Drzewo Życia to jeden z podstawowych mitologemów wielu kultur świata. Nie jest zatem możliwe opisać go w krótkim szkicu, dlatego też poprzestaniemy na próbie zmierzenia się tylko z jednym aspektem tego motywu – mianowicie z aspektem Drzewa Życia jako drzewa karmiącego. To i tak szeroki temat, a jeszcze, mimo uczynionego zastrzeżenia, parę słów trzeba powiedzieć o najszerszych konotacjach związanych z obrazem mitycznego Drzewa.

Drzewo Życia jest związane z tymi opowieściami mitycznymi, które uwypuklają sferyczną budowę kosmosu z jego podstawowymi trzema strefami: niebiosami, światem ziemskim i wreszcie podziemiem, które – wertykalnie rzecz ujmując – odpowiadają konarom, pniowi i korzeniom kosmicznego Drzewa. Tak więc Drzewo pełni rolę axis mundi, która na planie symboliki wizualnej i mitologicznej bywa „przejmowana” przez Górę Kosmiczną i/lub Filar; te ostatnie mają wtedy dodatkowy sens: są wspornikami niebios.
Ale jednocześnie Drzewo, przechodząc przez wszystkie sfery, jest łącznikiem między światami, a to dzięki niemu możliwa jest mediacja między nimi – i właśnie dlatego drzewa, jako obiekty mediacyjne, są wybierane przez bóstwa na miejsce objawień. Ten punkt uporządkowanego świata, który opiera się na kosmicznym Drzewie, jest jednocześnie centrum uniwersum, a przecież świat według wielu mitów zrodził się właśnie w samym środku świata, tam zaś, gdzie rodzi się świat – ten prawdziwy, święty – tam musi pojawić się raj, miejsce absolutnej szczęśliwości, jedynych rzeczywistych prawzorów, najważniejszych bytów.

Aby zrozumieć, czym naprawdę w myśleniu mitycznym jest Drzewo Życia czy Rajskie Drzewo, należało by podkreślić konieczność zmiany optyki – otóż nie jest tak, że w raju z n a j d u j e s i ę Drzewo, innymi słowy, że Drzewo jest tu dlatego, że zaistniała przestrzeń sakralna zwana rajem (czy jakkolwiek inaczej) – przeciwnie – to Drzewo ewokuje świętość przestrzeni rozciągającej się wokół niego. Dlaczego? Bo podstawowa intuicja mityczna to idea centrum – a to centrum stanowi Drzewo – albo Góra, świątynia itd. To od centrum począwszy sakralizuje się przestrzeń, stąd rozwija się obszar życia. Centrum to koncentracja mocy witalnych, absolutny warunek zaistnienia wszystkiego, co ma być rzeczywiste, czyli święte (to utożsamienie rzeczywiste = święte wywiódł M. Eliade, analizując niezliczoną ilość mitów). Najlapidarniej – centrum to punkt pozwalający na zaistnienie Życia. Zatem raj jest rajem właśnie dlatego, że poprzedziło go Drzewo, wyznaczające sam środek świata. A nie ma innego świata, tylko ten powstały ze środka. Przy czym należy dodać, że centrum w myśleniu mitycznym nie jest jakimś konkretnym miejscem geograficznym (choć w nim się nieraz objawia), dlatego też na obszarze jakiejś społeczności może być kilka takich miejsc świętych; nie jest to wcale niedorzeczne, lecz zgodne z „logiką” mitu. Chodzi wszak o ideę środka, nie o jego faktyczne wyznaczenie.
Drzewo ze środka świata jest przy tym obrazem życia w o g ó l e, życia nieustającego, jako że mimo podleganiu cyklicznym zmianom, ono jest zawsze, mimo pozornej śmierci wciąż się odradza. Jest – i rodzi owoce – dlatego też jest par excellence drzewem karmiącym.

