(Jeden z pierwszych napisanych przeze mnie tekstów, późne lata 80. XX w. Wobec tego pozwoliłam sobie na kilka poprawek i uzupełnień w stosunku do tekstu publikowanego w czasopiśmie „Nie z tej Ziemi” i na portalu racjonalista.pl)
Któż nie zna opowieści o dzielnym Greku Tezeuszu, który pokonał straszliwego Minotaura i o królewnie Ariadnie, która podarowała greckiemu wojownikowi kłębek nici, by mógł wyjść z przepastnych czeluści. Obraz ten przenosi nas na tajemniczą wyspę Kretę, do królestwa ojca Ariadny Minosa. To od jego imienia archeolodzy ukuli miano dla kultury, zwanej „minojską”, która kwitła w III i II tys. p.n.e., na długo zanim zawitali tu Grecy, a ściślej ludzie posługujący się staro greckim językiem, wpierw Achajowie inaczej zwani Mykeńczykami, od wielkiego pałacu w kontynentalnej Grecji, potem Dorowie, etc. Mit ten przetrwał tysiąclecia i wciąż pozostaje zagadkowy i fascynujący, a trzeba nam wiedzieć, że żaden autentyczny mit nie jest zwykłą opowieścią, albowiem przekazuje treści najświętsze i najgłębsze, może tkwiące „od zawsze” w naszej podświadomości, archetypowe, zapisane w każdym z nas. Chociaż – co może wielu zdziwi – opowieść o Tezeuszu i labiryncie nie jest pierwotną wersją mitu, lecz zapisem stworzonym przez Greków, którzy podbili ludy wcześniej mieszkające na Krecie, wyspach morza Egejskiego i na lądzie greckim, to jednak kryją się w nim treści rzeczywiście prastare, przejęte od tych ludów; i wobec tego któż nie zapyta, skąd wzięły się jego składowe motywy: labirynt i jego ciasne korytarze, z plątaniny których trudno się wydostać, i potwór czający się w środku, budzący dreszcz strachu? Jakich musiały dotykać ważnych dla świadomości treści, skoro tak mocno zapadły w człowieczą pamięć?
Centrum – odnowa Życia
Aby spróbować poszukać najstarszych śladów labiryntu, zaczniemy od cytatu: „Tell Gubba, najstarsze i wyróżniające się stanowisko (…) było kiedyś budowlą składająca się z ośmiu koncentrycznych murów, z których zewnętrzny miał 70 m średnicy (…). Funkcja tej budowli, nie mającej odpowiednika poza obszarem Chamrinu, nie jest znana. Znajdująca się wewnątrz jama zawierała 16 szkieletów, rzuconych jeden na drugi. W korytarzach znaleziono duże dzbany z ziarnem, co sugeruje, że budowla służyła jako magazyn żywności i skarbiec” 1. Tyle cytat.
Dodajmy, że rzecz dotyczy terenów niedaleko Mezopotamii, a okres to, bagatela – jakieś IV tys. p.n.e. Zapamiętajmy też najważniejszą informację: osiem koncentrycznych murów i obszar wewnętrzny z ziarnem i ludzkimi ciałami.
To zdumiewająca budowla, a zagadką też pozostaje, kto i po co zadał sobie tyle trudu, by ją wznieść? I dlaczego spichlerz byłby tak honorowany? Dla nas spichlerz to po prostu budynek gospodarczy, w których przechowuje się ziarno. Ale nie dla ludzi sprzed tysięcy lat! Kiedy nasi przodkowie zaczęli przyzwyczajać się do osiadłego stylu życia, stopniowo rozpoznali rośliny, które łatwo uprawiać, by dawały pożywienie i nasiona na przyszły rok.
Z i e m i a i z i a r n o… Ziemia pochłaniająca ziarna i „ożywiająca” je w postaci dających pożywienie roślin; ziemia – miejsce tajemniczej transformacji, gdzie ze śmierci rodzi się nowe życie – zapewne w ten „mityczno-poetycki” sposób wyobrażano sobie ów zdumiewający proces wzrostu, zaś cykle wegetacji dawały asumpt do rozmyślań nad zasadą Życia i Śmierci. Powoli świtały nowe, już coraz dalsze od kultów magii łowieckiej religie, zwane dziś agrarnymi. Spichlerz był więc „obiektem” wplecionym w cały kontekst określonych wierzeń, symboli, magii. Był par excellence święty. Był zbiornikiem ziarna, które umierało w ziemi i rodziło nowe życie, był zatem (tak jak ziemia) figurą rodzącego łona. Nic dziwnego, że to Boginie, kobiety były patronkami roślin, w tym również zbóż.
