Ludzie od zawsze pragnęli wiedzieć skąd wziął się świat i jak jest zbudowany. Dla Sumerów (IV, III tys. p.n.e.) podstawowym czynnikiem formotwórczym byli An i Ki, gdzie An oznaczał niebo, a Ki ziemię. Z połączeń tych dwóch czynników (nieraz upostaciowionych) powstali bogowie, a wraz z nimi rozpoczął się proces różnicowania bytów i „stwarzania” coraz to nowych istot. Według Sumerów świat miał budowę strefową (oczywiście nie tylko Sumerowie tak uważali, wiele różnych ludów postrzegało świat jako złożony z kilku lub kilkunastu warstw).
Rekonstruując budowę świata wedle wierzeń mezopotamskich za autorkami „Mitologii Mezopotamii” K. Łyczkowską i K. Szarzyńską, można wyróżnić, zaczynając od najwyższej strefy: Ocean Niebieski, trzy sfery nieba, Ocean Ziemski, z którego wyłania się Ziemia, Ocean Podziemny i Świat Podziemny, w tym najgłębszy, gdzie znajduje się Podziemie z siedmioma kręgami. Podstawy sklepienia niebios tkwią pomiędzy Ziemskim a Podziemnym Oceanem.
Jeśli zatem pojawią się opowieści o tysiące lat późniejsze, na przykład zawarte w Nowym Testamencie lub apokryficznej literaturze chrześcijańskiej o tym, jak to Szymon Mag wzniósł się do trzeciego nieba, albo też jeszcze późniejsze o siedmiu kręgach piekieł, jak u Dantego, to wiemy, gdzie szukać źródeł takich opowieści. Niewiarygodnie „długie trwanie” najwyraźniej jest kulturowym faktem!
Czynnikiem wielkiej wagi jest w mitach sumeryjskich (jak też w ich pustynnym czy półpustynnym życiu) woda, a właściwie wody; były one bowiem dwojakiego rodzaju: „dobre” wody zwane abzu i „złe”, gorzkie wody. Sumerowie, podobnie jak na przykład Egipcjanie, nie rozgraniczali ostro od siebie wód ziemskich od podziemnych i niebiańskich, dlatego na wszystkich trzech podstawowych poziomach uniwersum znajdowała się dobra woda abzu, co pozwalało na z pewnego względu nielogiczną koncepcję, że słodkie wody rzek biorą początek w Praoceanie – a jak wiadomo, oceany i morza posiadają wody słone, gorzkie… W myśli mitycznej jednakowoż istniał Praocean dobrych słodkich wód, skąd spływały rzeki i tak widziano owo połączenie Praoceanu oraz ziemskich, życiodajnych rzek zarówno w wierzeniach sumeryjskich, jak egipskich oraz indyjskich. Mowa w nich wszak o Nilu niebiańskim oraz o Gangesie spływających z niebiańskich gór. Innymi słowy – Praocean słodkich wód – były to postrzegane jako płynne Niebiosa, nie zaś morza istniejące na ziemi.
Wyrazem i konsekwencją powyższego sposobu sakralizacji Wód była stała obecność wody w świątyniach. Wiemy, że świątynię można czytać jak książkę, gdy znamy podstawy religii ludu, który ją wzniósł; my „czytamy” tak gotyckie katedry… Ale przecież identyczny chwyt interpretacyjny „działa” w przypadku starszych budowli, o ile zaznajomimy się w jakiejś mierze z autentycznymi wierzeniami konkretnego ludu, zaś w starożytnych świętych przybytkach, jak wiemy z odcyfrowanych tabliczek zawierającymi prastare opowieści, przejawiała się myśl o porządku świata i uwidoczniała się ona w świątynnych sprzętach, architekturze oraz malowidłach. Posługując się zatem ogólną zasadę, że świątynia obrazuje religię, można postawić tezę, iż znane z wykopalisk zbiorniki wodne budowane w sakralnych ośrodkach już w czasach kultury El Ubaid poprzedzającej sumeryjską, a potem zawsze obecne na dziedzińcach mezopotamskich świątyń symbolizowały pierwotny Praocean, słodkie wody Niebios.