Wyżej była już mowa, że Drzewo pojawia się w wielu mitologiach świata, najstarsze i zapewne znane nam najlepiej tradycje to oczywiście egipska, mezopotamska i starogrecka. Owszem, niektóre elementy zdają się wskazywać, że Drzewo pojawiało się tu w roli axis mundi. Także w Indiach, w tradycji upaniszadowej, Drzewo ma wyraźne konotacje kosmologiczne (jest zresztą drzewem odwróconym korzeniami ku niebu, jak sumeryjskie kiskanu i wiele innych drzew w mitach różnych ludów). Zwie się je tam aśwattha. U Egipcjan rzadko pojawia się figura Drzewa Świata jako filara uniwersum. Jeśli już, to nie drzewo było tą wspierającą sklepienie rośliną, ale wyłonione z pierwotnych wód trzciny (por. motywy na kolumnach egipskich). Z kolei w tradycji sumeryjskiej byłoby to drzewo rosnące w abzu (Praoceanie słodkich, dobrych wód) – zwane mes, a było to drzewo: „wznoszące się nad wszystkimi krajami,/ jak wielki smok stojące w Eridu”1. Inne z kolei nazywane było kiskanu (wyżej już padła ta nazwa).

W ikonografii mezopotamskiej dość często napotkamy stylizowane drzewa w towarzystwie węży, demonów o postaci podobnej do gryfa, czy też emblematów niezoomorficznych. Jest wreszcie drzewo zwane po sumeryjsku huluppa. Przytoczmy obszerniejszy fragment mitu, bowiem są w nim zgromadzone liczne elementy pewnego mitycznego kompleksu, a kto wie, czy w tej lub podobnej opowieści nie kryją się prototypy niektórych motywów biblijnych.
„Dawno temu drzewo huluppu/ rosło nad brzegiem Eufratu/ i Eufrat użyczał mu swej wody./ Naraz gwałtowny wiatr południowy wyrwał je z korzeniami (…)/ Niewiasta krążąc tu i tam w bojaźni przed słowem boga Anu,/ krążąc tu i tam w bojaźni przed słowem Enlila,/ schwyciła drzewo w rękę i przyniosła do Uruk:/ <<Zaniosę je do sadu czystej Inanny>>. (…)/ Inanna pielęgnowała drzewo własną ręką,/ zasadziwszy je (…)/ Drzewo wyrosło olbrzymie, jego pień nie wypuszczał już liści,/ wąż głuchy na zaklęcia założył swe gniazdo w jego korzeniach,/ ptak Imdugud umieścił swe młode na jego wierzchołku,/ a pośrodku (demonica) Lilit urządziła sobie dom”2.
Idźmy po kolei w próbie interpretacji obrazów pojawiających się w przytoczonym micie. Po pierwsze: pierwotnie drzewo rośnie nad brzegiem Eufratu. Ma to duże znaczenie, w znakomitej bowiem części mitów, w których pojawia się Drzewo Życia, pojawia się również woda, owa materia prima… Nie inaczej jest zresztą w Biblii – właśnie z raju, gdzie rosną sakralne drzewa wypływają cztery główne rzeki uniwersum (liczba cztery także ma swoje znaczenie, por. np. cztery główne kierunki świata, cztery żywioły itd).

Następuje jednak coś dramatycznego: drzewo z przestrzeni odległej, która nie jest w pełni uporządkowana (ów gwałtowny wiatr jako oznaka chaosu) zostaje przeniesione do miasta. Miasto, co zresztą wymagałoby osobnego omówienia, nie było w myśleniu mitycznym zaledwie „miejscem do mieszkania”, jego znaczenie było daleko bogatsze. W jego rozplanowaniu i zabudowie tkwi czynnik takiego ładu, który w zamyśle miał imitować czy powtarzać uporządkowanie świata w ogóle – było więc ludzkim mikrokosmosem, odzwierciedleniem wyższego Porządku. Jednak, aby nabrało cech sakralnych, należało dokonać pewnych czynności – na przykład sprowadzić święte drzewo. I posadzono je w Uruk, w ogrodzie czy sadzie Wielkiej Bogini Inanny… To, że pełni tu funkcję kosmologiczną nie ulega wątpliwości. Po drugie: na dwóch końcach owego axis mundi znajdują się kosmologiczne zwierzęta – wąż u korzeni i ptak w koronie. To rozpowszechniony obraz. Wąż „rządzi” sferą podziemną, ptak – niebiosami. A pośrodku? Pojawia się tu Lilit, postać ambiwalentna, a może nawet ciemne alter ego samej Inanny. Dowodem zaś na to, że Hebrajczycy zetknęli się z tą lub podobną opowieścią jest fakt, że w wersjach niekanonicznych Pisma pojawia się postać Lilit jako „pierwsze wcielenie” Ewy; nieudane wedle autorów, jako że pragnące samodzielności i równości wobec Adama (a wszak to skandal – pozwalając sobie na nieco felietonistyczny ton – żeby kobieta uznawała się za równą, jak od tysiąca lat przekonują apologeci patriarchatu).
Tytułem uzupełnienia dodajmy, że bogini Inanna pragnie z drewna owego drzewa sporządzić dla siebie tron i łoże, nie może jednak wygnać zeń owych charakterystycznych gości. Poproszony o pomoc bóg słońca Utu odmawia, dopiero Gilgamesz podejmuje się tego zadania: powaliwszy węża (iluż to herosów występowało w tej roli!), spłoszywszy ptaka i wygnawszy Lilit na pustkowie, dał drzewo Inannie. Ten motyw wywołuje pewne zakłopotanie. Owszem, uczynione z drzewa przedmioty – Gilgamesz otrzymał tajemnicze pukku i mikku, może rodzaj instrumentów muzycznych – mają pewną wartość mityczno-magiczną, szczególnie tron bogini, ale być może znaczące jest raczej to, że Utu n i e c h c i a ł powalić drzewa, jakby reprezentował inny, może starszy rodzaj mitycznej rzeczywistości. Gilgamesz zaś, na co wskazują również inne jego poczynania, jest nowym typem herosa, który ośmiela się rzucać wyzwania prastaremu porządkowi; to on wszak pokonuje Byka bogini, on zabija strażnika boskiego lasu Humbabę; niewykluczone więc, że w jego postaci i czynach widać już oznaki erozji archaiczniejszych wierzeń.