A z drugiej strony, także funkcja magazynu, w pojęciu miejsca, gdzie coś się przechowuje, nie jest bez znaczenia. Nasi przodkowie przestawali wędrować za stadami zwierząt, ale przechodzenie na osiadły tryb życia nie był rewolucją, lecz procesem. Wpierw może wracano do miejsc, gdzie pochowano bliskich, potem zostawiano ważne przedmioty, by nic nie stało się im podczas wędrówek, a dotyczyło to na pewno przedmiotów kultowych, świętych. Te pierwsze miejsca przechowywania mogły być zwykłymi dołami wykopanymi w ziemi, potem oblicowano je kamieniami, wreszcie oblicowanie podniesiono ponad powierzchnię gruntu, wyciągając wzwyż ściany wystające z naturalnych ścianek ziemnej jamy. Tak powstały pierwsze stałe budynki, magazyny, gdzie przechowywano m.in. zasoby ziarna pod nowy zasiew. Magazyn i spichlerz stanowił centrum. Tu zaczęło ogniskować się życie plemienia.
Nawet gdy już zaczęły kształtować się ośrodki wielkich cywilizacji, długo jeszcze spichlerz i magazyn grał wielką rolę w religii, tak jakby nigdy nie zapomniano o ich wielkiej roli w przeszłości. Na przykład w Sumerze świątynia nie była po prostu czymś podobnym do naszych chrześcijańskich świątyń – owszem, była „domem boga”, ale także świętym magazynem i spichlerzem. Rola świątyni była bowiem „totalna”, tj. religijna, ekonomiczna, społeczna. Tu skupiało się życie duchowe i doczesne wspólnoty. To było prawdziwe centrum świata.
Jeszcze stosunkowo młoda budowla wzniesiona przy świątyńce boga księżyca Sina w Ur, zwana El Nun Mah to było coś pomiędzy świątynią a „świętym magazynem”. Z kolei w prastarym mieście Eridu archeolodzy znaleźli pod zikkuratem boga Nieba dziwną budowlę kamienną z V/IV tys. p.n.e. zaprojektowaną jako konstrukcja podziemna i otoczoną podwójnym pierścieniem murów. Badacze domyślają się, że może to być cenotaf, czyli symboliczny, pusty grobowiec. Czy właśnie w takich symbolicznych grobach składano „ciało” bogini lub boga wegetacji lub zboża?
Z kolei z greckiej Tesalii, z okresu późnoneolitycznego pochodzi osada w Dimini. W IV tys. otaczało ją sześć (sic!) pasów murów. Czy były to fortyfikacje, jak twierdzą niektórzy? Ale w takim razie dlaczego konstrukcja murów była stosunkowo słaba i niewysoka? Najważniejszy dom znajdował się w centrum. Czy mury rzeczywiście miały osady bronić, czy spełniały inną funkcję?
I czy rzeczywiście możemy mieć do czynienia z jakimś wspólnym kompleksem wierzeń i działań? W tym miejscu, choć to może wyda się dziwne, przytoczmy pokrótce opis stolicy słynnej Atlantydy: Platon opisuje ją jako miasto, którego centrum stanowiło wzgórze z pałacem, zaś wokół otaczały je koncentrycznie kręgi z ziemi i wody, po trzy na przemian. Czy to możliwe, że Atlantyda ze swą stolicą naprawdę istniała – tylko, że jako pewien model, koncepcja, imago mundi? Właśnie – jaki model, jaki obraz świata, jaka myśl religijna kryły się za tymi konstrukcjami? Pamiętajmy bowiem, że za każdą otaczaną czcią budowlą kryje się myśl religijna lub choćby światopoglądowa. I tak np. za najbardziej nam znanymi gotyckimi katedrami stoi mistyka chrześcijańska, idea światła i boskiego ładu świata przez tę religię określonego.
Centrum i łono Ziemi
Wydaje się rzeczą oczywistą, że labirynt związany był z całym kompleksem wierzeń, z pewną całością, w której niebagatelna rola przypadła krainie podziemnej. Któż nie zna greckiego mitu o krainie podziemnej zwanej Hades, oddzielonej od naszego świata słynną rzeką Styks, przez którą dusze umarłych przewozi stary Charon? Ale już rzadziej pamiętamy, że Styks nie jest po prostu jedną rzeką graniczną, lecz otacza podziemny świat dziewięć razy! Znów widzimy tu „nasz” model wielokrotnego otaczania wybranego obszaru.
