Artemida, Selene, Hekate).  W drugim artykule autor podaje Zbiór Zasad Wicca, szczególnie istotny wydaje się  punkt 9: „Wierzymy w potwierdzenie i spełnienie życia na drodze ewolucji i rozwoju świadomości, nadającej znaczenie wszechświatowi i naszej roli, jaką w nim wypełniamy”43.  Jak już wielokrotnie się okazywało – chodzi o paradygmat, który zaktualizuje poczucie sensu świata i ludzi w nim. A także mógłby się stać ideową podstawą dla postawy ekologicznej („niszczymy świat wokół nas”).

Postacią najczęściej goszczącą na stronach „NztZ” był Lech Emfazy Stefański, piszący np. O inicjacjach słowiańskich44. (Zrekonstruowane) korzenie kultury słowiańskiej łączy on z archetypami Junga, praktykami psychotronicznymi, stymulacjami mózgu, mantrowaniem. Jak się zresztą okazuje, słowiańskie korzenie nie są jedynym obiektem zainteresowań L.E. Stefańskiego. Był on pomysłodawcą swoistych warsztatów i jednocześnie pielgrzymki do greckiego Eleusis (oddziaływanie mocy miejsca w połączeniu z praktykami psychotronicznymi)45. Prowadził też kurs doskonalenia umysłu w ramach wczasów „Nie z tej Ziemi”, podczas którego uczył „jak wchodzić na poziom działania nieświadomości, o wyższej energetyce”46. Wczasy „Nie z Tej Ziemi odbywały się w Przyjezierzu nad jeziorem Ostrowskim. Podczas rozmów z redaktorami uczestnicy twierdzili po turnusie, że udział w zajęciach wyzwalał w nich ogromne pokłady energii i że inaczej teraz patrzą na swoje życie. Uczestnicy wczasów, w trakcie różnych zajęć, starali się „poznać siebie, odkryć swoje prawdziwe <ja>, odkryć przyczynę nękających ich stresów i kłopotów, wzmocnić się duchowo (…)”. Masaże, polarity, doskonalenie umysłu i twórcza wizualizacja, relaksacja i medytacja chrześcijańska, biostymulacja i joga, warsztaty zen i czakroterapia – to tylko wybrane zajęcia, na które uczęszczali wczasowicze. Chodzenie po ogniu wywoływało reakcję: „niemożliwe stało się możliwe (…), a skoro tak, to przecież można zmienić i swoje dotychczasowe życie” (chodzi, jak widać, o „poglądowe” przekroczenie bariery lęku przed zmianą). Dzięki twórczej wizualizacji „uczestnicy uczyli się jak przeprogramować swoje dotychczasowe nastawienie”. W istocie nie chodziło zresztą o te czy inne techniki, ale o „energię miłości”. Tworzono Kręgi Miłości mające wyrównać energię delikwenta, a poddani tym zabiegom twierdzili, że czują miłość i siłę opartą na wspólnocie. „Umysły przestrajały się, serca napełniały radością”. Hasło to: „człowiek jest całością” (holizm). „Tylko holistyczne podejście do człowieka – pełne przy tym miłości – może pomóc bliźniemu i przyczynić się w konsekwencji do naprawy świata”47. Warto zauważyć, że o podobnym „zestrojeniu” mówiło się przy okazji hipisowskich meetingów czy koncertów rockowych w czasach kontrkultury (co miało zapowiadać nową erę ludzkości). Także i to, że wciąż obecna jest myśl o „naprawie świata”.

Taka formuła praktyk otworzyła pole dla wpisywania w jej obręb kompleksu szamańskiego (oczywiście w formule zreinterpretowanej). Ponoć „Szamani i spadkobiercy wiedzy ezoterycznej dawnych cywilizacji przekonują, że jeśli człowiek dokona przeobrażenia świadomości (…) cały kosmos stanie przed nim otworem”48.W „Czwartym Wymiarze” pojawił się cykl Zostań szamanką (z tytułem na górze szpalty – Żywioły). To rodzaj poradnika dla praktykujących. Oto próbka (tu: żywioł ziemi): usiądź wygodnie i rozluźnij się, wycisz się, weź głęboki oddech, nie staraj się nic zrobić, jedynie zdaj sobie sprawę, że wszystko, czego doświadczasz powodujesz ty sama – pojawia się zalecenie wyobrażenia sobie lotu nad ziemią, w głąb ziemi itp. Należy afirmować komunikaty: twoja moc jest wielka, czujesz ją całym swoim ciałem, twoje ciało jest odprężone. Potem wraz z oddechami powraca się do swego ciała. Została radość i „subtelna wibracja miłości”49.

Nie sposób omówić wszystkich proponowanych metod, technik, praktyk. Pojawiają się – mniej jednak liczne – omówienia reiki, Huny, asan jogicznych, treningu autogennego, często pod nagłówkiem Pomóż sam sobie (okres „Czwartego Wymiaru”).  A także mniej znane.  Na przykład tsalungi – tybetańskie ćwiczenia pracy z energią, usuwające blokady na poziomie fizycznym, energetycznym, psychologicznym, emocjonalnym, subtelnym, jogicznym, duchowym, karmicznym (przy okazji – ponownie pojawiła się wielopłaszczyznowa antropologia). To praca z oddechami, podnoszenie energii na wyższy poziom50. A. Bytof przedstawia technikę Ganzfeld. Generalnie tekst dotyczy snu, który obok innych stanów niecodziennego „ja” jest królestwem podświadomości. Rzeczona technika to pochodna badań nad deprywacją sensoryczną (lata 60. XX w., autor przypomina film K. Russella Odmienne stany świadomości), która obecnie, wobec nie sprawdzenia się w tej roli hipnozy, jest najszerzej stosowaną techniką uzyskiwania odmiennych stanów świadomości, sprzyjających ujawnieniu się zdolności PSI. W tekście pojawia się instrukcja jak stosować tę technikę w domowych warunkach (po kilkudziesięciu minutach mają pojawić się wizje, cała rzecz ma sprzyjać uzyskaniu zdolności paranormalnych)51.

Dalekowschodni symbol jing i jang także należy do ulubionych w kręgach New Age. Fot. Pixabay

Raczej do rzadkości należą teksty o psychologii. Jeden z wyjątków to Psychosynteza – sztuka życia w praktyce o twórcy psychosyntezy Assagiolim i jego teorii. Na podstawie idei wyższego „ja” (obecnej w religiach i filozofii Wschodu) zbudował on system, który metaforycznie przedstawiono w artykule jako windę, która łączy piwnicę, parter i poddasze. Wyższe „ja” to „ja” transpersonalne, ponad „ja” osobowym, widziane jako synteza całej istoty, rdzeń, unifikujące centrum52.

Jak już wyżej zauważyłam, praktyki wpisywane w nurt Nowej Ery nie mają izolować od świata, także od świata zmysłów. Przeciwnie – przedmioty, by tak rzec „ze świata”, czy to naturalne, czy spreparowane mają pomagać w praktykach. Stąd medytacje z kryształami (w których, wedle opisu, i tak chodzi o przekształcenie złych emocji w dobre, przy pomocy wyższego „ja”). Stąd cykl Jak medytować z mandalami (rozwijany na prośbę czytelników zainteresowanych tą techniką). I w ogóle sięganie do starych albo pochodzących z innych kręgów kulturowych symboli i działań związanych z duchowością (np. tybetańskie mantry, jantry, mandale, zob. teksty M. Kalmusa)53. Albo pomysł – ponoć popularny – pracy duchowej w specjalnie spreparowanych labiryntach. Tak więc akcesoria, które można zakupić np. za pośrednictwem „CzW” służą również do praktyk. Także przyrządy nowoczesne. Jeden przykład – na bazie teorii fizyka I.G. Szypowa (teoria próżni i pół torsyjnych, por. wyżej, zbliżona ponoć do nauk mistyków, ale i fizyków, w tym oczywiście A. Einsteina) wynalazca z Polski skonstruował przyrząd, który można zakupić – to tzw. polaryzator torsyjny (wytwarza „prawoskrętne pole wirowe, likwiduje zakłócenia biopola użytkownika i uruchamia proces samoleczenia”); na dole strony zamieszczono adresy sprzedaży wysyłkowej54.

Pojmowanie struktury człowieka jako jedności i całości, od cielesności po sferę duchową sprawia, że w specyficzny sposób widziana jest choroba, leczenie, zabiegi wokół ciała, które i tak widziane są jako „duchowe”. Znakomicie ukazują to liczne teksty, w tym Duchowe uzdrawianie. Duchowe Uzdrawianie to nazwa 4-stopniowego kursu, po którym samemu można zostać uzdrowicielem, jak w reiki. Pod tekstem znajduje się wzmianka o autorce (Ewa May), która uzdrawia „wysokowibrującą energią ciało, psychikę, umysł i duszę (stany lękowe, stresy, depresje, choroby psychosomatyczne)” i dopisek pod tekstem: „Kurs Duchowego Uzdrawiania odmienił moje życie (…) Bym mogła współuczestniczyć w procesie transformacji naszej planety poprzez spływy Duchowego Światła w ten pragmatyczny, zagmatwany świat”55. May, która jest nauczycielką rozwoju duchowego, prowadzi też warsztaty z tańca terapeutycznego. Okazuje się bowiem, że nawet po warsztatach Huny, reiki, Silvy i Duchowym Uzdrawianiu ciało może być nadal zblokowane – tu pomóc mogą tylko kursy specjalnego tańca. Oczywiście, pojawia się również specjalna retoryka: Życie jest tańcem, Rytm, Ruch i Dźwięk to życie wszechświata, zjednoczenie z mocą, taniec wyzwolony, taniec duszy, praca z czakrami56. Jak się okazuje, ciało można leczyć metodami „duchowymi”, wszystko jest „terapeutyczne”, wszystko może służyć pomocą, a takie czynności, jak taniec, dzięki specyficznemu ukierunkowaniu  symbolicznemu, nabierają wymiaru nieomal misterium.