A jednak nie wydaje się, by w tych tradycjach rola axis mundi była najważniejszą symboliczno-mitologiczną rolą drzewa. Wyraźnie mocniej nacechowane kosmologicznie było nie rosnące drzewo jako takie, z gałęziami i konarami, ale drzewo „obrobione” – jako słup czy kolumna. Interesujące, że niektóre kolumny w pałacach minojskich były drewniane, a nie kamienne, jak zdecydowana większość.
Drzewo-kolumna zdaje się pojawiać również w formie podwojonej (swoją drogą warto zwrócić uwagę na niektóre etymologie, np. polski wyraz podwoje oznaczające drzwi, bramę wyraźnie wskazuje na tę „podwójność”, a czyż nie ma brzmieniowego podobieństwa między słowami „drzewo” i „drzwi”?). Staje się wtedy flankami bramy i nabiera znaczenia w e j ś c i a – a nie filaru. W pewnej opowieści egipskiej o dwóch braciach, gdy ścięto cedr, w którym przebywało serce jednego z nich, ten umarły brat odrodził się w bramie świątyni, uczynionej właśnie z tego drzewa.

Tak czy inaczej najwięksi bogowie starożytności mają niebagatelny związek z drzewami. Z drzewa akacjowego wyszedł Horus, w Heliopolis czczono właśnie akację, Re wyłonił się z sykomory, inny bóg z tamaryszku. Panią sykomory zwano boginię Hathor. Dodajmy, że sykomorę zwano niekiedy „oślą figą”. Ozyrys urodził się pod drzewem kesbet. Koło Memfis czczono boga imieniem Cheribakef (utożsamianego z Ptahem) zwanego „tym, który jest pod swoim drzewem”. W wiele lat potem Grecy opowiadali, jak Apollo i Artemida zrodzeni zostali pod drzewem palmowym. Na marginesie, palma była w Mezopotamii uważana za symbol sprawiedliwości, posadził ją w ogrodzie swego pałacu sam Gilgamesz. Drzewo iszed z kolei to drzewo, w którym „zawarte jest życie i śmierć”. Właśnie na liściach iszed mądry Thot zapisywał lata panowania króla, co przywoływało boską opiekę nad nim samym i całym krajem.
Wiele wskazuje na to, że mistycznymi konotacjami podobnymi do znaczeń Drzewa Życia obdarzano winorośl. Izyda stała się brzemienna i wydała na świat Horusa nie inaczej, jak wskutek spożycia winogrona. Boginię nieraz nazywano matką winorośli. Winnica stała się symbolem nieśmiertelności, a wino wiecznej młodości. W Sumerze nawet ideogram oznaczający „życie” był pierwotnie liściem winorośli3. A jeszcze: w języku sumeryjskim „życie” znaczyło ti, zaś słowem gesh-tin – określało zarówno Drzewo Życia, jak i wino.

