Kobieta ma być nieco brzydsza od anioła, mężczyzna nieco ładniejszy od diabła – twierdzi znany aforysta francuski la Rochefoucault. I tak już ma być – kobieta musi być piękna… Szczególnie dziś, gdy zawładnął nami tzw. kult ciała, a z ekranów, szpalt gazet, szczególnie tzw. prasy kolorowej, reklam, bilboardów wciąż rozbrzmiewa dyrektywa: Bądź piękna!, Dąż do doskonałości!… Dotyczy to szczególnie kobiet (choć zauważyć można, że i mężczyzn zaczyna „dopadać” owa tajemnicza kulturowa przypadłość), wszak to one najczęściej łączone były z ciałem i pięknem

Malowanie (się)… Artystyczna wizja z Pixabay

A przecież ideał piękna kobiety jest zmienny w przestrzeni i czasie, zależny od kultury, czyli zawsze zrealatywizowany. Jeśli ufać zachowanym źródłom, czy to sztuki plastycznej, czy zapisom, albo badaniom empirycznym, w każdym kręgu kulturowych ów ideał wyglądał nieco inaczej. Owa konstatacja wygląda niemal jak banał, zastanawiać może tylko, że o względności kryteriów oceny kobiecej piękności pisze się już nawet w tzw. prasie kobiecej lub na stronach internetowych poświęconych kosmetyce i pielęgnowaniu urody1. Na stronie salonu kosmetycznego ALEKSANDRA przeczytać można, że poglądy na urodę różnią się w zależności od epoki historycznej, że są odmienne u poszczególnych ras, narodów, w różnych warstwach  społecznych, że zależą od tradycji, kierunków w sztuce czy – ostatnio – dyktatorów mody2. W piśmie „Pani Domu” w artykule pt. Czy istnieje idealna kobieca sylwetka? wnioski są podobnej natury, twierdzi się wprost, że idealna kobieca sylwetka to czysta fikcja3.

Fot. z Wikipedii. Między tzw. Wenus z Willendorfu z paleolitu a…
… a grecką Wenus z Milo jest jednak różnica… Fot. z Pixabay

Nawet jeżeli przegląd – nazwijmy je: kanonicznych piękności ograniczymy tylko do naszego kręgu kulturowego, okaże się, rzecz jasna, że i tutaj mamy do czynienia ze zmieniającymi się poglądami na temat ideału kobiecej urody. Ascetyczna kobieta średniowiecza, typ wiotkiej, złotowłosej Izoldy o jasnych włosach4, bujnokształtna kobieta renesansu,  pulchna, Rubensowska, ulotna piękność w romantyzmie… Na razie to bardzo ogólne spostrzeżenia, ale już widać, że kultura kreowała rozmaite wizerunki – a nie byle jakiej rangi to sprawa, skoro zajmowała nawet filozofów. Inny problem – to czy istniała (i w jakim stopniu oraz w jakich środowiska) transmisja owego postulowanego ideału? Cóż na przykład miała wspólnego z renesansowym ideałem piękna mieszczka lub chłopka? W czasach, kiedy różnice stanów były wyraziście podkreślane nawet przez drugie ciało, czyli strój?5

Piękność wg P.P. Rubensa…

Jeszcze inna kwestia – jakie elementy kobiecej urody podpadały pod ów kwantyfikator piękna? Okazuje się, że także i z tym różnie bywało, skupiano się na pięknie twarzy, kształcie biustu, bioder, wreszcie całej sylwetki. Jako piękne typowano określone kolory oczu i włosów. Więcej – pewne części kobiecego ciała stawały się głównymi wyznacznikami jego piękna lub tegoż braku… Jeśli o tym mowa, to w różnych kulturach rozmaite bywały wyznaczniki: stopy w Chinach i Japonii, długie szyje w Birmie, w Indiach obfite biodra i pełny biust, pośladki u Hotentotów. Owe elementy kobiecych ciał stawały się wtedy specjalnie nacechowane nie tylko estetycznie, ale i seksualnie6.