Tekstów o chorobach i metodach radzenia sobie z nimi jest wiele, ponieważ nie leży to w głównym obszarze moich zainteresowań, pozwolę sobie en block podać informacje o najczęstszych metodach, by potem tylko ogólnie wpisać je w szerszy kontekst znaczeniowy. Bioenergoterapia, reiki zajmują poczesne miejsca, ale także terapie „z przyrządami” – zapachy, kolory, kamienie szlachetne – wszystko może działać na energię w ciele i wyzwalać zdrowie. Ogólnie można rzec, że choroba jest rozumiana jako odbicie tego, co znajduje się we wnętrzu duchowym człowieka, a symptomy w ciele traktuje się jako formę dialogu z duszą, ciało ostrzega, że coś jest nie w porządku z duszą. Na przykład w cyklu tekstów na temat terapii kwiatowej Bacha powiada się, że pierwszy cel terapii to poszerzenie świadomości i wglądu we własną psychikę. Podkreśla się potrzebę przetransformowania uczuć i zachowań, by stały się źródłem mądrości, a trzymanie się wyłącznie akceptowanych powszechnie wzorców może hamować autentyczność i spontaniczność oraz wywoływać uczucie niezrealizowania się. Warto zauważyć, że komunikat jest taki sam, jak w przypadku kursu doskonalenia duchowego. (Pod tekstem znajduje się adres Centrum Terapii Bacha, cały zaś artykuł sprawia wrażenie tekstu sponsorowanego, zresztą nie jest to odosobniony przypadek)57.

Ze strony internetowej empik-u

Ten sposób podejścia do choroby ma swoją tradycję – najbliższa czasowo byłaby zapewne koncepcja Mesmera – przekonanie o jedności kosmosu, ingerencji sił natury w procesy życiowe, teoria humoralna (to jedno zapewne, czego nie można odnieść do terapii new age’owych) oraz przekonanie o zasadniczej roli wpływu czynnika duchowego na przebieg procesów materialnych, specjalna rola snu w diagnostyce, rola dotyku w terapii – wszystkie te elementy znajdziemy i dziś58. Na domiar wszystkiego Mesmer, jak dziś terapeuci spod znaku Wodnika, korelował swoje koncepcje wyrosłe m.in. z tradycji starożytnych z teoriami ówczesnej nauki – w jego przypadku Newtona, dziś tak nie lubianego, podczas gdy Mesmer przyswoił jego pojęcie eteru spowijającego wszystko (dziś wszystko przenika energia). Inne zbieżności – rola intuicyjnego poznania, stanów transowych w leczeniu (także polecał pacjentom medytacje albo rytmiczne tańce), uzdrowienie przez dotyk (interesujące są starożytne źródła takich praktyk, związane z osobami uznanymi za święte).

Przekaz, jaki rysuje się po tym przeglądzie nie jest jednolity. Widać rozmaite stanowiska, style, skłonności, są zachęty do budowania autotelicznego „ja”, do refleksyjności, pogłębionego życia, nawiązania do „nowej nauki”, do pamiętania, że chodzi o polepszenie sytuacji w świecie, nie tylko „w sobie”. Widać jak zróżnicowane są komunikaty, także w sferze językowej. Również to, że wciąż toczą się spory wewnątrz New Age, np. o channeling, o działania z „przyrządami”, o szamanizm, który – czymkolwiek jest na gruncie NA, bo przecież nie tym samym, co szamanizm „etnograficzny” – widziany jest nieraz jako regresywny.

Ale są też inne treści, nowe w stosunku do generalnego przekazu z I fazy „Nie z tej Ziemi”. Pierwsza grupa: komunikat zawierałby się generalnie w formule: „I Ty możesz zostać…” (wpis zgodny z życzeniem zainteresowanego). M. Ferguson powiadała ogólnie – świadoma, duchowa praca nad sobą powoduje, że stajesz się osobą twórczą, której symbolem był dla niej artysta i naukowiec59. Dziś potrzeba widać konkretów, zatem explicite i implicite powiada się: masz w sobie nieograniczony potencjał, możesz zostać – każdy może – uzdrawiaczem, szamanem, wiedźmą, rozwinąć parapsychiczne moce. Ekskluzywizm się skończył. Ale przecież możesz też nie wpisywać się w uniwersum tych specjalnych figur, albo tylko nimi bywać; możesz zostać tym, kim jesteś – tylko „bardziej”: możesz być zdrowszy, lepiej zarabiać, lepiej się uczyć.

Druga grupa dotyczyłaby tego, co już wyżej nazwałam „duchowością w służbie ideologii sukcesu”. O ile „pierwszy New Age” kontestował założenia ideowe kapitalizmu, mówiąc w uproszczeniu, np. tendencję do określania wartości człowieka przez to, co posiada, a także pęd do sukcesu materialnego, o tyle dziś z wielu tekstów przebija zachętą, by w ten porządek się wpisywać. Maniera owych „tekstów sponsorowanych” przypomina strategie marketingowe raczej, niż promowanie podróży duchowej. Widać schemat: teksty o np. metodzie Silvy – ogłoszenie o kursie, tekst o jakichś psychologicznych bolączkach – adres terapeuty, bywa, że wprost pod artykułem, artykuł u cudownych mocach kryształów – adres sklepu wysyłkowego, gdzie można je nabyć. Ale łamy „Czwartego Wymiaru” to rodzaj otwartego magazynu, każdy zatem może wybrać, co chce.  Wybierać swoją podróż.

Taka podróż, jacy podróżnicy

Możesz zostać jaki zechcesz – jeśli odbędziesz podróż, pokonasz drogę. A droga, by spełniła swą rolę, musi być postrzegana jako niebanalna, choć trochę przyozdobiona „innością”. „W pielgrzymowaniu chodzi także o specyficzny rodzaj kontaktu ze światem w warunkach czasoprzestrzeniodmiennej, innej niż ta codzienna. Połączona z taką odmianą, szeroko rozumiana przemiana duchowa poddaje się swoistej transkrypcji na formę czasoprzestrzenną, doznawaną w sposób konkretno-zmysłowy, poglądową, łatwiejszą do uchwycenia ludzkim umysłem”60. Jestem zdania, że to także dlatego sięga się do egzotycznych symboli, figur, praktyk – aby ukierunkować umysł adepta na ową odmienność niemal zrównywaną z „sakralnością” – droga wewnętrzna musi być postrzegana jako Inna niż codzienna. A jeszcze, kto wie, czy nie można by takich zabiegów uznać za zbiór w rodzaju „zręcznych środków”, którym to terminem mistrzowie na Wschodzie określają praktyki mające utrzymać umysł praktykującego w stanie uwagi61

Nie będzie zapewne bezzasadne przywołanie w tym miejscu metaforycznych figur współczesnych podróżników – co czyni Burszta, przywołując propozycje Todorova czy Baumana. Szczególnie typ spekulanta może być interesujący: otóż to biznesmen, który uczy się poruszania w odmiennych światach, o tyle tylko, o ile potrzebne jest to do poznania potrzeb innych, by je wywoływać, mnożyć i zaspokajać. Czyż nie pasowałoby to do „ezoteryków na sprzedaż”? Do wielu postaw prezentowanych na łamach rzeczonych pism? Kolejny typ – turysta, „odwiedzający w pośpiechu. To kolekcjoner wrażeń, zwolennik sukcesywnych <orgazmów osobowości>”62. Czyż to z kolei nie pasuje do wielu naskórkowo traktujących „duchowość” zwolenników New Age? Kolejny – impresjonista, podobny to turysty, który sam sobie pozostaje podmiotem doświadczeń z podróży (jeśli dobrze rozumiem – świat poznawany interesuje go tylko poprzez pryzmat własnej osoby). A może też wielu ekscentrycznych podróżników kupuje „markę” Nowej Ery, by się wyróżnić, nabyć poczucie odmienności, być „oryginałem”? Sądzę, że te figury pasowałyby do podróżników Nowej Ery, co oczywiście nie zakłada innych, cokolwiek wnikliwiej przyglądających się Drodze i temu co na niej, inaczej rozpoznających horyzont, ku któremu się zmierza. A warto przypomnieć, że tym horyzontem w New Age było oświecenie jednostkowe, przyczyniające się w konsekwencji do zmiany społecznej.

Ludzie Nowej Ery, także osoby skupione wokół pism „NztZ” i „CzW”, często powiadają o upragnionym celu – wolności. To wielki temat, i nie miejsce tu, by się nim zajmować, ale warto mieć na uwadze słowa Baumana: „Człowiek czuje się wolny, gdy jego wyobraźnia nie wykracza poza odczuwane pragnienia i gdy wyobrażone i upragnione cele nie przekraczają jego możliwości działania”63. W kontekście tych słów można by się zastanowić, czy kreowanie przez redakcję „CzW” wszechmożliwości człowieka to jednocześnie pobudzanie jego pragnień – co sprawia, że nie poczuje się wolny. A dbanie o to, by miał poczucie, że potrafi, czyli nie stawianie celów zbyt wygórowanych – to zachęta do ustawicznych (płatnych na kursach) prób. Tu oczywiście otwiera się kolejna furtka interpretacji poprzez metaforyczne figury: czy praktyk tych technik to uczeń, czy klient? Jeśli proponowane na łamach pism, zwłaszcza „Czwartego Wymiaru”, techniki mają służyć rozwiązywaniu doraźnych kłopotów, jeśli wręcz powiada się o wprowadzaniu nowego programu do umysłu – to czym różni się ten typ działania „psychologicznego” od krytykowanej przez transpersonalistów, pierwszych new age’erów i zwolenników  orientalnych ścieżek duchowych, tradycyjnej psychologii, której program można streścić krótko: „porzuć nawyki przeszkadzające i utrwal nowe?” To jest wciąż uwarunkowanie ego – tylko inny model. Nie mówi się za to – staraj się w ogóle porzucić nawyki i przywiązania. Z punktu widzenia „interesów” to zrozumiałe. Pobudzanie potrzeb czytelników, przy jednoczesnym zamieszczaniu anonsów o remediach układa się w schemat, który już sygnalizowałam. Nie twierdzę, że to jedyny rodzaj tekstów, jaki pojawia się na łamach pisma, ale jest ich spora część. Nie twierdzę również, że wszystkie te remedia – techniki i metody, są „ezoteryką na sprzedaż” per se

Poetycka „Droga”… Fot. Pixabay

Światopogląd Wodnika zawiera w sobie, jak się zdaje, immanentne antynomie. Ponieważ mnie w tej pracy interesuje koncepcja ludzkiego „ja” skupię się tylko na jednym: mówi się jednocześnie „nie jesteś sam”, bo jest Całość (kosmiczna) i wspólnota odniesienia, a jednocześnie „jesteś sam”, bo obowiązek dobrego życia zależy wyłącznie od twojej świadomości (jesteś chory – zasłużyłeś, coś idzie nie tak, to wynik karmy). Uspokaja się z jednej strony, ale zasiewa nowy niepokój. Ten sam niepokój podzielany jest zresztą przez wszystkich podróżników ponowoczesnego świata.