W Tell Gubba znaleziono ludzkie zwłoki i naczynia z ziarnem. Czy składano tu ofiary bogini zboża? Nie jest to wykluczone. A może grzebano zamarłych wierząc, że złożenie ciała w centrum odradzania się (ziarno!) odnowi siły witalne w drugim świecie? Przypomnijmy, że niektóre Wielkie Boginie miały kłos zboża jako swój emblemat, jak grecka Demeter i były zarazem tymi, które schodzą do podziemi i cyklicznie powracają. Zboże i ziemia; ziemia, która rodzi… Rodzi jak kobieta. Właśnie! W najstarszym obok Jerycha mieście świata, w Çatal Hüjük (od VII tys. p.n.e.) odkryto malowidło przedstawiające postać Wielkiej Bogini Matki (?), która ma na brzuchu wyraźnie wyrysowane siedem koncentrycznych kręgów [za J. Żylińska, Kapłanki, Amazonki i czarownice].W Egipcie bogini porodu Meszenet przedstawiana była ze spiralą na głowie, a interpretowano tę spiralę jako krowią macicę. To nas oczywiście odsyła do symboliki głębi, w której rodzi się nowe życie; spiralny zwój niewątpliwie przywodził na myśl wnętrze kobiety-matki, Bogini-Matki, zaś przez analogię – Ziemi, rodzącej plon. Dodajmy jeszcze, że pierwsze w świecie spirale ryto już w starszej epoce kamienia przy wejściach do jaskiń. Dlaczego tam? Intuicja zdaje się nam już podpowiadać, prawda?
Jak powiedzieliśmy wyżej, labirynt związany był z kompleksem wierzeń dotyczących świata podziemnego, ale trzeba podkreślić, że świat podziemny nie był traktowany jako miejsce pobytu „za karę”, jak to później było traktowane. Był miejscem przemiany – strasznym, ale mającym moc odnawiania życia. Jego prefiguracją, pierwszym intuicyjnym modelem była zapewne właśnie jaskinia postrzegana jako „wnętrze ziemi”, jako macica Bogini Ziemi i Wielkiej Matki, miejsce ciemne jak śmierć, lecz dające nadzieję na nowe życie. Jak na nowo odżywa słońce powracające zza horyzontu wschodniego, choć wczoraj „umarło” na zachodzie i jak wyrasta roślina z ziarna wrzuconego w glebę…
To tu, w jaskiniach jakże często chowano zmarłych. Tu przesączała się woda z prastarego, pierwotnego Oceanu, z którego wyłonił się świat; woda mająca moc przywracania życia, dlatego tu znajdowały się wylotowe wejścia do świata podziemnych bogów oraz dusz ludzkich.
Czy to pokręcone korytarze w jaskiniach nasunęły szukającej sensu wyobraźni myśl o symbolicznym obrazie dróg podziemi, gdzie toczy się tajemniczy spektakl umierania i odradzania? Czy tę fundamentalną dwoistość wyrażała kreteńska kultowa podwójna siekiera, zwana labrys?
Co naprawdę znaczy słowo „labirynt”?
Tak, właśnie doszliśmy do punktu, w którym musimy zastanowić się nie tyle nad sensem obrazu, jaki wywołuje w nas słowo „labirynt”, ale nad samym słowem. A to rzecz arcyciekawa, jako że w istocie kryjąca fundamentalne nieporozumienie. Otóż greckie słowo labirynthos dosłownie znaczy dom podwójnej siekiery. Tak przynajmniej twierdzi wielki religioznawca M. Eliade. I nie jest to wcale greckie słowo, tylko wyraz pochodzący ze słownictwa Minojczyków, których języka nie udało się w pełni odszyfrować do dziś. Z kolei wyraz labra oznacza jaskinię. W dodatku niektórzy badacze są skłonni widzieć powinowactwo językowe między słowem labrys i laba – a to ostatnie pochodzi z leksyki ludów zamieszkujących Azję Mniejszą. Przypuszczalnie właśnie z tych obszarów przybyli na Kretę ludzie, których zwiemy Minojczykami, zresztą tam również znany był symbol podwójnej siekiery. A co to słowo znaczy? To znamienne, znaczy bowiem… kobieta. Jeszcze jeden pośredni dowód, że labirynt był związany z pierwiastkiem żeńskim, z Boginią, Panią Labiryntu, a zatem z Panią Życia i Śmierci. Tak i labrys na Krecie pozostawał zawsze związany z Boginią tu królującą, której imienia chyba nigdy nie poznamy, i z jej namiestniczkami, kapłankami. Niewielkie labrysy z brązu i złota Kreteńczycy zostawiali w ramach nieznanego nam kultu w jaskiniach, których jest na Krecie mnóstwo; jako obiekt kultowy otaczano go czcią w domach i pałacach, trzymając na specjalnych podpórkach i używając w uroczystych ceremoniach, jego znaki ryto na filarach w pałacowych pokojach, m.in. w sanktuariach, także tych częściowo podziemnych. A jaka mogła być funkcja labrysu? Tego nie wiemy, nie znamy przecież przekazów pisemnych, pismo Krety wciąż milczy, ale niektórzy badacze sądzą, że podwójny topór służył do zadawania ciosu ofiarnemu bykowi, a właśnie ofiara z byka zdaje się być najświętszym rytuałem Krety. Tak czy inaczej, labrys jako symbol niewątpliwie krył w sobie potężne moce.