W Egipcie panem wina był sam Ozyrys. Wedle jednej z opowieści to właśnie ten bóg we własnej osobie miał nauczyć ludzi uprawy winorośli. Ale zauważmy jeszcze wielce pouczającą kwestię związaną z terminami – otóż w Egipcie mamy do czynienia z pewnym swoistym ciągiem znaczeń: i tak na określenie winorośli używano terminu ka, takiego samego, jakiego używano na oznaczenie duszy (a raczej jednej z dusz), a także… byka, którego symboliczny kształt w tym aspekcie rozumiany był zapewne, jak może nas o tym pouczyć ikonografia i zachowane teksty, jako swoisty „pokrowiec” dla duszy, a jednocześnie rodzaj środka transportowego. Często widzimy na egipskich zabytkach plastycznych, jak umarły przenoszony jest do królestwa zmarłych właśnie na grzbiecie byka, nie mówiąc już o tym, że sam bóg krainy podziemnej Ozyrys był tak obrazowany. Dodać trzeba, że wspomniana wyżej nazwa drzewa, pod którym urodził się Ozyrys – kesbet jest tylko przybliżoną formą brzmieniową wyrazu faktycznie używanego w starożytnym Egipcie (Egipcjanie najczęściej nie zapisywali samogłosek) i równie dobrze mógł brzmieć kasbet, a już wiemy, co mogło oznaczać nagłosowe ka). Wszystko to razem jest bardzo podobne do kompleksu wierzeń związanych z greckim Dionizosem, w którym związki winorośli z symboliką byka i ze śmiercią są nam zapewne najlepiej znane.

Bardzo prawdopodobne, że Grecy zapoznali się z tym kompleksem wierzeń za pośrednictwem Minojczyków, którzy go podzielali – pewnie synchronicznie – z Egipcjanami. Nie brak badaczy, którzy Dionizosa wywodzą właśnie z minojskiej Krety (por. K. Kerenyi). Zresztą, czy rdzeń ka nie pobrzmiewa w imieniu innej greckiej postaci mitologicznej: chodzi o Deukaliona; etymologia wywodzi jego imię od słowa deu-kas, a znaczyło to: „młode wino”.

Wielce pouczające są przedstawienia plastyczne, który zachowały się z tych odległych epok – takie oto na przykład: żeńskie bóstwo (Hathor albo Nut) podaje wodę, czy też owoce zmarłemu albo raczej jego ba pod postacią ptaka. Drzewem jest palma daktylowa albo sykomora. Chyba jaśniej nie można wyrazić hierofanii drzewa jako dawcy życia, a także pozytywnej roli jego opiekunki – zawsze postaci kobiecej.
W cywilizacji Harappy świętymi miejscami – jak setki lat potem w buddyzmie – była ogrodzona niewielka przestrzeń, ze świętym drzewem pośrodku. Nieraz w ten najbardziej podstawowy kompleks sakralny wchodziła jeszcze skała, kamień, kamienny ołtarz. W zabytkach tamtej kultury nie brak wizerunków niemal nagich boginek (prototypy jakszów?), nieraz wylewających dzban z wodą spośród gałęzi drzewa, identyfikowanego najczęściej przez badaczy, przez wzgląd na późniejszą tradycję, jako figowiec. Czyż to nie przypomina egipskiego motywu z wyłaniającej się z drzewa Hathor lub Nut podającej wodę zmarłemu? A także motywów kreteńskich? Z czasów późniejszych znamy przecież kreteńskie monety, na których widać postacie kobiet lub dziewcząt, usytuowanych na wierzchołku drzewa. Robert Graves w swej książce Biała Bogini podaje, że na podstawie sztuki plastycznej można bez większych wątpliwości stwierdzić, iż świętymi drzewami na Krecie były: oliwka, cyprys, sosna, winorośl, palma, ale też, i to nie na ostatnim miejscu – figowiec.