Jednocześnie, za Baumanem, można ujrzeć upadek pewnego nowoczesnego złudzenia: „wiary w istnienie kresu drogi, jaką podążamy, osiągalnego celu historycznych przemian, stanu doskonałości, który osiągniemy jutro, za rok lub za lat tysiąc, jakiejś formy skończenie dobrego społeczeństwa (…) sprawiedliwego i wolnego od konfliktów (…); wiary w ład idealny (…); wiary w to, że los człowieka stanie się w pełni przejrzysty, gdy tylko posiądziemy całość niezbędnej wiedzy (…)64”. Jeśli Bauman ma rację, to może dlatego zanika przekonanie o nadejściu Ery Wodnika, może nawet jako horyzont symboliczny utracił dla wielu praktykujących moc wytyczania celu (por. badania Kubiak)65. Jeśli zaś przestaje się wierzyć w ten projekt, to jak może wyglądać przekonanie o konieczności dokonania transformacji świadomości, która wszak jest z nim związana jak syjamskie rodzeństwo? Jeśli cel –  przyszłe społeczeństwo Wodnika (praktyki indywidualne miały być środkiem) – przestał mieć siłę nośną, to wiele osób zostało ze środkami, ale bez metanarracyjnego celu. Środki – psychotechniki – nie są już często środkami transportu wiozącymi ku uprzednio zaprojektowanemu celowi, ale pozostały w gestii małych, indywidualnych historii jednostkowych. To jednak – jak zwykle – nie jest cała i tylko prawda. Komunikat new age’owy jest bardziej niż u początków rozproszony – przenika do różnych sfer, w tym także do środowisk wciąż zainteresowanych społecznym wymiarem – stąd postulat Dobroczyńskiego, by przyjrzeć się np. ruchom antyglobalistycznym (nie mówiąc już o ekologicznych). Wymiar „ezoteryki na sprzedaż” lub egotycznych praktyk to nie jedyne wymiary Nowej Ery. Inna sprawa, czy ta nazwa wobec takiego rozproszenia jeszcze cokolwiek znaczy i czy znaczy to samo, co dwadzieścia lat temu?

Podróżnicy tacy, jak świat wokół

Wiele problemów New Age wynika między innymi z kontekstu obecnych czasów. NA jest bowiem na granicy w dodatkowym sensie: nowoczesnego i ponowoczesnego – był rodzajem projektu quasimitologicznego, społecznego, antropologicznego, a projektowanie było i jest „przywilejem” nowoczesności, przynajmniej w opinii niektórych badaczy. Pech New Age – mówię to żartobliwie – polegał na zaistnieniu w kontekście kształtowania się ponowoczesności, czy płynnej nowoczesności, jak ją określa Bauman.

Chciałabym teraz przypatrzeć się, by tak rzec – światu wokół New Age, aby ujrzeć niektóre jego cechy niespecyficzne, ale podzielane przez większą całość – z jednej strony  niech odniesieniem będzie „człowiek ponowoczesny”, z drugiej – „człowiek – konsument”.

W świecie, gdzie nic już nie można kontrolować, gdzie człowiek zredukował kręgi zależności, w „miękkim” i „lekkim” kapitalizmie – jak powiada Bauman – jedyną rzeczą, którą każdy może jeszcze zaprojektować jest własne „ja”. Może zwrot ku środkowi – abstrahując od pierwotnych intencji formułowanych wprost w fazie po-kontrkulturowej – wynika też z tego, że świat zewnętrzny przestał udzielać odpowiedzi, wobec ustawicznego dekonstruowania metadyskursów i poddawania w wątpliwość przywódczych ról wszelakich instytucji; w pogoni za autonomią i wolnością, ludzie zachodnich społeczeństw spostrzegli, że stało się nieomal wedle ich życzeń. A wobec niewiary, że świat zewnętrzny i jego autorytety mają coś do powiedzenia w kwestii mego życia, zwrócono się do wewnątrz – tam jest teraz „świat” i odpowiedzi. Co najwyżej – jak niegdyś autorytet powiadał, tak teraz ekspert – podpowiada.

 „Zajrzyj do własnego wnętrza, tam gdzie mieszczą się wszystkie narzędzia potrzebne do polepszenia życia: twój spryt, twoja wola i twoja siła” – streszcza Bauman postawę wynikającą z ponowoczesnego dyskursu66. Brzmi znajomo, tym razem jednak nie odnosi się wprost do New Age. „W ogóle” dziś o to chodzi, a także o to, że osobiście ponosi się odpowiedzialność za swoje życie – indywidualizm, nacisk na samodzielność, wiara, że jest się w pełni odpowiedzialnym za swój los i jeśli coś nie idzie tak, to wyłącznie wina jednostki – to wyabstrahowany przekaz w liberalnym dyskursie współczesnym. Wodnik uzupełnia to „wartością dodaną” – ideą karmy jednostkowej.

Z tym łączy się pewien typ poczynań – i tak, gdyby przełożyć dyskurs, odnoszący się do ciała, płynący z komunikatorów publicznych (tzw. kult ciała) na dyskurs „duszy”, która jest kwintesencją istoty ludzkiej w New Age (stosunek ciało-umysł-świadomość to inna sprawa), to ukazałaby się swoista symetria: ćwiczenie ciała, by było piękne odpowiada ćwiczeniom duszy, by była piękna; ciało doskonałe, które ma czekać u kresu zabiegów odpowiada doskonałej świadomości czy duszy, którą sobie człowiek New Age zaplanował. Termin „trening” odnosi się, co ciekawe, do obu składników67. Jednym słowem wydaje się, że new age’owy program więcej ma dziś wspólnego z ponowoczesnymi zachowaniami i konceptualizacjami niż z przywoływanymi tradycjami, np. orientalnymi. „Dzisiejsza faza Nowej Ery jest w mniejszym stopniu <modą na Wschód>, a w większym – ideologią prozdrowotną [… rozumianą] jako ogólny dobrostan jednostki”68 – sądzi A. Sobolewska.

Uzdrawianie energią. Fot. z Pixabay

Nie chcę jednak stosować „wielkich kwantyfikatorów”, powiedziałabym zatem, że chodzi raczej o tendencję, widoczną na przykład w sposobie przedstawiania psychotechnik w analizowanych przeze mnie pismach, a ściślej – w „Czwartym Wymiarze”.

Powiada się również o komercjalizacji New Age. Ale należałoby zapytać, czy to specyfika Nowej Ery? Ruch hipisowski również ulegał komercjalizacji (wielkie gaże muzyków rockowych, sklepy z gadżetami typu pacyfka). Odrodzenie mitologii źródeł i etniczności także ma wymiar komercyjny i całą „gadżetologię” – jeśli można mówić o ezoteryce na sprzedaż, to dlaczego nie o folkloryzmie na sprzedaż? Prawem symetrii można też zapytać czy np. chrześcijaństwo nie ma go również? Sklepy z dewocjonaliami są traktowane jako oczywistość, ale magazyny ezoteryczne – już nie. Może dziś wszystko (niemal) jest na sprzedaż?

A czy z faktu przeciekania pomysłów new age’owych do np. prasy kobiecej, gdzie obok reklamy salonu kosmetycznego pojawić się może porada wróżki albo astrologa, na co zwraca uwagę Sobolewska, wynika zasadność odnoszenia epitetu „komercyjny” do New Age, czy do owej prasy kobiecej? Przecież komunikaty new age’owe płyną w różne „rzeki kulturowe”, by pozostać przy „płynnej” metaforyce Baumana – do wierzeń chrześcijańskich (vide badania I. Borowik i inne, o których pisałam w Rozdziale II), do „zwykłej” psychologii przejmującej pewne techniki, np. wizualizacje i ćwiczenia oddechowe, a także do popkultury i rzeczonych pism kobiecych, gdzie funkcjonują „osobno”, bez swojego kontekstu. Interakcja zachodzi w dwie strony – kultura Wodnika jest przenikana przez komunikaty skądinąd – np. z kultury popularnej albo światopoglądu liberalnego. Techniki wypracowane w ramach new age’owych stosują np. biznesmeni w niektórych korporacjach, ale też w ramach przekazu new age’owego pojawia się już nie tylko heros dotychczasowy – duchowy mistrz, ale i innego rodzaju heros – człowiek sukcesu. New Age proponuje lepsze funkcjonowanie w różnych rolach społecznych (choć jednocześnie zakłada od-warunkowanie od społecznych nacisków): „pomedytuj, a będziesz lepszym pracownikiem”. Ale znowu można zapytać czy tak się dzieje tylko w przypadku New Age? Tak też zmieniło się np. Laboratorium Psychoedukacji, prowadzące dziś obok dotychczasowych treningów np. cykl szkoleniowy Psychologiczne ABC biznesu, albo trening Asertywność w życiu zawodowym (co, z oczywistych względów, trudno sobie wyobrazić 15 lat temu)69.