Achajowie, czyli Grecy, których znamy z eposów Homera, którzy przybyli tu jako najeźdźcy musieli być oszołomieni wielkością pałaców, bogactwem symboli, niezrozumiałymi dla nich opowieściami. Wciąż słyszeli słowo labirynthos i związali go z pałacem, bo tu był rzeczywiście „dom podwójnej siekiery”. Gdy zniszczono pałace, pozostał po nich skomplikowany wzór – iście l a b i r y n t o w y. I pozostała pamięć o Pani Labiryntu, którą nazwali Ariadną. I o kulcie byka. Widzieli freski przedstawiające niebezpieczne ćwiczenia polegające na przeskakiwaniu ponad grzbietem byka, a także malowidło z tym wielkim zwierzęciem jakby strzegącym dojścia do pałacu-labiryntu u północnej bramy; jeszcze dziś, zwiedzając Knossos, można podziwiać kopie tych fresków. Poznali obce im pierwotnie słowo labra oznaczające jaskinię. Dodajmy, że w grocie Skotino niedaleko Knossos znajdowała się jeszcze długo po przybyciu Greków rzeźba przedstawiająca ponoć Minotaura.
Tak powstawały elementy układanki.
Zapis powstania świata
Niezwykłe twory, jakimi były jaskinie, jak powiedzieliśmy już, oddziaływały na wyobraźnię i stały się miejscem, wokół których zaczęły narastać: magia, rytuał, mit. Jaskinie były miejscem tajemniczych rytuałów i pierwszymi cmentarzami, tak w Anatolii, jak na Krecie i w wielu innych miejscach. Możemy zapytać jak działo się tam, gdzie nie było naturalnych formacji skalnych tworzących podziemne korytarze, ale znano opowieści z nimi się łączące? Cóż, tam budowano „kulturowe” jaskinie – podziemne konstrukcje, gmachy o ślepych przejściach i długich, łamanych korytarzach. W tym sensie labirynt jest zwieńczeniem pewnej idei, która pierwsze swe urzeczywistnienie miała w jaskini.
Ideę tę poniesiono w przyszłość, nieraz dodając jakieś nowe elementy, opowiadając o „magicznym” miejscu, gdzie przenika się świat ziemski i podziemny, gdzie istnieje rodzaj „styku” tych stref. A to wskaże nam na jeszcze jeden wymiar labiryntu, ponieważ jak każda budowla sakralna labirynt był odwzorowaniem wszechświata. Najogólniej mówiąc, najstarsze znane nam ludy basenu morza Śródziemnego wypracowały pewną koncepcję kosmologiczną, czyli zespół idei zawartych w mitach mówiących o tym, jak zbudowany jest świat. Koncepcję tę, pomimo pewnych różnic, podzielali Sumerowie, Egipcjanie i potem Grecy. Wedle niej świat zbudowany jest z nakładających się na siebie stref. Kształt uniwersum można by przyrównać do olbrzymiej kuli oblanej zewsząd wodami pierwotnego Oceanu, w środku przeciętej przez płaszczyznę ziemi. Nad i pod sferą ziemską rozciągały się strefowo krainy siedmiu (czasem była to inna cyfra) poziomów nieba i tyleż podziemi. Czy tylko przypadkiem jeszcze dziś mówimy o siódmym niebie? Przypomnijmy sobie też wielokrotnie obiegającą Hades rzekę Styks, czy opis stolicy Atlantydy. Jeśli jakaś sakralna budowla oddawać miała budowę uniwersum, to kręgi odpowiadałyby kolejnym krainom w kosmicznej przestrzeni. A centrum byłoby miejscem najświętszym ze świętych wiążącym się z tajemnicą Życia. Bo w centrum począł się świat „w ogóle” . Egipcjanie na przykład ten pierwotny wzgórek, pierwszy obszar ziemski wynurzony z chaosu przestworu wodnego nazywali benben.