Tajlandia. Kobieta zgodnie z normami kulturowymi od dziecka ma nakładane coraz większą ilość obręczy, aby wydłużyć szyję. Fot. z Pixabay

Za każdym sposobem ukazania ciała kryje się pewna opowieść wpisana w szerszy dyskurs o świecie. Nie chodzi tylko o to, by skonstatować jak przedstawia się ciało w danej kulturze, wszak zwyczajowa konwencja powie nam więcej, niż się wydaje.

Czy zatem mamy prawo twierdzić, że w kulturze egipskiej ideałem urody była szczupła dziewczyna o chłopięcej sylwetce, małych piersiach i dużych, mocno umalowanych oczach? Przecież to właśnie konwencja w egipskiej sztuce i niemal wszystkie kobiece postacie tak przedstawiano, a malowanie oczu mogło mieć na celu nie wyłącznie upiększania, ale na przykład odparcie tzw. złego spojrzenia. Kanoniczna śródziemnomorska piękność, jak Wenus z Milo, oddaje nieziemskie piękno bogini, ale przecież rzeźba ta w naszym myśleniu stała się kluczem dla (rzekomego) rozumienia, jak ideał piękna rozumieli starożytni.

Za siedzącym Ozyrysem stoi bogini Izyda, przedstawiona jako szczupła, wysmukła kobieta. Fot. za: praca zbiorowa, tlum. P.Taracha Egipt i Wschód starożytny, s.-38

Średniowieczne smukłe, blade blondynki są niejako wpisane w opozycję, której drugim członem jest  wizerunek czarnowłosych czarownic; obfite kształty Rubensowskich kobiet obrazują żywiołowość natury, itd. Za wizerunkiem ciała kryją się różne sensy, lecz my, współcześni nie zawsze dotrzemy do tych, które były faktycznie pierwszoplanowe – przynajmniej bez głębokiej znajomości kontekstu. Własne prze(d)sądy (jakby powiedział hermeneuta) rzutujemy wstecz. 

Za: Pixabay

 Jedno wszelako jest pewne, przynajmniej od czasu M. Foucault’a. Ciało jest kulturowym zapisem. Odbijają się na nim – i w nim – jak w soczewce idee społeczne, problemy władzy i podległości, a nawet ogólna wizja świata. Z drugiej strony ujawniają się kwestie typu: ciało, dusza, tożsamość ludzka, etc.

Dziś wiele mówi się o kulcie ciała. Kto wie, czy rzeczona tendencja społeczna nie zaczęla się już w latach 20.-30. XX wieku, czyli w latach po I wojnie światowej, gdy tylko ustąpiła trauma powojenna, kiedy nowe zjawiska społeczno-polityczne i obyczajowe spowodowały ogrom zmian. Kobiety zyskały wtedy wiele praw i wolności, w tym społeczną aprobatę do rzeczy wcześniej nie do pomyślenia – do odsłonięcia większych kawałków ciała. Wtedy pojawiły się nowe techniki upiększania ciała, jak np. trwała ondulacja, wtedy też zaczęto dokonywać operacji plastycznych już nie tylko po to, by niwelować widoczne oszpecenia, ale i dla podniesienia walorów urody. 

Dziś – podobno – żyjemy w epoce postmodernizmu, migotliwości znaczeń, rozmaitych stylów życia… Wydawać by się mogło, że w dobie rozluźnienia norm również norma związana z ciałem i jego idealnym wzorcem ulegnie erozji. Owszem, do pewnego stopnia tak się stało, nawet media nie mogą narzucać jednego lansowanego wzorca Pięknej Kobiety wobec ich niebywałego rozwoju i decentralizacji, jak w latach 50. XX w., gdy ikoniczną pięknością była M. Monroe albo około dziesięciu lat później B. Bardot.

Ale to czas pełen paradoksów…. Ogłasza się nowe rankingi najpiękniejszych, najseksowniejszych kobiet świata (rzecz jasna, dotyczy to kobiet znanych, gwiazd filmu czy piosenki albo modelek), rozmnożyły się konkursy miss, a jednocześnie trwają zażarte kłótnie tzw. zwykłych zjadaczy chleba o to, kim powinna zostać owa najpiękniejsza – wystarczy przejrzeć internetowe fora dyskusyjne pod tekstami z wynikami owych rankingów lub konkursów, aby się o tym przekonać.