To raczej problem kontekstu kulturowego, dominującej kultury konsumpcyjnej sprawił, że w ten obszar Wodnik, a częściej tylko jego izolowane „znaki”, został wpisany, co poniektórzy podróżnicy-spekulanci duchowością wykorzystują. Sądzę, że wielu badaczy uporczywie powtarzając tezy o „duchowości na sprzedaż” myli nieco płaszczyzny, a może nawet nie sytuuje odpowiednio przyczyn, tracąc chyba również z pola widzenia fakt, że wciąż istnieją ludzie, funkcjonujący w obrębie „starego” New Age. Rozproszone figury czy symbole new age’owe nie są przecież New Age’m tout court. Zarzuty o komercjalizację Nowej Ery uważam zatem za powierzchowne. Tym bardziej, że sami ludzie NA starają się walczyć, i to od lat, z tym zjawiskiem (por. White). Ale nie dlatego są powierzchowne, że są chybione; moim zdaniem chybiona jest argumentacja. Jest coś poważniejszego: „konsumencki obyczaj utwierdzania własnej tożsamości poprzez posiadanie”70. Można to odnieść i do dyskursu związanego z ciałem, i – co dla mnie istotniejsze – do dyskursu o duszy w ramach New Age. Człowiek New Age, taki jaki wyłania się z pism – posiada świadomość (mówiąc skrótowo). Nawet jeśli w wykładzie teoretycznym koryfeuszy Nowej Ery świadomość indywidualna jest na mocy obrazu holograficznego uniwersum częścią kosmicznej Świadomości, nawet jeśli uwarunkowane „niskie” ego ma być przekroczone, to przecież w codziennej praxis, jak ukazują czasopisma, potoczne rozumienie zbliża się raczej do modelu    konsumenckiego  (nie  jest  to  jednak  model  jedyny).  Świadomość  też   się „trenuje”, przykraja, programuje, warunkuje, niemal dowolnie można zmienić. Tu leży prawdziwa podstawa kwalifikująca się jako zarzut o konsumencki stosunek do „ja”, a nie komercyjność w sensie wystawiania na sprzedaż gadżetów czy opłat za kursy („duch na sprzedaż”), które zresztą też nie są wyłączną właściwością Nowej Ery, inne typy „kursowości weekendowych” są rysem w ogóle współczesności, kiedy szybko trzeba przeorientować swoje umiejętności. Sobolewska pisze: „Konsumpcja <duchowości> jest więc fragmentem powszechnej, globalnej pogoni za uszczęśliwiającym towarem”71. Dalsze jej twierdzenia, że oferta duchowa Wodnika stała się bardziej komercyjna, ściśle utylitarna, a często wręcz infantylna i prymitywna i dlatego nie może już być autentycznym wyzwaniem dla tradycyjnych wyznań religijnych, budzi mimo wszystko moje zastrzeżenia. Zresztą autorka kilka stron dalej pisze w duchu polemicznym: „Wbrew potocznym sądom człowiek współczesny wcale nie wybiera tego, co łatwe i przyjemne (siedzenie, związane z buddyzmem i jogą, wcale nie jest łatwą <drogą na skróty>), ale to, co intuicyjnie sytuuje w sferze autentyczności, dostrzegając okruchy prawdy w doświadczeniu wewnętrznym. Nie wynika z tego wcale traktowanie religii jak towaru w supermarkecie, jak twierdzą zgodnie przedstawiciele różnych kościołów oraz publicyści broniący tradycyjnych form życia religijnego”72. Nie odnosi tego jednak do New Age. Moim zdaniem – zbyt pochopnie.  

Transformacja świadomości – daleka podróż czy przechadzka w miłym świecie?

Zarówno Sobolewska (o ile wiem, zwolenniczka buddyzmu), jak i Wilber (praktyk buddyzmu tybetańskiego) zdają się wskazywać na ten sam kłopot z New Age; posłużę się słowami tego ostatniego: „Stagnacja na poziomie ego (nieprzejście do poziomu transpersonalnego) jest (…) kardynalnym błędem wielu uczestników New Age. (…) To jest poziom <gadającej religii>, który jest ładny, poza tym, że wielu ludzi nigdy nie opuszcza tego stadium (…) Tak więc znajdujesz się na poziomie gadania, a nie wędrówki”73. Czy jednak rzeczywiście nie może być w ogóle mowy o wędrówce, a zatem i o drodze, a co najwyżej o dreptaniu w kółko?

Postulat transformacji świadomości jest, już choćby z etymologicznego punktu widzenia,  postulatem  całkowitej  przemiany,  rewolucji  jednostkowej,  niejako w brew wpisywaniu go w schemat ewolucyjny. Efekt w tradycyjnych praktykach duchowych, zwany oświeceniem, satori, samadhi – jest zawsze rewolucyjny (i czyż nie o rewolucji mówił J. Krishnamurti, de Mello, a nawet, w innym nieco kontekście, E. Fromm w Rewolucja nadziei – autorzy często przywoływani w I fazie New Age?), a droga doń – wymagająca dyscypliny, determinacji, wielu lat pracy. Zapewne ów postulat przełożony na wymiar masowy okazał się za trudny i wiele osób traktuje go ulgowo lub cząstkowo. Twierdzą jednak często, że udział w kursie, wczasach, praktykowanie samotnie, a nawet lektury – zmieniają ich życie.

W kręgu Wodnika nieobce jest przeświadczenie o istnieniu długiej i krótkiej „ścieżki do boskości” – o czym zresztą pisywali już kontestatorzy z okresu kontrkultury, z tym, że według tych ostatnich tę krótką ścieżkę miały zapewnić psychodeliki. Dla ludzi Nowej Ery odrzucających specyfiki psochoaktywne „transporterem” stały się m.in. pomoce techniczne i akcesoria.

Pielgrzymka, fot.: shutterstock.com

M. Eliade po swojemu przeciwstawił łatwiejszą drogę do sacrum: mantra, modlitwa, pielgrzymka, trudniejszej: gnoza, asceza, joga. Jak widać, klasyfikacja łatwe/trudne może być rozmaicie budowana. Ale dlaczego właściwie nobilitować tę długą ścieżkę, zarzucając niekiedy „chytrą, sprytną duchowość” new age’erom? Czy nie polega to na istnieniu pewnych przedsądów, jakby powiedział hermeneuta? „Jego pogląd [Eliadego, przyp. autorki] jest odzwierciedleniem klasycznego w etnologii i religioznawstwie podziału na tradycję małą i wielką, niską i wysoką, ludową i elitarną” – pisze J. Tokarska-Bakir74.  I choć w pracy, którą zacytowałam, zajmuje się ona tybetańskimi ścieżkami „wyzwolenia przez zmysły” wydaje mi się zasadne spróbować przyjąć jej punkt widzenia w mojej interpretacji praktyk new age’owych, ze względu na podobieństwo w rozumieniu sensualizmu. Tokarska-Bakir zwraca na przykład uwagę na niezrozumienie jakież to piętro umysłu odnosi się do owego „wyzwolenia przez zmysły”, a nie jest to przecież świadomość, jak rozumie się ją potocznie na Zachodzie. Wyzwolenie dzięki nieświadomości  dopiero musi budzić opór, jako że w dominującej tradycji jest ona utożsamiana z niewiedzą. Praktyki, które dotyczą „szlachetnej” duszy w opozycji do ciała zdają się nie budzić takich zastrzeżeń, jak praktyki Nowej Ery. Tam, gdzie zakładany jest odmienny rodzaj związku między nimi (i innymi, sprzężonymi ze sobą „piętrami”) i gdzie – konsekwentnie, praktyki mają działać na wszystkie – pojawiają się twierdzenia o „sensualizmie naiwnym”, „magii”, „masażu ego”. Może bez znajomości uniwersum new age’owego nie można adekwatnie próbować rozumieć jego praktyk? A właśnie new age’owa wielopiętrowa antropologia i traktowanie dystynkcji  świadomość/ nieświadomość, świadomość/ ciało – to ramy, w których takie czynności i praktyki, jak wyżej opisałam, mają sens wewnątrz nich. I nie chodzi tylko o to, że praktyki ludzi Wodnika mają powodować lepsze funkcjonowanie we wszystkich sferach życia, ale nade wszystko o to, że wszystkie sfery, antropologiczne, wielopoziomowe „ja” – razem z ciałem, zmysłami, nieświadomością, etc. – biorą udział w danej praktyce. Albo wybierane są akurat takie praktyki, które w danym momencie oddziałują na jedną z nich. Dlatego można przejść wiele treningów i „inicjacji”. I wszystkie one mogą być widziane w perspektywie „drogi” – od przystanku do przystanku, ale na tej samej drodze. Dlatego też powiedziałam wyżej, że nie idzie o to, że same praktyki są podejrzane jako łatwa ezoteryka („ezoteryka na sprzedaż”), stają się nią dopiero w rękach podróżników-spekulantów.

Należy też pamiętać, że nie są to działania ludzi niewybrednych – w gronie zwolenników New Age’u istnieje nadreprezentacja osób wykształconych i dobrze sytuowanych75. Podobne problemy w ocenie praktyk tybetańskich opisuje Tokarska-Bakir; gdyby dotyczyły tylko „ludu” tybetańskiego, byłyby może łatwiejsze do uznania, ale parają się nimi również osoby wykształcone i intelektualnie wyrobione.

Jako że antropologia new age’owa inaczej rozstrzyga co jest duszą, ciałem, świadomością, w tym uniwersum działania z aktywizacją zmysłów, a także z przedmiotami mają takie samo prawo bytu, jak bazujące tylko na tym aspekcie, który się powszechnie za świadomość czy duszę uważa.  Wyizolowane z cielesności duchowe „ja” i „ja” zmysłowe tracą tu moc przeciwieństwa. Dotyk healerów, terapie kwiatowe, zapachowe – wpisywane są w ten sposób rozumienia, a działania wzmacniane są dodatkowo przez werbalny przekaz, który przyczynia się do uzyskania odpowiedniego psychicznego nastawienia. Tańce, biegi „transowe”, „szamańskie” medytacje w przyrodzie – oddziaływają na emocje, ciało, uwalniając chwilowo od dyskursywnego „ja”. Wizualność i wyobraźnia przyczyniają się do interioryzowania „suchych”, bo tylko werbalnych treści. Zauważmy przy tym, że pewne czynności praktyczne nie są podejmowane dla nich samych – poprzez zmysły mają zakomunikować adeptowi coś innego: bieg przez gorące węgle – ukazać, że lęk przed nieznanym można pokonać (por. wyżej), wspólne dzielenie się  „energią miłości” – wzmacniać poczucie wspólnoty i pozytywne nastawienie do innych.

Wiele tych technik to efekt przystosowania ich do kondycji i oczekiwań współczesnych ludzi, wszak sporo mówiło się o nieadekwatności literalnie adaptowanych metod, np. jogi, na grunt zachodni. Wiele też można postrzegać jako przykłady „zręcznych środków”. Utrzymują w skupieniu świadomość adepta, zanim zda sobie sprawę z iluzoryczności swego „ja”. Bo przecież w konsekwencji idzie o dotarcie od ego do Jaźni, tyle, że wachlarz praktyk jest digestowy – każdy podróżny wybiera  zależnie od etapu rozwoju duchowego, bieżącej potrzeby, upodobań.