Jak wspomniałam, w Indiach nierzadko zespół figur bogini i drzewo otoczone było czymś w rodzaju płotka, który zakreślał miejsce święte, przygotowane na zstąpienie sacrum. Czyż nie podobnie było w Egei? Wydaje się, że na Krecie, nawet jeszcze w epoce palatialnej (w okresie wznoszenia wspaniałych pałaców) ten aspekt wierzeń był bardzo żywy, wszak na niektórych dziedzińcach pałacowych Minojczycy sadzili jakieś drzewo, obok którego sytuowali ołtarz (por. pałac w Archanes); miało to swoje znaczenie w ceremoniach, których sensu możemy się tylko domyślać.
Zatrzymamy się teraz, by przyjrzeć się bliżej kilku problemom wynikających z przytoczonych wyżej mitycznych opowieści i wizerunków. Dobrze jest uzmysłowić sobie, że w mitologiach nigdy nie mamy do czynienia z sytuacją, gdzie jeden obraz równa się jedno i tylko jedno właściwe znaczenie – poszukująca ustawicznie analogii i homologii myśl mityczna buduje całe ciągi obrazów, których tożsamość zasadza się np. na posiadaniu przez dane obiekty jakiejś wspólnej cechy. Jedno zaś znaczenie natychmiast „obrasta” w nowe konteksty i rozpoczyna się znowu budowanie kolejnej grupy. Dlatego obraz Drzewa Życia jako axis mundi nakłada się na obraz filara świata, słupa lub góry, w innej natomiast funkcji dwa drzewa rozumiane są jako stojące na krańcach świata kosmiczne, odrzwia, wrota, flanki, bramy świątynne i ewokują obraz ekwiwalenty, na przykład rozwidlonego wierzchołka4.

W jeszcze innej sytuacji pojawia się obraz właśnie „drzewa karmiącego”, nieustannie odradzającego się i darzącego owocami, co z kolei pokrywa się z wszelkimi mitycznymi akcesoriami typu róg obfitości. A skoro mowa była o dwóch drzewach i to drzewach ż y w y c h, to nic dziwnego, że powiązano je z cechami kojarzącymi się z dualizmem niemal odruchowo – mianowicie z płcią. Dwa drzewa symbolizować mogły, jak wiele innych podwójnych obiektów, komplementarność pierwiastków. Jakiś rodzaj drzewa związano z bóstwem męskim, inny – z żeńskim.

W całej tej skomplikowanej materii warto zwrócić uwagę na mit biblijny – może bowiem ukazać nam nowe sensy. W Edenie znajdowały się właśnie dwa najważniejsze drzewa: Drzewo Znajomości Dobra i Zła (prościej Drzewo Wiedzy) oraz Drzewo Życia, rosnące – jakżeby inaczej – pośrodku Edenu. Ten motyw podwójności tradycja biblijna dzieliła z tradycją i sumeryjską, i egipską, jakkolwiek wyczytywała z niego inne sensy. W Piśmie Świętym nie są podane wprost gatunki obu drzew, a w świecie starożytnym miały one swoje znaczenia; dowiadujemy się tylko, że Ewa podaje Adamowi owoc (jabłko to wynik późniejszych interpretacji), a gdy zaczęli wstydzić się swej nagości, przysłonili się liśćmi figowymi. W całym powyższym wywodzie figowiec pojawia się często jako drzewo znaczące, święte i to we wszystkich najstarszych cywilizacjach Wschodu. Nic przeto dziwnego, że także Hebrajczycy przejęli ten motyw. W pozabiblijnej tradycji hebrajskiej jest o tym mowa wprost: za Drzewo Życia uważano właśnie figowiec. Ale mnie pewien trop prowadzi ku konstatacji, że chodziło o palmę daktylową – otóż na starym cmentarzu żydowskim w Strzegomiu znajduje się grób ze sceną ułamanego Drzewa Palmowego, co wpasowywałoby się w znaczenie skończone Życie = złamana palma… (chyba, że oznakowanie grobu wskazuje, że chodziło o drzewo męskie, ponieważ pochowano tu mężczyznę).

Drzewo Wiedzy z kolei uważano za olbrzymie źdźbło pszenicy, albo pęd winnej latorośli, może też palmę daktylową5. Jest jasne, że w świecie starożytnym jakieś gatunki drzew związano z jedną płcią, inne – z drugą. Zresztą działo się tak nie tylko w świecie starożytnym, np. w polskiej tradycji ludowej dąb jest drzewem męskim, a z kobiecością związana jest lipa. Wiele zdaje się wskazywać, że figowiec obdarzano konotacjami żeńskimi, zaś palmę daktylową, a może i latorośl – męskimi. Czy zatem do Ewy „należał” figowiec, jak do wielu kobiecych postaci w innych i w starszych kulturach? Tyle że archaiczny kompleks figur symbolicznych bogini+drzewo w interpretacji hebrajskiej nabrał sensów złowieszczych, zapewne w kontekście zmiany systemu społecznego na zdominowany przez mężczyzn. A przecież owoce podawane przez postacie bogiń zawsze były darem, a nie przekleństwem, co zresztą wynika z logiki myślenia mitycznego: Drzewo Życia pochodzi ze świata świętego i z czasów początków, usytuowane jest w centrum uniwersum, na styku wszystkich sfer, tam gdzie możliwy jest przepływ mocy stamtąd, czyli ze świata sakralnego, boskiego – i dlatego jego owoce muszą mieć cudowne, dobre właściwości.