Również na minojskiej Krecie (III, II tys. p.n.e.) np. w Knossos odkryto specjalne budynki czy pomieszczenia na „świętą wodę”, a w obszarze łączącym kulturę sumeryjską (oraz późniejsze) i protoindyjską, to jest na wyspie Bahrajn, która dla starożytnych cywilizacji była źródłem cyny potrzebnej do wytopu brązu, pod miastem Barbara znaleziono wspaniały basen. Wspaniały – i duży – basen odnaleziono w Mohendżo Daro, w jednej ze stolic tzw. cywilizacji Indusu z tegoż samego okresu historycznego, a choć formy owych „pojemników” na wodę bywają rozmaite, znaczą najpewniej to samo – cześć dla prawody pochodzącej z Niebios. W Indiach, kultywujących nierzadko naprawdę prastare formy kultowe, do dziś przy wszystkich świątyniach znajduje się prawdziwa bądź uczyniona rękami człowieka sadzawka. A w dawnych czasach wiele świątyń egipskich posiadało istne „święte jeziora” o sporych rozmiarach, jak w Karnaku.
Jeśli przeto sakralne zbiorniki bywają odmienne, a wszak istotnie bywają, nie wynika to z różnicy przypisywanych im znaczeń, ale z różnicy stylu. Różnica stylistyczna, wynikająca z charakterystycznych cech twórczości na danym obszarze nie jest tym samym, co różnica istoty – w gotyckich katedrach spotykamy różne ołtarze, a przecież nie mamy wątpliwości, że oznaczają to samo. Mówimy więc o istotnej funkcji basenu, która była podobna w systemach religijnych tych odległych, a jednak cywilizacyjnie zbliżonych do siebie kultur… I raz jeszcze należy podkreślić – sens obecności basenów w sanktuariach doprawdy nie jest byle jaki! Nie ograniczał się, jak się często uważa, do funkcjonowania w kontekście bliżej nieokreślonych praktyk ablucji, ale miały wymiar daleko bardziej doniosły – wymiar kosmologiczny. A jeśli posiadały walor oczyszczający, to właśnie dlatego, że wodom przypisano znaczenie natury kosmologicznej. Wody w basenie były przedstawieniem Pierwotnych Wód omywających całe uniwersum, były więc przedstawieniem jednego z najważniejszych elementów makrokosmosu schwyconym w miniaturze. Jak cała budowla sakralna, świątynia czy pałac – basen stanowił „odbicie” fragmentu kosmosu, czyli zgodnie z etymologią tego greckiego słowa –uporządkowanego wszechświat.
Czyli woda w basenie to święte abzu… Podstawowy symbol wody przedstawiano także w inny sposób – jako wodę wypełniającą np. czarę lub kielich, którą przeważnie, a właściwie wyłącznie, dzierżyła bogini. Woda nabierała wtenczas cech „wody życia”, a nieznaczne przekształcenie tego mitologemu dało asumpt do zaistnienia w mitach płynu nieśmiertelności: ambrozji, amrity albo nektaru…
Jeszcze tylko kilka uwag i przejdziemy do opisu fundamentalnych mitów związanych z Wodami. Korzystać będę przy tym m.in. z arcyciekawej pracy K. Mikoś „Boginie deszczu”, która wnosi wiele nowego do badań nad mitologiami. Otóż dzięki porównawczym badaniom autorki został złamany zakorzeniony schemat patrzenia na wierzenia wegetacyjne, według którego w wierzeniach „rządził” dwumian kosmogoniczny: Bogini Ziemi i Bóg Burzy. A przecież bóstwa pluwialne, to jest związane z opadami deszczu, ale niekoniecznie jedynie z deszczową burzą, nie przynależą tylko jednej płci, podobnie jak żywioł Ziemi nie jest złączony wyłącznie z pierwiastkiem żeńskim, np. egipski Geb był bogiem, nie boginią. Uogólniając, w pracy nie tak ostro jak w innych opracowaniach rysuje się podział na poziomy bytu, np. świat niebiański /świat chtoniczny. Także sfery występowania wód nie są odgraniczone w sposób, do jakiego przywykliśmy, i tak wody niebiańskie, deszczowe, wody podziemne, rzeki, ocean porządkowano według specyficznego klucza, ponieważ cywilizowane ludy z IV, III, II tys. p.n.e. postrzegały kosmos w sposób dynamiczny, jako żywą, „płynną” całość, a nie izolowane – choć połączone na różne sposoby – zbiory, co nastąpiło zdaje się dopiero, gdy Grecy w epoce klasycznej, tysiące lat później (VI, V w. p.n.e.) zaakcentowali pojęcie substancji.
Wody raczej ustawicznie cyrkulowały niż stanowiły pooddzielane brzegami całostki; dlatego Egipcjanie powiadali, że Nil bierze początek w Niebie i – z drugiej strony – dlatego słoneczny bóg Re żeglował swą barką po Niebie. Jakże inaczej, skoro niebiańskie wody były praoceanem lub prarzeką?