Wpatrywać się można również w wodę. Fot. własna

Wreszcie – nie ma sposobu określenia owych praktyk jako łatwe – bo orzeka się z określonych pozycji, arbitralnie, a sprawdzenie osobiste jak to jest u innych, gdy nie ma się daru jasnowidzenia, jest niemożliwe. Podejmując myśl Sobolewskiej, wpatrywanie się w płomień świecy (zalecenie E. Foley) też nie jest łatwe, wie o tym każdy, kto próbował przez 5 minut powstrzymać ustawiczny tok myśli; na sesjach rebirthingu wiele osób przeżywa silne, niemiłe emocje, co też nie jest łatwe. Można przeto mówić tylko o formie przekazu, nie o jakości praktyk. „O <jakości>, <głębokości> doświadczenia religijnego nie rozstrzyga jego nominalna przynależność klasyfikacyjna (…), ale jego praktyka”76. Z drugiej strony jednak, jeśli powątpiewanie w sens tego rodzaju praktyk, jakie proponuje New Age wyrażają osoby nie podzielające poglądu o dychotomii duszy (szlachetna) i ciała (jej gorszej jakości nosiciel), jak buddyści, czy transpersonaliści, to jest się nad czym zastanowić, choć przecież również ich poglądy są formułowane z określonego punktu widzenia. Najbardziej interesujące jednak jest to, że (jak już wyżej wspomniałam) niektóre techniki są źle widziane w ramach samego NA. Już White pisał wyraźnie o nadużywaniu psychotechnik i narzędzi służących do zmian stanów świadomości, mających rzekomo wywoływać stany mistyczne, transformacyjne, stany „oświecenia”. Wymienia hipnozę, ćwiczenia fal mózgowych, czy pracę z kryształami – dodając, że pomocne mogą być tylko dla nowicjuszy, ludzi, którzy dopiero co zaczynają sobie uświadamiać istnienie wyższych poziomów bytu, odrzucanych i izolowanych przez kulturę i edukację zachodniego społeczeństwa. Te techniki mogą ukazać jak ograniczona jest zwykła świadomość i dostarczyć przeżyć otwierających oczy na istnienie większych obszarów. Ale prawdziwym  sensem  stanów  mistycznych  i  transformacyjnych nie jest wywoływanie nowych przeżyć, ale eliminacja przeżywającego, pozbywanie się egocentrycznej świadomości77. Dodałabym jeszcze inne aspekty. Ćwiczenia mające wyzwolić potencjał drzemiący w podświadomości mają służyć zdobywaniu specjalnych zdolności paranormalnych. Owe moce zwane w indyjskich systemach duchowych (głównie tantrycznych) siddhi także się uaktywniają w trakcie praktyk (wedle relacji), traktowane są jednak jako „skutki uboczne”, w żadnym razie cel. To oczywiście znowu kontekst „spoza”, ale należy zauważyć, iż wiele osób w ramach NA, np. L. Żądło, również powiada, że ta droga nie ma nic wspólnego z rozwojem duchowym (por. wyżej).

Pewien sposób przyswajania new age’owych idei może też prowadzić do przeświadczenia, że zmienioną świadomością możemy oddziaływać na parametry fizykalne (stąd zarzut o magiczność), lecz to przecież znowu nie dotyczy całego NA. White wyraźnie pisał: „(…) rzeczywistość to rzeczywistość, koniec, kropka. Ona jest niezmienna, zmianie ulega jedynie twoje postrzeganie rzeczywistości (…). Różnica między tym, co jest przed oświeceniem, a co po nim, leży w tobie, nie w rzeczywistości”78 [podkreślenia White’a].

Często praktyki mają służyć podnoszeniu kwalifikacji w ramach obecnego społeczeństwa, lecz sukces materialny nie był ideą „pierwszego New Age”. Wreszcie – forma, w jakiej są proponowane, nawet te, które nie rozmijają się z zakładanym celem „pierwszego Wodnika” – owa „łatwość”, ale nie praktyk, lecz języka. To kwestia smaku, zapewne, i wielu badaczy wyraża opinię, że język potocznego New Age ustawicznie się banalizuje. Chciałabym w tym miejscu zatrzymać się i poświęcić choć akapit sposobowi rozumienia potoczności. Common sense – to problematyka, która zajmowała m.in. Geertza, przywołuje ją również D. Czaja, w pracy, o której już wspominałam. Owszem, ludzie NA stworzyli swoisty kod komunikacyjny, rozpoznawalny dla zainteresowanych zapewne w inny sposób, niż dla „laików”, pozostający, mimo jawności przekazu, trochę jednak w gestii wtajemniczonych. Ich commom sense jest specyficzne. Ale, tak jak inne „paradygmaty potoczności”, stanowi dlań podstawowy punkt odniesienia i „czyni świat swojskim i dającym się myślowo okiełznać”79. To sfera myślowego oswajania rzeczywistości, zestaw przekonań i wyobrażeń, wiedza adekwatna do życiowych i egzystencjalnych potrzeb, które zaspokaja, swoisty paradygmat, ani mniej, ani bardziej wartościowy, niż np. naukowy lub filozoficzny, ale też na tyle swoisty, rządzący się swoimi prawami, że nie dający uzasadnionych podstaw, by porównywać ją do tych ostatnich. Jeśli np. teksty zamieszczane w „CzW” operują terminologią naukową, to nie mamy przecież do czynienia z nauką, ani, z drugiej strony, z jej wypaczeniem, ale z poetyką common sense.  Wydaje się, że owa „mitologia” wytworzona (w pewnych kręgach uważana za przywróconą) przez teoretyków Nowej Ery, o czym pisałam w Rozdz. III, w przekazie popularystycznym, w rzeczonych pismach, nabiera cech przekazu zbliżonego do common sense. A że te treści są przyswajane „potocznie” świadczą na przykład takie wypowiedzi z badań kwestionariuszowych D. Czai: „Po śmierci dusza może coś pamiętać z poprzedniego wcielenia, szczególnie to, co stanowi istotę jej spełnienia (…) Ziemię otaczają pierścienie energetyczne – ten przy ziemi jest najbardziej materialny, ten zewnętrzny najmniej. Dusza po śmierci wstępuje do jednego z nich. Im bardziej człowiek był otwarty, wolny, tym większa szansa na wejście do zewnętrznej sfery”80.

Jeszcze inna kwestia – konsekwencją homologizacji kosmosu i antroposa może być zajęcie postawy „radaru”, w tym sensie, że otwarte „wrota kosmiczne” i docierające stąd „spływy ducha” zrobią coś za nas, wystarczy się „podłączyć”, zestroić z rezerwuarem dobroczynnych energii. Warto pamiętać, że transformacja świadomości jest widziana w najszerszej perspektywie jako proces i prawo kosmiczne, dotyczące całości, warstwy planetarnej, ludzki wysiłek zmierzający do przemieniania osobniczego „ja” wpisuje się w ten proces na zasadzie holograficznej – i po pierwsze może przyspieszyć nadejście przełomu, po drugie, ci, którzy go nie dokonają, pozostaną na boku, gdy ów przełom nadejdzie. Wydaje się, że ten nurt NA, który zakłada, że naprawdę istnieją kosmiczne pietra ze skoncentrowaną tu energią ewokuje inne praktyki, niż ten, który „wie”, że to wizja i projekt, a „ja” trzeba zmieniać, ufając w pierwszym rzędzie jednak we własne siły, a nie w energię z kosmosu. New Age to wszak z jednej strony społecznie zwerbalizowane przekonanie, że nadchodzi czas zmian, z drugiej – tych zmian projekt. Oczywiście trudno wypreparować „czyste” typy tych dwóch postaw, znowu lepiej je postrzegać jako końce spektrum.

Ludzie Nowej Ery lubią słowo spektrum. Otóż ja tak widzę wachlarz praktyk – jako spektrum działań, wybieranych w zależności od osobistych preferencji, kompetencji kulturowych, stopnia „wyrafinowania”. Gdyby wrócić do etapów, o których mówiła   M. Ferguson  (por. Rozdz. III), to  względem  nich   należałoby mówić o podróżach ludzi NA. Część przechadza się w miłym, przyjaznym świecie, znajduje się na przystanku preliminaria, łagodząc zapewne poczucie niepewności albo rozchwiania osobowości łagodnymi technikami, część odkrywa wciąż nowe techniki, układając je w kombinacje i przechodząc wiele „inicjacji”, najczęściej zawierzając ekspertom, część jednak idzie własną drogą, „sprzysiężając” się z innymi, pamiętając o celu – „przemienieniu siebie, innych i Ziemi”. Po prostu – postulat transformacji świadomości bywa rozpisywany na szereg, bardzo różnych, konkretnych odczytań i dokonań.

Idea pozostaje w mocy, znacząc jednak dziś bardziej działania ulepszające życie, a przynajmniej tak się to jawi, zważywszy na uogólniony, wyabstrahowany komunikat „CzW” – co zresztą pozostaje w obrębie Wodnikowego credo, którego jeden z punktów głosi, by być tu i teraz.

Za uproszczenia uważam zatem zarzuty o „łatwość”, duchowość instant, itp. Przekaz NA jest bardzo zróżnicowany, nawet jeszcze w „Czwartym Wymiarze”, i nie wyczerpuje się w piętnowanej sprzedajnej duchowości. Wiele z zauważanych przez krytyków poczynań wcale nie jest NA, mimo etykiety. Sądzę, że należałoby sprokurować przynajmniej minimalną qusidefinicję new age’ra, by móc zaopiniować, kto nim nie jest, starając się nade wszystko nie izolować znaków od kontekstu. Zatem istotne są wartości, takie jak: prymat jaźni nad ego, harmonia wewnętrzna; równowaga między kolektywistycznym działaniem a jednostkową autonomią; nie dominująca postawa wobec natury; odzyskanie poczucia duchowości świata, postrzeganie siebie w relacji, nie w opozycji do Innego i kosmosu. Nie każdy zatem, kto polega na jasnowidzu, albo kupuje krzyż atlantycki za 50 zł, a kto nie podziela generalnej wizji świata i postulatów NA, jest new age’erem.  Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że krytykom często umyka to z pola widzenia. Nie zawsze też jest tak, że praktykujący, uczestnik kursów itd. koncentruje się tylko na „ja” (zarzuty o narcyzm). Mówi A. Osęka (w rozmowie z B. Dobroczyńskim): „Trudno mi było wyobrazić sobie, jak szlachetne intencje propagatorów tego ruchu, ich nawoływania, by powstrzymać molocha cywilizacji, odnaleźć inne życie – jak to wszystko może zamienić się w praktykę, póki nie przeczytałem w Punkcie zwrotnym Capry, że według badań prowadzonych przez Instytut Naukowy w Stanfordzie – 4 do 5 mln dorosłych Amerykanów drastycznie zmniejszyło swoje zarobki i wycofało się z pozycji zajmowanych uprzednio w życiu gospodarczym, przestawiając się na inny styl życia, oparty na zasadach dobrowolnej prostoty81”.