Salon piękności. Za: Pixabay

Z drugiej strony pisma kobiece w 80-90% poświęcone są urodzie (ów wskaźnik procentowy waha się w zależności od kręgu adresatek, tzw. grupy docelowej) i sposobom jej pielęgnacji. To, że ktoś został ogłoszony pięknością wszechczasów to jedno, i nie brak pewnie kobiet, które będą starać się owego Kogoś naśladować; a to, że każda chce być piękniejsza niż jest – to druga sprawa. Zatem przekaz nie brzmi już wyłącznie: bądź piękna jak…” (i tu nazwisko), ale też: bądź piękna (w ogóle). W owym „w ogóle” wciąż jednak tkwią pewne wymogi, a więc: szczupłość ciała, młodość, zadbanie; bardziej szczegółowe elementy pożądane to: długie nogi, nie za mały biust, gładka skóra, czysta cera, zgrabny mały nos, duże wyraziste oczy… Jednak to, co wydaje się dla kobiet najważniejsze to sylwetka, która jest  przedmiotem licznych trosk.     

Troska o sylwetkę etc. wpisuje się, jak zawsze w historii i w różnych kulturach, z szerszym aspektem danej kultury, w tym wypadku – z estetyzacją ludzkiego ciała. Oczywiście, rzecz nie tyle w samym zjawisku, ile w jego skali. Demokratyzacja sprawiła, że każda kobieta może dążyć do ideału (chociaż sam ideał w znaczeniu jednego modelu jest migotliwy – to ostatnie słowo jest bardzo ładne, a do tego stało się znamienne dla postmodernizmu).  W gonitwie za byciem piękną ciało kobiece przez same kobiety poddawane jest tresurze  upiększania, poczynając od makijażu i modnego ubioru (druga skóra), poprzez kosmetyczne zabiegi typu depilacja, barwienie włosów, malowanie paznokci, oczyszczanie skóry po formy głęboko ingerencyjne, jak operacje plastyczne. Dodatkowo ciało ma być w formie, toteż modeluje się je na siłowni i w podobnych przybytkach, a salony, studia i farmy piękności zaspokajają kobiece potrzeby w pogoni za pięknem, jednocześnie przecież je podsycając… Jak kiedyś artysta malarz lub poeta ukazywał (mógł jedynie ukazywać) idealne kobiece piękno, tak teraz rzeźbiarzem ciała (dosłownie) został chirurg plastyczny, a – by tak rzec – rzeźbiarzem-konceptualistą np. wizażysta, spec od medialnego wizerunku gwiazd, fotografik lub wydawca czasopism kobiecych7.

Można by rzec, że ciało staje się powoli „pierwszym ubraniem” – modelować je można niemal dowolnie i dowolnie je zmieniać. Trzeba jeszcze poczekać, co jeszcze oferować będzie kosmetyka i jak medyczna ingerencja będzie minimalizować skutki uboczne, ale trend wydaje się wyraźny. Tymczasem ciało nie zadbane, nie poddane żadnemu zabiegowi upiększającemu wydaje się ciałem nagim albo brzydkim (ciałem surowym, więc może już w ogóle nie-ciałem, jako że ciało w jego wymiarze biologicznym nie jest przedmiotem współczesnego dyskursu)8.

W dzisiejszym świecie, jeszcze częściej niż 20 – 30 lat temu funkcjonuje równolegle z kultem odsłoniętego ciała „na pokaz” „ciało zakryte”. Egipt, statek na Nilu. Muzułmańskie kobiety. Fot. własna

Ale ciało to nie jedynie powierzchnia. Ciało nie tylko dlatego ma być piękne, że postrzegają je Inni. Mężczyźni ze swym „inwazyjnym spojrzeniem”, według słów Z. Melosika, i nie chodzi tu bynajmniej o wejrzenia rzucane na ulicy, ale o kulturowy wymiar kamery-oka sprawiającego, że przystosowujemy się do patrzącego. I przez to pozwalamy mieć władzę nad nami-na-które-się-patrzy… Mówiąc prościej: kobieta idealizuje siebie jako obiekt owego spojrzenia9.