Istnieje zależność między wyobrażeniami o budowie wszechświata a czynnością budowania ważnych dla społeczności obiektów. Budowanie bowiem postrzegano jako akt kreacyjny, akt oddania w mikroskali makroświata, zatem akt w swej istocie b o s k i. To dlatego w głębokiej starożytności architektom oddawano niemal boską cześć; tak było w Egipcie, gdzie kultem otaczano budowniczego pierwszej piramidy, wzniesionej w Sakkara w roku 2650 p.n.e., Imhotepa. Ślady uwielbienia dla budowniczych pozostały także w Grecji, a co ciekawe, postać architekta pojawia się czasem w kontekście budowli labiryntowej wprost lub pośrednio, żeby przywołać przykład najsłynniejszego i do tego związanego z Kretą Dedala. To właśnie on zbudował labirynt na Krecie, by ukryć Minotaura, owoc związku żony Minosa Pasifae i Wielkiego Byka. Rzeczą niesłychanie interesującą jest i to, że nieraz łączono boskich architektów z mocą uzdrowicielską. Dlaczego? Czyżby wierzono, że tworzone przez nich budowle o wyraźnych centrach maja niezwykła moc regeneracji życia? Wszakże złożony w centrum piramidy faraon tak naprawdę nigdy nie umiera…
Warto w tym miejscu przedstawić coś w rodzaju spisu budynków, które starożytni zwali labiryntami. Tu już mówimy nie o idei, lecz o wcieleniu jej w konkretne, rzeczywiście istniejące budowle. Opisy ich znamy głównie z pism greckich historyków, zatem są dość późne. Oto wykaz labiryntów w świecie starożytnym:
- Egipt, budynek zbudowany w okresie Średniego Państwa, około roku 2200 p.n.e. Z relacji Herodota wynika, że znajdował się w Hawarii, był to niski budynek, dwupoziomowy, o wielu salach; tu znajdować się miały szczątki królów, zwłoki świętych krokodyli; do niego miała przylegać piramida, do której prowadziło z labiryntu podziemne przejście. Nie odnaleziony do dziś.
- Pliniusz opisuje inny labirynt egipski, w okolicy Fajum, nad jeziorem Moeris; co ciekawe nie tak dawno ekipa polskich archeologów odkopała w tym miejscu cmentarzysko skalne o skomplikowanych połączeniach korytarzy i komór.
- Kreta: nie zlokalizowany; są opinie, że to… pałac w Knossos.
- Podobno były labirynty na wyspie Lemnos i Samos oraz na Sycylii i w Italii w okolicach Chiusi; to dość późne budowle, ale Pliniusz twierdzi, że były też wcześniejsze.
I teraz mamy komplet, choć niestety nie zachował się do naszych czasów żaden z tych budynków. Jedno jednak trzeba powiedzieć: z opisów wynika, że miały one formę prostokątną, taką do jakiej dziś jesteśmy przyzwyczajeni. Ale wiele wskazuje na to, że pierwotny mógł być labirynt kolisty.
Może w tym miejscu warto przypomnieć o kamiennych kręgach wznoszonych przez ludy tzw. kultur megalitycznych (słynny krąg w Stonhoge). Co prawda, megalityczne kręgi nie tyle łączą się z symboliką roślin uprawnych, co z obiegiem ciał niebieskich. Tu „wzbudzicielem” do nowego życia był padający w dniu przesileń promień słońca, ale mimo to jest interesujące, czy zachodzą tu powinowactwa lub zapożyczenia? Ludzie starożytni, a przynajmniej część z nich, zapewne elity murarskie również, byli ruchliwi nie mniej niż my dzisiaj, i podobieństwa idei oraz form plastycznych mogą wynikać ze wzajemnych kontaktów, transmisji międzykulturowej, chociaż mogły wypływać też z głębi naszej psyche, z zakodowanych – w sposób Jungowski – archetypów zbiorowych.
Kultury megalityczne były dość rozpowszechnione, najwcześniej, tj. ok. VI tys. p.n.e. na terenach Afryki, potem Europy, wreszcie Azji. Budowle mają rozmaite kształty, nie tylko kręgów, sporo pośród nich to oczywiście grobowce, zapewne wyobrażające ten sam kompleks znaczeniowy, co egipskie piramidy, czyli umieszczenie zmarłego w centrum Góry (grobu), wyraża wiarę w odrodzenie, życie pośmiertne, ponieważ gdzie zaczęło się życie, tam powraca. Innymi slowy, życie może powracać jedynie w środku świata. Także na ziemiach polskich, mianowicie na Kujawach znajdują się groby megalityczne. Wydaje się, że nie jedynie kultury megalityczne pozostawiły trwały ślad w naszej przeszłości, lecz również kultury tzw. Starej Europy. Mam na myśli kultury Vinca, Kukuteni i inne, rozwijające się zwłaszcza w południowo-wschodniej Europie, a odkryte m.in. przez słynną badaczkę Mariję Gimbutas, która datuje ich rozkwit na V-IV tys. p.n.e.i
A warto również – nie bacząc na różnice czasowe – wspomnieć, że nie przypadkiem średniowieczne groby otaczały kościoły , skoro w owym czasie to kościoły stanowiły środek świata…
Wyżej zostało ustalone, że mamy do czynienia z dwoma formami labiryntu, tj. owalną i prostokątną, zatem wydaje się, iż określone znaki plastyczne stanowiły niejako skrót idei, którą w pełni wyrażał dany labirynt. Taką formą „skrótową” labiryntu owalnego była pewnie spirala lub też mandala, zaś uproszczonym ekwiwalentem labiryntu prostokątnego była swastyka. Swastyka to prastary symbol (pojawia się na dzbanie z Samary w bodaj V tys. p.n.e. oraz na zabytkach z epoki Harappy w Indiach z III tys. p.n.e.), a po „rozwinięciu” daje przecież czterokomorowy model labiryntu, a takie właśnie spotykamy np. w Egipcie (Memfis), na pieczęciach Sumeru. Swastyka to, oprócz motywu labiryntowego, częsty element zdobniczy znany z Grecji z okresu kultury mykeńskiej, która była bezpośrednią spadkobierczynią kultury minojskiej.