Praktyki, jak powyższe, mają przemienić ludzkie ego, prowadząc ludzi poprzez przemianę wyobrażeń o „ja” ku lepszemu światu społecznemu. Pamięta się o tym, choć nie zawsze uwypukla, nawet na łamach masowych periodyków, jak „NztZ” i „CzW”. NA ma wszak wymiar praktyczny, doświadczenia osobistej pracy duchowej mają się przekładać na strategie życia społecznego, w myśl hasła „myśl globalnie, działaj lokalnie”. Czy tak się dzieje, to inna sprawa, ale warto pamiętać o głosach czytelników, którzy zmieniają swoje życie, dokonując transgresji czy to poznawczych, ku światu symbolicznemu, ku innym ludziom, czy autokreacyjnych, warto też przytoczyć konkluzję badań na osobami zaangażowanymi w praktyki reiki. „W ich odczuciu Reiki pozwala stawać się wciąż czymś więcej, przekraczać ograniczenia narzucane przez własny organizm, słabość charakteru, sytuacje życiowe. Badani twierdzą, że Reiki pozwoliło im podnieść jakość życia swojego i bliskich”. Dodam, że osoby te zwykle bardzo cenią sobie pomaganie innym82. Dodam również, że tym wnioskiem można by objąć wiele innych działań i praktyk duchowych w ramach nowej duchowości i New Age.

Kartezjusz. Idee N.A. są najczęściej formułowane wprost wobec tzw. modelu kartezjańsko-newtonowskiego. Fot. Wikipedia

 

Aneks

Jako autorka kilku tekstów na temat New Age opublikowanych w internecie, otrzymuję nieraz listy od czytelników i zawiadomienia o komentarzach zamieszczonych pod artykułami83. Pozwolę sobie przytoczyć kilka głosów (dokonałam tylko niewielu poprawek ortograficznych i skrótów).

„Param się rozwojem wewnętrznym już kilkanaście lat więc i etapów mam za sobą  wiele,  wymienię  chociaż kilka,  zaczynałem  od  filozofii  Zachodu,  a  następnie

Wschodu – Chiny Indie Japonia, poprzez psychologię, szczególnie Junga i jeszcze paru wybitnych przedstawicieli, bywałem członkiem paru grup i wreszcie uformował mi się pewien światopogląd, który jest zbieżny z głównymi założeniami New Age-u. Obecnie mając wgląd w istotę  rzeczy nie idę z jakąś grupą, jestem raczej sektą jednoosobową”.

„(…) dodać można by punkt dotyczący wizji społecznej. Centrum New Age jest właśnie przemiana społeczna. Oczywiście przemiana ta ma być wspierana przemianą jednostek i na odwrót, często uzależniona od jakiejś kosmicznej siły pchającej ewolucję do przodu. Niemniej to właśnie postulaty społeczne (wielokulturowość, globalizm, docenienie kobiet, głęboka ekologia, pacyfizm, współpraca w miejsce konkurencji itp.) stanowią jądro ruchu. Bez tego New Age pozostałby jakąś zwulgaryzowaną formą jogi, gnozy czy jakiejś „wiedzy tajemnej”.

„Opis New Age jest jak najbardziej trafny. W tej chwili powstało wiele grup które twierdzą, że należą do tego kręgu (kulturalnego), ale tak naprawdę mało osób wie jakie są podstawy. Gdy się popatrzy na młodzież tzw. wyznawców New Age to oni się tylko buntują, nic więcej”.

„Od siebie pragnę dodać, że NE był próbą odzwierciedlenia pierwotnej myśli religijnej i nie tyle <poskładał się> z różnych tradycji co starał się <odtworzyć> zaginione elementy <prawdziwej Wiedzy>. U podstaw NE leży bowiem przekonanie, że wiedza o Bycie jest u źródła taka sama, jedynie człowiek, nieświadomy głębi słów mistrza tworzy nienormalne wariacje na temat pierwotnej <czystej> wiedzy. Z tego punktu widzenia NE był bardzo spójny filozoficznie i wcale nie odrzucał jakichkolwiek tez myśli racjonalistycznej czy judeochrześcijańskiej, a jedynie nadawał im – w swoim mniemaniu – <prawdziwy wymiar>, niejako zwracał te tradycje ku Bogu. Zatem stanowczo nie można mówić o NE jako o stojącym w konfrontacji z jakąś filozofią religijną. Można i nawet należy być wyznawcą NE i chrześcijaninem – oczywiście -odrzucając dogmaty religijne, a skupiając się jedynie na moralnym aspekcie przekazu. Znane mi są zgrupowania miłośników NE, które ze skupieniem starały się odtworzyć mistykę np. mszy świętej czy drogi krzyżowej (…).

NE jako ożywcza myśl właściwie przestał istnieć w latach 90. i stał się magnesem dla dziwaków intelektualnych pragnących nade wszystko podkreślić swoją inność od prozaicznej większości lub po prostu wrócić wspomnieniem do czasów hipisowskiej kontesty”.

A oto jak sami zwolennicy New Age do dziś go charakteryzują (cytuję przysłany mi rodzaj manifestu): Być w New Age to:

1. Być holistą i systematykiem, to znaczy mieć globalną wizję i stosować globalną analizę wszystkich sytuacji i wszystkich dziedzin.

2.Szanować siebie, innych i środowisko, uznając swoje i innych prawo do błędu, akceptując ich jako innych i należących do jednej Całości.

3. Regularnie kwestionować siebie, stale się formować, być ciekawym, mieć umysł otwarty, giętki i kształtować przyszłość świata zmieniając siebie samego.

4. Być optymistą, mieć poczucie humoru i kpiny, jednocześnie będąc przytomnym i zachowując realistyczną świadomość swojej odpowiedzialności, swoich praw i swoich obowiązków jako jednostki.

5.Stawiać pytania i poszukiwać harmonii w swoim ciele, duchu i duszy, uważając, że są nierozłączne i wewnętrznie powiązane.

6.Integrować czas działania, nabierając dystansu wobec wydarzeń i mieć ambicję dążenia do wielkich ideałów.

7.Tworzyć, używając wyobraźni, wynajdować, podejmować ryzyko, mieć poczucie grupy i zgadzać się na dzielenie, by się wzbogacić.

8.Odrzucać państwo opiekuńcze, samemu brać odpowiedzialność za swoje życie, dawać dowody swojej inicjatywy, uczyć się wzrastać samemu z innymi.

9.Przyjmować obok instynktu i umysłu, które każdy posiada, wymiar intuicyjny używając wszystkich swoich zmysłów i otwierając się na postrzeganie ponadzmysłowe.

10.Szanować Ziemię jako istotę żywą, oraz budować nowe przymierze z naturą myśląc o Ziemi jako o wielkiej planetarnej wiosce.

11.Połączyć na nowo świadomość i nauki ścisłe, godzić ze sobą różne tradycje, najszersze wartości z postępem techniki (myśl jako coś twórczego, a materia jako energia).

12.Żyć tu i teraz, wciąż mając przed oczyma wizję wspólnej przyszłości.

13.Być przekonanym, że kochanie i poznawanie innych to przede wszystkim kochanie i poznawanie siebie, czerpiąc energię ze swego wewnętrznego wszechświata.

14. Odrzucać wszelkie a priori, odmawiać przyjmowania dogmatów i ideologii, aby wybierać i budować swą własną drogę i swą etykę we współdziałaniu z więziami łączącymi ludzi.

15. Przyjmować trudności, problemy, niepowodzenia jako lekcje życia i za każdym razem wyciągać z nich wnioski.

16. Szanować kobiety, mężczyzn i dzieci, bez względu na ich przekonania, kulturę i kolor skóry, jako członków jednej i tej samej ludzkości.

17. Wyrażać się wszystkimi możliwymi środkami, uznając sztukę i duchowość za motory życia i uczestniczyć w Renesansie 21 wieku.

18. Przyjąć, że mózg ludzki jest wykorzystany zaledwie w jednej dziesiątej i starać się zwiększać swe możliwości poprzez rozwój osobowy.

19. Zachowywać formę i zdrowie za pomocą diety i uciekać się do wszelkich rodzajów łagodnej medycyny, a jeśli chodzi o ducha – do uzdrowienia wewnętrznego przez zdolności umysłu.

20. Bezustannie poszukiwać równowagi, właściwej pozycji i uczestniczyć w budowaniu świata wolności, miłości i harmonii.

21.BYĆ NEW AGE to nie tylko robić, mieć, móc musieć czy wydawać się, jest to przede wszystkim: BYĆ.

„Myślę że postępując w myśl w/w punkcików stajemy się lepszymi ludźmi a przecież o to w tym wszystkim chodzi”.

Jak widać, New Age wciąż budzi zainteresowanie i emocje. Są też wciąż „idący jego drogą”. Są tacy, którzy uważają, że się skończył, i tacy, którzy twierdzą, że wciąż powstają nowe ugrupowania. Być może za kilka lat nowa Ferguson ujawni istnienie nowej sieci alternatywnych propozycji…    

Ciąg dalszy p. New Age i transformacja świadomości. Podsumowanie


1 A. Wieczorkiewicz, Wędrowcy fikcyjnych światów. Pielgrzym, rycerz i włóczęga, Gdańsk 1996, s. 15.

2 W. Burszta, Różnorodność i tożsamość. Antropologia jako  kulturowa refleksyjność, Poznań 2004, s. 68.

3 Zob. „Nie z tej Ziemi” 1992, nr 6, s. 8-9. Nawiązania do wielopłaszczyznowej budowy zdarzają się w wielu tekstach, by wymienić jeszcze tylko: R. Ulman Uzdrawianie mentalne (fragmenty książki Świetlisty człowiek – drugie wtajemniczenie), „Czwarty Wymiar” 2000, nr 3, s. 47-48. Autor z kolei wymienia ciała subtelne w człowieku: eteryczne, astralne, mentalne. Tekst dot. bioterapii, adresowany do healerów.

4 „Czwarty Wymiar” 2005, nr 11, s. 11. Ze strony polskiej obecni byli J. Prokopiuk, Tanna Jakubowicz-Mount (związana z ruchem transpersonalnym). Odbyła się też wystawa malarstwa energetycznego, zbiorowa gra na misach i gongach tybetańskich oraz koncert „muzyki channelingowej”. Takich relacji z międzynarodowych spotkań jest wiele, np. o światowej konferencji w Band College (stan Nowy Jork) na temat źródeł transformacji w „nadchodzącym odrodzeniu duchowości w czasie fundamentalnych przemian”. Obecni – sufici, grupy żydowskie, Indianie. Wspólne modlitwy i medytacje. Hasło: Wszyscy jesteśmy jednym. Motto – Ludzkość razem i każdy z osobna ma moc stworzenia świata, jakiego sobie życzy. „Czwarty Wymiar” 2005, nr 9, s. 14-15.