Kobiety tymczasem deklaratywnie twierdzą, że chcą być piękne, bo ja-kabieta-na-którą-się-patrzy sama patrzę-na-siebie. Innymi słowy, chcą być piękne dla siebie. Na to mają wskazywać np. badania przeprowadzone przez pismo „Elle” z 2003 r.  Trzy lata wcześniej badane odpowiadały, że dbają o swoje ciało, aby czuć się atrakcyjne dla mężczyzn, teraz znacznie częściej: dla przyjemności i zadowolenia z siebie10.  Hm. Kwestia pozostaje, czy zmiana odpowiedzi nie jest spowodowana zmianę trendu medialnego, który nakazuje kobietom być sobą, nie zaś wzrostem rzeczywistej samodzielności w postrzeganiu siebie. I tu pojawia się problem interioryzacji zewnętrznych w istocie dyrektyw.

Wiedza to władza – tylekroć cytowane słowa M. Foucault’a mogą tu znaleźć znakomite zastosowanie – charakter presji kulturowej wywierany na jednostki jest dziś w naszej, zachodniej kulturze nie administracyjny i nie instytucjonalny, lecz samo-nakazowy. Wiem, jak powinnam wyglądać i wydaje mi się, że dokonuję wyboru, ale czy to jest autonomiczny wybór?

Zważywszy na rolę lalki Barbie w kreowaniu dziewczęcego wyglądu, nic dziwnego, że lalka stała się ikoną obrazującą już to dosłowną przemoc wobec kobiet, już to przemoc symboliczną. Fot. z Pixabay

Ciało łączy się zatem ściśle z problemem tożsamości osobowej. W naszej pełnej paradoksów ponowoczesności i tutaj o nie nietrudno. Kobiety chcą być samodzielne, pojawiła się grupa silnych kobiet biznesu, są dumne z osiągniętej wolności, ale popadają w kolejną zależność. Na ten wymiar współczesności często wskazują feministki. Na internetowej witrynie feministycznego środowiska OŚKA znajduje się dział zatytułowany znamiennie – Terror piękności, a w nim artykuły o nie mniej znaczących tytułach: Błędne koło terroru, Obietnice piękności, Niebo dla lalki Barbie11. Nietrudno domyślić się, że pisujące tam intelektualistki analizują aktualny postulat bycia piękną, by mu się sprzeciwić, zauważając jednocześnie jego aspekt manipulacyjny i kulturowe uwikłanie kobiet w szeregi znaczące np.: kobiecość=ciało=intuicyjność; męskość=dusza(umysł)=intelekt.12 Kobieca tożsamość bardziej niż męska zasadza się na ciele, a na pięknie ciała – szczególnie w naszych czasach.

Pewien schizofreniczny rys w kreowaniu wizerunku kobiet dzisiejszych przez prasę kobiecą zauważa H. Jakubowska-Mroskowiak w artykule Wyzwolenie czy zniewolenie – co kryje się w nowoczesnym modelu kobiecości?13. Autorka, analizując zawartość „Wysokich Obcasów”, zauważa dwoistość zawartych tam komunikatów: z jednej strony obecne są treści wskazujące na konieczność bycia kobietą wyzwoloną, pewną siebie, odrzucającą dawne role gospodyni domowej czy pięknego wampa. Z drugiej: w warstwie wizualnej, przeważają treści nie odbiegające od tych, które zapełniają inne, mniej „ambitne” pisma dla kobiet – szpalty pełne są reklam kosmetyków, ubrań, adresów salonów piękności – jednym słowem –  tu również trwa reżim piękna… Zresztą, to znamienne rozdwojenie nie dotyczy jedynie „Wysokich Obcasów”, to samo dałoby się powiedzieć o miesięcznikach „Twój Styl” lub „Elle”.    