Na Krecie „klasycznym” labiryntem był labirynt siedmiopętlowy. Siedem pętli, siedem poziomów świata, siedem znanych wówczas ciał niebieskich (zwanych planetami, choć słońce i księżyc nimi nie są), siedem bram w krainie Kur (sumeryjska kraina podziemna), siedem koncentrycznych kół na brzuchu bogini w Çatal Hüjük… Inna sprawa, że to nie musiało być siedem, równie świętą liczbą była np. dziewiątka, zapewne w zależności, czy posługiwano się kalendarzem słonecznym, czy księżycowym, określającym m.in. liczbę dni w tygodniu.
Wzór labiryntu odnajdziemy zatem nie tylko w opisach monumentalnych budowli starożytności, ale i w rysunku, reliefie, naskalnych rytach i malowidłach, elementach zdobniczych na szatach określonych postaci, np. tzw. kor, na pieczęciach, figurkach i ceramice. Odwzorowanie labiryntu znajdziemy nawet w sztuce tańca – w tzw. tańcu żurawia wykonywanym przez Kreteńczyków, czy tańcu w mandali znanym w Indiach i Tybecie.
Prastary mit w nowej formie czyli Tezeusz w labiryncie
Wiemy, że Tezeusz zabił Minotaura, straszną hybrydę, trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że postać herosa zabijającego byka-potwora to efekt przetworzenia pierwotniejszej formy mitologemu związanego z labiryntem. Wielkie zwierzę, jak np. byk, zawsze było dla człowieka niebezpieczne i tak było postrzegane, ale nie skąpiono mu szacunku. W Çatal Hüjük Wielka Bogini rodzi byka, jak widzimy to na zabytkach; czy godzi się zatem zabijać Jej potomka? Minotaur to hybrydyczny stwór mający obrazować związek człowieka i boskiego zwierzęcia, a także swoisty „efekt” zwielokrotnienia sił witalnych, połączenia sił ludzkich oraz boskich. Człowiek-byk był półbogiem, dzieckiem Bogini, i ten status pozwalał mu stać się strażnikiem świętych tajemnic i sakralnych miejsc. Jeszcze w Asyrii i w Persepolis na murach u bram pałaców widzimy pilnujące wejścia postaci byków o ludzkich twarzach, takie figurki zresztą znamy z Sumeru z czasów o wiele wcześniejszych. Jak widać Minotaur, półbyk i półczłowiek nie jest wcale „wynalazkiem” Greków, jednak interpretacja, jaką mu nadali jest zupełnie inna od pierwotnej.