5 K. I. Bułłyszko, Z epoki Ryb do epoki Wodnika. Co wynika ze spotkania Neptuna z Uranem? „Nie z tej Ziemi” 1993, nr 2, s. 30. W rozmowie z innym astrologiem dr L. Weresem, dyrektorem Ośrodka Kosmobiologicznych Analiz i Prognoz, pt. Sekrety Wodnika pojawia się analiza astrologiczna i pytanie czy już wkroczyliśmy w Erę Wodnika, czy nie (jeszcze nie). Ale już są jednostki („agenci”), które mogą zarządzać energiami kosmicznymi i ich transformowaniem. „Nie z tej Ziemi” 1994, nr 10, s. 13-15.

5 I. Petruk, Energetyczna budowa człowieka, „Nie z tej Ziemi” 1991, nr 1, s. 29. Język tekstu stylizowany jest na naukowy, ilustrowany wykresami, a nawet wzorami, narządy ciała skorelowane z czakramami, kolorami i częstotliwością drgań. Powiedziałabym, że to klasyczny przykład zabiegu znanego z kosmologii babilońskiej, o której wspominałam w Rozdziale III, tyle że uzupełniony terminologią uznaną za naukową (częstotliwości fal).

6  I. Petruk, A. Dąbrowska, W kręgu dwunastki, człowiek jak wszechświat,„Nie z tej Ziemi” 1992, nr 8, s 39. Tu także „stare wzorce”, gnoza, systemy indyjskie zmieszane zostają z językiem „naukowym”, co częste w dyskursie Wodnika (choć przyznać trzeba, że na mocy pewnego intelektualnego przyzwyczajenia inaczej czyta się Caprę, a inaczej teksty w obiegu popularyzatorskim).

7 A. Szyszko-Bohusz, Odkrycie zagadki człowieka czyli najgłębszej z tajemnic, „Nie z tej Ziemi” 1991, nr 11, s. 6. Swoimi publikacjami autor wywołał duży oddźwięk wśród czytelników. W numerze 2/1992 znajdują się jego odpowiedzi na ich listy (s. 30). Warto dodać, że jest on także autorem książki Hinduizm, buddyzm, islam, OSSOLINEUM 1990.

8 Tenże, Tajemnica świadomości człowieka w świetle nowego spojrzenia na reinkarnację, „Nie z tej Ziemi” 1992, nr 6, s. 28.  Por. też: tenże, Jeden człowiek – holistyczna wizja rzeczywistości, „Nie z tej Ziemi” 1995, nr  10, s. 8-11. Względnie nowa w stosunku do poprzednich artykułów jest tu myśl, że to obecny stan świata wymaga pracy nad uzyskaniem wyższej świadomości (wobec konfliktów, agresji).

9 A. Brodziak,  Fantazmat najsilniejszy, czyli rozważania nad sensem istnienia, „Nie z Tej Ziemi” 1993, nr 8, s. 18. Ciekawostka – pod tekstem przypisek, że tekst jest trudny, wymaga koncentracji  i dobrego dnia.

10 Tenże, Przepis na wszechświat, „Nie z tej Ziemi” 1994, nr 10, s. 24-26. Tenże autor w tekście Wszystko o szczęściu, czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem Wodnika anonsuje zbliżanie się Ery Wodnika, w związku z czym szczególnie osoby urodzone pod tym znakiem będą lansować jej wartości, a są to najbardziej uduchowieni ludzie o autotelicznej osobowości. Ciekawsza jest jednak inna hipoteza autora, że w owej nowej epoce umysł ma człowiekowi konstruować poczucie sensu – to rodzaj szczęścia biologicznego, bowiem chemiczne substancje – endorfiny powodować będą postępującą modyfikację świadomości. „Nie z tej Ziemi 1994, nr 12, s. 8-10.

11 Zob. „Nie z tej Ziemi” 1991, nr 10, s. 34.

12 M. Figura , Odzyskane serce, „Czwarty Wymiar” 2001, nr 3, s. 20-21.

13 J. Tokarska-Bakir, Wyzwolenie przez zmysły. Tybetańskie koncepcje soteriologiczne, Wrocław 1997, s. 5.

14 O koncepcjach i wyobrażeniach duszy obecnych w kulturze zachodniej pisze D. Czaja, Anatomia duszy. Figury wyobraźni i gry językowe, Kraków 2006.

15 Z. Królicki, Poszukiwanie szczęścia. Droga do poznania samego siebie,  „Nie z tej Ziemi” 1995, nr 7, s. 41.

16 W. Witkowski, Wing Makers – stwórcy skrzydeł, „Czwarty Wymiar” 2005, nr 10, s. 36. Autor wydał też  kilka książek i prowadzi warsztaty duchowej kreatywności. Kilka innych artykułów np. Schemat istnienia zamieszcza np. „Czwarty Wymiar” 2005, nr 4.

17 W. Burszta, op. cit., s. 47.

18 M. Góralski, Przez wiedzę i medytację do duchowości Wschodu, „Nie z tej Ziemi 1995, nr 3, s. 27-29.

19 Ibidem, s. 28.

20 P. Możdżyński, Samoobserwacja w New Age, „Czwarty Wymiar” 2001, nr 8, s. 38-40. Dodaje jeszcze wątek o synchronizowaniu półkul mózgowych, postrzeganym jako oparte na nauce.

21 Zob. „Czwarty Wymiar” 2000, nr 11, s. 48-49.

22 A. Bytof, Eurojoga, „Czwarty Wymiar” 2001, nr 5, s. 21. W innym miejscu autor zaleca ostrożność w praktykach medytacyjnych, tak aby nie stały się ucieczką od świata i własnych wewnętrznych konfliktów, prawdziwa medytacja ma być „czujną uważnością i współczującym patrzeniem na rzeczywistość”. A umysł musi się poddać „energii Boga”. Tenże, Medytacja, „Czwarty Wymiar” 2001, nr 2, s. 48. Jako ciekawostkę można dodać, że J. Campbell zapytany kiedyś jaka jest jego joga odparł – podkreślanie zdań w książkach.

23 Autor zastawia się też czym jest świadomość, sadząc, że nie ma definicji. T. Nawrot, Rozwój duchowy, „Czwarty Wymiar” 2001, nr 10, s. 16-18.

24 L. Żądło, Rozwój duchowy? „Czwarty Wymiar” 2001, nr 4, s. 8-11. Rodzaj praktycznych ćwiczeń stanowi praca tego autora pt. Poradnik rozwoju duchowego, Sosnowiec 1993. Autor prowadził też warsztaty doskonalenia duchowego.

25 A. Wieczorkiewicz, op. cit., s. 14.

26 J. White, Świt Ery Wodnika. Spotkanie Ducha i nauki, Bydgoszcz 1996,  s. 335.

27 M. Leszczyńska, J. Soporowski, Przekroczmy ten próg, „Czwarty Wymiar” 2000. nr 3, s. 44-45. Autorzy dalej piszą, że ludzie boją rozwoju, bo boją się wziąć odpowiedzialność za własne życie. Należy wsłuchiwać się w głos wewnętrzny, bo każdy z nas obdarzony jest potencjałem tworzenia własnej rzeczywistości. Autorzy prowadzą warsztaty rozwoju duchowego w ośrodku CRYSTAL. Są też autorami książek, np. Przedświt. Ewolucja wszechświatów w nas, Wydawnictwo MEDIUM 2005, na obwolucie której czytamy: „Jest to książka dla odważnych, bo zapowiada nowy proces (…) Zetknięcie z żywą wiedzą, wynikającą z doświadczeń, wprowadza nas na drogę przemiany.”

28 L. Żądło, Ochrona przed atakiem psychicznym, „Czwarty Wymiar” 2002, nr  5, s. 40-41. Pod tekstem – anons o prowadzonych przez autora wczasach samouzdrawiania, w ich programie – sztuka ochrony przed atakiem psychicznym. 

29 Zob. „Czwarty Wymiar 2001, nr 2, s. 2. Potem następuje zachęta do korzystania także z warsztatów w Akademii Czwartego Wymiaru.

30 Zob. „Nie z tej Ziemi” 1995, nr 3, s. 34-35. Pod tekstem znajduje się numer telefon do rozmówczyni, oraz ogłoszenie Fundacji Rebirhing Poland o seminariach szkolno-treningowych w różnych ośrodkach w kraju (Warszawa, Poznań, Wrocław). Dalej w tym samym numerze zamieszczone jest ogłoszenie o rebirthingu jako „ścieżce doskonalenia duchowego i samodoskonalenia” (s. 58). Artykułów o tej metodzie jest wiele, sądzę jednak, że dla prezentacji wystarczy ten, który wybrałam.

31 Zob. np. „Czwarty Wymiar” 2001, nr 3, s. 35 i 2001, nr 4, s. 42-43. Silva po raz pierwszy przyjechał do Polski w 1994 r., o czym można przeczytać w relacji z „NztZ”, spotkał się wtedy z zakonnicą, siostrą Mariuszą Bugaj, Wielką Mistrzynią Reiki, która stwierdziła, że obie metody pracują na tej samej energii – Energii Bożej.

32 „Czwarty Wymiar” 2001, nr 10, s. 49.

33 „Nie z tej Ziemi” 1993, nr 2, s. 18.

34  „Nie z tej Ziemi” 1992, nr 2, s. 22-23. Metoda zwana HEMI-SYNC prezentowana była w Polsce w czerwcu 1991 r. na zaproszenie Antrovisu. Specjalne kasety  miały być rozprowadzane w Polsce.

35 „Czwarty Wymiar” 2000, nr 12, s. 25.

36 T. Sowa, Doświadczenie otwarcia wrót, „Czwarty Wymiar” 2002, nr 2, s. 42-44.

37 O Robercie Monroe (czasy kontrkultury) zob. N. Drury, Don Juan, Mescalito i współczesna magia. Mitologia przestrzeni wewnętrznej, WYDAWNICTWO WODNIKA 1992, s. 45-52.  O innej metodzie „z aparaturą”, zwanej biofeedback (biologiczne sprzężenie zwrotne), stworzonej przez Joe Kamiyamę, kontrolującej fale alfa porównywane z mistycznymi stanami świadomości, zob. N. Drury, Psychologia transersonalna. Ludzki potencjał, Poznań 1995, s. 115 i n.

38 L. Irla, Moc umysłu, „Czwarty Wymiar” 2000, nr 7, s. 19. Metody duchowe mogą być pomocne także w przypadku choroby nowotworowej (choć nie mówi się tu się o wyleczeniu, tylko o wspomaganiu); choroba widziana tu jako materialna manifestacja Cienia (Jung).