Co jednak z transmisją społeczną hasła Bądź piękna! Bądź idealna? Na marginesie tego ostatniego – ideał zakłada niedościgłość, zatem wszystkie osoby zawodowo włączone w przemysł zajmujący się poprawieniem urody mogą spać spokojnie… 

Stosunek rzeczywistych kobiet do medialnie ewokowanego postulatu bycia piękną można umieścić na skali, mierzącej postawy od konformizmu do buntu albo bardziej uczenie – od mimetyzmu do oryginalności. Skrajnym przykładem mimetyzmu, czyli ślepego naśladownictwa będzie choćby przypadek Cindy Jackson, która dzięki kilkudziesięciu operacjom plastycznym stała się wcieleniem ideału urody kultury popularnej: Barbie14. Na drugim krańcu można umieścić kobietę-kota, która przy pomocy tatuaży przemienia się w animalistyczną wersję piękna i twierdzi, że dopiero teraz czuje się urodziwa. Oryginalność „do bólu”; w potocznym odczuciu dziwactwo… Mniej drastyczną formą jest po prostu zanegowanie modelu piękna przez feministki, które budują swój wizerunek na opozycjach: obcasy – płaskie obuwie (por. Kinga Dunin i jej słynne tenisówki), modne ciuchy – tzw. byle co, itp. (mimo to, pozwalając sobie na lżejszy ton, trudno uwierzyć, by celem ich pragnień były np. pryszcze lub krzywe nogi).

Jeszcze inny problem to model piękna kobiecego ciała w wewnętrznie zróżnicowanym społeczeństwie, w którym kultura masowa, choć wszyscy w niej jesteśmy zanurzeni, nie jest jedyną. Mam na myśli subkultury, nisze lub podobne, względnie zwarte środowiska. Piękność punkowska lub z kręgu hevy-matalowców niewiele ma wspólnego z Barbie, by poprzestać na jednym przykładzie. 

Zdjęcie podpisano jako „alternativ women”… Z Pixabay

Kolejna sprawa to konotacje wiązane z pojęciem piękna. Piękno w naszej kulturze judeochrześcijańsko – grecko-rzymskiej (i pogańsko, bo wszak przedchrześcijańskie zwyczaje nie znikły niczym wymazane gąbką) zawsze znaczyło więcej niż walor estetyczny, było np. korelowane z Dobrem, wskazywało na zaświatowy charakter istoty postrzeganej jako piękna.

Rzeźba kobiety, swoista współczesna boginka wodna przy źródłach w Cieplicach-Zdroju. Idealnie smukła sylwetka. Fot. własna.

Dziś również bycie piękną niesie w sobie dodatkowe sensy, choć inne niż w poprzednich epokach. Ciało i to, jak je traktujemy jest rodzajem gry prowadzonej ze światem; gry o szczęście, ponieważ atrakcyjne ciało może stać się machiną, która przeniesie do krainy szczęśliwości, do Eldorado powodzenia finansowego, ponieważ – o paradoksie! dziś mimo haseł wyzwolenia kobiet, są one bardziej niż kiedykolwiek narażane na kupczenie ciałem, a dziewczyn chętnych do grania w filmach pornograficznych nie brak, co pozostaje w zgodzie z nieartykułowanym wprost, choć czytelnym przekazem, że – znowu! – mniej liczy się intelekt, talent czy cokolwiek innego, niż ciało do obnażenia i użycia. W mniej drastycznych przypadkach – uroda. Pewna urodzona w slumsach Brazylijka zdobyła ogromne pieniądze wyłącznie za sprawą swej urody, a ponieważ nie wytrzymała presji po latach wróciła ze świata mody do slumsów, gdzie ją – zbłąkaną i oszołomioną – z trudem rozpoznano jako znaną twarz znanej marki. Nikt nie pomógł jej i jej rodzinie, póki nie zauważono w niej ładnej buzi. Płaci się duże pieniądze tylko za ciało? Wyzwolenie kobiet? Hm…