Może najmniej pozostało w niej z nimbu otaczającego niegdyś postać Bogini. Grecy dziewczynę, która pomogła ich bohaterowi nazwali Ariadna, a w imieniu tym może kryć się pewien trop, albowiem zawiera rdzeń wyrazowy ari, pochodzący najpewniej z leksyki języków indoeuropejskich. Hetyci pewna grupę bogiń słonecznych nazywali boginiami z Arinny, słowo Ariowie także go posiada. Oznacza on jasność, słoneczność, a jeśli tak, to w postaci Ariadny Grecy oddali jej jasną, solarną naturę lub raczej jedną z natur. Jak hinduska Kali bowiem, wiele bóstw miało naturę ambiwalentną, dwoistą jak Wielka Bogini, pani Życia, ale i Śmierci. Ten dualizm oddawała symbolicznie właśnie podwójna siekiera, labrys, narzędzie zawsze i wyłącznie związane z kultem sprawowanym przez kapłanki, kobiety. W Egipcie obraz zawierający w sobie ten dualizm to np. góra o dwóch wierzchołkach, pomiędzy którymi toczy się kula słońca; znano nawet dwa osobne określenia oznaczające słońce wschodzące i zachodzące. Na Krecie nie tak dawno odkryto sanktuarium na zboczu świętej góry Juktas, w Anemospili, w którym wyraźnie widać wyodrębnienie rodzajów kultów: we wschodnim skrzydle składano ofiary bezkrwawe, z owoców i mleka, zachodnie zaś zarezerwowane było dla ofiar krwawych. Ariadna mogła być jasnym, „wschodnim” aspektem Bogini, ale jeśli była Panią Labiryntu, to musiała mieć również mroczne „zachodnie” cechy. Ona albo jej swoista „bliźniaczka”, np. siostra Fedra, mniej znana, lecz przecież występująca w greckich mitach. Co ciekawe, Ariadna jeszcze długo była czczona w basenie morza Śródziemnego jako bogini wegetacji (podobnie zresztą jak Helena, zwana Trojańską, także pierwotnie bogini urodzaju) i absolutnie nie była po prostu królewną, którą „zdobył” Tezeusz. Podobnie kłębek nici, który mu podarowała nie był po prostu kłębkiem danym w trosce o dobro ukochanego – bo nić była znanym atrybutem bogiń, szczególnie bogiń o dualnym charakterze, a takimi były boginie losu. Znamy grecki mit o trzech prządkach przędących nić żywota każdego z nas, wysnuwających nić życia, ale też ucinających ją. Wielka bogini czczona w delcie Nilu Neith była boginią m.in. związaną z tkaniem – wierzono nawet, że to ona na olbrzymich krosnach utkała cały świat! Na wybrzeżu palestyńskim czczono słynną Asztarte, nieraz przedstawianą z wrzecionem w ręce. A dodać należy, że nić i jej ekwiwalent – sznur miał duże znaczenie symbolicznie – symbolizował przeznaczenie, owszem, ale w świecie podziemnym dusze były prowadzone na sznurze (którym nieraz jest też ciało węża). Innymi słowy, Tezeusz umarł śmiercią inicjacyjną, a za pomocą nici został „uratowany”, czyli doznał drugich urodzin, zatem zmienił stan, najpewniej osiągnął dojrzałość. I tyle.
Wiele z Bogiń łączono też z bykiem. Symbol byka to bardzo archaiczny trop, związany z bogami burzy i z osobą świętego króla, ale nie czas o tym rozprawiać (por. artykuł o motywie góry i byka). Pamiętajmy jednak, że Mino-taur dosłownie znaczy „byk Minosa”, a Minos był królem, zaś byk uważany był za wcielenie zarówno króla, jak i bóstwa. W pałacu w Knossos odkopano specjalny Dom Byka, gdzie trzymano to zwierzę, przypuszczalnie mogło ono przemieszczać się po pałacu bez przeszkód, jak bez przeszkód dziś chodzą w Indiach święte krowy. Przynajmniej do czasu, gdy przyszedł czas na złożenie ofiary.
W Egipcie czarny byk Apis uważany był za wcielenie samego boga Ptaha, który w jednej z wersji mitów początku stworzył świat. Jednocześnie byk ucieleśniający płodność był „małżonkiem” Bogini. A płodność oraz świat pod ziemią, gdzie początek bierze życie roślin, były ze sobą związane. Egipskiego Ozyrysa, małżonka wielkiej Izydy często łączono z tauryczną symboliką i krainą podziemną. Panem podziemia jest też sumeryjski Nergal przedstawiany w ikonografii często jako – uwaga! półbyk i półczłowiek. Całkiem jak Minotaur. Trochę byk, trochę człowiek – może znowu mamy do czynienia z przeświadczeniem o dualności świata, a może raczej żywych istot? A może w obrzędach rolę byka odgrywał kapłan w masce w formie byczej głowy i właśnie to zarejestrowali Grecy, a relacja wciąż ulegała przeinaczeniom? Pewnie nie dowiemy się już nigdy. Warto jednak wiedzieć, że nieraz przedstawiano lokalne boginki stojące na grzbietach dzikich zwierząt, także na bykach. Bo to Bogini panuje nad nieokiełznaną dziką Naturą, i to kapłanki (razem z kapłanami albo same) składały ofiarę z byka, słowem – rola żeńskich bóstw i kobiet-kapłanek była niepomiernie wyższa w kulturach poprzedzających porządek społeczny i mitologię patriarchalnych pasterzy ze stepów północy, jakimi byli prości protogreccy najeźdźcy.
W całej „sprawie Tezeusza w labiryncie” chodziło więc pierwotnie o coś innego – o rodzaj misterium, wtajemniczenia, w którym pierwiastek żeński grał rolę wybitną. Pani Labiryntu wraz ze swym boskim towarzyszem wcielonym w postać byka stanowili centrum kultu. Choć niewykluczone, że Minotaur symbolizował strach i regres, jaki jest udziałem tych, którzy pragną urodzić się na nowo czyli dostąpić inicjacji.