Owszem, owoce, które spożyli Ewa i Adam także są niezwykłe – obdarzają świadomością, ale w Biblii aspektem pierwszoplanowym nie jest akurat ten aspekt, w ogóle przecież nie postrzega się tu podania owocu przez Ewę jako daru, lecz jako złamanie boskiego zakazu. Już nie mówiąc, że w przeciwieństwie do np. tradycji egipskiej, spożycie owoców nie niesie nadziei na nieśmiertelność, a wręcz jest przyczyną jej utraty. Jakby świat stał się światem na opak… Chyba że… Teraz już pospekulujemy na całego. Jeśli figowiec był drzewem Ewy, to jakimż drzewem było drzewo Adama? Palmą daktylową, a może winoroślą? Jeśli zaś tą ostatnią, to czy konotacje związane ze śmiercią (por. Ozyrys i Dionizos – bogowie okresowo umierający) – a przecież w wyniku spożycia owoców, może winogron, Adam i Ewa nabywają kondycji śmiertelników – nie przedostały się do mitu edeńskiego? Trudno zresztą oprzeć się wrażeniu, że w opowieści biblijnej mamy do czynienia z kontaminacją obrazów klasycznych dla starych kultur: Drzewo Życia stoi, co prawda, jak pan bóg przykazał, w centrum raju, ale odgrywa rolę podrzędną, z drugiej strony pojawia się wątek śmiertelność-nieśmiertelność, tyle że związany bardziej z sytuacją spod Drzewa Wiedzy (i ze złamaniem zakazu). I jeszcze: Ewa nie zrywa owoców ze swojego drzewa – Drzewa Życia, ale z tego drugiego – Drzewa Wiedzy. Innymi słowy – to męskie drzewo byłoby odpowiedzialne za upadek. Panowie – można by zakończyć żartem – pora przejąć część odpowiedzialności.

Choć żartować można bezpiecznie w czasach obecnych, wcześniej – a zbyt często o tym się zapomina – wyobrażenie o winie Ewy powodowało niewyobrażalne szkody kulturowe i prześladowanie kobiet, uprawomocnione owym mitem edeńskim, który sprytnie przeinterpretowano tak, by służył męskiej dominacji w planie sacrum i w planie społecznym. „Córki Ewy” spychano na margines, wina Ewy usprawiedliwiała nawet palenie „czarownic” na stosach. Zatem pamiętajmy, że wcześniej, w czasach przedbiblijnych żeńska postać pod Drzewem chroniła je i obdarowywała dusze zmarłych oraz herosów i bohaterów zaświatowymi owocami. Niosła życie, nie śmierć. A żywe Drzewo stało się jednym z potężniejszych symbolicznych wyobrażeń Życia jako takiego: Arbor Mundi, Drzewem Świata. Już czas, aby znowu stało się Żywe i aby pod jego gałęzie wróciła kobieta, dając wsparcie osamotnionemu mężczyźnie.

- Niniejszy tekst niebawem zostanie uzupełniony o nowsze wątki związane z Drzewem Świata, dot. wierzeń celtyckich, germańskich i słowiańskich, a także wyobrażenia Drzewa Świata w tradycji chrześcijańskiej.
Przypisy:
1 Mity sumeryjskie, tłum. K. Szarzyńska, Warszawa 2000, s. 46.
2 Cyt. za: K. Łyczkowska, K. Szarzyńska, Mitologia Mezopotamii, Warszawa 1981, s. 138, 139.
3 M. Eliade, Traktat o historii religii, Łódź 1996, s. 276.
4 Tu nieskromnie mogę skierować czytelnika do mojego artykułu pt. Góra i Byk, Góra Podwójna. Może też, z uwagi na wątek tu marginesowo pojawiającej się postaci węża do Symboliki węża. Od Sumeru do mitu edeńskiego.
5 R. Graves, R. Potai, Mity hebrajskie, Warszawa 1993, s. 80.