[Tekst wywołał swego czasu małą burzę na racjonaliście. W sporach chodziło o uniwersalność kobiecej urody, czyli: czy Zulusom także podobałaby się M. Monroe? Dziś, po latach, zmieniłam zakończenie, ponieważ upłynęło dużo czasu i według mnie wolność kobiet znowu jest zagrożona. Z jednej strony przez fundamentalizm religijny (w tymże miesiącu talibowie zajęli niemal cały Afganistan), czy też przez zbyt ortodoksyjne podejście do kwestii aborcji; z drugiej – przez wzrastające wymagania wobec kobiet, sprowadzające je do roli zabawki seksualnej (porno, niewygodna, ale miła dla męskiego oka moda, cały przemysł kosmetyczny, etc.). Doprawdy, świat – w znaczeniu nasz liberalny europejski raj – uległ rozchwianiu i nie widać już żadnej wyraźnej tendencji również w kwestii: co dalej z wolnością oraz wizerunkiem kobiet (burka czy pornograficzna miałkość? A może coś pośrodku?). Ale w istocie rzecz idzie o to, by kobiety same – na ile pozwala przemożna kulturowa, nieuświadomiona najczęściej klatka – decydowały. Jak każdy człowiek].


 

Przypisy:

1 Inna sprawa to co uczynić z taką oto informacją: „Piękno jest, co prawda, sprawą gustu (…), ale prowadzone w ostatnich latach przez psychologów ewolucyjnych badania wyraźnie wskazują, że kanony piękna, przynajmniej te dotyczące ludzkiej urody, mają znacznie bardziej uniwersalny i obiektywny charakter niż wcześniej sądzono.” K. Szymborski, Geografia geniuszu, „Polityka” nr 18/2004, s. 95.

Antropologom szczególnie trudno w to uwierzyć, ale poczekajmy na pełną publikację tych badań.

2 http:// www.pcsa.pl/kosmetyka/info/historia.html

 

3 Czy istnieje idealna kobieca sylwetka, „Pani Domu” nr 50/2003, s. 12-13.

 

4 Regine Pernoud, Kobieta w czasach katedr (fragment książki), http://jum.com.pl/tradycja/sredniowiecze/Regine_Pernoud.html

 

5 K. Mulvey, M. Richard, Kanony piękna. Zmieniający się wizerunek kobiety 1890-1999. Tu – sygnalizuję tylko, że taka praca istnieje.

 

6 Lew-Starowicz, Słownik encyklopedyczny. Miłość i seks, Wrocław 1999.

 

7  W ostatnim znanym mi rankingu na „najpiękniejszą” to właśnie wydawcy pism poświęconych urodzie, fotograficy i eksperci od mody i makijażu wybrali 5 najpiękniejszych kobiet świata mediów (wygrała A. Hepburn). Zob.: „Gazeta Wyborcza” z 3 czerwca 2004, s. 2.

 Inna sprawa – dziś niejako a rebours sztuka specjalizuje się w ukazywaniu ciała „zdegradowanego”, cierpiącego, starego (casus K. Kozyry i in.).

 

8 Powołać się tu mogę na moją niedawną rozmowę z koleżanką, w trakcie której obie stwierdziłyśmy, że nigdy nie wychodzimy z domu bez makijażu, bo czułybyśmy się jak nagie. Inna sprawa – nawet jeśli zdajemy sobie sprawę z manipulacyjnego, podporządkowywanego biznesowi, wymiaru wymogu np. depilacji, to i tak trudno zdecydować się na jej nie wykonanie, łatwo bowiem przewidzieć komentarze. Jedna z koleżanek w dyskusji na ten temat stwierdziła, że jej się po prostu nie podobają nieogolone nogi u kobiet. Dotykamy tu problemu: jak głęboko jest zinterioryzowany ów wzorzec „zadbanego ciała”. A pewnie też kwestii konformizmu…  I jeszcze coś – nieakceptowanie braku makijażu lub wydepilowanych nóg może sprzyjać nieakceptowaniu innych zaniechań – gdy potrzeba już korekty chirurgicznej. Mam tu na myśli pojawiające się „pretensje” pod adresem np. właścicieli dużych nosów, np. B. Streisent, że nie poddali się operacji plastycznej.