Tymczasem później Grecy kazali swojemu słonecznemu bóstwu, Heliosowi, dosiąść rydwanu ciągniętego przez konie, czyli pojazdu ziemskiego, chociaż… Helios przecież pędzi przez Niebiosa! Grecy zachowali też topografię krainy podziemnej, w której główną rolę grają rzeki na czele ze słynną Styks, którą przemierza na łodzi bóg Charon. Cóż, nie do końca wiemy, jak budowały się stare mity, teorii jest wiele, ale mnie nietrudno wyobrazić sobie obdarzonego fantazją Greka stojącego w zafascynowaniu i podziwie przed ścianami pokrytymi barwnymi lub zetlałymi hieroglifami i scenami z barką słoneczną, bogami z głowami zwierząt, znakami etc… Człowiek zawsze cenił rzeczy pozostawione przez poprzedników, a kiedy przerwa zasiedleńcza była duża, gdy urwał się przekaz, nadawał zastanym fenomenom znaczenia będące najpewniej swoistą sumą tego co widział z własnymi poglądami. Barka słoneczna zmieniała się w rydwan słoneczny… Ale słońce tak na barce, jak w rydwanie wędrowało po niebie.
Święte barki nie są wyłącznie egipskiej proweniencji, można iść o zakład, że modele statków widoczne na pieczęciach sumeryjskich pełniły taką samą funkcję, jak w Egipcie. Również w praindyjskim Mohendżo Daro i w Lothal znajdowano pieczęcie z wyrytym statkiem. Owszem, mogły przedstawiać realne statki pływające po rzekach i po morzu Arabskim, wiadomo, że kontakty morskie pomiędzy odległymi centrami cywilizacyjnymi istniały od bardzo dawna, ale barek i łodzie używano do odbywania świętych procesji. Ba, ważniejsze od samej barki było oczywiście to, co przewoziła – a raczej Kogo… Był to bowiem zamknięty w specjalnej skrzynce-ołtarzyku bóg słoneczny, w określone dni obnoszony lub przewożony po wodach Nilu, by lud, na co dzień nie wpuszczany do sanktuariów, mógł go dostrzec. W Sumerze znano procesje, w których barka stanowiła wyróżniający się przedmiot kultu; zachowała się tabliczka z barką, na której widniej postać Byka, na którego grzbiecie z kolei usytuowano trzystopniową formę, może rodzaj ołtarza? Podobne procesje musiały odbywać się na Krecie, jak wynika ze sceny na niewielkich zabytkach plastycznych, a w grobach na wyspie znajdowano małe, niezgrabne, gliniane łodzie. I znów – nędzne repliki łodzi i ogromna, mistrzowska łódź znaleziona przy grobie, czyli piramidzie Cheopsa w Egipcie, mimo różnicy stylu stanowią reprezentację tożsamego przekonania o żegludze do krainy pośmiertnej.
Wiele mitów, których znaczenia są już w naszym odbiorze mocno zagmatwane, ukrywa pierwotną treść o walce o odzyskanie słodkiej wody, porwanej przez potwora uosabiającego wspomniane wyżej „złe”, gorzkie wody. Autorka „Bogiń deszczu” skłonna jest odnaleźć echa wymienionego toposu także w przypadku dwóch braci, tj. egipskiego Ozyrysa i jego „złego” rywala Seta.
Zamykając motyw bukłaka, dodać trzeba, że badacz kultur Azji Mniejszej M. Popko poświęcił temu zagadnieniu (oraz owczego runa) osobną pracę, konkludując, że symbole, a ściślej analogom bukłaka i chmury deszczowej najwcześniej pojawił się na terenie Anatolii. Jak i kiedy dotarł do Sumerów? A jest jeszcze ważniejsze pytanie: jak dotarł do Indii? W Wedach topos bukłaka jest przecież wyraźnie widoczny. Deszczowe chmury utożsamiane są z krowami przebywającymi w sferze Niebios (czyli: krowy graniczne). Krowa-chmura wyraża postać Pramatki, z taką właśnie deszczową krową sam bóg Rudra spłodził tzw. Marutów, półboskie istoty związane z burzami. Z kolei wody rzeczne nazywane są „krowami Somy” i wedle wierzeń biorą początek w górach tkwiących w niebiańskim oceanie. Przedstawieniem osobowym owych Wód najczęściej bywa Apas (dosłownie „Wody”) i dlatego rzeczne boginki w kręgu oddziaływania kultury indyjskiej nazywane są apsarasami. Nie brak też mitu o uwięzieniu dobrych wód przez smoka Wrytrę oraz wersji analogicznych tyle, że z krowami lub kobietami w roli porwanych. Zresztą identyczny niemal motyw pojawia się w micie anatolijskich Hetytów.