39 Zob. „Nie z tej Ziemi” 1994, nr 4, s. 13-15. Tekst o działaniach psycholog Danieli Czerskiej; część uwypuklona pod tekstem opatrzona jest przypiskiem: „Zdanie to traktuj jak prezent psychoterapeutyczny. Noś je w swojej świadomości (…)”. Należy wchodzić w głębokie stany transu, modlitwy, medytacji, jogi (rzeczone „niebieskie migdały”) – to wszystko sprzyja synchronizacji lewej i prawej półkuli mózgu. Zachwala się również metodę NLP (Neuro-Lingwistyczne Programowanie) i przywołuje nauki Śri Shankara. Wszystko o nas jest w nas, drzemie nieuświadomione – zadanie polega na urzeczywistnieniu tego potencjału i samoleczeniu wadliwych stanów ducha i ciała.

40 A. Bytof, Kontemplacja – zjednoczenie z Bogiem, „Czwarty Wymiar” 2000, nr 8, s. 25.

41 E. Nowolska, Wibracja, „Czwarty Wymiar” 2001, nr 7, s. 20. „CzW” zamieszcza wiele artykułów tej autorki, np. Człowiek nowego wieku, „Czwarty Wymiar” 2001, nr 2, s. 36.

42 Z. Zagajewski, Magia księżyca „Nie z tej Ziemi” 1994, nr 7, s. 10. Żeński pierwiastek to bardzo istotny aspekt idei New Age, jestem jednak zmuszona, z racji konieczności trzymania się wybranego tematu, w tym miejscu go pominąć.

43 Tenże, „Nie z tej Ziemi” 1994, nr 8, s. 22.

44 L.E. Stefański, O inicjacjach słowiańskich, „Nie z tej Ziemi” 1994, nr 8, s. 32-34. W nr 10/1995, s. 52-53 – wywiad po założeniu przezeń Rodzimego Kościoła Polskiego. Warto przypomnieć, że już w latach 80. XX w. był on współautorem (wraz z M. Komarem) pracy Od magii do psychotroniki. Warszawa 1982. Był również twórcą i prezesem Polskiego Towarzystwa Psychotronicznego i Polskiego Towarzystwa Hipnozy oraz szefem Warsztatów Psychotronicznych „Athanor”.

45 Zob. „Nie z tej Ziemi” 1993, nr 6.

46 Zob. relację w: „Nie z tej Ziemi” 1994, nr 12, s. 40-43. Na końcu zamieszczono list z podziękowaniem od uczestniczki. Pod tekstem – zawiadomienie o kontynuacji inicjatywy (wiele osób o to pytało). W ferie 1995 r. zaplanowano jednotygodniowe turnusy z atrakcyjnymi tematami cieszącymi się największym zainteresowaniem w trakcie opisanego wyżej turnusu, a były to: doskonalenie umysłu, techniki supernauczania, medytacje zen, rebirthing, wizualizacje (adres Stowarzyszenia Radiestezyjnego w Bydgoszczy).

47 Ibidem.

48 E. Jóźwiak, W.J. Osiński, Nadciaga kosmiczna katastrofa, „Czwarty Wymiar” 2004, nr 9, s. 32.

49 „Czwarty Wymiar” 2000, nr 7, s. 46.

50 Zob. „Czwarty Wymiar” 2000, nr 3, s. 50 i n. Autorem jest Jerzy Strączyński, którego adres, w razie zainteresowania tą metodą, czytelnik może znaleźć pod tekstem.

51 A. Bytof, Technika Ganzfeld – droga do podświadomości, Czwarty Wymiar” 2001, nr 3, s. 46-47. Mówi się tu także o tym, że takie fenomeny, jak telepatia, jasnowidzenie, prekognicja będące domeną podświadomości – zostały potwierdzone przez badania naukowe. Wedle notki pod tekstem autor jest najlepszym nauczycielem medytacji łączącym Wschód i Zachód oraz nowoczesne technologie i oneironautykę (świadome śnienie).

52 Zob. „Czwarty Wymiar” 2002, nr 4,  s. 39-41. Również rozmowę z psycholog Ewą Białek – (warsztaty np. dla nauczycieli).

53 Ciekawostką może być sposób  rozumienia obrzędów i rytuałów, otóż widzi się je jako wymianę energii między Ziemią, Człowiekiem i Kosmosem (pisownia oryginalna, chodzi o dzień przesilenia letniego). Z listu red. naczelnej, „Czwarty Wymiar” 2002, nr 6, s. 5.

54 Zob. „Czwarty Wymiar” 2002, nr 4, s. 51.

55 E. May, Duchowe uzdrawianie, „Czwarty Wymiar” 2001, nr 7, s. 46.

56 Taże, „Czwarty Wymiar” 2002, nr 4, s. 46.

 

57 I. J. Pietkiewicz, Terapia kwiatowa doktora Bacha, „Czwarty Wymiar” 2000, nr 11, s. 42-43.

58 B. Płonka-Syroka, Mesmeryzm. Od astrologii do bioenergoterapii, Wrocław 1997, s. 9. Mesmer i inni (np. Paracelsus), jak dziś bioenergoterapeuci, nie postrzegali owego fluidu za substancję „magiczną”, ale fizyczną – stąd Mesmer operował naukowymi terminami. Tak też dzieje się dziś.

59 Cyt. za: P. Macura (tłum.), New Age, Kraków 1993, s 48.

60 A. Wieczorkiewicz, op. cit, s 16. Oczywiście terminologią przestrzenną posługują się różne dyskursy kulturowe; także badawcze – centrum, granica, etap, sfera – i szereg innych stały się loci communes współczesnej humanistyki. To „podstawowe modele językowe”. Ibidem, s. 9. Nie brak ich także w niniejszej pracy.

61 J. Żak-Bucholc, Mistrz duchowy wobec Absolutu. Próba interpretacji fenomenu indyjskich guru (praca magisterska, pod. kier. J. Jastrzębskiego, Instytut Filologii Polskiej), Wrocław 1992, s. 95.

62 Egzotyk, wygnaniec, alegorysta, rozczarowany, filozof – to kolejne typy wywołane przez Bursztę za Todorovem W. Burszta, op. cit., s. 69-71. Jak zwykle w przypadku typologii – nie ma raczej typów czystych, każdy podróżujący łączy cechy różnych.

63 Z. Bauman, Płynna nowoczesność, Kraków 2006, s. 27.

64 Ibidem, s. 46.

65 Co prawda trudno powiedzieć czy to konotacje wiązane z Erą Wodnika i aspektem astrologicznym wpłynęły na negatywne odpowiedzi, czy brak przekonania dotyczył powstania nowego społeczeństwa w ogóle.

66 Z. Bauman, op. cit., s. 47. Ludzka tożsamość zmieniła się z danej na zadaną, jednostka nie jest już przedłużeniem stanu społecznego, klasy (s. 50). Dodałabym – chyba że zdecyduje, że chce nim być i przejąć atrybuty łączone np. z klasą średnią – wtedy realizuje wzorzec np. „Twojego Stylu”.

67 W USA są specjalne ośrodki, w których można przejść „całkowitą osobistą transformację” duchową, oferujące pobyty od jednego do ośmiu dni (np. ośrodek w Kaliforni, prowadzony przez znanego w Polsce Deepaka Choprę). Czy nie przypomina to „farm piękności”, w których transformacji ulega ciało? Zob. F. Wheen, Jak brednie podbiły świat, Warszawa 2005, s. 65.

68 A. Sobolewska, New Age dzisiaj, czyli kontrduchowość masowa. Co nam zostało z Nowej Ery? (w): Kontrkultura. Co nam z tamtych lat? (praca zbiorowa) pod red. W. Burszty, M. Czubaja, M. Rychlewskiego, Warszawa 2005, s. 30.

69 Ulotka Laboratorium Psychoedukacji na 2003 r., zbiory prywatne autorki.

70 Z.Bauman, op. cit., s. 103. Należy jednak dodać, że w nurcie New Age wciąż obecna jest postawa niezgody na dyktat rynku i konsumpcyjnego stylu życia, zob. A. H. Badiner (red.), Uważność na targowisku. Globalny rynek i masowa konsumpcja a świadome życie, Warszawa 2004.

71 A. Sobolewska, op. cit., s. 14 i n. Mam zresztą wrażenie, że autorka (podobnie jak autorka niniejszej pracy) nie do końca jednoznacznie określa swą postawę i ma wiele wątpliwości, z jednej strony wiele jej słów można by uznać za obronę Nowej Ery i krytykę krytyków, z drugiej – wskazuje na nieznośne oblicze obecnego Wodnika.

72 Ibidem, s. 24.

73 Cyt. za: A. Kubiak, Jednak New Age, Warszawa 2005, s. 229.

74 J. Tokarska-Bakir, op. cit., s. 6. Abstrahuję teraz, że te podziały są w etnologii już najczęściej uważane za umowne. Sama używam określeń „niska”, „wysoka” zawsze w cudzysłowach.

75 Por. badania Kubiak. Zwraca też na to uwagę, w stosunku do Włochów, M. Introvigne, Powrót magii, Kraków 2005. Taka sytuacja wydaje się znamienna dla wielu krajów Europy i USA. Warto również przypomnieć, jak wiele osób z wyższym wykształceniem zamieszczało swe teksty w interesujących mnie czasopismach.

76 J. Tokarska-Bakir, op. cit., s. 10.

77 J. White, op. cit., s. 324.

78 Ibidem, s. 334.

79 D. Czaja, op. cit., s. 168.

80 Ibidem, s. 312.

81 B. Dobroczyński , A. Osęka (rozmowa), Dobra nowina New Age’u,  „Magazyn Gazety Wyborczej” 1997, 20 czerwiec, s. 30. Postulat samoograniczenia i minimalizowania potrzeb materialnych to jeden z ważniejszych społecznych postulatów NA. Dalej autor tych słów zauważa groźną stronę NA, rozpanoszone horoskopy itd., to jednak sprawy ustawicznie podnoszone i powszechnie znane, zatem pomijam dalszy ciąg cytatu.

82 K. Sylwestrow, Życie z Reiki. Duchowość uzdrowicieli, „Nomos. Kwartalnik Religioznawczy” 2003, nr 43-44, s. 72. Autorka cytowanego tekstu przytacza koncepcję J. Kozieleckiego, który widział duchowość jako potrzebę i zdolność dokonywania transgresji, gdzie transgresja to intencjonalne wychodzenie jednostki poza to, czym jest i co posiada, przekraczanie granic fizycznych, psychicznych i symbolicznych. 

83 www. racjonalista.pl. Z ich zasobów informacyjnych korzystałam przy pisaniu I i II rozdziału.