 

9 Z. Melosik, Tożsamość, ciało i władza, Poznań-Toruń 1996, s. 83.

 

10 Raport „Elle”-  Kobieta 2003, „Elle” nr 10/2003, s. 56.

 

11 http://www.oska.org.pl/biuletyn/b9/

 

12 Co ciekawe, ale i zrozumiałe wobec nacisku mediów na ładny wygląd – badania przeprowadzone przez magazyn „Psychology Today” wskazują, że w 1972 r. niezadowolonych z wyglądu (chodzi o sylwetkę) było 25% kobiet, dwadzieścia lat później – już 56%! Podaję za: A. Ostrowska, Ideał sięgnął wagi, http://kiosk.onet.pl/charaktery/1124527,1253,1,artykul.html

 

13 H. Jakubowska-Mroskowiak, Wyzwolenie czy zniewolenie – co kryje się w nowoczesnym modelu kobiecości. Analiza zawartości „Wysokich Obcasów”, http://www.gender.uni.wroc.pl/jakubowska.html

 

14 Jej dzieje przekształcania się w żywą lalkę obrazuje film telewizji niemieckiej Współczesna Barbie. Swoją drogą owa ikona kultury masowej zaniepokoiła już nie tylko feministki – zob. E. Charkiewicz, Niebo dla lalki Barbie, http://www.oska.org.pl/biuletyn/b9/charkiewicz.html, ale i Kościół w Polsce, czego przykładem jest tekst księdza Waldemara Kulbata, Barbie – pozbawiona duszy cielesność, http://www.archidiecezja.lodz.pl/czytelni/kulbat/t2_4.html

Bibliografia:

E. Badinter, Fałszywa ścieżka, tłum. M. Kozłowska, Warszawa 2005.

M. Baer, Między antropologią a aktywizmem, „Zeszyty Etnologii Wrocławskie” 2004, nr 4, s. 23-35.

M. Baer, E. Pakszys, Obszary kultur kobiecych w badaniach płci-rodzaju, Wydawnictwo Fundacji Humaniora, 2003.

M. Baer, Pomiędzy kategoriami. Szlic na temat refleksji feministycznej w antropologii kulturowej, „Literatura Ludowa” 2003, nr 6, s. 3-17.

M. Bogucka (red.), Gorsza płeć. Kobieta w dziejach Europy od antyku po wiek XXI, Warszawa 2006.

P. Bourdieu, Męska dominacja, tłum. L. Kopciewicz, Warszawa 2004.

M. Ciechomska, Od matriarchatu do feminizmu, Poznań 1996.

W. Cynarski, Dynamiczna kobieta ponowoczesna, „Ruch dla Kultury”, t 3, Rzeszów 2001, s 186 i n.

E. Dzikowska (red.), Zrozumieć płeć. Studia interdyscyplinarne II, Wrocław 2004.

A. Graff, Świat bez kobiet, Warszawa 2001.

T. Hołówka (oprac.), Nikt nie rodzi się kobietą, Warszawa 1982.

S.B. Hrdy, Kobieta, której nigdy nie było, tłum. M. Ryszkiewicz, Warszawa 2005.

R. Hryciuk, A. Kościańska (red.), Gender. Perspektywa antropologiczna, t. I, Warszawa 2007.

E. Hyży, Kobieta, ciało, tożsamość. Teorie podmiotu w filozofii feministycznej końca XX wieku, Kraków 2003.

I. Iwasiów, Gender dla średnio zaawansowanych, Warszawa 2004.

Z. Krzak, Od matriarchatu do patriarchatu, Warszawa 2007.

K. Leszczyńska, A. Kościańska (red.), Kobiety i religie, Kraków 2006.

H. L. Moore, Płeć kulturowa i status – wyjaśnienie sytuacji kobiet, [w:] M. Kempny, E. Nowicka (red.), Badanie kultury. Elementy teorii antropologicznej, Warszawa 2003.

E. Pakszys (red.), Międzykulturowe i interdyscyplinarne badania feministyczne. Daleki – Bliski Wschód: współczesność i prehistoria, Poznań 2005.

R. Putmam Tong, Myśl feministyczna, tłum. J. Mikos, B. Umińska, Warszawa 2002.

C. M. Renzetti, D.J. Curran, Kobiety, mężczyźni i społeczeństwo, tłum. A. Gromkowska-Melosik, Warszawa 2005.

A. Sobczyńska (red.), Humanistyka i płeć. Kobiety w poznaniu naukowym wczoraj i dziś, Poznań 2007.