Jedno wszak jest pewne: mówiąc bez ogródek, Grecy wszystko pomieszali! Mit zasłyszany od prastarego ludu na Krecie i to, co sami widzieli. Powiedzmy też wyraźnie – widzieli rozmaite dziwne dla nich rzeczy, ale kształtu, który dziś nazywamy „labiryntem” chyba nie zobaczyli. Otóż kto widział zabytki Krety minojskiej, ten wie, że nie ma wśród nich wzoru labiryntu, tak potem częstego w czasach mykeńskich. Tak jakby towarzysze Tezeusza nadali kształt plastyczny pewnej idei i mitowi, dodatkowo wspomożeni widokiem skomplikowanych ciągów komnat i korytarzy pałacowych. I jedynie taki jest wkład Greków – kształt labiryntu, który dziś znamy.
W micie przetworzonym przez nie rozumiejących prastarych znaczeń Greków oczywiście pierwsze skrzypce gra dziarski junak Tezeusz, Bogini spada do roli pomagającej mu królewny, a Minotaur staje się tylko monstrum.
Już zresztą o kilka stuleci starszy cykl mitów sumeryjskich o Gilgameszu nosi ślady korozji prastarych wierzeń, bo któż wcześniej śmiałby tak odnosić się do Wielkiej Bogini Inanny, jak czyni to heros? Znamienne, że gniewna Inanna poprosiła boga nieba Anu, by ten stworzył przeciw hardemu herosowi potwornego bykołaka (zachował się ślad związku Wielkiej Bogini z Wielkim Bykiem). Gilgamesz wyprawia się także przeciw strażnikowi boskiego lasu cedrowego, demonowi Humbabie. Las strzeżony przez Humbabę zwano, co znamienne, Krainą Żywych. Sam demon nie ma określonej postaci, jest potężny i przybiera różne kształty, ale gdy Gilgamesz go pokonał i schwytał „założył mu kółko na nos jak schwytanemu bykowi”. Nie lekceważmy porównań, jakie napotkamy w mitycznych tekstach, często zdarza się, że oddają bardzo archaiczny stan rzeczy, wyparty przez nowy zestaw idei. Wiele razy w dziejach zdarza się, że postać niegdyś boska spada do roli demona, coś z tej prawidłowości znajdziemy także w postaci demona Humbaby, którego imię na tabliczkach zawsze opatrzone jest znakiem oznaczającym „bóg”, a nie „demon”. Może Gilgamesz to prawzór greckich herosów, a Minotaur był kiedyś bóstwem, jak Humbaba?
W każdym razie już opowiadania o Gilgameszu wydają się odzwierciedlać proces transformacji prastarych znaczeń, wpisywania ich w nowy kontekst kulturowy, patriarchalny. Gilgamesz, młody wojownik lekceważy nie tylko prastarą Boginię, lekceważy też Radę Starszych, wspierany przez swą drużynę prącą do wojny, przedkłada nad to szacowne gremium swoją własną wolę. Oto rodzi się mit „heroiczny”, jak się wydaje nowa jakość w dziejach religii Bogini; już niedługo publikę aojdów zdumiewać będą krwawe czyny Achajów, ich zwyczaje porywania kobiet jako branek, ich łupieskie wyprawy (vide wojna trojańska); już niedługo bohaterem zostanie ten, kto zabije więcej ludzi albo zabijać będzie „potwory” – dawne święte zwierzęta Bogini. Za zabicie Humbaby Gilgamesza spotkała reprymenda od bogów, zatem tu widać jeszcze ambiwalencję w stosunku do czynu herosa, w micie o „bohaterskim” Tezeuszu pozostał tylko splendor spadający na niego po zabiciu Minotaura. A porwana przez niego Ariadna, bez pomocy której nie wydostałby się z labiryntu, została porzucona na skalistej wysepce nieopodal północnych wybrzeży Krety. Wysepka ta nazywa się Dia – Bogini…
Przypisy:
1 Michael Roaf, Mezopotamia, Warszawa 1997, s. 80.
2 Więcej o M. Gimbutas i jej teorii w przygotowywanym artykule.
Bibliografia, m.in.:
K. Kowalski, Z. Krzak, Tezeusz w labiryncie, Ossolineum 1989.
Idem, Echa Atlantydy, Warszawa 1989.
K. Łyczkowska, K. Szarzyńska, Mitologia Mezopotamii, 1981 Warszawa.
M. Roaf, Mezopotamia, Warszawa 1997.
Podaję również książkę w całości poświęconą labiryntom, o której w trakcie pisania niniejszego artykułu nie wiedziałam: Paolo Santarcangeli, Księga labiryntu, tłum. I. Bukowski, Warszawa 1982.