Sumerowie wiele miejsca poświęcają Wodom, część ich mitów dotrwała do naszych czasów. Według nich panem wody abzu jest Enki, jeden z najważniejszych bogów w mezopotamskim panteonie. Natomiast boginią Wód Pierwotnych była Nammu. To oczywiście nie znaczy, że na nich wyczerpuje się lista bóstw związanych z wodami, przeciwnie – jednak wielu z nich nosi szczególne cechu: pluwialne (tj. związane z opadami deszczu). Oczywiście trzeba pamiętać, że inaczej niż na terenach Anatolii, w Egipcie i Sumerze wodami dającymi żyzność glebie były nie tylko wody deszczowe, ale wylewowe, innymi słowy – wysoko w górach padało, czego nie dostrzegano w suchych dolinach; dostrzegano za to skutek: wylewy rzek. A przy tym działał imponujący system kanałów rozprowadzanych wodę od rzek na pola uprawne.
Tak czy inaczej cechy bóstwa pluwialnego posiadała bogini Inanna, bogini Ninhursag, bogini Ningizazimma, bóg burzy Iszkur, a nawet słynny Dumuzi. Ciekawym „przypadkiem” jest bogini Bilulu, bogini „płodnego deszczu”; mit opowiada, że została zabita przez Inannę, która sprawiła, iż przyjęła ona kształt skórzanego bukłaka na wodę. I tu właśnie musimy się zatrzymać na dłużej, albowiem przy okazji analizy wspomnianego przedmiotu mitycznego pojawią się interesujące powiązania. Proste pytanie brzmi: czym był w świadomości ówczesnych ludzi bukłak? Rzecz jasna, przedmiotem służącym do przechowywania wody, na tej praktycznej funkcji rzecz się jednak nie wyczerpuje. Bukłak jest przykładem magicznego przedmiotu będącego reprezentantem żywiołu Wody (jak magiczny staje się kielich, nie dlatego że sam w sobie jest kielichem, ale przez wlaną doń zawartość). Pamiętajmy, że sama bogini przybrała kształt skórzanego bukłaka! Z czym jeszcze bukłak mógł się skojarzyć? Poprzez kształt i funkcję – z chmurą. I tylko na pozór brzmi to nieprawdopodobnie. Jeszcze dziś na biały obłok na niebie mówimy baranek. Blisko stąd do motywu „owczego runa” znanego z przekazu greckiego, opowiadającego o wyprawie Argonautów. Argonauci płynęli, jak zapewne pamiętamy, do Kolchidy, krainy leżącej w pasie wyżynnym Anatolii, a właśnie tam oraz na podkaukaskich płaskowyżach mitologem bukłaka był bardzo rozpowszechniony. Bukłaki – pamiętajmy – robiono ze skóry. Miedzy innymi z baraniej i owczej skóry.
Ale materialna łączność bukłaka ze zwierzęciem, z którego skóry został wykonany, a z kolei utożsamienie tegoż zwierzęcia poprzez podobny kształt i kolor z chmurą zraszającą ziemię i przez to pozwalającą na życie roślinom, zwierzętom i ludziom nie wyczerpuje analogii. Bukłak w opowiadaniach to także prefiguracja krowy. Tu nie można raczej powiadać o podobieństwie kształtu zwierzęcia do chmury i nie zachował się żaden ślad w języku, jak w przypadku chmurzastych baranków na niebie, tu zapewne złączenie nastąpiło w świadomości naszych przodków przez podobieństwo kształtu krowiego wymienia do skórzanego worka. Swoją rolę odegrało też pewnie podobieństwo funkcji polegającej na dawaniu błogosławionego płynu, wody lub mleka – to rzecz ciekawa, choć nie pierwszorzędna. W każdym razie poprzez owo skojarzenia taka postać, jak bóg na przykład Dumuzi, przecież zwany bogiem–pasterzem mógł być postrzegany jako bóstwo pluwialne – wszak jego trzodami tak naprawdę były chmury. Chmury, z których kapie deszcz, jak z wymienia krowy. Bogowie–pasterze byli wszędzie, jak należy sądzić, bogami Nieba, pasterzami niebiańskich „chmur” (ekwiwalentów wspomnianych, darzących płynami zwierząt). Takie skojarzenia, nieco zmodyfikowane, zostało jeszcze w Biblii, o czym rzadko pamiętamy. Obecne jest jeszcze dalej posunięte w symbolizacji w Indiach, skoncentrowane w bogu Pasiupati, bogu–pasterzu, pasącym na niebiańskich pastwiskach także… dusze. Innymi słowy, w tym wypadku mamy do czynienia z ciągiem znaczeń aż do utożsamienia mlecznych zwierząt z duszą. I jeszcze nawet – setki lat później – nasi „pasterze” w Kościele katolickich mają wypasać (czyli dbać) nasze dusze, a nazwa „duszpasterstwo” mówi sama za siebie… Wrócę do tej tematyki w następnym odcinku pt. „Praocean i miód”.
Wymienność pewnych motywów, choćby w mitach o porwaniu lub uwięzieniu wód, krów lub… kobiet jest co najmniej zastanawiająca, i tak, w micie irańskim oraz indyjskim opowiada się o porwaniu przez złego smoka lub węża… no właśnie – kogo? Raz porwane i uwięzione zostały „dobre wody”, innym razem krowy, a jeszcze innym – kobiety! Pamiętajmy, że prastarym symbolem kobiety jest m.in. krowa, z kolei symbolem krowy – chmura deszczowa. Tak, starożytni (czy raczej: bardzo starożytni) opowiadając o świecie posługiwali się ciągami znaczeniowymi, które narastały niejako przez pączkowanie, czyli mówić poważniej – przez rozrost skojarzeń z kolejnymi mitologemami. Kobieta od niepamiętnych czasów postrzegana była jako patronka Wód, by przypomnieć tylko żeńskie postacie stojące z kielichem wody życia lub strzegące źródeł. Osobiście skłaniam się ku opcji, że stało za tym pierwotne doświadczenie ludzkie – wody płodowe. Kobieta w ciąży, kobieta rodząca „dysponowała” własnym mikrooceanem, w którym pływa nowa istota, człowieczy zarodek. A potem stopniowo, dzięki bajarzom, obserwatorom, nocom przy ogniskach budowały się łańcuchy znaczeń, ciągi skojarzeń, podobieństwa kształtów lub funkcji współtworzyły mityczne narracje…
Tymczasem w micie egipskim, jak się wydaje, stosunkowo późno pojawia się wątek uwięzienia wód przez złego węża; mianowicie mit o tym, jak Apopis wypił wody Nilu. Przy okazji odnotujmy podobieństwa rdzenia wyrazowego na określenie istot lub rzeczy związanych z wodą lub samej wody: Apas, Apopis, apsarasy, abzu etc.
Należy również nadmienić o trudności, jaką egiptolodzy mają z interpretacja pewnego przedmiotu, bardzo archaicznego, który pełnił zapewne funkcje ochronne, gdyż pojawia się w kontekście osoby króla: był to rodzaj skóry bez głowy i kończyn umocowany na drągu. Czy można dopatrzyć się tu cech bukłaka, z całą jego „metafizyczną” wartością? Trudno powiedzieć… Ale rzeczywiście, skoro bukłak szyto ze skór określonych zwierząt, to i owe zwierzęta weszły w obręb związanego z bukłakiem mitologemu.
Skoro wody deszczowe utożsamiano z mlekiem krowim, to pijącym z bukłaka z bydlęcej skóry naszym twórczym przodkom musiało od razu przyjść do głowy skojarzenie z Somą. Otóż jest to – wyżej już przywołane – imię boga, jest to też nazwa sakralnego napoju. Soma, magiczny, boski napój, słynny na cały świat, zaprzątający umysły ciekawskich od czasów powstania Rigwedy… Do dziś religioznawcy łamią sobie głowę, czym była soma (haoma w micie irańskim). A może był to trunek, sfermentowany miód z mlekiem, skąd nasi antenaci upojeni i ukojeni wypitym napojem, dającym szczególny stan umysłu, wywiedli opowieść o krainie „mlekiem i miodem” płynącej… Zresztą, do dziś mleko i miód spełniają wielką rolę w indyjskich rytuałach. Kończąc wątek wody, chmury i bukłaka, a otwierając kolejny – jakżeby inaczej; skoro tak właśnie działała myśl mityczna, jedno odsyłało do drugiego i zaczynało nowy ciąg znaczeniowy – zatrzymamy się w Grecji. Istniało tam dziwaczne na pierwszy rzut oka opowiadanie o bukłaku z miodem i młodym byku. Jak doszło to mitologicznego związku byka z miodem – w następnym artykule. W nim to ostatecznie porzucimy wodę i mleko na rzecz miodu przy zachowaniu wątku z bukłakiem. A potem powrócimy do mitologom Wody w powiązaniu już z innym kompleksem wierzeniowym – z roślinami wodnymi.